Stoch odebrał medal, dwa złota Kanady

W poniedziałek po raz trzeci w historii zimowych igrzysk olimpijskich rozbrzmiał Mazurek Dąbrowskiego. Polski hymn towarzyszył ceremonii nagrodzenia medalami skoczków narciarskich. Złoty, z rąk członkini MKOl Ireny Szewińskiej, odebrał Kamil Stoch.
Podczas zimowych igrzysk przyjęła się tradycja, że ceremonie medalowe odbywają się następnego dnia wieczorem. W Soczi specjalne miejsce przygotowano w centrum Parku Olimpijskiego, w pobliżu palącego się znicza.
"Usłyszałem od pani Szewińskiej, że jest ze mnie dumna. To dla mnie wielki zaszczyt" – zdradził Stoch szczegóły krótkiej wymiany zdań z najbardziej utytułowaną zawodniczką w historii polskiego sportu, siedmiokrotną medalistką olimpijską w lekkoatletyce, której towarzyszył szef Międzynarodowej Federacji Narciarskiej (FIS) Gianfranco Kasper.
"Medal jest piękny, ale i ciężki. Nie będę chciał go zdjąć aż do kąpieli. A potem odłożę na półkę i niech sobie leży. Przecież na skoczni w niczym mi nie pomoże, z nim na szyi nie będę skakał. Czas na kolejne zawody i następne sukcesy. Nie zamierzam poprzestać na tym, co się wczoraj wydarzyło, +jedziemy z koksem+ i walczymy dalej. Prognozy jednak pozostawiam bukmacherom, a sam zajmę się czarną robotą" – dodał Stoch, obok którego na podium stanęli Słoweniec Peter Prevc i Norweg Anders Bardal.
Jak przyznał, największe wzruszenie towarzyszyło Mazurkowi Dąbrowskiego. "Myślałem, że usłyszę tylko kawałek i z tego wszystkiego zapomniałem pierwszych słów drugiej zwrotki" – przyznał.
Łza pojawiła się w oku trenera kadry Łukasza Kruczka. "Był moment wzruszenia, chwila niezapomniana i szczególna" – zaznaczył.
Sukces Stocha to pierwszy polski medal w Soczi i 15. w zimowych igrzyskach. Nic dziwnego, że echa niedzielnego konkursu nie milkną.
Mistrz olimpijski w skokach narciarskich z 1972 roku Wojciech Fortuna powiedział PAP, że nie może ochłonąć po zwycięstwie "Rakiety z Zębu".
"Wspaniałe uczucie! To był chyba dla mnie, jako kibica, najpiękniejszy konkurs. Byłem pierwszy i przez 42 lata jedyny, a teraz mam wreszcie następcę" - cieszył się wzruszony Fortuna.
Stoch odebrał złoty medal, a pięciu innych sportowców w poniedziałek takie wywalczyło.
W tym gronie było dwóch Kanadyjczyków - w short tracku na 1500 metrów Charles Hamelin oraz Alex Bilodeau w jeździe po muldach, który powtórzył sukces z poprzednich igrzysk. Dzięki temu reprezentacja kraju klonowego liścia, z trzema złotymi i siedmioma w sumie, objęła prowadzenie w klasyfikacji medalowej.
Hamelin zdobył już czwarty olimpijski medal, a trzeci złoty. W 2010 roku w Vancouver triumfował na 500 m oraz w biegu sztafetowym na 5000 m, natomiast cztery lata wcześniej w Turynie w tej ostatniej konkurencji zajął z kolegami z reprezentacji drugie miejsce.
W Iceberg Skating Palace drugie miejsce zajął Chińczyk Tianyu Han, a trzecie faworyt gospodarzy - trzykrotny mistrz olimpijski z 2006 roku, pochodzący z Korei Południowej Wiktor An, który od 2011 roku reprezentuje Rosję. Polacy nie startowali.
Nieco zamieszania towarzyszyło występowi w tej dyscyplinie Patrycji Maliszewskiej, która ostatecznie nie uzyskała awansu do ćwierćfinału na 500 m. Została sklasyfikowana na 18. pozycji.
Siedem medali i także trzy złote, jak Kanadyjczycy, mają w dorobku Holendrzy. Wszystkie wybiegali panczeniści. Trzy kolejne w poniedziałek, kiedy w rywalizacji sprinterów najszybsi okazali się: Michel Mulder, Jan Smeekens i Ronald Mulder.
Mulderowie zostali siódmym rodzeństwem na podium jednej konkurencji w zimowych olimpiadach, a drugimi bliźniakami. W 1984 roku w slalomie w czołowej trójce uplasowali się Amerykanie Phil i Steve Mahre.
"Pomarańczowi" w rywalizacji panczenistów nie oddali jeszcze rywalom medalu, a ich koleżanka Ireen Wuest wygrała jedyną konkurencję kobiet.
W poniedziałek dobrze spisał się Artur Waś. Zajął dziewiątą pozycję, najwyższą w historii startów Polaków na najkrótszym dystansie olimpijskim. Artur Nogal był 36.
Norweskiemu biathloniście Ole Einarowi Bjoerndalenowi zabrakło 1,7 s do 13. medalu olimpijskiego. Takim dorobkiem nie może się pochwalić dotychczas żaden sportowiec. W biegu na dochodzenie na 12,5 km mistrz z Soczi w sprincie był czwarty, a zdecydowała o tym głównie słabsza dyspozycja na strzelnicy, gdzie pomylił się trzykrotnie.
Wygrał Francuz Martin Fourcade, przed Czechem Ondrejem Moravcem i swoim rodakiem Jeanem Guillaumem Beatrixem. Polacy nie zakwalifikowali się do poniedziałkowej rywalizacji.
Pierwszą kobiecą konkurencję w narciarstwie alpejskim - superkombinację - wygrała Maria Hoefl-Riesch. Niemka powtórzyła sukces z Vancouver. Wygraną zapewniła sobie w slalomie, po zjeździe była piąta.
Srebro dla Austriaczki Nicole Hosp, a brąz - Amerykanki Julii Mancuso, która prowadziła po pierwszej konkurencji. Karolina Chrapek została sklasyfikowana na 17. miejscu.
Komentarze