Maciej Iwański: piłkarz, o którym FIFA zapomniała

Takiej sytuacji dawno w polskim futbolu nie było. Doświadczony piłkarz, który chciałby grać w ekstraklasie nie może tego zrobić, bo na przeszkodzie staje turecki klub i nieubłagane przepisy.
Maciej Iwański do Manisasporu trafił po raz drugi przed poprzednim sezonem. Pierwszą rozwiązał, bo klub nie wywiązywał się ze zobowiązań finansowych. Iwański zaufał Turkom jeszcze raz i ponownie się zawiódł, tylko że tym razem sprawa ciągnie się w nieskończoność.
Manisaspor nie płacił piłkarzowi, więc Iwański umowę rozwiązał i podpisał nowy kontrakt z Podbeskidziem. Zrobił to we wrześniu, już po zamknięciu okna transferowego. Wszystko szło dobrze, do tego momentu. Najpierw Iwański przez swoich prawników wezwał Manisaspor do zapłaty, a kiedy Turcy nie przelali pieniędzy, rozwiązał kontrakt. Tylko, że jest jeden problem. FIFA nie pozwala na jednostronne zrywanie umów.
- Przepisy światowej piłki pozwalają na rozwiązywanie takich umów tylko w wyjątkowych przypadkach. Jedną z takich uzasadnionych przyczyn (just cause), według FIFA, są sprawy finansowe, a tutaj zaległości były duże, przekraczające trzy miesiące, które zwyczajowo przyjmuje się jako miernik w tego typu sporach - mówi Polsatsport.pl mecenas Paweł Kokot z Kancelarii Masiota i Wspólnicy adwokacka spółka partnerska z Poznania, reprezentujący Iwańskiego.
Co najważniejsze, rozwiązanie kontraktu potwierdziła turecka federacja. Tylko, że Manisaspor nie przesłał certyfikatu, który jest wymagany przy rejestracji transferów międzynarodowych. Wprowadzony przez FIFA Transfer Matching System, gdzie trzeba rejestrować wszystkie transakcje transferowe o charakterze międzynarodowym, takiej sytuacji nie przepuszcza.
Tym bardziej, że Iwański podpisał z Podbeskidziem kontrakt dopiero we wrześniu, po zamknięciu okna transferowego, a według przepisów FIFA mógł to zrobić tylko jako wolny zawodnik. Skoro Manisaspor nie doszło do porozumienia w sprawie rozwiązania kontraktu, musiała istnieć "uzasadniona przyczyna", a jej istnienie musi stwierdzić FIFA. I koło się zamyka.
- FIFA wysłała Podbeskidziu pismo, że skoro nie ma pewności co do rozwiązania kontraktu z uwagi na uzasadnioną przyczynę, to nie może potwierdzić go do gry w nowym klubie – mówi Paweł Kokot.
Najpierw musiałaby zbadać, czy istniała „uzasadniona przyczyna” dla jednostronnego rozwiązania umowy. I tu pojawiły się kolejne schody, bo FIFA może i jest w takich przypadkach sprawiedliwa, ale na pewno nierychliwa.
Prawnicy Macieja Iwańskiego sprawę do piłkarskiej centrali wnieśli natychmiastowo, ale do zakończenia rundy jesiennej (tej przedłużonej) nie udało się jej rozpatrzyć. – PZPN, chociaż chciał pomóc, to niewiele mógł zrobić. Sprawę musi najpierw rozstrzygnąć FIFA – mówi Paweł Kokot.
A FIFA twierdzi, że wszystko jest pod kontrolą i toczy się swoim trybem. – Mogę potwierdzić, że wpłynęła do nas skarga pana Macieja Iwańskiego przeciwko tureckiemu klubowi Manisaspor. Sprawa jest badana, ale w związku z tym nie możemy jej komentować. Jesteśmy też w kontakcie z Polskim Związkiem Piłki Nożnej – napisała Cecilla Duncan z biura prasowego FIFA w odpowiedzi na nasze pytania.
Jak dotąd FIFA nie przystąpiła jednak do rozpatrywania sprawy i nie ustosunkowała się do pozwu o zapłatę z wnioskiem o ustalenie statusu zawodnika. Zupełnie jakby nikogo nie obchodziło, czy i kiedy zawodnik wróci do gry. Iwański ma w tym momencie prawie 32 lata i dla niego każda stracona runda to groźba, że już nigdy nie wróci do wysokiej formy.
Na doświadczonego piłkarza bardzo liczy trener Leszek Ojrzyński, który walczy z Podbeskidziem o utrzymanie. – Mój poprzednik też czekał na powrót Iwańskiego czekał też Czesław Michniewicz i się nie doczekał – mówił Polsatsport.pl Ojrzyński, który objął Podbeskidzie w trakcie sezonu.
Z Turkami takie problemy jak Iwańskiego podobno często się zdarzają, być może wstrzymywanie certyfikatu to ich strategia negocjacyjna, żeby zmusić zawodnika do rezygnacji z roszczeń. Jeśli jednak FIFA w końcu rozstrzygnie sprawę i przyzna rację Iwańskiemu, wyjdą na tym gorzej. Gdyby wydali certyfikat, to roszczenie piłkarza do nich pomniejszałoby się o to, co zarobi w Podbeskidziu. Jeśli nie gra, to nie zarabia, a Turcy będą ewentualnie musieli zapłacić wszystko, co są winni.
Manisaspor nie płacił piłkarzowi, więc Iwański umowę rozwiązał i podpisał nowy kontrakt z Podbeskidziem. Zrobił to we wrześniu, już po zamknięciu okna transferowego. Wszystko szło dobrze, do tego momentu. Najpierw Iwański przez swoich prawników wezwał Manisaspor do zapłaty, a kiedy Turcy nie przelali pieniędzy, rozwiązał kontrakt. Tylko, że jest jeden problem. FIFA nie pozwala na jednostronne zrywanie umów.
- Przepisy światowej piłki pozwalają na rozwiązywanie takich umów tylko w wyjątkowych przypadkach. Jedną z takich uzasadnionych przyczyn (just cause), według FIFA, są sprawy finansowe, a tutaj zaległości były duże, przekraczające trzy miesiące, które zwyczajowo przyjmuje się jako miernik w tego typu sporach - mówi Polsatsport.pl mecenas Paweł Kokot z Kancelarii Masiota i Wspólnicy adwokacka spółka partnerska z Poznania, reprezentujący Iwańskiego.
Co najważniejsze, rozwiązanie kontraktu potwierdziła turecka federacja. Tylko, że Manisaspor nie przesłał certyfikatu, który jest wymagany przy rejestracji transferów międzynarodowych. Wprowadzony przez FIFA Transfer Matching System, gdzie trzeba rejestrować wszystkie transakcje transferowe o charakterze międzynarodowym, takiej sytuacji nie przepuszcza.
Tym bardziej, że Iwański podpisał z Podbeskidziem kontrakt dopiero we wrześniu, po zamknięciu okna transferowego, a według przepisów FIFA mógł to zrobić tylko jako wolny zawodnik. Skoro Manisaspor nie doszło do porozumienia w sprawie rozwiązania kontraktu, musiała istnieć "uzasadniona przyczyna", a jej istnienie musi stwierdzić FIFA. I koło się zamyka.
- FIFA wysłała Podbeskidziu pismo, że skoro nie ma pewności co do rozwiązania kontraktu z uwagi na uzasadnioną przyczynę, to nie może potwierdzić go do gry w nowym klubie – mówi Paweł Kokot.
Najpierw musiałaby zbadać, czy istniała „uzasadniona przyczyna” dla jednostronnego rozwiązania umowy. I tu pojawiły się kolejne schody, bo FIFA może i jest w takich przypadkach sprawiedliwa, ale na pewno nierychliwa.
Prawnicy Macieja Iwańskiego sprawę do piłkarskiej centrali wnieśli natychmiastowo, ale do zakończenia rundy jesiennej (tej przedłużonej) nie udało się jej rozpatrzyć. – PZPN, chociaż chciał pomóc, to niewiele mógł zrobić. Sprawę musi najpierw rozstrzygnąć FIFA – mówi Paweł Kokot.
A FIFA twierdzi, że wszystko jest pod kontrolą i toczy się swoim trybem. – Mogę potwierdzić, że wpłynęła do nas skarga pana Macieja Iwańskiego przeciwko tureckiemu klubowi Manisaspor. Sprawa jest badana, ale w związku z tym nie możemy jej komentować. Jesteśmy też w kontakcie z Polskim Związkiem Piłki Nożnej – napisała Cecilla Duncan z biura prasowego FIFA w odpowiedzi na nasze pytania.
Jak dotąd FIFA nie przystąpiła jednak do rozpatrywania sprawy i nie ustosunkowała się do pozwu o zapłatę z wnioskiem o ustalenie statusu zawodnika. Zupełnie jakby nikogo nie obchodziło, czy i kiedy zawodnik wróci do gry. Iwański ma w tym momencie prawie 32 lata i dla niego każda stracona runda to groźba, że już nigdy nie wróci do wysokiej formy.
Na doświadczonego piłkarza bardzo liczy trener Leszek Ojrzyński, który walczy z Podbeskidziem o utrzymanie. – Mój poprzednik też czekał na powrót Iwańskiego czekał też Czesław Michniewicz i się nie doczekał – mówił Polsatsport.pl Ojrzyński, który objął Podbeskidzie w trakcie sezonu.
Z Turkami takie problemy jak Iwańskiego podobno często się zdarzają, być może wstrzymywanie certyfikatu to ich strategia negocjacyjna, żeby zmusić zawodnika do rezygnacji z roszczeń. Jeśli jednak FIFA w końcu rozstrzygnie sprawę i przyzna rację Iwańskiemu, wyjdą na tym gorzej. Gdyby wydali certyfikat, to roszczenie piłkarza do nich pomniejszałoby się o to, co zarobi w Podbeskidziu. Jeśli nie gra, to nie zarabia, a Turcy będą ewentualnie musieli zapłacić wszystko, co są winni.
Komentarze