Remis w meczu polskich bramkarzy

Jedno z najciekawiej zapowiadających się spotkań 23. kolejki Premier League z pewnością nie rozczarowało. Lider tabeli, Arsenal Londyn, po obfitującym w wielkie emocje meczu, zremisował na wyjeździe z Southampton (2:2).
Mecz pomiędzy Kanonierami a Southampton wywoływał spore emocje wśród polskich kibiców, ponieważ był postrzegany jako starcie dwóch najlepszych golkiperów z naszego kraju, rywalizujących też o miano numeru jeden w bramce reprezentacji Polski. Mowa oczywiście o Wojciechu Szczęsnym z Arsenalu i Arturze Borucu, bramkarzu Southampton.
Kanonierzy nie skonstruowali żadnej sytuacji
Od początku lepiej prezentowali się gospodarze. Podopieczni Mauricio Pochettino stwarzali sobie groźne sytuacje, a w ósmej minucie po raz pierwszy do poważnej interwencji zmuszony został Szczęsny. Polak zdołał jednak sparować mocne uderzenie Sama Gallaghera. W pierwszym kwadransie to Święci byli drużyną lepszą i często spychali swoich przeciwników do defensywy. Gracze Southampton o wiele dłużej utrzymywali się przy piłce i bardzo sprawnie operowali futbolówką, co i rusz konstruując interesujące akcje.
W 21 minucie starania gospodarzy przyniosły efekt – po dośrodkowaniu w pole karne Luke’a Shawa do piłki wyskoczył Jose Fonte i celnym strzałem głową otworzył rezultat spotkania.W tej sytuacji nie najlepiej zachował się także Szczęsny, który przepuścił uderzenie w krótki róg bramki. Chwilę potem strzał z dystansu Adama Lallany minął bramkę Arsenalu.
Święci przeważali i trudno było wierzyć w to, że na St.Mary’s Stadium przyjechał obecny lider Premier League. Przez pierwsze półgodziny spotkania Kanonierzy nie skonstruowali żadnej sytuacji, ani razu poważniej nie zagrozili bramce strzeżonej przez Boruca. Drużyna z Londynu była przewidywalna, grała schematycznie, a do tego gospodarze świetnie pracowali w odbiorze. Zawodnicy Southampton skutecznie wytrącili wszystkie atuty swoim rywalom. W 37. minucie po fatalnym błędzie Nacho Monreala w kapitalnej sytuacji znalazł się znów Gallagher, ale jego strzał z odległości zaledwie pięciu metrów minął bramkę Arsenalu. Tuż przed przerwą dobrą interwencją popisał się natomiast Boruc – golkiper gospodarzy uchronił swój zespół od utraty gola, broniąc uderzenie oddane z bardzo bliskiej odległości przez Laurenta Koscielnego. Zawodnicy Southampton schodzili na przerwę z jednobramkowym prowadzeniem, a przy odrobinie szczęścia rezultat mógł być dla nich jeszcze korzystniejszy.
Nikt nie zamierzał kalkulować
Podopieczni Arsene’a Wengera na drugą część spotkania wyszli jednak z mocnym postanowieniem poprawy, a to bardzo szybko przyniosło wymierne efekty . W 48. minucie po dograniu Bakary’ego Sagny defensywę Świętych zaskoczył Olivier Giroud. Cztery minuty później Kanonierzy wyszli na prowadzenie – po podaniu Mesuta Ozila, szans na skuteczną interwencję Borucowi nie dał Santi Cazorla. Minutę potem było już 2:2 – znakomitą akcję gospodarzy i dogranie Jaya Rodrigueza celnym uderzeniem zwieńczył Adam Lallana. Trudno określić to, co działo się w pierwszych fragmentach meczu po przerwie. Tempo spotkania było szaleńcze, żaden z zespołów ani przez chwilę nie zamierzał kalkulować. Goście wreszcie dorównali w boiskowych poczynaniach ekipie gospodarzy.
W 65 minucie piłka po uderzeniu Ozila odbiła się rykoszetem od Jose Fonte i trafiła w poprzeczkę bramki Southampton. Na kwadrans przed końcem udane wyjście z bramki Szczęsnego uchroniło jego drużynę przed utratą trzeciego gola. W 80 minucie czerwoną kartkę za brutalny faul obejrzał Mathieu Flamini i Arsenal do końca spotkania radzić musiał sobie w osłabieniu. W końcowych fragmentach starcia mnóstwo pracy miał Szczęsny – 23-letni bramkarz Kanonierów raz po raz musiał interweniować przy dośrodkowaniach rywali czy też przy strzałach oddawanych przez graczy Southampton.
Starcie pomiędzy Southampton a Kanonierami przyniosło mnóstwo emocji. Co ważne, sporo szans do wykazania się mieli również polscy bramkarze. Postawę polskich golkiperów w dzisiejszym spotkaniu ocenić należy pozytywnie. Dla Arsenalu wynik ten może oznaczać, że jutro, przy ewentualnym zwycięstwie Manchesteru City nad Tottenhamem, ekipa z Londynu opuści fotel lidera. Dla Świętych jest to z kolei dobry rezultat odniesiony w meczu z jednym z najlepszych zespołów ligi, choć gdyby podopiecznym Mauricio Pochettino dopisało więcej szczęścia, to po tym spotkaniu mogliby dopisać do swojego dorobku trzy punkty.
Kanonierzy nie skonstruowali żadnej sytuacji
Od początku lepiej prezentowali się gospodarze. Podopieczni Mauricio Pochettino stwarzali sobie groźne sytuacje, a w ósmej minucie po raz pierwszy do poważnej interwencji zmuszony został Szczęsny. Polak zdołał jednak sparować mocne uderzenie Sama Gallaghera. W pierwszym kwadransie to Święci byli drużyną lepszą i często spychali swoich przeciwników do defensywy. Gracze Southampton o wiele dłużej utrzymywali się przy piłce i bardzo sprawnie operowali futbolówką, co i rusz konstruując interesujące akcje.
W 21 minucie starania gospodarzy przyniosły efekt – po dośrodkowaniu w pole karne Luke’a Shawa do piłki wyskoczył Jose Fonte i celnym strzałem głową otworzył rezultat spotkania.W tej sytuacji nie najlepiej zachował się także Szczęsny, który przepuścił uderzenie w krótki róg bramki. Chwilę potem strzał z dystansu Adama Lallany minął bramkę Arsenalu.
Święci przeważali i trudno było wierzyć w to, że na St.Mary’s Stadium przyjechał obecny lider Premier League. Przez pierwsze półgodziny spotkania Kanonierzy nie skonstruowali żadnej sytuacji, ani razu poważniej nie zagrozili bramce strzeżonej przez Boruca. Drużyna z Londynu była przewidywalna, grała schematycznie, a do tego gospodarze świetnie pracowali w odbiorze. Zawodnicy Southampton skutecznie wytrącili wszystkie atuty swoim rywalom. W 37. minucie po fatalnym błędzie Nacho Monreala w kapitalnej sytuacji znalazł się znów Gallagher, ale jego strzał z odległości zaledwie pięciu metrów minął bramkę Arsenalu. Tuż przed przerwą dobrą interwencją popisał się natomiast Boruc – golkiper gospodarzy uchronił swój zespół od utraty gola, broniąc uderzenie oddane z bardzo bliskiej odległości przez Laurenta Koscielnego. Zawodnicy Southampton schodzili na przerwę z jednobramkowym prowadzeniem, a przy odrobinie szczęścia rezultat mógł być dla nich jeszcze korzystniejszy.
Nikt nie zamierzał kalkulować
Podopieczni Arsene’a Wengera na drugą część spotkania wyszli jednak z mocnym postanowieniem poprawy, a to bardzo szybko przyniosło wymierne efekty . W 48. minucie po dograniu Bakary’ego Sagny defensywę Świętych zaskoczył Olivier Giroud. Cztery minuty później Kanonierzy wyszli na prowadzenie – po podaniu Mesuta Ozila, szans na skuteczną interwencję Borucowi nie dał Santi Cazorla. Minutę potem było już 2:2 – znakomitą akcję gospodarzy i dogranie Jaya Rodrigueza celnym uderzeniem zwieńczył Adam Lallana. Trudno określić to, co działo się w pierwszych fragmentach meczu po przerwie. Tempo spotkania było szaleńcze, żaden z zespołów ani przez chwilę nie zamierzał kalkulować. Goście wreszcie dorównali w boiskowych poczynaniach ekipie gospodarzy.
W 65 minucie piłka po uderzeniu Ozila odbiła się rykoszetem od Jose Fonte i trafiła w poprzeczkę bramki Southampton. Na kwadrans przed końcem udane wyjście z bramki Szczęsnego uchroniło jego drużynę przed utratą trzeciego gola. W 80 minucie czerwoną kartkę za brutalny faul obejrzał Mathieu Flamini i Arsenal do końca spotkania radzić musiał sobie w osłabieniu. W końcowych fragmentach starcia mnóstwo pracy miał Szczęsny – 23-letni bramkarz Kanonierów raz po raz musiał interweniować przy dośrodkowaniach rywali czy też przy strzałach oddawanych przez graczy Southampton.
Starcie pomiędzy Southampton a Kanonierami przyniosło mnóstwo emocji. Co ważne, sporo szans do wykazania się mieli również polscy bramkarze. Postawę polskich golkiperów w dzisiejszym spotkaniu ocenić należy pozytywnie. Dla Arsenalu wynik ten może oznaczać, że jutro, przy ewentualnym zwycięstwie Manchesteru City nad Tottenhamem, ekipa z Londynu opuści fotel lidera. Dla Świętych jest to z kolei dobry rezultat odniesiony w meczu z jednym z najlepszych zespołów ligi, choć gdyby podopiecznym Mauricio Pochettino dopisało więcej szczęścia, to po tym spotkaniu mogliby dopisać do swojego dorobku trzy punkty.
Southampton – Arsenal Londyn 2:2 (1:0)
Bramki: Fonte 21’ Lallana 54’ – Giroud 48’ Cazorla 52’
Southampton: Boruc – Shaw, Yoshida, Fonte, Chambers –Schneiderlin, Cork – Lallana, Davis (90’ Do Prado), Rodriguez – Gallagher(70’Ward-Prowse)
Arsenal: Szczęsny – Monreal, Koscielny, Mertesacker,Sagna – Flamini, Arteta – Cazorla, Ozil, Gnabry(70’ Oxlade-Chamberlain) –Giroud (90’ Podolski)
Komentarze