Trener Kmiecik: Bródka urwał „gumę”

Zimowe
Trener Kmiecik: Bródka urwał „gumę”
Zbigniew Bródka - mistrz olimpijski/ fot. PAP

Trener panczenistów Wiesław Kmiecik w samych superlatywach wypowiada się o Zbigniewie Bródce. Według niego, dwukrotny medalista igrzysk jeździe rewelacyjnie technicznie, a przed drużynówką był tak zdeterminowany, że na rozgrzewce urwał „gumę”.

- Trudno sobie wyobrazić lepszy występ olimpijski, chociaż siedzi we mnie jeszcze ten dystans 1000 m. Jeśli chodzi o Zbyszka, technicznie teraz jeździ świetnie. Będzie chciał się jeszcze pokazać w wielobojowych mistrzostwach świata - powiedział Kmiecik.

29-letni Bródka sięgnął w Soczi po złoty medal w biegu na 1500 m i brązowy w rywalizacji zespołowej, z Konradem Niedźwiedzkim i Janem Szymańskim.

- Przed drużynówką był tak zdeterminowany na rozgrzewce, że wykonując takie swoje stałe ćwiczenie urwał gumę ekspandera. To były takie odbicia na jedną i drugą nogę. Popatrzył na tę gumę i spokojnie odszedł, a ja nie mogłem powstrzymać się od śmiechu. Kiedyś inny mój podopieczny - Paweł Abratkiewicz, dziś w sztabie szkoleniowym Rosji, podczas 30-sekundowego testu mocy w Instytucie Sportu urwał... kierownicę. Dobrze, że sobie zębów wtedy nie wybił - dodał.

Kmiecik ma dar do wyszukiwania talentów. Dwie dekady temu blisko medalu igrzysk, ale na długich dystansach, był Jaromir Radke. Wspominając tego świetnego zawodnika, trener kadry przypomniał historię z 2002 roku.

- Przed igrzyskami w Salt Lake City Radke miał niewykryte zapalenie opłucnej. Jak się okazało, że jest w słabej formie, to i trenera odsunięto. Pamiętam, że to było 13 stycznia. Dlatego teraz czekałem aż przejdzie 13 stycznia. Minął ten dzień, więc byłem pewny, że mogę spokojnie pracować - przyznał.

W sobotę, przedostatnim dniu igrzysk w Soczi, jego zawodnicy zdobyli brąz w zawodach drużynowych. W decydującym biegu pokonali Kanadę.

- Kiedy rano się spotkaliśmy, wiedziałem, że będzie dobrze. Chłopaki tryskali humorem, poza tym pięknie przejechali koordynację na odcinku 300 metrów. W półfinale z Holandią nie walczyli jak w Powstaniu Warszawskim, tylko racjonalnie pojechali, aby zachować energię na Kanadę. Wydawało się to niemożliwe, a jednak pojechali szybciej, niż w ćwierćfinale z Norwegią - zachwycał się Kmiecik.

Najwięcej obaw było o zdrowie Niedźwiedzkiego, który doznał kontuzji mięśnia przywodziciela zaraz po starcie na 1500 m.

- Dość szybko po urazie wszedł na lód, ja byłem spokojny o niego, choć przecież jeździł 40 km/godz. Zbulwersowani byli za to Holendrzy z jego grupy TVM. Ale współdziałania polskich i holenderskich fizjoterapeutów sprawiły, że na sobotę był gotowy. Oszczędzając jego nogę, postanowiliśmy wolniej się rozpędzać, nie szarpać na starcie - stwierdził szkoleniowiec.

Podczas biegu o brąz Kmiecik twierdzi, że się nie denerwował, mimo że długo prowadzili Kanadyjczycy.

- Stałem jak posąg, bo przecież tempo rywali musiało spaść. Za to nasi pojechali do końca i byli bliscy rekordu kraju. To był świetny występ - ocenił.

Kmiecik czuje się trenerem spełnionym, choć z pewnością wyzwań mu nie zabraknie. Na co dzień pracuje na pół etatu w gimnazjum w Tomaszowie Mazowieckim, po sąsiedzku - jak mówi -z liceum, gdzie zatrudniony jest znany szkoleniowiec siatkówki Jacek Nawrocki. Trener łyżwiarzy szybkich interesuje się też piłką nożną, bowiem jego syn grał w juniorach Ceramiki Opoczno.

kir, PAP

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze