W "świętej wojnie" niespodzianki nie było

Piłka ręczna
W "świętej wojnie" niespodzianki nie było
Karol Bielecki - jeden z głównych aktorów "świętej wojny". / fot. PAP

Piłkarze ręczni Vive Targów Kielce pokonali 34:26 Orlen Wisłę Płock w meczu na szczycie PGNiG Superligi. Czwarta w tym sezonie "święta wojna" zakończyła się czwartym zwycięstwem kielczan. Pierwszą część meczu zdominowali gospodarze, w drugiej bardziej wyrównanej lepiej zaprezentowali się płocczanie, którzy nie byli jednak w stanie odrobić strat.

- Nie ma uniwersalnej recepty na ogranie Kielc - mówił przed meczem opiekun płocczan Manuel Cadenas. - To zbyt dobry zespół i zbyt duża jest różnica między obiema drużynami, by znaleźć  taką receptę.

- Mecze przeciwko Wiśle Płock są ważne nawet, gdy są to spotkania towarzyskie - twierdził Tałant Dujszebajew. Trener gospodarzy nie uważał, że kontuzje jego czołowych graczy: Krzysztofa Lijewskiego, Żeljko Musy i Manuela Strleka mogłyby mieć wpływ na wynik "świętej wojny":

- Absencje czołowych zawodników to okazja, by sprawdzić, jak w tak ważnej grze poradzą sobie ich zmiennicy.

Zdaniem Artura Siódmiaka kontuzje nie mogły mieć wpływu na końcowy wynik rywalizacji:

- To bardzo prestiżowe spotkanie i Orlen Wisła Płock zrobi wszystko, żeby je wygrać. Dłuższa ławka jest jednak atutem drużyny z Kielc. Pod tym względem Vive Targi mają  większe pole manewru.

Mecz na szczycie ekstraklasy piłkarzy ręcznych nie mógł już mieć wpływu na lokaty dwóch czołowych ekip po sezonie zasadniczym. Przewaga Vive, które w tegorocznych rozgrywkach nie straciły nawet punktu, gwarantowała kielczanom pierwsze miejsce w tabeli.

Dominacja gospodarzy

Pierwsza połowa potwierdziła, że gospodarze są faworytami tej konfrontacji. Po wyrównanym początku kielczanie szybko odskoczyli rywalom. W 7. minucie po bramce Piotra Grabarczyka Vive Targi prowadziły 6:3. Opiekun Orlen Wisły Manolo Cadenas poprosił o czas, ale szczypiorniści z Płocka niezbyt uważnie słuchali rad trenera, gdyż przewaga gospodarzy nadal rosła.

Po czwartym w tym spotkaniu celnym rzucie Karola Bieleckiego gospodarze prowadzili 10:5. Bielecki dokładał kolejne trafienia, a goście przez dłuższy czas mieli problemy ze sforsowaniem bramki Sławomira Szmala. Gracze Wisły gubili się w ataku i nie wykorzystali rzutu karnego. Piętą Achillesową płocczan była jednak defensywa. To błędy tej formacji i znakomita gra Karola Bieleckiego (8 bramek do przerwy) decydowały o rosnącej zaliczce bramkowej gospodarzy  (14:7, 18:10). Ruchy trenera Cadenasa (m.in. wymiana bramkarzy) nie pomagały. Gospodarze zdecydowanie prowadzili po pierwszej połowie 20:13.

Wisła wraca do gry

Początek drugiej odsłony mógł wskazywać na to, że piłkarze ręczni Orlen Wisły będą jeszcze w stanie nawiązać wyrównaną walkę z gospodarzami. Płocczanie zdobyli cztery bramki z rzędu, niwelując przewagę gospodarzy do czterech punktów (21:17), a z drugiej strony oglądaliśmy chwile słabości kielczan: błędy podań oraz błędy kroków uniemożliwiały sforsowanie bramki rywali. Niemoc gospodarzy przełamał Ivan Čupić, a dwie kontry Mateusza Jachlewskiego znów zwiększyły prowadzenie Vive.

Kielczanom, grającym dużo słabiej niż w pierwszej połowie pomagały znakomite interwencje Sławomira Szmala. Goście nie rezygnowali. Świetny powrót do bramki zanotował Marcin Wichary, który obronił kilka rzutów rywali. Po kontrze Ivana Nikcevića goście na dziesięć minut przed końcem tracili już tylko trzy bramki (27:24). Mistrzowie Polski zdołali jednak opanować sytuację. Po bramce Michała Jureckiego zwiększyli przewagę do pięciu punktów (30:25) i na pięć minut przed końcem stało się już jasne, że po raz czwarty w tym sezonie pokonają odwiecznych rywali. Mecz na szczycie PGNiG Superligi zakończył się zwycięstwem gospodarzy 34:26.

Po meczu powiedzieli:

Manuel Cadenas (trener Orlenu Wisły): - Ten mecz był bardzo podobny do ostatniego spotkania w rozgrywkach grupowych Ligi Mistrzów, szczególnie pierwsza połowa. Zdajemy sobie sprawę, że jesteśmy w złej sytuacji. Kielczanie zagrali o wiele lepiej od nas. To zupełnie inna liga.

Tałant Dujszebajew (trener Vive Targów): - Cieszę się z końcowego rezultatu. Ostatnie mecze graliśmy obroną 5-1. Po ostatnich urazach przeszliśmy do 6-0. Dużym zaskoczeniem dla nas była zmiana ustawienia rywali w drugiej połowie do 5-1. Bramkarz Wisły zaczął doskonale bronić, a w naszą grę wkradła się dekoncentracja. Dopiero w ostatnich minutach wróciliśmy do normalnego rytmu.

Vive Targi Kielce – Orlen Wisła 34:26 (20:13)

Vive: Sławomir Szmal – Piotr Grabarczyk 1, Michał Jurecki 6, Grzegorz Tkaczyk 2, Thorir Olafsson 1, Piotr Chrapkowski 1, Julen Aginagalde 6, Karol Bielecki 9, Mateusz Jachlewski 4, Denis Buntic 2, Uros Zorman, Tomasz Rosinski, Ivan Cupic 2.

Orlen: Marcin Wichary, Adam Morawski – Janko Kevic 3, Adam Wiśniewski, Petar Nenadic 2, Bostjan Kavas 2, Valentin Ghionea 4, Mariusz Jurkiewicz 4, Muhamed Toromanovic 2, Kamil Syprzak 3, Angel Montoro 3, Ivan Nikcevic 3.

Kary: Vive - 12 min, Orlen - 8 min.

Sędziowali: Krzysztof Bąk, Kamil Ciesielski (Zielona Gra); Widzów ok 4 100.

Robert Murawski, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze