Sztukmistrz z Domaniewic i jego uczeń na medal

Zimowe
Sztukmistrz z Domaniewic i jego uczeń na medal
Zbigniew Bródka jest w Domaniewicach bohaterem

Jak Zbigniew Bródka trafił na najwyższy stopień olimpijskiego podium? Tak przedstawialiśmy go tuż przed igrzyskami. Lodowisko, jak zawsze, przygotowywał w nocy, od 23.30 do 1. Sam. Wylewał wodę, odśnieżał, poprawiał i dopieszczał. To tu, w małych Domaniewicach, zaczęła się kariera łyżwiarza szybkiego Zbigniewa Bródki. A zaczęła się, bo chłopak trafił na Mieczysława Szymajdę, czyli tego szaleńca od ślizgawki.

Na ogrodzeniu, tuż przy lodowisku, wiszą trzy plakaty - wszystkie na część Bródki. Że Zbigniew Bródka naszym mistrzem jest. Że Domaniewice mu dziękują. Tak, Bródka jest tu gwiazdą. Kilka dni przed wylotem do Soczi trenował w Domaniewicach, oczywiście pod okiem Szymajdy, którego polsatsport.pl odwiedził z kamerą.

160 cm z małym kawałkiem, czyli mocarz

Bródka w Domaniewicach się wychowywał i nadal tu mieszka. Pracuje, jako strażak, w oddalonym o kilkanaście kilometrów Łowiczu. Mały Zbyszek mógł zostać albo lekkoatletą - no, przynajmniej spróbować nim zostać - albo ganiać za piłką w Vagacie bądź Kalinie, czyli okręgówce. Więcej sportowych rozrywek w Domaniewicach nie było. Kiedy miał podejmować tę trudną decyzję, Szymajda wymyślił, że na przyszkolnym boisku zacznie wylewać wodę. - Bez Mietka sportu w Domaniewicach by nie było - mówi Bródka dzisiaj. I ma rację.


Mieczysław Szymajda w akcji

Szymajda na mocarza nie wygląda. 160 cm wzrostu, z małym kawałkiem. Skromny. Zawsze w cieniu, zawsze w drugim szeregu. Ale to gigant. A co tam - sztukmistrz. Zasługuje na takie określenie, w końcu zrobił coś z niczego. Sport kocha, przede wszystkim lekkoatletykę, szczególnie biegi. W Domaniewicach wszystko oparte było i jest na jego pasji, chęciach, zapale, ambicji, dobrym sercu i odrobinie szaleństwa. A wymieniać  można i dalej. Ile dzieciaków w ogóle nie dostaje szansy, by o swoim talencie chociaż się dowiedzieć, bo nie ma w pobliżu kogoś tak zakręconego?

UKS Błyskawica Domaniewice powstała w roku 1996. Szymajda albo zrywał się przed świtem, albo zanim poszedł spać wylewał na boisko wodę, by zamarzła i dzieciaki miały gdzie szaleć, kiedy wstaną. Tam, na zamarzniętej wodzie wylewanej nocami, zaczął jeździć Bródka. Tak się zaczęła kariera naszej - polskiej - olimpijskiej nadziei.

Szymajda i jego zawodnicy szybko zaczęli podróżować po całym kraju - na zawody i na obozy. Na jednej z pierwszych imprez na 32 startujące osoby mieli kilka par łyżew. - Wymienialiśmy się nimi między biegami, sędziowie musieli na nas czekać - wspomina Bródka.

Piłkarze zostali, krów już nie ma

Siedzimy z Szymajdą w salce szkoły podstawowej, tysiąclatki pamiętającej towarzysza Wiesława. Małej, ciasnej, skromnej. I tak wygląda lepiej, niż te kilkanaście lat temu. Wiem, bo to w tej zapyziałej wtedy norze - zainteresowanych już przepraszałem za to określenie, ale naprawdę inne nie przychodzi mi do głowy - dawno temu trenowałem z Szymajdą skok wzwyż - co widać w migawce w materiale filmowym. A żeby skakać, w miarę bezpiecznie, trener co chwila musiał przecierać rozlatujący się parkiet mokrą ścierą - tylko wtedy ruskie pepegi jako tako trzymały się podłoża. Teraz salka jest wyremontowana, jest nowa podłoga, a zamiast ściany okna, więc widać troszkę świata. Bródka zaczynał jednak karierę w norze...


Salka w Domaniewicach, prawie 20 lat temu. Tu Bródka zaczynał treningi

Przy szkole był też kiedyś stadion. Ganiali na nim piłkarze okręgówki, więc i murawa, i bieżnia zryte były korkami ich butów. Kiedy murawę oszczędzali piłkarze, pasały się tam krowy, bywało i tak. Folklor. Stadion jest, piłkarze też. Krów nie ma. Zmniejszyło się podwórko, bo obok podstawówki wybudowano wielkie gimnazjum, z salą gimnastyczną, w niczym nie przypominającą nory. Teraz Bródka ćwiczy tam. Ma do dyspozycji nawet siłownię - a kiedyś ćwiczenia siłowe w Domaniewicach wyglądały tak, że na plecy brało się albo trenera, albo dziewczynę i przy drabinkach robiło przysiady... Ma też deskę Heidena, dzięki której technikę może ćwiczyć na sucho, bez lodu.

Siedzimy, a Szymajda opowiada o tych początkach Zbyszka w Błyskawicy.
 
Byłaby bajka...

Na razie Bródka został triumfatorem Pucharu Świata - na dystansie 1500 m. Jest pierwszym w historii Polakiem, który tego dokonał w łyżwiarstwie szybkim.


Zbyszek z Pucharem Świata /fot. PAP

Cztery lata temu na igrzyskach w Vancouver był 27. Jak będzie teraz? Szymajda mówi, że piąte miejsce byłoby znakomite. Medal? - No nie wiem, jest kilka takich kogutów, że hej - mówi. Ale wierzy, że to cel jednak osiągalny. - Byłaby bajka...

Dzieciaki na lodowisku wciąż jeżdżą. Pytam - chociaż znam odpowiedź - czy do tej jazdy nakręca ich przykład Bródki. Tu w mistrza wszyscy są zapatrzeni. Są też widoki na to, że będą jego następcy - akurat w szatni przebiera się Wojtek Sut, już  reprezentant Polski, na razie w juniorach. Przed kamerą peszy się bardzo, ale mówi, jakim przykładem jest dla niego Zbyszek. Że czasami razem tu trenują.


Następcy Bródki...

- To, że z Domaniewic można wypłynąć na szerokie wody, nawet na igrzyska pokazuje, jak warto w siebie wierzyć. Ja wierzyłem, a Mietek mi w tym pomagał - mówił Bródka tuż przed wylotem na igrzyska.

I jak im nie życzyć miejsca na podium w Soczi? Medalista olimpijski z Domaniewic - ale by się działo!

Medal jest! Medal złoty! Będzie się działo, i w Domaniewicach, i w Łowiczu!
Rafał Kazimierczak, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze