Chiński wieczór nokautów. Efektowny triumf "Złotego" Zou

Osiem nokautów na dziewięć walk! Bokserski "wieczór" w Cotai Arena w Makau dostarczył mnóstwo emocji. W walkach wieczoru mistrz świata federacji IBF wagi lekkiej Meksykanin Miguel Angel Vazquez pokonał rosyjskiego "Czyngis Chana" Denisa Szafikowa. Na koniec gali chiński mistrz Zou Shiming nie dał szans rywalowi z Tajlandii. Trzy razy posłał na deski Yokthonga Kokietgyma z Tajlandii. Za swój czwarty zawodowy występ dostał 750 tysięcy dolarów.
Galę w Makau od mocnego uderzenia zaczął Jerwin Ancajas (19-1-1, 11 KO). 22-letni Filipińczyk walczący w kategorii junior koguciej już w pierwszej rundzie posłał na deski Inthanona Sithchamuang (20-7, 11 KO). Sędzia przerwał walkę w drugiej rundzie po serii ciosów i kolejnym nokdaunie. Ancajas wygrał szósty pojedynek z rzędu przez nokaut, dla 27-letniego Taja to 5. porażka przed czasem.
Miejscowy wojownik Kuok Kun Ng (3-0, 1 KO) znokautował Rocky'ego Alap Alapa (5-11) z Indonezji w 3. rundzie, a Filipińczyk Harmonito Dela Torre (12-0, 7 KO) w wadze super piórkowej znokautował Yakobusa Heluka (7-6) w 1. rundzie.
W wadze średniej trzecie efektowne zwycięstwo odniósł Ryota Murata (3-0, 3 KO). 28-letni japoński mistrz olimpijski z Londynu, znokautował w 4. rundzie brazylijskiego weterana, 40-letniego Carlosa Nascimento (29-4, 23 KO). Zakończyłby walkę wcześniej, ale Brazylijczyka uratował gong po trzeciej rundzie.
W swoim trzecim kolejnym występie w Cotai Arena pięściarz z Hongkongu Rex Tso (12-0, 8 KO) też wygrał przez nokaut, ale dopiero w 8. rundzie. Jego ofiarą padł Mako Matsuyama (7-8-1, 3 KO). Japończyk był liczony w 2. rundzie ale walczył dzielnie aż w końcu padł po piekielnie silnym lewym prostym Rexa. Długo nie podnosił się z maty, ale na szczęście doszedł do siebie, choć pewnie nie bardzo wiedział, gdzie jest...
Równie groźnie wyglądało zakończenie walki o wakujący pas WBO International wagi piórkowej. Pojedynek byłych mistrzów świata - Japończyka Akifumi Shimody (28-4-2, 12 KO) z Filipińczykiem Marvinem Sonsoną (18-1, 14 KO) miał trwać 12 rund. Sonsona zakończył go w 3. rundzie jednym nokautującym lewym podbródkowym. Wystrzelił nim jak z armaty, a Japończyk padł jak rażony.
- Obserwowałem, co może zrobić w pierwszych rundach, zanim złapałem go w trzeciej - przyznał Filipińczyk.
Zbyt długo rywala nie obserwował mistrz olimpijski z 2012 r. wagi półciężkiej Rosjanin Jegor Mekhoncew (2-0, 2 KO), który w swoim drugim zawodowym występie w wadze półciężkiej zniszczył niepokonanego do tej pory Atthaporna Jaritrama (4-1, 1 KO) z Tajlandii. Jaritram padł w 2. rundzie pierwszy raz... 44 sekundy przed zakończeniem tego starcia do akcji wkroczył sędzia i uratował go przed ciężkim nokautem...
Rosyjski "Czyngis Chan" nie dał rady
Szybkiego nokautu nie było w pojedynku mistrzostwo świata federacji IBF wagi lekkiej. Obrońca tytułu Meksykanin Miguel Angel Vazquez (34-3, 13 KO) wrócił do ringu po 14-miesięcznej przerwie. Walczył z niepokonanym Denisem Szafikowem (33-1-1, 18 KO). Rosyjski "Czyngis Chan" zrobił co mógł, by odebrać tytuł silniejszemu przeciwnikowi. Nie był jednak w stanie zagrozić Vazquezowi, który wygrał decyzją sędziów: 115:113, 116:112, 119:109.
Na zakończenie gali w Makau na ring wyszedł bohater Chińczyków - dwukrotny mistrz olimpijski z 2008 i 2012 roku, trzykrotny mistrz świata Zou Shiming (4-0, 1 KO) - jak twierdzi jego trener Freddie Roach - przyszły zawodowy mistrz świata. O pas federacji IBF Zou ma walczyć jeszcze w tym roku - z 34-letni mistrzem z Tajlandii Amnatem Ruenroengiem.
Pierwszy nokaut "Złotego" Chińczyka
Najpierw musiał pokazać efektowny boks w starciu z innym Tajem Yokthongiem Kokietgymem (15-4, 11 KO). "Złoty" Zou zapewniał, że w porównaniu do poprzednich walk, poprawił siłę ciosów. Rzeczywiście widać było rękę Roacha. Zou walczył już nie jak amatorski mistrz, trafiał mocno nie tylko lewym prostym, ale też bardzo mocno bezpośrednim prawym, sierpami czy podbródkowymi. Kokietgym to jednak twardziel. Pokazywał, że może przyjąć każdy cios słynnego przeciwnika. Wręcz zachęcał Zou do kolejnych akcji i od czasu do czasu sam przebijał się przez gardę Chińczyka. W 6. rundzie trafił bardzo mocną serią sierpowych, po których Zou musiał chwilę odpocząć. Tylko po to, by zaatakować w końcówce starcia...
W 7. rundzie Zou pokazał, że jest świetnie przygotowany (wcześniej boksował 4 i 6-rundowe pojedynki), walczył z opuszczonymi rękoma. Był całkowicie pewny siebie. Trafiał bez problemu, coraz mocniej... Po 45 sekundach pierwszy raz posłał rywala na deski. chwilę później sam upadł, ale nie po ciosie tylko potknięciu. Wstał i dokończył dzieła zniszczenia. Zasypał rywala ciosami, po których sędzia ponownie rozpoczął liczenie. Pozwolił na kontynuowanie walki, ale tylko po to, by za chwilą ją przerwać... Kokietgym został znokautowany, a Zou cieszył się z pierwszej wygranej zawodowej przed czasem i czekającej go wypłaty - 750 tys. dolarów. Wielkie wypłaty dopiero jednak przed nim, bo widać, że "Złoty" Zou o mistrzostwo świata walczyć będzie bardzo szybko. Może jeszcze w tym roku...
- Dzisiaj przede wszystkim bardzo chciałem zakończyć walkę przed czasem. Tak bardzo tego pragnąłem jak tytułu mistrzowskiego. Wcześniej byłem bardzo niecierpliwy, teraz boksowałem inaczej, mądrzej, a nokaut sam przyszedł - powiedział po walce Zou.
Miejscowy wojownik Kuok Kun Ng (3-0, 1 KO) znokautował Rocky'ego Alap Alapa (5-11) z Indonezji w 3. rundzie, a Filipińczyk Harmonito Dela Torre (12-0, 7 KO) w wadze super piórkowej znokautował Yakobusa Heluka (7-6) w 1. rundzie.
W wadze średniej trzecie efektowne zwycięstwo odniósł Ryota Murata (3-0, 3 KO). 28-letni japoński mistrz olimpijski z Londynu, znokautował w 4. rundzie brazylijskiego weterana, 40-letniego Carlosa Nascimento (29-4, 23 KO). Zakończyłby walkę wcześniej, ale Brazylijczyka uratował gong po trzeciej rundzie.
W swoim trzecim kolejnym występie w Cotai Arena pięściarz z Hongkongu Rex Tso (12-0, 8 KO) też wygrał przez nokaut, ale dopiero w 8. rundzie. Jego ofiarą padł Mako Matsuyama (7-8-1, 3 KO). Japończyk był liczony w 2. rundzie ale walczył dzielnie aż w końcu padł po piekielnie silnym lewym prostym Rexa. Długo nie podnosił się z maty, ale na szczęście doszedł do siebie, choć pewnie nie bardzo wiedział, gdzie jest...
Równie groźnie wyglądało zakończenie walki o wakujący pas WBO International wagi piórkowej. Pojedynek byłych mistrzów świata - Japończyka Akifumi Shimody (28-4-2, 12 KO) z Filipińczykiem Marvinem Sonsoną (18-1, 14 KO) miał trwać 12 rund. Sonsona zakończył go w 3. rundzie jednym nokautującym lewym podbródkowym. Wystrzelił nim jak z armaty, a Japończyk padł jak rażony.
- Obserwowałem, co może zrobić w pierwszych rundach, zanim złapałem go w trzeciej - przyznał Filipińczyk.
Zbyt długo rywala nie obserwował mistrz olimpijski z 2012 r. wagi półciężkiej Rosjanin Jegor Mekhoncew (2-0, 2 KO), który w swoim drugim zawodowym występie w wadze półciężkiej zniszczył niepokonanego do tej pory Atthaporna Jaritrama (4-1, 1 KO) z Tajlandii. Jaritram padł w 2. rundzie pierwszy raz... 44 sekundy przed zakończeniem tego starcia do akcji wkroczył sędzia i uratował go przed ciężkim nokautem...
Rosyjski "Czyngis Chan" nie dał rady
Szybkiego nokautu nie było w pojedynku mistrzostwo świata federacji IBF wagi lekkiej. Obrońca tytułu Meksykanin Miguel Angel Vazquez (34-3, 13 KO) wrócił do ringu po 14-miesięcznej przerwie. Walczył z niepokonanym Denisem Szafikowem (33-1-1, 18 KO). Rosyjski "Czyngis Chan" zrobił co mógł, by odebrać tytuł silniejszemu przeciwnikowi. Nie był jednak w stanie zagrozić Vazquezowi, który wygrał decyzją sędziów: 115:113, 116:112, 119:109.
Na zakończenie gali w Makau na ring wyszedł bohater Chińczyków - dwukrotny mistrz olimpijski z 2008 i 2012 roku, trzykrotny mistrz świata Zou Shiming (4-0, 1 KO) - jak twierdzi jego trener Freddie Roach - przyszły zawodowy mistrz świata. O pas federacji IBF Zou ma walczyć jeszcze w tym roku - z 34-letni mistrzem z Tajlandii Amnatem Ruenroengiem.
Pierwszy nokaut "Złotego" Chińczyka
Najpierw musiał pokazać efektowny boks w starciu z innym Tajem Yokthongiem Kokietgymem (15-4, 11 KO). "Złoty" Zou zapewniał, że w porównaniu do poprzednich walk, poprawił siłę ciosów. Rzeczywiście widać było rękę Roacha. Zou walczył już nie jak amatorski mistrz, trafiał mocno nie tylko lewym prostym, ale też bardzo mocno bezpośrednim prawym, sierpami czy podbródkowymi. Kokietgym to jednak twardziel. Pokazywał, że może przyjąć każdy cios słynnego przeciwnika. Wręcz zachęcał Zou do kolejnych akcji i od czasu do czasu sam przebijał się przez gardę Chińczyka. W 6. rundzie trafił bardzo mocną serią sierpowych, po których Zou musiał chwilę odpocząć. Tylko po to, by zaatakować w końcówce starcia...
W 7. rundzie Zou pokazał, że jest świetnie przygotowany (wcześniej boksował 4 i 6-rundowe pojedynki), walczył z opuszczonymi rękoma. Był całkowicie pewny siebie. Trafiał bez problemu, coraz mocniej... Po 45 sekundach pierwszy raz posłał rywala na deski. chwilę później sam upadł, ale nie po ciosie tylko potknięciu. Wstał i dokończył dzieła zniszczenia. Zasypał rywala ciosami, po których sędzia ponownie rozpoczął liczenie. Pozwolił na kontynuowanie walki, ale tylko po to, by za chwilą ją przerwać... Kokietgym został znokautowany, a Zou cieszył się z pierwszej wygranej zawodowej przed czasem i czekającej go wypłaty - 750 tys. dolarów. Wielkie wypłaty dopiero jednak przed nim, bo widać, że "Złoty" Zou o mistrzostwo świata walczyć będzie bardzo szybko. Może jeszcze w tym roku...
- Dzisiaj przede wszystkim bardzo chciałem zakończyć walkę przed czasem. Tak bardzo tego pragnąłem jak tytułu mistrzowskiego. Wcześniej byłem bardzo niecierpliwy, teraz boksowałem inaczej, mądrzej, a nokaut sam przyszedł - powiedział po walce Zou.
Komentarze