Henning Berg: Z Wisłą graliśmy znakomicie w ataku

Piłka nożna
Henning Berg: Z Wisłą graliśmy znakomicie w ataku
Henning Berg jest zadowolony z gry drużyny. Tylko, że punktów z tego nie ma / fot. CyfraSport

To jest właśnie ten balans, o którym mówię. Kiedy grasz z najgroźniejszym rywalem i prowadzisz 2:0, to zawsze masz dylemat, jak dużo powinieneś atakować, a jak dużo myśleć o utrzymaniu się przy piłce i kontrolowaniu wyniku. Przez większą część drugiej połowy także to nam się udawało. Normalnie byśmy taki mecz wygrali - mówi Polsatsport.pl trener Legii Warszawa.

Łukasz Majchrzyk: Powiedział Pan po ostatnim gwizdku, że straciliście kontrolę nad meczem w drugiej połowie. Ciężko nad takim spotkaniem stracić kontrolę.

Henning Berg:
Nie pamiętam, żebym powiedział takie słowa. Byliśmy po prostu sfrustrowani, że nie wygraliśmy spotkania, które mieliśmy pod tak wielką kontrolą i grając tak dobrze. Jeszcze bardziej denerwowało to, że graliśmy w jedenastu przeciwko dziesięciu zawodnikom. Mieliśmy dużo szans na zdobycie bramki i w 19 przypadkach na 20 wygralibyśmy takie spotkanie. Byłem bardzo zdenerwowany, zresztą tak samo jak zawodnicy, sztab, kibice, prezesi. Tylko, że nikt nie pamięta, jak świetnie w ofensywie graliśmy w pierwszej połowie. Strzeliliśmy dwa gole, mieliśmy jeszcze dwie doskonałe okazje i to był wynik tego, jak moi piłkarze współpracowali. W obronie też nie było źle. Wyrównującą bramkę Wisła zdobyła strzałem z 30 metrów w samo okienko. To, co zrobił Semir Stilić było niewiarygodne.

Mogę się zgodzić z tym, że zagraliście fantastycznie przez 60 minut. O reszcie meczu powinniśmy zapomnieć.

Powinniśmy wygrać mecz w ostatnich minutach. Normalnie Wladimer Dwaliszwili wykorzystałby sytuację, którą miał w ostatnich minutach. Wisła miała może trzy szanse w drugiej połowie, z których zdobyła dwa gole, w tym jednego po rzucie wolnym. Nie zapominajmy, że graliśmy z drużyną, która zajmuje drugie miejsce w ekstraklasie, my jesteśmy liderem, nie możemy się cofać i zawodnikom ciężko było znaleźć równowagę między atakiem a obroną. Większość czasu w drugiej połowie też graliśmy dobrze, mieliśmy posiadanie piłki na poziomie 80 procent.

Tylko, że w futbolu chodzi o strzelanie goli. Pana piłkarze mieli piłkę, ale nie starali się o to, żeby zdobyć bramkę.

To jest właśnie ten balans, o którym mówię. Kiedy grasz z najgroźniejszym rywalem i prowadzisz 2:0, to zawsze masz dylemat, jak dużo powinieneś atakować, a jak dużo myśleć o utrzymaniu się przy piłce i kontrolowaniu wyniku. Przez większą część drugiej połowy także to nam się udawało. Normalnie byśmy taki mecz wygrali.

Kilka tygodni temu pytałem Pana, czy traktuje piłkarzy tak samo jak sir Alex Ferguson. Po meczu z Wisłą też Pan zrobił "suszarkę"?

To, co sobie powiedzieliśmy w szatni, pozostanie między nami.

Pytam tylko, czy było głośno.

Powtarzam, że to, co zdarzyło się w szatni, pozostanie tylko tam. Widziałem kilku dziennikarzy pytających kogoś, co mogło zostać powiedziane w przerwie w szatni. Nie wiem, kto to był, ale musi być bardzo twórczy i kreatywny, bo bawił się w spekulacje. Jestem pewny, że go z nami nie było w przerwie, dlatego ciekawie było posłuchać, jak oceniał realizację naszych założeń w drugiej połowie meczu. Rozumiem, że ludzie będą mieli opinie na temat Legii, ale powinni się koncentrować na tym, co widać na boisku, a nie na tym, co się mówi w szatni, bo nikt nie może tego wiedzieć. Mieliśmy pięć doskonałych sytuacji bramkowych, a Wisła oddała ledwie kilka strzałów. Normalnie, takich meczów się nie przegrywa.

Musimy podziękować Pana drużynie podziękować za porażkę. Liga jest dzięki temu ciekawsza.

Powinniśmy wygrać z Wisłą, powinniśmy wygrać ze Śląskiem. Strzelili nam gola z karnego, którego według mnie nie powinno być. Byliśmy lepszą drużyną w obu tych spotkaniach. Mielibyśmy wtedy dwa zwycięstwa więcej i każdy by mówił, co za fantastyczny zespół. Każdy patrzy na wyniki i to normalne, ale dla nas ważne było, co robimy dobrze, a co źle. Uwierzcie mi, naprawdę gramy bardzo dobrze. Jesteśmy coraz bliżej tego, w jaki sposób chcemy grać. Jeśli będziemy grać w ten sposób przez resztę sezonu, wygramy jeszcze bardzo wiele meczów.

Myśli Pan o posadzeniu na ławce Miroslava Radovicia w starciu z Piastem Gliwice? Ma na koncie już trzy żółte kartki i, jeśli dostanie kolejną, nie zagra w arcyważnym spotkaniu z Lechem Poznań.

Chcemy wygrać każde spotkanie, więc wybiorę najlepszy możliwy zespół, żeby wygrać z Piastem. Mamy dobrą drużynę, a Miroslav Radović jest jednym z najlepszych: strzela gole, podaje, gra świetnie w meczach i na treningach.

Kuba Kosecki będzie już niedługo zdolny do gry w pierwszej drużynie? Słyszałem, że ma być gotowy na spotkanie z Lechem? W rezerwach zagrał już45 minut.

Gdzie pan to słyszał? (śmiech). Jeśli gra w drużynie rezerw, to znaczy, że byłby też gotowy do gry w pierwszej drużynie. Nie ryzykowalibyśmy w innym przypadku jego zdrowia. Z jego zdrowiem jest na tyle dobrze, że mógłby być brany pod uwagę. Zobaczymy, czy będzie w odpowiedniej formie, żeby załapać się do kadry meczowej na spotkanie przeciwko Piastowi Gliwice. W każdym razie nie ma przeciwwskazań zdrowotnych. Teraz musi tylko dojść do odpowiedniej formy.

Muszę jeszcze zapytać o Wladimera Dwaliszwilego. Wygląda na to, że jego pozycja w drużynie jest dużo słabsza niż na początku rundy wiosennej.

Wszystko dlatego, że nie strzela goli. Jeśli zdobyłby bramkę z Wisłą, to w następnym meczu pewnie by zagrał. Czy to jest logiczne?

Tak, ale wypada się zastanawiać, jeśli woli Pan wystawiać w ataku Miroslava Radovicia, który jest pomocnikiem.

Radović jest pomocnikiem?

Przez większość kariery był nim.

Kiedy patrzę na niego, to widzę, że jest jednym z najlepszych napastników w tej lidze. Nie chodzi tylko o to, że strzela gole, ale też sposób, w jaki się zachowuje na boisku, pokazuje, że jest napastnikiem. Nie wiem, gdzie grał trzy, cztery lata temu. Nie wiem nawet, gdzie grał w poprzednim sezonie, ale w tym momencie gra jako napastnik i w tym momencie nie ma wielu lepszych od niego zawodników na tej pozycji w ekstraklasie.

A jeśli chodzi o Dwaliszwilego, powiedziałby Pan to samo?

Strzelił do tej pory w lidze dziewięć goli, nie ma zbyt wielu innych, którzy mieliby na koncie więcej trafień. Piłka nożna to gra zespołowa i nie można patrzeć tylko na zdobywane bramki. Czy jeśli Radović nie wykorzystałby swoich sytuacji, to w następnym meczu usiadłby na ławce? Jako trener zwracam uwagę na różne rzeczy, patrzę na to, co każdy z piłkarzy daje drużynie. Dwaliszwili był w zeszłym sezonie dla Legii bardzo ważnym zawodnikiem, nie wolno zapominać, ile goli strzelił. Czy bez niego Legia zdobyłaby mistrzostwo Polski po raz pierwszy od sześciu lat? Ludzie nie powinni o tym zapominać. Teraz ma trudny moment w karierze, ale widziałem już wielu świetnych napastników, którzy takie okresy przechodzili. To część bycia napastnikiem.


Łukasz Majchrzyk, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze