Lepa z Soczi: Kosmici z Niderlandów

Za nami pięć konkurencji w rywalizacji najlepszych łyżwiarzy szybkich na świecie, pięć dystansów, na których rozdano już medale olimpijskie. Na 15 medali aż 10 przypadło panczenistom z Holandii, w tym dwukrotnie zajmowali oni całe podium! Pomarańczowi zdominowali zmagania w Adler Arenie, a to co działo się we wtorkowy wieczór, przeszło wszelkie możliwe oczekiwania.
W historii startów na zimowych igrzyskach Holendrzy wywalczyli do tej pory 96 medali (dla porównania złoto Kamila Stocha było 15. w biało-czerwonej historii), z czego tylko cztery w innych dyscyplinach! Żaden inny kraj nie może równać się z Holendrami w łyżwiarstwie szybkim – w klasyfikacji wszech czasów mają oni w tej chwili 12 medali więcej niż Norwegowie, a w Soczi wyprzedzili Amerykanów pod względem wywalczonych złotych krążków. Już mają ich na koncie 31, podczas gdy panczeniści z USA zatrzymali się na 29. A przecież na kolejnych dystansach to Holendrzy są raczej faworytami.
Będzie rekord
To co dzieje się jednak w Rosji przechodzi wszelkie wyobrażenia. Do tej pory najbardziej udanymi igrzyskami zawodników z Niderlandów były te z Nagano z 1998 roku, kiedy zdobyli 11 medali, w tym pięć złotych. Dziś w Soczi mają już na koncie 10 krążków, w tym cztery z najcenniejszego kruszcu. Pobicie rekordu z Japonii jest kwestią czasu.
Szokujący jest fakt, że Holendrzy znakomicie radzą sobie na sprinterskich dystansach. Do tej pory tylko 11 z 92 medali zdobywali na 500 i 1000 metrów (tylko dwa na tym pierwszym dystansie, a ostatni w 1988 roku, podczas gdy w Rosji zajęli całe podium męskiej rywalizacji). W Soczi dołożyli kolejne cztery. A dziś na starcie staną jeszcze Lotte van Beek, Ireen Wust, Margot Boer i Marrit Leenstra na 1000 metrów. Kolejny medal nie byłby niespodzianką.
Robią, co chcą
We wtorek Holendrzy wyznaczyli jednak niesamowicie wysoki poziom na 1000 metrów wśród panów. – To był kosmos. Muszę podpytać moich kolegów, co takiego zrobili przed igrzyskami. Przecież trenuję z nimi na co dzień i nie widziałem niczego nadzwyczajnego. A tutaj robią co chcą – opowiada nam Konrad Niedźwiedzki, jeden z dwóch naszych reprezentantów na dystansie jednego kilometra, który ukończył bieg na 16. miejscu z czasem 1:09,76.
Zbigniew Bródka uplasował się dwie lokaty wyżej z czasem 1:09,66. – Wydawało mi się, że wynik w granicach 1:09,2, może 1:09,3 powinien dać miejsce w okolicach podium. Tymczasem aż pięciu zawodników zmieściło się poniżej granicy minuty i dziewięciu sekund. To niesamowite – mówi nam zdobywca Pucharu Świata 2013 na dystansie 1500 metrów.
Pechowe losowanie
Na ten dzień czekaliśmy długo. We wtorek przyszedł czas pierwszego startu dwóch naszych najmocniejszych panczenistów. Choć już pokazał się Jan Szymański na 5000 metrów, to na 12 lutego czekaliśmy wyjątkowo niecierpliwie. Nie tylko po to, aby poznać formę startową Bródki i Niedźwiedzkiego w Soczi przed koronnym dystansem 1500 metrów, ale z cichymi nadziejami, że i na jeden kilometr biało-czerwoni powalczą o medale. – To są igrzyska. Przyjechałem tutaj walczyć o czołowe miejsce, stąd 1000 metrów traktuję równie serio, jak start sobotni – zapowiadał ten pierwszy, który w mistrzostwach świata 2013 roku właśnie na 1000 metrów skończył na 5. miejscu, o jedną lokatę lepiej niż na swoim koronnym dystansie. W teście przedolimpijskim, już tutaj w Soczi, zanotował 1:09,75. – Teraz powinno być jeszcze szybciej. Myślę, że stać mnie na czas może nawet o pół sekundy lepszy – mówił na dzień przed startem. Niedźwiedzki także celował w okolice pudła. Przecież w tym roku w Salt Lake City pojechał 1:07,90 i ustanowił rekord życiowy na 1000 metrów.
Bródka trafił do ostatniego biegu przed czyszczeniem lodu (do 10. pary) przeciwko Ching-Yang Sungowi z Tajwanu. Nie było to najszczęśliwsze losowanie, bo i lód był dosyć zniszczony, i rywal nie za mocny. Przed nim dobry czas wykręcił Mark Tuitert, trzykrotny medalista olimpijski – złoty w Vancouver na 1500 metrów i brązowy w 2006 oraz 2010 w biegu drużynowym. Holender pojechał 1:09,29. Jak się okazało dało to dopiero 10. lokatę!
1500 to mój dystans
– Byłem przed biegiem spokojny i pewny siebie, ale falstart Sunga trochę mnie wybił z rytmu. Niestety później już ciężko było się poprawić. Ale jestem optymistą. Jest dobrze, na 1500 metrów mogę się jeszcze poprawić. To jest mój dystans i będę bił się o medal – uspakaja Bródka.
Trochę bardziej zdenerwowany był Niedźwiedzki. – Wkurzyłem się na Holendrów. Co oni wyprawiają – żartował. – Mój bieg? Niezły. Zgubiłem jednak pierwszą rundę i otwarcie, więc potem ciężko było gonić. Jak wyrzucić teraz pomarańcze z głowy i skoncentrować się na 1500? Muszę to przemyśleć i znaleźć sposób na Holendrów. Jestem trochę zawiedziony, ale i tak wiem, że w drużynie będziemy mocni, a to jest chyba jednak najważniejszy start w Soczi – dodał Niedźwiedzki.
Mulder już z dwoma krążkami
Ostatecznie w hali Adler Arena na dystansie jednego kilometra najlepszy był Stefan Groothuis z niesamowitym czasem 1:08,39, przed Dennym Morrisonem (0,04 sek. straty) i Michelem Mulderem (0,35 sek. straty), który do złota na 500 metrów dołożył teraz brąz na dwukrotnie dłuższym dystansie.
Dziś do boju przystąpią panie także na jeden kilometr, a w piątek dzień przerwy w zmaganiach łyżwiarzy szybkich. Wreszcie w sobotę i niedzielę najważniejsze starty indywidualny Polaków, czyli walka na półtora kilometra.
Będzie rekord
To co dzieje się jednak w Rosji przechodzi wszelkie wyobrażenia. Do tej pory najbardziej udanymi igrzyskami zawodników z Niderlandów były te z Nagano z 1998 roku, kiedy zdobyli 11 medali, w tym pięć złotych. Dziś w Soczi mają już na koncie 10 krążków, w tym cztery z najcenniejszego kruszcu. Pobicie rekordu z Japonii jest kwestią czasu.
Szokujący jest fakt, że Holendrzy znakomicie radzą sobie na sprinterskich dystansach. Do tej pory tylko 11 z 92 medali zdobywali na 500 i 1000 metrów (tylko dwa na tym pierwszym dystansie, a ostatni w 1988 roku, podczas gdy w Rosji zajęli całe podium męskiej rywalizacji). W Soczi dołożyli kolejne cztery. A dziś na starcie staną jeszcze Lotte van Beek, Ireen Wust, Margot Boer i Marrit Leenstra na 1000 metrów. Kolejny medal nie byłby niespodzianką.
Robią, co chcą
We wtorek Holendrzy wyznaczyli jednak niesamowicie wysoki poziom na 1000 metrów wśród panów. – To był kosmos. Muszę podpytać moich kolegów, co takiego zrobili przed igrzyskami. Przecież trenuję z nimi na co dzień i nie widziałem niczego nadzwyczajnego. A tutaj robią co chcą – opowiada nam Konrad Niedźwiedzki, jeden z dwóch naszych reprezentantów na dystansie jednego kilometra, który ukończył bieg na 16. miejscu z czasem 1:09,76.
Zbigniew Bródka uplasował się dwie lokaty wyżej z czasem 1:09,66. – Wydawało mi się, że wynik w granicach 1:09,2, może 1:09,3 powinien dać miejsce w okolicach podium. Tymczasem aż pięciu zawodników zmieściło się poniżej granicy minuty i dziewięciu sekund. To niesamowite – mówi nam zdobywca Pucharu Świata 2013 na dystansie 1500 metrów.
Pechowe losowanie
Na ten dzień czekaliśmy długo. We wtorek przyszedł czas pierwszego startu dwóch naszych najmocniejszych panczenistów. Choć już pokazał się Jan Szymański na 5000 metrów, to na 12 lutego czekaliśmy wyjątkowo niecierpliwie. Nie tylko po to, aby poznać formę startową Bródki i Niedźwiedzkiego w Soczi przed koronnym dystansem 1500 metrów, ale z cichymi nadziejami, że i na jeden kilometr biało-czerwoni powalczą o medale. – To są igrzyska. Przyjechałem tutaj walczyć o czołowe miejsce, stąd 1000 metrów traktuję równie serio, jak start sobotni – zapowiadał ten pierwszy, który w mistrzostwach świata 2013 roku właśnie na 1000 metrów skończył na 5. miejscu, o jedną lokatę lepiej niż na swoim koronnym dystansie. W teście przedolimpijskim, już tutaj w Soczi, zanotował 1:09,75. – Teraz powinno być jeszcze szybciej. Myślę, że stać mnie na czas może nawet o pół sekundy lepszy – mówił na dzień przed startem. Niedźwiedzki także celował w okolice pudła. Przecież w tym roku w Salt Lake City pojechał 1:07,90 i ustanowił rekord życiowy na 1000 metrów.
Bródka trafił do ostatniego biegu przed czyszczeniem lodu (do 10. pary) przeciwko Ching-Yang Sungowi z Tajwanu. Nie było to najszczęśliwsze losowanie, bo i lód był dosyć zniszczony, i rywal nie za mocny. Przed nim dobry czas wykręcił Mark Tuitert, trzykrotny medalista olimpijski – złoty w Vancouver na 1500 metrów i brązowy w 2006 oraz 2010 w biegu drużynowym. Holender pojechał 1:09,29. Jak się okazało dało to dopiero 10. lokatę!
1500 to mój dystans
– Byłem przed biegiem spokojny i pewny siebie, ale falstart Sunga trochę mnie wybił z rytmu. Niestety później już ciężko było się poprawić. Ale jestem optymistą. Jest dobrze, na 1500 metrów mogę się jeszcze poprawić. To jest mój dystans i będę bił się o medal – uspakaja Bródka.
Trochę bardziej zdenerwowany był Niedźwiedzki. – Wkurzyłem się na Holendrów. Co oni wyprawiają – żartował. – Mój bieg? Niezły. Zgubiłem jednak pierwszą rundę i otwarcie, więc potem ciężko było gonić. Jak wyrzucić teraz pomarańcze z głowy i skoncentrować się na 1500? Muszę to przemyśleć i znaleźć sposób na Holendrów. Jestem trochę zawiedziony, ale i tak wiem, że w drużynie będziemy mocni, a to jest chyba jednak najważniejszy start w Soczi – dodał Niedźwiedzki.
Mulder już z dwoma krążkami
Ostatecznie w hali Adler Arena na dystansie jednego kilometra najlepszy był Stefan Groothuis z niesamowitym czasem 1:08,39, przed Dennym Morrisonem (0,04 sek. straty) i Michelem Mulderem (0,35 sek. straty), który do złota na 500 metrów dołożył teraz brąz na dwukrotnie dłuższym dystansie.
Dziś do boju przystąpią panie także na jeden kilometr, a w piątek dzień przerwy w zmaganiach łyżwiarzy szybkich. Wreszcie w sobotę i niedzielę najważniejsze starty indywidualny Polaków, czyli walka na półtora kilometra.
Komentarze