Arsenal gromi i jedzie na Wembley

Arsenal rozgromił Everton 4:1 w pierwszym ćwierćfinale Pucharu Anglii. Wynik nie odzwierciedla jednak tego, co działo się boisku. Goście nie zasłużyli na aż tak wysoką porażkę. Dwa gole, autorstwa Olivera Giroud, gospodarze wbili w ostatnich 10. minutach. Cały mecz rozegrał Łukasz Fabiański. Przy bramce nie miał nic do powiedzenia.
W pierwszym ćwierćfinale Pucharu Anglii Arsenal podejmował Everton. W ostatnich trzech meczach między tymi drużynami nie wyłoniono zwycięzcy. Spotkania były zawsze bardzo wyrównane, raz stały na lepszym poziomie, raz na gorszym, ale emocji nigdy nie brakowało. Jako że zbliża się końcówka sezonu, to z pewnością i jednym, i drugim specjalnie nie chciało się grać dodatkowego meczu, więc można było liczyć na otwarte zawody.
Zaskakujące wyrównanie
W pierwszym składzie Arsenalu wyszedł Łukasz Fabiański. Jego koledzy szybko wyszli na prowadzenie. W środkowej części boiska poślizgnął się James McCarthy (mnóstwo ma pecha w ostatnich dniach – gol samobójczy w meczu z Serbią kilka dni temu), piłkę przejął Santi Cazorla, popędził w pole karne, dograł do Mesuta Ozila, a Niemiec na olbrzymim spokoju pokonał Joela Roblesa. Jednak kilka dni odpoczynku były mu potrzebne.
O ile na początku potrafili dłużej porozgrywać akcję na połowię rywala, to przez kolejne minuty byli podłamani. Tym większe było zaskoczenie, kiedy w 34. minucie Everton przeprowadził zabójczą kontrę. Z piłką popędził Ross Barkley. Na alibi biegł za nim Mathieu Flamini. Francuz miał żółtą kartkę, więc nie ryzykował ostrego wejścia, co wykorzystał młody Anglik. Dograł w pole karne, tam Kevin Mirallas skiksował, ale na jego szczęście był tam Romelu Lukaku. Metr od bramki. Fabiański bez szans.
Karny na dwa razy i wejście Smoka Giroud
Na odpowiedź Arsenalu trzeba czekać było do drugiej połowy. W polu karnym faulowany był Alex Oxlade-Chamberlain. Do „jedenastki” podszedł Mikel Arteta. Pewnie uderzył w swój lewy róg i już celebrował bramkę, gdy sędzia gola anulował, gdyż Olivier Giroud za wcześnie wbiegł w „szesnastkę”. Ukarał go nawet żółtą kartką. Tak więc Arteta musiał powtórzyć strzał, jednak po raz drugi zrobił to precyzyjnie i było 2:1.
W końcówce błyszczał Giroud. Francuz najpierw wykorzystał świetnie podanie swojego rodaka – Bacary’ego Sagny, a za niespełna dwie minut wykończył świetny kontratak całego zespołu. A więc Arsenal jedzie na Wembley! Na razie „tylko” na półfinał, ale apetyty na Emirates na pewno są wielkie. „Kanonierzy” rywala poznają jutro.
ARSENAL – EVERTON 4:1 (1:1)
Bramki: Ozil 7, Arteta 67 (karny), Giroud 83, 85 – Lukaku 34. Sędzia: Clattenburg. Widzów: 59 719.
ARSENAL: Fabiański – Sagna, Mertesacker, Vermaelen, Gibbs (88 Jenkinson) – Flamini, Arteta – Oxlade-Chamberlain (78 Rosicky), Cazorla, Ozil – Sanogo (60 Giroud).
EVERTON: Robles – Coleman, Stone, Distin, Baines – McCarthy, Barry – Mirallas (76 McGeady), Barkley (84 Deulofeu), Pienaar (78 Osman) – Lukaku.
Żółte kartki: Flamini, GIroud – McCarthy.
Zaskakujące wyrównanie
W pierwszym składzie Arsenalu wyszedł Łukasz Fabiański. Jego koledzy szybko wyszli na prowadzenie. W środkowej części boiska poślizgnął się James McCarthy (mnóstwo ma pecha w ostatnich dniach – gol samobójczy w meczu z Serbią kilka dni temu), piłkę przejął Santi Cazorla, popędził w pole karne, dograł do Mesuta Ozila, a Niemiec na olbrzymim spokoju pokonał Joela Roblesa. Jednak kilka dni odpoczynku były mu potrzebne.
O ile na początku potrafili dłużej porozgrywać akcję na połowię rywala, to przez kolejne minuty byli podłamani. Tym większe było zaskoczenie, kiedy w 34. minucie Everton przeprowadził zabójczą kontrę. Z piłką popędził Ross Barkley. Na alibi biegł za nim Mathieu Flamini. Francuz miał żółtą kartkę, więc nie ryzykował ostrego wejścia, co wykorzystał młody Anglik. Dograł w pole karne, tam Kevin Mirallas skiksował, ale na jego szczęście był tam Romelu Lukaku. Metr od bramki. Fabiański bez szans.
Karny na dwa razy i wejście Smoka Giroud
Na odpowiedź Arsenalu trzeba czekać było do drugiej połowy. W polu karnym faulowany był Alex Oxlade-Chamberlain. Do „jedenastki” podszedł Mikel Arteta. Pewnie uderzył w swój lewy róg i już celebrował bramkę, gdy sędzia gola anulował, gdyż Olivier Giroud za wcześnie wbiegł w „szesnastkę”. Ukarał go nawet żółtą kartką. Tak więc Arteta musiał powtórzyć strzał, jednak po raz drugi zrobił to precyzyjnie i było 2:1.
W końcówce błyszczał Giroud. Francuz najpierw wykorzystał świetnie podanie swojego rodaka – Bacary’ego Sagny, a za niespełna dwie minut wykończył świetny kontratak całego zespołu. A więc Arsenal jedzie na Wembley! Na razie „tylko” na półfinał, ale apetyty na Emirates na pewno są wielkie. „Kanonierzy” rywala poznają jutro.
ARSENAL – EVERTON 4:1 (1:1)
Bramki: Ozil 7, Arteta 67 (karny), Giroud 83, 85 – Lukaku 34. Sędzia: Clattenburg. Widzów: 59 719.
ARSENAL: Fabiański – Sagna, Mertesacker, Vermaelen, Gibbs (88 Jenkinson) – Flamini, Arteta – Oxlade-Chamberlain (78 Rosicky), Cazorla, Ozil – Sanogo (60 Giroud).
EVERTON: Robles – Coleman, Stone, Distin, Baines – McCarthy, Barry – Mirallas (76 McGeady), Barkley (84 Deulofeu), Pienaar (78 Osman) – Lukaku.
Żółte kartki: Flamini, GIroud – McCarthy.
Komentarze