Formuła wielkich nowości i niewiadomych

Moto
Formuła wielkich nowości i niewiadomych
Sebastian Vettel ma powody do rozmyślań / fot. PAP/EPA

Odstawcie na bok doświadczenia z ostatnich lat. Nie myślcie, że w tym roku, znów walczyć będą wszyscy, a na koniec tytuł zgarnie Sebastian Vettel i jego Red Bull. W tym roku jakiekolwiek przewidywania można odstawić między bajki. Zmiany w przepisach są tak gruntowne i tak poważne, że z czystym sumieniem można powiedzieć, że w Australii podczas pierwszego Grand Prix sezonu może zdarzyć się wszystko.

Nowe silniki 1,6 litra z turbodoładowaniem zastąpiły wolnossące jednostki 2,4 litrowe. System KERS zastąpił nowy i odmiennie działający układ odzyskiwania energii ERS. By poprawić wydajność i oszczędność, w myśl nowych ekologicznych tendencji, ilość paliwa w bolidzie teraz to 100kg. Zmieniły się skrzynie biegów na nowe 8-biegowe. Żywotność silników ma być większa. Bolidy zyskały nowy kształt, a kierowcy mają stałe numery. W końcu zmieniły się nieco przepisy samych zawodów. Przy czym najgłośniejsza nowość - podwójne punktowanie ostatniego wyścigu budzi masę kontrowersji.

Zmiany, zmiany, zmiany

Rewolucja w 2014 roku na razie spełnia swoją rolę. Po czterech latach mniejszej lub większej dominacji ekipy Red Bull i Sebastiana Vettela, wielu kibiców otwarcie narzekało na nudę. Z kolei konkurenci czterokrotnego mistrza świata na torze zaczęli popadać w marazm z powodu beznadziei swojej sytuacji. Kierowca McLarena Jenson Button zdobył się nawet na szczerość i przyznał dziennikarzom, że cieszy go słabsza postawa w tym roku bolidów Red Bulla. Cóż, wiele powiedziano i napisano o kłopotach ekipy podczas testów przedsezonowych. Wszystko wskazuje na to, że tym roku Red Bull, przynajmniej na początku nie będzie dominował. Co więcej, oni są w pozycji kiedy już tracą punkty do rywali.

Sebastian Vettel ma nadzieję, że uda mu się ukończyć wyścig w Australii. O zwycięstwach czy miejscach na podium nawet nie myśli. W tym miejscu warto też dodać, ze bardziej uważni obserwatorzy są zdania, że aerodynamika bolidu RB10 jest niesamowita. Jeśli tylko uda się usunąć bolączki jednostki napędowej ekipa z Milton Keynes znów może powrócić na szczyt. Gdy mowa o jednostkach w trudnej sytuacji wydają się zespoły, które mają w swoich autach silniki Renault – czyli Red Bull, Lotus, Toro Rosso i Caterham. Według kierowcy tego ostatniego zespołu Kamui Kobayashiego w tej chwili produkty francuskiego producenta nie mogą konkurować z silnikami Mercedesa i Ferrari. Niemniej trudne chwile mogą pomóc Sebastianowi Vettelowi.

Sezon prawdy Vettela

Przez lata sukces Vettela zdawał się być przepisywany przede wszystkim dominującej roli jego bolidu. Teraz nadeszła godzina próby. Jeśli w ciężkiej sytuacji, mimo słabego samochodu, Niemiec zdoła swoimi wynikami i pracą zmotywować swój zespół i pokazać, że jest kompletnym kierowcą, wtedy raz na zawsze zamknie usta swoim krytykom. Ciekawe też jak poradzi sobie z kolegą zespołowym. Daniel Riccardo zastąpił w Red Bullu Marka Webbera i z pewnością nie będzie chciał zadowolić się rolą zawodnika wspierającego Vettela. Z resztą pojedynki wewnątrz zespołowe dodadzą smaczku w tym roku.

Jak lód i ogień

Naturalnie największą uwagę poświęca się parze kierowców Ferrari. Dwaj tak mocni zawodnicy w czerwonych bolidach, to nie jest częsty widok. W tym roku w walce o pierwszy od 2007 tytuł, prócz dyżurnego w ostatnich latach wicemistrza Fernando Alonso, dołączył ostatni mistrz z Ferrari Kimi Raikkonen. Wielu uważa, że angaż Fina ma na celu utemperowanie krnąbrnego momentami Alonso. Zmobilizowanie go jeszcze bardziej. Niemniej Kimi nie zamierza nikomu pomagać i chce znów walczyć o tytuł. Jak układać się będzie współpraca Raikkonena z Alonso to jedno, ale żeby walczyć o cokolwiek trzeba mieć dobry sprzęt. Według Miki Salo, pierwszego w historii Fina, który jeździł dla Ferrari, włoska ekipa jeszcze nie pokazała prawdziwego potencjału. Są te opinie, że choć jest w czołówce, Ferrari nie ma mistrzowskiego bolidu. Głownie za sprawą braków w aerodynamice.

Zgodnie z zapowiedzią?

Na wielkich faworytów, przynajmniej na papierze wyrastają „Srebrne Strzały”. Mercedes, zakładał, że w 2014 roku będzie walczył o tytuł. Fabryczna ekipa koncernu ze Stuttgartu, chce rozpocząć sezon jak protoplasta - zespół Brawn GP. W 2009 roku po wielkich zmianach regulaminowych to właśnie ten team wykorzystał świetny bolid skonstruowany i osierocony przez Hondę, by zdominować i wygrać tytuł. Chwilę później Mercedes wykupił Brawna. Rozpoczął żmudny i bolesny czasami dla jego kibiców proces budowy ekipy.

Założenie było takie, by wykorzystać zmiany w przepisach i rozpocząć walkę w 2014 roku o najważniejsze trofea. Wcześnie rozpoczęli pracę i efekty już widać. Niemiecki zespół przejechał najwięcej okrążeń podczas przedsezonowych testów 975. Tempo jakie miał srebrny bolid jest godne pozazdroszczenia. Lewis Hamilton już zaciera ręce i chwali swój zespół jak podszedł do przygotowań, ale i w Mercedesie teoretycznie drugi kierowca wcale nie zamierza oddawać pola. Rok temu Hamilton zdobył więcej punktów od Nico Rosberga, ale ten wygrał więcej wyścigów. Niemiec również zdaje sobie sprawę z szansy jaką ma i chce ją wykorzystać. Stąd długie, odnotowane nawet przez Hamiltona, godziny spędzone z inżynierami.

Czekając na Hondę

Wydaje się, że w Mercedesie czas zmian i porządków mamy już za sobą. W McLarenie tymczasem okres rewizji i wprowadzania nowego ładu idzie pełną parą. Po koszmarnym poprzednim sezonie pożegnano szefa Martina Whtimarsha, a do kierowania powrócił stary dobry Ron Dennis. Hitem okresu między sezonami był transfer jednego z najważniejszych ludzi Lotusa - Erica Boulliera. Na początku testów wydawało się, że tegoroczny bolid McLarena będzie jednym z czołowych, ale z czasem nowa konstrukcja zaczęła odstawać od konkurentów.

Nikt nie ma wątpliwości, że ten rok jest dla McLarena przejściowy w oczekiwaniu na wsparcie i technologie powracającej w 2015 roku do F1 Hondy. Mimo wszystko legendarna marka zobowiązuje i nikt nie zdzierży kolejnego sezonu upokorzeń. Jeśli padły słowa o legendach, to wydaje się, że w tym roku do walki o coś więcej niż tylko przyzwoite wyniki powraca Williams. Zespół z Grove wylosowali szóstkę w totka, gdy wymienili silniki Renault na Mercedesa. Na dodatek zebrali solidne grono doświadczonych inżynierów. W efekcie bolid Williamsa nie tylko dobrze wygląda, ale też całkiem dobrze jeździ. Skład kierowców w postaci Felipe Massy i Valterego Bottasa, też daje solidne podstawy do optymizmu dla kibiców.

Powodów do optymizmu jest zresztą sporo. Kibiców tych zaangażowanych i tych, którzy chcą czasem tylko pooglądać widowisko, czeka nie lada gratka w tym sezonie. Wraca nieprzewidywalność wyścigów, awarie bolidów (oby nie za dużo), walka na torze i poza nim o przewagę i prymat. W tym roku Formuła 1 prócz stałych mniej lub bardziej legendarnych przystanków, odwiedzi nowe tory w Austrii i Rosji. Swoją wędrówkę po świecie zakończy podwójnie punktowanym Grand Prix Abu Dhabi 23 listopada. Będzie się działo i nie ma co do tego wątpliwości. Nic tylko zapiąć pasy i ruszyć w tę fascynującą podróż.
Krystian Sobierajski, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze