Taksówkarz został idolem

Zimowe
Taksówkarz został idolem
Aleksander Zubkow i Aleksiej Wojewoda zostali mistrzami olimpijskimi w bobslejowych dwójkach/fot. PAP/EPA

Droga Aleksandra Zubkowa do olimpijskiego złota w bobslejowych dwójkach w Soczi nie była łatwa. 39-letni Rosjanin, który wiele lat pracował jako taksówkarz, stał się jednym z największych idoli w swoim kraju. Teraz czeka go walka w rywalizacji czwórek.

Zubkow nazywany jest wśród bobsleistów "dziadkiem". Ma najdłuższy staż, przed startem zawsze poważny i skoncentrowany. Dopiero później pozwala sobie na trochę luzu. Na torze przeżył już wszystko - gorycz porażki, jak i smak sukcesu. Jeszcze jednak nigdy w Rosji nie było o nim tak głośno jak teraz, gdy zdobył złoto igrzysk przed własną publicznością.

W rywalizacji czwórek jest teraz tym, z którym chcą wszyscy wygrać, zwłaszcza że wielu jego rywali uważa, że zwycięstwo zawdzięcza nierównej walce. Niemcy zarzucają mu, że tuż przed olimpijskim startem Rosjanie zmienili profil toru, a Zubkow, który przez tydzień dłużej mógł na nim ćwiczyć, dzięki temu zyskał.

Jego droga do złota igrzysk była jednak bardzo trudna. W latach 90. dostał od państwa tylko jednorazowe wsparcie w wysokości... 50 dolarów. To był ciężki dla niego okres także ze względów zdrowotnych. Zerwał ścięgno Achillesa, nie miał na leczenie. To właśnie wtedy po raz pierwszy pomyślał o zakończeniu kariery.

"To się w tej chwili już nie liczy" - podkreślił jednak Zubkow po zwycięstwie w dwójkach. Teraz koncentruje się wyłącznie na tym, by zakończyć misję w Soczi podwójnym sukcesem. "Oczywiście, że jedno złoto to za mało. Teraz czas na czwórki" - dodał.

To jednak wydaje się trudniejszym zadaniem. Inne ekipy wyciągną wnioski z rywalizacji dwójek. Największe apetyty, ale i nóż na gardle mają Niemcy, którzy na razie są bez medalu.

Zubkow, który pochodzi z położonego na Syberii Bracka, liczy także na wsparcie swojej żony Tatiany, która od lat jest jego trenerem mentalnym. Na konferencji prasowej po sukcesie w dwójkach płakała. Był to pierwszy złoty krążek w bobslejach dla Rosji od 1988 roku. Wówczas w Calgary, jeszcze pod szyldem ZSRR, wygrał Łotysz Janis Kipurs.

Tatiana Zubkow doskonale pamięta te trudniejsze chwile w karierze swego męża. Kłopoty finansowe powodowały, że nie stać ich było nawet na zakup mięsa, które w ZSRR było bardzo drogie. Dlatego też Zubkow, który wyjeżdżał na zawody Pucharu Świata czy igrzyska, zawsze do domu przysyłał konserwy.

"To nam bardzo pomagało i byłam bardzo szczęśliwa" - przyznała.

Bardzo długo Zubkow oprócz treningów, musiał także pracować. W Bracku znają go przede wszystkim jako... taksówkarza. Po igrzyskach w Vancouver, gdzie zdobył brąz w dwójkach, ogłosił zakończenie kariery. Wówczas sprawą zainteresował się Władimir Putin i namówił go na przemyślenie decyzji. Wahał się, bo dostał już pracę w Irkucku, miał być ministrem kultury, sportu i młodzieży.

Obecny prezydent Rosji obiecał mu pełne finansowanie. Zatrudniony został kanadyjski trener Pierre Lueders. W pierwszym roku współpracy Zubkow sięgnął w dwójkach po pierwsze w historii złoto mistrzostw świata w niemieckim Koenigssee. Zaczął odnosić sukcesy i wróciła dawna chęć rywalizacji.

W trakcie ceremonii otwarcia igrzysk w Soczi był chorążym reprezentacji. To kolejny punkt, który Putin obiecał mu cztery lata temu. Rywalizacja czwórek zaplanowana jest na weekend. On jest zdecydowanym faworytem, wymienianym także przez innych zawodników.

"On ma z nas najwięcej ślizgów na olimpijskim torze. Może zjeżdżać z zamkniętymi oczami. Lód jest zrobiony dokładnie pod jego płozy, on doskonale zna każdy wiraż. Mamy różne podejrzenia, ale na pewno łatwo się nie poddamy" - powiedział Amerykanin Steven Holcomb.

A.J., PAP

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze