Niszczyciel Chelsea: City zatopione

Piłka nożna
Niszczyciel Chelsea: City zatopione
Yaya Toure był w poniedziałek wieczorem bezradny, podobnie jak jego koledzy / fot. PAP/EPA

Rozpędzony Manchester City miał się przetoczyć po Chelsea niczym walec. Jose Mourinho nie z takimi machinami sobie radził. Rozmontował Manchester do ostatniej śrubki i mógł cieszyć się ze zwycięstwa 1:0. Bramkę na wagę zwycięstwa zdobył Branislav Ivanović.

Być może kibice widzieli w poniedziałek wieczorem przyszłego mistrza Anglii. Bo jeśli tytułu nie zdobędzie Arsenal, to musi to zrobić ktoś z duetu Manchester City - Chelsea. Innych godnych tego zaszczytu nie widać.

Żywiołem Manchesteru City jest atak, ulubionym zajęciem managera Chelsea za to, wymyślanie sposobów, jak utrudnić rywalom życie. Zespół Manuela Pellegriniego strzela średnio trzy bramki na mecz w Premier League, Chelsea goli ostatnio prawie nie traci.

Z porównania miało wyjść zwycięstwo gospodarzy, którzy grają ostatnio chyba najlepszą piłkę w Europie. Jeśli się strzela Tottenhamowi pięć goli na stadionie rywala, jeśli defensywny pomocnik Yaya Toure strzela 12 goli w lidze, to rywale powinni się bać. Może bałby się każdy, tylko nie Chelsea.

Manchester pcha piłkę pod pole karne rywala i naciera tak długo, aż obrona pęknie. Jak nie strzeli Sergio Aguero (jest ostatnio kontuzjowany), to zrobi to Edin Dżeko, Alvaro Negredo, David Silva, czy Toure. Chelsea buduje zasieki, po to był potrzebny Nemanja Matić, który przyszedł i stworzył duet defensywnych pomocników z Davidem Luizem, a potem wyprowadza zabójcze kontrataki.

Taki scenariusz chciał na to spotkanie napisać Mourinho i tak zagrali jego zawodnicy. Nie można powiedzieć, że Manchester nie próbował grać swojej gry, bo próbował. Groźnie z lewej strony dośrodkowywał Aleksandar Kolarov, fatalnie z pięciu metrów przestrzelił David Silva.

Tylko, że wystarczył jeden kontratak Chelsea, strzał Ramiresa i poprawka Branislava Ivanovicia z odbitej piłki, by rozsypać cały plan gospodarzy. Joe Hart był bezradny po doskonałym uderzeniu Serba w długi róg bramki. Potem wyglądało to cały czas tak samo. Ile razy Manchester próbował się rozpędzić, tyle razy piłkarze Mourinho wpychali mu kij w szprychy, a kiedy można było, to groźnie kontratakowali. Dwa razy Harta ratowała poprzeczka, po strzałach Maticia i Gary'ego Cahilla.

A gospodarze? To po prostu nie był ich wieczór. Nawet, gdy przedarli się przez pole minowe, ułożone przez piłkarzy Chelsea, to fatalnie pudłowali (Silva po raz drugi w tym meczu), albo świetnie bronił Petr Cech, jak po strzałach Silvy i Stevana Joveticia. Po tym spotkaniu Chelsea zrównała się punktami z Manchesterem City.

Znowu wyszło na jego - Jose Mourinho miał plan i nie zawahał się go użyć. Rywale mogą zacząć się bać, bo Niszczyciel Chelsea na dobre chyba wypłynął na pełne morze.

Manchester City - Chelsea 0:1 (0:1)

Bramka: B. Ivanović (32). Sędziował Mike Dean. Widzów 47 364.
Łukasz Majchrzyk, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze