Co by było, gdyby nie było KSW?

Sporty walki
Co by było, gdyby nie było KSW?
KSW ma już 10 lat! / fot. KSW

27. lutego KSW skończyło 10 lat! Dla organizacji, która wyrosła z niczego, to olbrzymi sukces. Zaprocentowały: upór, konsekwencja i wiara, że może się udać. Dwie osoby Martin Lewandowski i Maciej Kawulski, wsparci telewizją Polsat Sport, pokazali Polakom MMA. Jak wyglądałaby ta dyscyplina w naszym kraju, gdyby nie było KSW?

Narodziny

Był rok 2004, koniec lutego. Trochę inna zima niż ta 10 lat później. Byłem wtedy młodym dziennikarzem, który poznawał dopiero zawód. Pamiętam jak dziś, że wydawca programu informacyjnego, Dziennik TV4, zwrócił się do mnie z prośbą o coś fajnego na koniec programu. Więc zacząłem szukać...Trafiłem na krótką notę w "Gazecie Wyborczej", o tym że w Warszawie, w jednym z hoteli, odbędzie się Konfrontacja Sztuk Walki. Zawodnicy wywodzący się z różnych stylów, skonfrontują się ze sobą. Wygrać miał najlepszy.

Pojechałem z ekipą na miejsce. Przed wejściem do restauracji Champions zgromadził się tłum kilkudziesięciu osób. Byli wśród nich ludzie zaciekawieni wydarzeniem oraz liczna grupa znajomych zawodników. Najliczniejsza i najgłośniejsza była ta wspierająca Łukasza Jurkowskiego. W środku, oprócz nas, jeszcze jedna kamera. Kolega przyjechał – tak jak ja - z ciekawości.

Trzeba pamiętać, że były to inne czasy. Wtedy była to, jak powiedział mi po latach Andrzej Janisz, ”knajpiana gala”. Ludzie pili piwo, w środku kłębił się dym papierosowy. Z jednej strony wciśnięci kibice, z drugiej kilka stolików dla specjalnych gości. Ta specjalność, nie ujmując nikomu, w wielu przypadkach była mocno naciągana. Za stolikami zastawka, za którą przebierali się zawodnicy. Gdzieś wciśnięty człowiek z komputerem, który puszczał  z rzutnika kanciaste grafiki. Oprócz ciekawości, widać było u ludzi rodzącą się fascynację nowym sportem. Była to chwila wzniosła. Na naszych oczach rodziło się polskie MMA.

Walka


Do walki stanęli: Łukasz „Juras” Jurkowski, Rafał Tomasiuk, Benedykt Stępień, Emiliusz Regiel, Roman Szaszkow, Norbert Świerblewski, Paweł Trzaśniewski i Marek Piechotka.

Pomiędzy walkami była część artystyczna, m.in. pokazy szkoły sztuk walki. Dumnie prezentował swoje umiejętności sensei Robert Łysiak. Walki, czego można było się spodziewać, stały na różnym poziomie. Były też opóźnienia, spowodowane np. przewróceniem się ”szatni” dla zawodników... Poznałem wtedy Martina i Maćka. Młodzi, gniewni i pewni siebie. Przekonani, że robią coś wyjątkowego. Aspirowali do roli sportowych celebrytów. Tak jak wtedy, ta pewność siebie i aspiracje były mocno na wyrost, tak przez dekadę sumiennie zapracowali sobie na to miano. Dodam, że pierwszym ”czempionem” KSW został Łukasz Jurkowski. Wróciłem do stacji, wydawca był zadowolony z materiału. Mogłem i ja "odtrąbić" sukces!

 
Traktowali nas jak kosmitów... A myśmy wtedy bardziej wierzyli niż dzisiaj ludzie wierzą w kosmitów – Maciej Kawulski

Bez wiary w sukces, nie osiągniesz niczego.  Ale od wiary i słów do czynów daleka droga. Więc panowie zakasali rękawy i zabrali się do wzmożonej pracy. Wiedzieli, że finansując dalej galę z własnej kieszeni, nie mając odpowiedniego wsparcia w mediach, nie wskoczą na kolejny poziom. Wiara w sukces zaprowadziła ich w końcu do telewizji Polsat i do Mariana Kmity. Dyrektor ds. sportu telewizji Polsat był w trakcie szukania i pozyskiwania odpowiedniego kontentu dla stacji. Oferta KSW wydała się interesująca. I jak to bywa w niejednej historii, los chciał że obie strony spotkały się w odpowiednim czasie i dały od siebie to co najlepsze. Polsat wsparł całą akcję od strony technicznej, dając również antenę. Federacja KSW dołożyła pozostałe elementy. Dodam, że transmisje nie były wtedy tak obszerne i dostępne jak teraz, w otwartym Polsacie, czy w telewizji internetowej Ipla.

...Zróbmy więc imprezę jakiej nie przeżył nikt!

Współpraca z telewizją to był strzał w dziesiątkę dla KSW. Ale partner wymagał od właścicieli federacji ulepszania produktu. Musieli znaleźć się lepsi zawodnicy, trzeba było wykreować gwiazdy i stworzyć show, jakiego jeszcze Polska nie widziała. Szczęście nie opuszczało KSW i w orbicie zainteresowań federacji znaleźli się ludzie, którzy poprawny produkt, zamienili - wspólnymi siłami - w show na najwyższym poziomie.  

Transforamacja MMA


Pozostawała jeszcze jedna bardzo ważna kwestia. By można było mówić o pełnym sukcesie, trzeba było "nauczyć" ludzi MMA, a to wiązało się m. in. ze zmianą postrzegania tej dyscypliny przez Polaków. To była prawdziwa gimnastyka i wyzwanie, by wyzwolić MMA w Polsce "z brudnych konotacji remiz strażackich i dyskotek... oraz innych półlegalnych przybytków" – mówił Maciej Kawulski. To zajęło najwięcej czasu. Przekonanie Polaków, że MMA to dyscyplina, sport, w który zawodnicy wkładają całe swoje zdrowie. Że to codzienne treningi i przygotowania, życie często podporządkowane pod MMA. A wszystko po to, by podnieść swoje umiejętności i wyzwolić MMA ze wspomnianych już niejasnych konotacji.

Nieustanny PROGRES, PRZEŁOM I SUKCES!


Wyobrażamy sobie polskie MMA bez Mameda Khalidova? Nie! Ale jego gwiazda, tak jak  jeszcze kilku zawodników, nie rozbłysłaby tak jasno, albo tak szybko, gdyby nie szalona decyzja w 2009 roku. Zakontraktowanie przez KSW pięciokrotnego mistrza świata strongmen – Mariusza Pudzianowskiego. Ten kolos pochodzący z Białej Rawskiej, który wyróżniał się szorstkim językiem oraz nieustannym tworzeniem nowych powiedzonek, posiadał jeszcze jeden dar- przyciągania do siebie ludzi. Szybko wyrósł na gwiazdę. Od tej pory każda gala federacji gromadziła przed telewizorami kilkumilionową publiczność.

Co dalej?!


Przyszłość rysuje się obiecująco. Do czterech gal w roku w Polsce, najprawdopodobniej dojdzie piąta. KSW  - na koniec 2014 - roku planuje międzynarodowy podbój. Ekspansja ma się rozpocząć od zorganizowania gali w Wielkiej Brytanii. Decyzję powinniśmy poznać w marcu, kiedy właściciele powrócą z podróży biznesowej z Londynu. Kolejnym przełomem, od gali KSW 27, będzie zmiana ringu na klatkę! By nie było tak kolorowo, trzeba dodać łyżkę dziegciu do tej beczki miodu. Mimo dziesięciu lat nauki, nie wszystko jest transparentne. Jest kilka tematów, które powinny zostać jak najszybciej wyjaśnione. Sprawa pasów, czas trwania pojedynków, kwestie sędziowania... Ale o tym napiszę następnym razem.

Podsumowując, jako osoba, która śledzi losy federacji od samego początku, szalenie się cieszę z sukcesu KSW. Prywatny twór, nie wsparty żadnymi państwowymi pieniędzmi – zresztą tak jak i całe polskie MMA - ma się dobrze! Jest stabilny i śmiało kroczy do przodu.

Z perspektywy tych lat, doceniam wkład wielu osób w promocję tej dyscypliny, ich codzienną, żmudna pracę. Jak podkreślają - współpracujące z federacją osoby - sama gala jest już dla nich zwieńczeniem i nagrodą za kilkumiesięczny wysiłek. Zastanawiam się tylko nad jednym. Dlaczego my Polacy kochamy umniejszać sukces swoich rodaków. KSW to marka, która wyrosła w Polsce, i o której niejednokrotnie cieplej mówią obcokrajowcy, niż rodacy. A powinno być odwrotnie, że to my powinniśmy chwalić się tym, że gale, które oglądają już ludzie na całym świecie, powstają w naszym kraju.

Tak sobie myślę, co by było gdyby nie było KSW? Po prostu, trzeba by było je wymyślić...!
Paweł Słodownik, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze