Marcin Animucki: Polskie stadiony są bezpieczne. W Anglii race odpalają częściej

Piłka nożna
Marcin Animucki: Polskie stadiony są bezpieczne. W Anglii race odpalają częściej
Marcin Animucki / fot. CyfraSport

Wszyscy chyba oglądaliśmy mecz Anglia - Polska na Wembley. Ktoś, tam wtedy rzucił racę, ktoś wbiegł na murawę i nikomu nie przyszło do głowy, żeby zamykać Wembley. Wyłapano szybko osoby odpowiedzialne, zostały one zidentyfikowane i przez następnych kilkanaście lat będą miały zakaz wstępu na Wembley - mówi Polsatsport.pl wiceprezes Ekstraklasy S.A.

Łukasz Majchrzyk: Panie Prezesie, zanim runda rewanżowa się zaczęła, już pierwszy stadion został zamknięty przez wojewodę pomorskiego. Wy, jako spółka Ekstraklasa S.A. od dawna mówicie: przestańmy zamykać stadiony.

Polska to chyba jedyny kraj w Europie, gdzie decyzje administracyjne w sprawie zamykania stadionów sypią się jak z rękawa, mimo że na trybunach jest bezpiecznie, co potwierdzają zarówno statystyki Ekstraklasy S.A., jak i policji. Mówi o tym premier, minister spraw wewnętrznych, komendant główny policji, a nawet ostatnio wojewoda mazowiecki.

Mówi Pan, że jest bezpiecznie, czyli ile było w tym sezonie poważnych incydentów? A może nie było wcale?

Jeżeli podsumujemy cały poprzedni rok, to można powiedzieć, że na 4 z 288 spotkań doszło do jakichś incydentów, co stanowi około 1,5 procenta meczów. Te statystyki potwierdzają, że na stadionach ekstraklasy jest bezpiecznie. Dbamy o cały proces zabezpieczenia imprez masowych, zachęcamy kluby, żeby wchodziły na jeszcze wyższy poziom, bo nikomu tak, jak spółce Ekstraklasa S.A. nie zależy na bezpieczeństwie jak nam.

Statystyki mają to do siebie, że można tam ładnie wyeksponować to, co chcemy. Ale może te 1,5 procenta incydentów było tak poważnych, że kibice mają czuć się na meczach zagrożeni?

I na takie wypadki musimy reagować i zawsze Komisja Ligi, która działa przy Ekstraklasie S.A. reaguje ostro, są wymierzane kary, a zachowania takich osób są potępiane. Chcielibyśmy, żeby do takich incydentów w ogóle nie dochodziło, ale w całej Europie tak się dzieje. My musimy dbać, żeby na stadionach nikomu nic się nie stało. I rzeczywiście zeszły rok był całkiem bezpieczny i nie mieliśmy zbyt wielu incydentów.

Przywykliśmy myśleć, że polskie stadiony na tle Europy wyglądają fatalnie, a tymczasem, jeżeli się spojrzy w statystyki ekstraklasy i Premier League, to wcale nie mamy się czego wstydzić. Czasami wręcz, na stadionach w Polsce jest bezpieczniej.

Jeżeli weźmiemy choćby odpalanie pirotechniki, to widzimy prostą statystykę. U nas takie incydenty zdarzyły się na trzydziestu kilku meczach, a w Premier League od początku sezonu doszło do prawie stu takich zdarzeń.

Premier League różni się za to jednym: tam, jak się coś zrobi, to karę się poniesie. W Polsce zakazy stadionowe nie są tak dotkliwą karą i stąd chyba zamykanie stadionów?

To jest właśnie trafienie w sedno sprawy. Wszyscy chyba oglądaliśmy mecz Anglia - Polska na Wembley. Ktoś, tam wtedy rzucił racę, ktoś wbiegł na murawę i nikomu nie przyszło do głowy, żeby zamykać Wembley. Wyłapano szybko osoby odpowiedzialne, zostały one zidentyfikowane i przez następnych kilkanaście lat będą miały zakaz wstępu na Wembley. My chcemy działać tak samo, stąd tak wiele uwagi poświęcamy monitoringowi, identyfikacji widzów. Należy myśleć o tym punktowym działaniu, a nie podejmować decyzje, które są bardzo popularne i głośne: no, to zamknijmy stadion. Tak się w Europie nie działa.

Ale może te race są rzeczywiście aż tak niebezpieczne, że odpalenie nawet jednej uzasadnia zamknięcie stadionu?

Przede wszystkim na stadionach ekstraklasy nie dochodzi do zamieszek, które jeszcze kilkanaście lat temu były widoczne nie tylko na stadionach, ale i wokół nich. Czasem hulano sobie po boisku z różnego rodzaju przedmiotami, przerzucano się nimi z policją.

Raz nawet chyba oszczepy były w użyciu…

… I nie tylko to, zdaje się. Na polskich stadionach jeżeli jest z czymś kłopot, to raczej z racami. To kwestia, która jest popularna jeszcze w niektórych krajach bałtyckich, czy na Bałkanach, ale w reszcie Europy odchodzi już do przeszłości. Z naszego punktu widzenia race są oczywiście, nielegalne i nie można przymykać na takie incydenty. Nie stanowią jednak one wielkiego zagrożenia i umówmy się, że nie na każdym meczu dochodzi do odpalenia setek tysięcy rac.

Skoro nie da się tego wyeliminować, to może warto się zgodzić na kontrolowane odpalanie rac. Ekstraklasa S.A. chyba taki postulat zgłaszała?

To był postulat kibiców, który był przez nas podtrzymywany. Jeżeli kibice go podtrzymują, to takie przepisy mogłyby się znaleźć. Nie wiem, jak zapatruje się na to podkomisja legislacyjna, ale trzeba pamiętać, że to nie jest najważniejsze. Dla nas dużo istotniejsze jest otwarcie bram stadionów na nowych kibiców, czyli brak pełnej identyfikacji, włącznie ze zdjęciem i kartą kibica. To uniemożliwia przychodzenie na mecze coraz większej liczbie kibiców. Chcemy, żeby na meczach pojawiły się w specjalnie wyznaczonych miejscach miejsca stojące. Apelujemy też o to, żeby zmienić kategoryzację imprez. Chcemy, aby słowo "impreza podwyższonego ryzyka" też zniknęło, bo to odstrasza normalnych ludzi od przychodzenia na stadion.

Czasami mecz bez udziału publiczności też ma kategorię "podwyższonego ryzyka", jak choćby spotkanie Legii z Ruchem jesienią.

To już jest kuriozum. To pokazuje, jak dużo jeszcze przed nami. Naszym zdaniem powinien następować dialog między policją, samorządami i wojewodami, żeby podwyższać poziom bezpieczeństwa na stadionach, choć już teraz jest na całkiem niezłym.

Zdarza się jednak tak, że Ekstraklasa S.A. też zamyka stadiony. Jak odróżnić to, co wy robicie od decyzji wojewodów? Kiedy wy zamykacie, to jest dobrze, a kiedy wojewodowie - to źle?

Tego typu decyzje są podejmowane przez niezależne ciało od Ekstraklasy S.A., czyli przez Komisję Ligi. Taka kara jest przewidziana, kiedy organizator popełni masę błędów Komisja Ligi nie boi się podejmować takich kar. Wojewodowie mają możliwość zamykania stadionu, ale to ma być narzędzie prewencyjne. Dzisiaj jesteśmy świadkami spektaklu, kiedy ktoś się chce prześcigać w karaniu, choć wcale takich narzędzi nie ma.
Łukasz Majchrzyk, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze