Francja przed Euro 2016. Nowy stadion w Bordeaux tani i elegancki

Piłka nożna
Francja przed Euro 2016. Nowy stadion w Bordeaux tani i elegancki
Tak w maju 2015 roku ma prezentować się nowy stadion w Bordeaux - Nouveau Stade de Bordeaux

Stadion w Bordeaux, który w 2016 roku będzie areną mistrzostw Europy, mógłby być wzorem dla budowniczych piłkarskich obiektów na całym świecie. Polsatsport.pl odwiedził jedną z czterech całkowicie nowych scen zmagań francuskiego Euro. W trakcie wznoszenia Nouveau Stade de Bordeaux nie zapomniano o najmniejszym szczególe.

W Bordeaux na południu Francji powstaje właśnie jeden z czterech nowych, obok Lyonu, Lille i Nicei, stadionów, który już za dwa lata będzie gościł piłkarskie mistrzostwa Europy. Odwiedziliśmy budowę obiektu, gdzie rozegrane zostaną przynajmniej cztery mecze grupowe, a także prawdopodobnie ćwierćfinał turnieju. – Bonjour! Jesteście pierwszymi dziennikarzami spoza Francji, którzy do nas zaglądają – przywitała nas z uśmiechem Céline Cluzel, szefowa działu komunikacji spółki Stade Bordeaux Atlantique, która zarządza budową. Sympatyczna brunetka przez trzy następne godziny pokazała nam niemal każdy zakamarek rosnącej w oczach areny przyszłych zmagań europejskiego czempionatu.

Budowa w Bordeaux została poprzedzona szesnastoma miesiącami analiz stadionów w całej Europie. – Waszych niestety nie oglądaliśmy – mówi, jakby przepraszając, i szybko dodaje, że pierwsze buldożery wjechały na teren jeszcze w 2012 roku. Mimo, iż w mieście już od 90 lat funkcjonuje stary stadion - Stade Chaban-Delmas (na co dzień występuje tam Girondins Bordeaux) inwestycja w nowy obiekt była niezbędna. – Tak zdecydowała UEFA. Tamten stadion jest niefunkcjonalny. Byliście tam, widzieliście, że nie zachwyca – przekonuje. To prawda. Stade Chaban-Delmas można spokojnie porównać do boiska warszawskiej Legii sprzed… piętnastu lat.


Wejście na… trybunę prezydencką na starym stadionie w Bordeaux / fot. Polsatsport.pl

Koniec budowy nowego stadionu planowany jest na kwiecień 2015 roku. Jak zapewnia Céline dziś plan realizowany jest z precyzją co do jednego dnia. – Nie ma wyboru, bo wkładem są w znacznej części pieniądze prywatne, więc każdemu zależy, aby budowa była na czas – wyjaśnia. Blisko dwustu robotników pracuję więc sześć dni w tygodniu, po czternaście godzin dziennie, aby oddać obiekt w zaplanowanym terminie.

Maksymalne nachylenie trybun

Dziś wiadomo już, że na liczącym 42 tys. miejsc obiekcie rozegraną zostaną cztery mecze fazy grupowej Euro, chociaż wciąż trwają negocjacje, aby w Bordeaux odbył się mecz 1/8, a nawet 1/4 turnieju. Stadion naprawdę może spodobać się kibicom, bo, jak słyszymy, będzie wyjątkowy w skali całego kraju. – Jako jedyna arena Euro będzie miał kształt kwadratu, a nie okręgu. Poza tym wstawimy tu 1000 słupów, które będą podtrzymywać dach i będą miejscem na przewody elektryczne, a które na samym końcu przejmą funkcję estetyczną – dziewczyna wskazuje palcem na efektowną makietę stojącą w biurze spółki. Wygląda prosto, ale gustownie. Okazuje się, że Francuzi, aby zaoszczędzić, zdecydowali o zachowaniu białego kolory fasady i zamiast malować ją w efektowne barwy wybudują wokół specjalne doświetlenie, które ma zapewnić „wyjątkowy efekt”.


Widok na Nouveau Stade de Bordeaux z okolic stadionu / fot. Polsatsport.pl

Wchodzimy na teren budowy. Wszędzie buldożery, dźwigi. Na murawie rozłożone metalowe części konstrukcji. Robotnicy uśmiechają się i witają nas, jakby cieszyli się z odwiedzin, choć tak naprawdę nie mają pojęcia kim jesteśmy. Na stadionie zmieści się 60 lóż biznesowych, 350 miejsc dla dziennikarzy. Wrażenie robi nachylenie trybun, a to aż 35%. – Maksimum bezpieczeństwa, bardziej już się nie da! – mówi z dumą Céline. Faktycznie, kiedy wchodzimy na ostatni stopień trybuny, widok z góry jest imponujący. Można porównać go tylko z legendarnym Estadio Mestalla w Walencji. Osobom z lękiem wysokości taką wycieczkę odradzamy!  

Poza tym tradycyjnie: szatnie – po prawej dla gospodarzy, po lewej dla gości. W środku sporo miejsca, jacuzzi, basen, dziś mający oczywiście postać dziury w podłodze. Centrum prasowe będzie naprawdę duże, pomieści blisko trzystu przedstawicieli mediów. Dodatkowo sala konferencyjna. – Jeśli wrócicie tu na Euro, to warunki pracy będziecie mieli naprawdę świetnie – zapewnia nas nasza przewodniczka.

Angielskie inspiracje Francuzów


Ciekawą kwestią jest finansowanie budowy. Dowiadujemy się, że koszt nowego obiektu, który mieścić będzie się na 18-hektarowej działce i gdzie znajdzie się ponad 8 tys. miejsc parkingowych, to 183 mln. euro, czyli blisko 750 mln. zł. 75 mln. euro wyłożył rząd francuski, 20 mln. telewizja M6, a resztą konsorcjum złożone z firm prywatnych i państwowych, które zaciągnęło kredyty. Ten sposób finansowania Francuzi zapożyczyli od Anglików. Wyspiarskich inspiracji na stadionie zresztą nie zabraknie. – Jeździliśmy do Niemiec i Hiszpanii, ale najbardziej spodobał nam się Emirates Stadium w Londynie. Dlatego też trybuny będą bardzo blisko murawy. System bezpieczeństwa zapożyczaliśmy natomiast z Wembley – tłumaczy Céline.


Makieta stadionu, który do użytku ma zostać oddany w maju 2015 roku / fot. Polsatsport.pl

Kiedy mówię jej o kosztach budowy Narodowego nie może uwierzyć. – Nie wiedziałam, że Polska jest tak bogatym krajem! – ironizuje, choć stara się ukryć złośliwość. Kiedy dodaję, że za budowę zapłaciło w całości państwo kręci tylko głową z niedowierzaniem. – Przez kryzys u nas nie jest to możliwe. Kasę wykładają firmy prywatne, które później chcą na stadionach zarabiać. Rząd tylko pomaga, ale w granicach rozsądku – mówi Francuzka.

Wyjmuję więc telefon i pokazuję jej podświetlony nocą Narodowy, z krążącym wokół napisem „Polska”. Teraz nie ukrywa zazdrości. – U nas aż tak ładnie nie będzie, musieliśmy oszczędzać – znów wraca do słowa-klucza. Oszczędność. Momentami można odnieść wrażenie, że efekt finalny jest drugorzędny, liczy się tylko… minimalizacja kosztów.

Céline zdradza nam, że nazwa stadionu w Bordeaux będzie do kupienia. Prawdopodobnie do przetargu o prawo do nazwy ruszy kilka firm współpracujących z miejscowym klubem Girondins, który na obiekt ma się przenieść już w przyszłym roku. Aktualnie obowiązuje nazewnictwo robocze: Nowy Stadion. – Potrzebujemy pieniędzy – wyjaśnia najprościej, jak się da. I szybko dodaje, że w planach jest dużo komercyjnych imprez masowych, które mają zapewnić  na co dzień finansowanie obiektu - koncertów, targów itd.


Budowa od wewnątrz - murawa. Tu za dwa lata wybiegną piłkarze / fot. Polsatsport.pl

Żyrondyści także dorzucą się do kasy. Między klubem, a właścicielem stadionu, została podpisana umowa na 30 lat w ramach której szefowie Girondins muszą co roku płacić za dzierżawę 3 mln euro. Łącznie daje to 90 milionów euro za pełny okres umowy. Po tym czasie, w roku 2045, właścicielem budowli zostanie miasto Bordeaux, które wcześniej za darmo przekazało ziemię pod budowę areny Euro 2016.

Bordeaux z problemem Warszawy


Mało kto wie, że Francuzi z Bordeaux musieli zmierzyć się z problemem podobnym do tego, który napotkali budowniczy Stadionu Narodowego. Ziemia oddana pod budowę była wcześniej śmietniskiem, które ze względu na dużą wilgotność terenu praktycznie nie nadawało się do stawiania tam ciężkich obiektów. Zastosowana została więc technologia słupów (pali), znana nam z Narodowego. – Pod budowę wstawiliśmy dokładnie 995 słupów – wyjaśnia nam Céline. Przypomnijmy, że w Warszawie było to… 14 tys. takich umocnień.


Kto wie, czy tu nie przyjdzie mierzyć się reprezentacji Polski na Euro 2016 / fot. Polsatsport.pl

Innym kłopotem, który świetnie znają właściciele polskich euro-stadionów, jest naświetlenie murawy. Tu Francuzi do spółki ze szwajcarskim biurem architektonicznym Herzog & de Meuron (projektowało ono m.in. Alianz Arenę w Monachium i stadiony olimpijskie w Chinach) znaleźli ciekawe rozwiązanie. Na czas Euro murawa musi być naturalna, więc, aby ją naświetlić, część dachu będzie… przeźroczysta. – Natomiast przed turniejem i po połóżymy murawę naturalną zmieszaną ze sztuczną. To pozwoli obniżyć koszty i wydłuży czas użyteczności – dowiadujemy się.

Dziś co prawda trudno dotrzeć na stadion, bo choć znajduje się zaledwie kilka kilometrów od centrum, to dojeżdżają tam tylko dwa autobusy. W trakcie turnieju mistrzowskiego podciągnięta zostanie tam jednak linia tramwajowa, która pozwoli w kilkanaście minut znaleźć się rzut beretem od bram wejściowych. – Zapomnieliście o czymkolwiek? Okazało się w trakcie budowy, że czegoś brakuje? – pytam na koniec. – Nie, bo „le diable est dans le detail”. Diabeł tkwi w szczegółach. – mówi Céline i trudno nie odnieść wrażenia, że w Bordeaux faktycznie nie zapomniano o najmniejszym detalu.
Sebastian Staszewski z Bordeaux, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze