Pindera: Moim zdaniem wygra Adamek

Dla Wiaczesława Głazkowa wygrana w walce z Tomaszem Adamkiem to przepustka do być może wielkiej kariery. Dla „Górala” porażka z Ukraińcem byłaby pożegnaniem się z marzeniami o jeszcze jednej szansie na trzeci mistrzowski tytuł.
Adamek w grudniu skończył 37 lat i doskonale zdaje sobie sprawę, że bokserskie życie nie trwa wiecznie. Jeśli pokona Głazkowa, a jest faworytem, to dalej może marzyć, tym bardziej, że czuje się świetnie, jeszcze lepiej wygląda i wciąż stać go na kilka dobrych walk przed przejściem na emeryturę.
Z Ukraińcem Adamek miał walczyć 16 listopada, ale pokonała go grypa. Doglądał wtedy remontu swojego drugiego domu w Kearny (New Jersey), do którego przeprowadził się po Nowym Roku i nie ustrzegł się przeziębienia. Głazkow nawet jednym słowem tego nie podważał. Polaka zastąpił Garret Wilson i nieoczekiwanie sprawił sporo kłopotów byłemu wicemistrzowski świata amatorów (Chicago – 2007) i brązowemu medaliście olimpijskiemu z Pekinu (2008).
29-letni Głazkow, to sympatyczny facet, spokojny, wyważony, nie miele jęzorem, bo dobrze zna swoją wartość. Nie ma imponujących warunków fizycznych (minimalnie wyższy do Adamka), ciosu Mike’a Tysona, ale wie na czym polega boks, umie się bronić i wywierać presję. Stara, dobra, radziecka szkoła. A przy tym wie o co walczy. Będzie się bił o przyszłość. Zasady są jasne: wygrany bierze wszystko. Oczywiście nie dosłownie, bo kontrakty będą zrealizowane bez względu na wynik tego pojedynku, ale tu chodzi o kwestie znacznie ważniejsze: co dalej ?
Każdy z nich ma swoje cele. Dla Ukraińca, który stoczył 17 zawodowych walk i 16 z nich wygrał, jedną szczęśliwie remisując, pokonanie Adamka da mu zupełnie inny status, finansowy również. Ale w jego przypadku, nawet jeśli przegra po dobrej walce, straci niewiele. Jedynie droga do większych zaszczytów trochę mu się wydłuży.
Były mistrz świata wagi półciężkiej i junior ciężkiej, czyli „Góral” z Gilowic jest w innej sytuacji. Jeśli pokona Głazkowa, prawdopodobnie zmierzy się z Kubratem Pulewem, nr 1 rankingu IBF, ale nie można też wykluczyć, że Bułgar walczyć będzie z Dereckiem Chisorą, a Polak w takiej sytuacji dostanie pojedynek o mistrzowski pas z młodszym Kliczką. A co się z tym wiąże nie muszę pisać. Duże pieniądze i przedłużone nadzieje na historyczny sukces.
Jeśli jednak przegra, to wypadnie z gry o wielkie cele. Wiek nie jest jego sprzymierzeńcem, do tego w minionym roku stoczył tylko jedną walkę z przeciętnym Guinnem i bokserski świat może o nim szybko zapomnieć. Oczywiście zawsze zostanie Polska i ciekawe propozycje, ale to już nie ten kaliber dla kogoś, kto wciąż śni o mistrzowskim tytule w wadze ciężkiej.
W kasynie Sands w Bethlehem na pewno więcej swoich kibiców będzie miał Adamek i to jego przewaga. Kogo chętniej widziałaby zwycięzcą Kathy Duva, szefowa Main Events trudno powiedzieć, ale z Polakiem wciąż może zarobić więcej, więc odpowiedź nasuwa się sama. Jeśli jednak wygra Głazkow, również związany z tą grupą, tragedii nie będzie.
Myślę, że walka będzie ciekawa, a noc pełna emocji i dobrego bosku. Moim zdaniem wygra Adamek, choć nie ukrywam, że doceniam umiejętności Ukraińca i trochę się tej konfrontacji obawiam.
Z Ukraińcem Adamek miał walczyć 16 listopada, ale pokonała go grypa. Doglądał wtedy remontu swojego drugiego domu w Kearny (New Jersey), do którego przeprowadził się po Nowym Roku i nie ustrzegł się przeziębienia. Głazkow nawet jednym słowem tego nie podważał. Polaka zastąpił Garret Wilson i nieoczekiwanie sprawił sporo kłopotów byłemu wicemistrzowski świata amatorów (Chicago – 2007) i brązowemu medaliście olimpijskiemu z Pekinu (2008).
29-letni Głazkow, to sympatyczny facet, spokojny, wyważony, nie miele jęzorem, bo dobrze zna swoją wartość. Nie ma imponujących warunków fizycznych (minimalnie wyższy do Adamka), ciosu Mike’a Tysona, ale wie na czym polega boks, umie się bronić i wywierać presję. Stara, dobra, radziecka szkoła. A przy tym wie o co walczy. Będzie się bił o przyszłość. Zasady są jasne: wygrany bierze wszystko. Oczywiście nie dosłownie, bo kontrakty będą zrealizowane bez względu na wynik tego pojedynku, ale tu chodzi o kwestie znacznie ważniejsze: co dalej ?
Każdy z nich ma swoje cele. Dla Ukraińca, który stoczył 17 zawodowych walk i 16 z nich wygrał, jedną szczęśliwie remisując, pokonanie Adamka da mu zupełnie inny status, finansowy również. Ale w jego przypadku, nawet jeśli przegra po dobrej walce, straci niewiele. Jedynie droga do większych zaszczytów trochę mu się wydłuży.
Były mistrz świata wagi półciężkiej i junior ciężkiej, czyli „Góral” z Gilowic jest w innej sytuacji. Jeśli pokona Głazkowa, prawdopodobnie zmierzy się z Kubratem Pulewem, nr 1 rankingu IBF, ale nie można też wykluczyć, że Bułgar walczyć będzie z Dereckiem Chisorą, a Polak w takiej sytuacji dostanie pojedynek o mistrzowski pas z młodszym Kliczką. A co się z tym wiąże nie muszę pisać. Duże pieniądze i przedłużone nadzieje na historyczny sukces.
Jeśli jednak przegra, to wypadnie z gry o wielkie cele. Wiek nie jest jego sprzymierzeńcem, do tego w minionym roku stoczył tylko jedną walkę z przeciętnym Guinnem i bokserski świat może o nim szybko zapomnieć. Oczywiście zawsze zostanie Polska i ciekawe propozycje, ale to już nie ten kaliber dla kogoś, kto wciąż śni o mistrzowskim tytule w wadze ciężkiej.
W kasynie Sands w Bethlehem na pewno więcej swoich kibiców będzie miał Adamek i to jego przewaga. Kogo chętniej widziałaby zwycięzcą Kathy Duva, szefowa Main Events trudno powiedzieć, ale z Polakiem wciąż może zarobić więcej, więc odpowiedź nasuwa się sama. Jeśli jednak wygra Głazkow, również związany z tą grupą, tragedii nie będzie.
Myślę, że walka będzie ciekawa, a noc pełna emocji i dobrego bosku. Moim zdaniem wygra Adamek, choć nie ukrywam, że doceniam umiejętności Ukraińca i trochę się tej konfrontacji obawiam.
Komentarze