Nowa twarz w GP: Niebanalny Australijczyk Troy Batchelor

Moto
Nowa twarz w GP: Niebanalny Australijczyk Troy Batchelor
Niebanalny Australijczyk Troy Batchelor /fot. PAP

Rewelacyjnie włada językiem polskim, choć urodził się w słonecznym stanie Queensland. Na torze jest nieprzewidywalny, walczy przez cztery okrążenia. Kocha speedway miłością pierwszą…

Troy Batchelor to australijski żużlowiec, który z rzadka podziwiał romantyczne zachody słońca. Częściej spoglądał w stronę wysokich gór zasłoniętych ścianą mgły i deszczu… Troy posiada ogromny talent do jazdy na motocyklu, wkłada gigantyczne serce w pracę przy sprzęcie, ściga się do upadłego. Nie podarowałby sobie, gdyby nie zaangażowałby się w speedway w 100 procentach. Zmagał się z olbrzymią dawką pecha. Ilekroć tylko dochodził do szczytowej formy, dopadały go kontuzje. Gdy wydawało się, że bez problemów awansuje do wyśnionego, elitarnego cyklu Grand Prix, silnik wydawał z siebie ostatnie tchnienie. Znów Golgota… Wciąż w oparach kontuzji i defektów. Powoli Troy zaczął rozmyślać: kiedy skończy się czarna seria?

Karambol w Australii i sygnał z Rosji

Kiedy 8 stycznia tego roku uczestniczył w karambolu z Chrisem Holderem podczas drugiej rundy indywidualnych mistrzostw Australii w Undera, wydawało się, że sezon 2014 będzie malowany łzami podobnymi do tych, które tak uroczo ronią Aborygeni z plemienia Tjapukai… Batchelor doznał urazu (więzadło kolana), musiał wycofać się z rywalizacji o tytuł indywidualnego mistrza Australii. Decyzja bolesna, tym bardziej, że był obrońcą tytułu.



Troy praktycznie stracił wiarę w to, że otrzyma szansę na występ w eliminacjach do przyszłorocznego cyklu GP, a tymczasem pomoc nadciągnęła z… Rosji. Emil Sajfutdinow, brązowy medalista GP’2009, wycofał się z tegorocznych mistrzostw świata. Jako powód Rosjanin podał problemy finansowe, ale wspomniał również o kłopotach zdrowotnych. I tym samym, BSI – firma posiadająca prawa do cyklu Speedway Grand Prix – sięgnęła po zawodnika, który czekał w kolejce. Z dzisiejszej perspektywy widać, że opłacało się walczyć w GP Challenge w brytyjskim Poole w sierpniu 2013 roku… Człowiek, który tak bardzo marzył o występie na największej żużlowej scenie, doczekał się swojej wielkiej szansy… Tym samym, po raz pierwszy od sezonu 2005, w cyklu GP wystartuje trzech „kangurów”: Darcy Ward, Chris Holder i Troy Batchelor. W 2005 roku trio Australijczyków stanowili: Jason Crump, Leigh Adams i Ryan Sullivan.

Gwiazda wrocławskiej Sparty frunie do Auckland

Przed rokiem w żyłach Batchelora płynęła krew o niespotykanej grupie pt. „udowodnię niedowiarkom, że potrafię ścigać się na żużlu”. Dziś ten niebanalny Australijczyk nie zmienia odcienia marzeń. Owszem, w przypływie wyjątkowej inwencji mówi, że chciałby polecieć na Filipiny, aby zanurzyć nozdrza w tamtejszych liściach, potem skoczyłby na bungee z Levi Sherwoodem – zwycięzcą Red Bull X – Figters w Ciudad de Mexico, ale Troy przede wszystkim marzył o występie w Auckland. W lutym poprzedniego roku Batchelor dziwował się dlaczego właściciele cyklu nie dali mu dzikiej karty na turniej w Mieście Żagli – wietrznym Auckland. Troy nie mógł pojąć, dlaczego on, nowo kreowany mistrz Australii’2013, nie otrzymał szansy występu, a dostał ją zawieszony na niższej półce skalnej Anglik Jason Bunyan.

Był wściekły, bo zdawał sobie sprawę, że czas ucieka, młodzieniaszkiem już nie jest, a szans na występ w GP próżno wyszukiwać przez lunetę. Był bezradny jak dziewczyna, jak nieboga, wpatrzona w wojsko idące drogą w piosence „Kultu” pt. „Sowieci”. Już niebawem Troy będzie mógł spokojnie zaśpiewać ten numer, bo po polsku mówi urzekająco. „Nie to nie” – rzekł w samochodzie do swojego znakomitego mechanika, Roberta Mikołajczaka, byłego żużlowca Unii Leszno. „Pozwól, odbiorę telefon, nie będziesz się wstydził. Jestem wesołkiem” – śmiał się Troy podróżując autem z Rybnika do Leszna. To właśnie Unia Leszno, klub w którym Troy czuł się jak u siebie w domu, postanowił zrezygnować z jego usług przed sezonem 2013. Batchelor, który uważał, że Leszno jest przystanią wszelkiej maści Australijczyków (legendarny Leigh Adams to ikona Unii, ponadto w ekipie byków ścigali się Jason Lyons, Travis McGowan, Craig Boyce, Steve Johnston, Adam Shields), nie mógł uwierzyć, że klub ma inną wizję składu.

Powędrował do Wrocławia, gdzie Piotr Baron, wytrawny trener i menedżer, obudził w nim nieodkryte pokłady sportowej ambicji. Batchelor, który przepadł w konkursie o dziką kartę na GP Nowej Zelandii’2013, stracił miejsce w kadrze Unii Leszno, rozwinął skrzydła nad Odrą. Piotr Baron wiedział, że w sporcie nie ścigają się banknoty, a liczy się przede wszystkim charakter, więc wierzył w Troya. Baron pokładał nadzieje w Troyu, bo we Wrocławiu od sezonu 2012 ścigał się Brytyjczyk Tai Woffinden, który prosił się o miejsce w składzie Startu Gniezno, ale w pierwszej stolicy Polski nikt go nie chciał…

A Troy i Tai to kumple na dobre i na złe. W stolicy Dolnego Śląska ci dwaj „wyjęci spod prawa”, w których przebudzenie nikt nie wierzył, osiągnęli cudowny pułap. Nagle wszyscy osłupieli, zupełnie jakby mieli skoczyć na bungy nad rzeką Kawarau… W 2013 roku Woffinden został indywidualnym mistrzem świata, wspierał Spartę Wrocław, a Troy, niechciany w Lesznie, odrodził się i śmigał jak szalony. Sparta obroniła ekstraligowy byt, choć na papierze była kandydatem do spadku. Batchelor narodził się na nowo, spodobała mu się atmosfera zespołu, który walczy nie zważając na szalejący huragan, deszcz, słotę niczym podczas wspinaczki na Cerro Torre w Patagonii…

Brakowało mu jedynie wisienki na torcie – awansu do Grand Prix. 24 sierpnia 2013 roku Troy zajął szóste miejsce w Poole podczas GP Challenge i musiał uzbroić się w cierpliwość. Aż tu nagle, ni stąd, ni zowąd, 4 marca 2014 roku zadzwonił tajemniczy telefon i świat zaczął malować się szczęśliwymi barwami. Emil Sajfutdinow wycofał się z GP, a to oznaczało, że 30 marca Troy wsiądzie do samolotu lecącego do Nowej Zelandii i na oczach taty Steve’a – lingwisty z prawdziwego zdarzenia, będzie walczył o punkty w cyklu GP jako pełnoprawny uczestnik. Przyda się zapewne doświadczenie wyniesione z toruńskiej MotoAreny.

5 października 2013 roku Batchelor ścigał się w GP w Toruniu, gdyż zastępował kontuzjowanego Tomasza Golloba.
6 punktów w pięciu wyścigach – niezły wynik. To było jesienne przetarcie w Grodzie Kopernika lub Rydzykowie jak mawiają kibice speedwaya. Teraz pora na wiosenne przebudzenie w Auckland…

Ziści się marzenie o występie w Cardiff

12 lipca w sobotni wieczór stolica Walii zamieni się w miasto pachnące metanolem. GP Wielkiej Brytanii to wspaniałe święto speedwaya, namiastka dawnych jednodniowych finałów światowych na Wembley, a więc powrót do sentymentalnych czasów we współczesnej szacie. „Batch”  nie może doczekać się wyprawy do Cardiff. Był już na Millennium Stadium w roli kibica, teraz czeka go występ na oczach 45 tysięcy widzów…



- Już nie pamiętam dokładnie kiedy moja stopa odcisnęła się na brytyjskiej ziemi, ale to był bodajże 2004 rok. Nie miałem jeszcze wtedy kontraktu na starty w Anglii. Wybrałem się z kumplami do Cardiff i oniemiałem z wrażenia. W życiu nie widziałem 40 000 ludzi na żużlowym stadionie. Bez wkładek do uszu nie przeżyłbym. Na Millennium Stadium panuje kosmiczna atmosfera. Jesienią ścigałem się na MotoArenie w Toruniu i było czadowo, ale jeździłem na oczach 20 000 fanatyków. Teraz muszę sobie uświadomić, że w lipcu stanę na murawie w Cardiff i widzów będzie dwa razy tyle co w Toruniu. To czyste szaleństwo! Uszczypnij mnie, bo nie wierzę, że po 10 latach od pierwszej wizyty w Cardiff, znów znajdę się na Millennium Stadium, ale tym razem w roli zawodnika! - Batchelor omal nie postradał zmysłów ze szczęścia.

Wrocław, Swindon, Vastervik, Grand Prix – a kiedy spać?

Troy lubi podróżować, ale wie, że jego organizm przejdzie w tym sezonie prawdziwą próbę wytrzymałości. W niedzielę 23 marca Batch wystartuje w Elite Riders’ Championship w Coventry. Zawody mają bardzo mocną obsadę: wystartuje 10 czołowych żużlowców Elite League, w tym mistrz świata Tai Woffinden, kandydat do złota – Darcy Ward. Ogółem 8 zawodników z cyklu GP. Troy pofrunie do Auckland na pierwszy turniej z cyklu GP, a potem nie ma już praktycznie wolnych terminów w kalendarzu. 11 rund w Europie, starty w Sparcie Wrocław, Swindon Robins i Vastervik. Jak wykroić czas z tego tortu, aby móc odpocząć?

- Już rysuję sobie w głowie tą siatkę połączeń. Wychodzi na to, że od drugiej połowy marca do końca października wystartuję w 100 imprezach. Same podróże dadzą mi w kość. Niestety nie lubię porannych lotów. Zresztą, kto lubi wstawać o świcie? Chyba, że w perspektywie jest surfing i plaża. Nie mogę dać się zwariować. Wiem, że kiepskie wyniki w GP mogą przełożyć się na słabą formę w lidze. Nie chcę zawieść polskiego pracodawcy w niedzielnym spotkaniu ligowym. Gdybym jesienią wiedział, że wystartuję w GP, nie wziąłbym na barki aż 3 lig. To morderczy ładunek emocji. Gdybym mógł, zrezygnowałbym ze szwedzkiej Elitserien, ale nie chcę sprawiać przykrości żadnemu promotorowi. Mądrzy ludzie powiadają, że zarywanie nocy i spanie przez 3 godziny to tak jakby funkcjonować po jednym browarze, więc nie jestem optymistą biorąc pod uwagę dystans jaki muszę pokonać. Pojawia się wolniejszy czas reakcji, mózg nie pracuje idealnie. Trudno, aby dawać z siebie maksa na torze, ale jestem twardzielem z Australii, więc będę walczył jak lew - zapowiada Batch.

Zarówno Alun Rossiter (opiekun Swindon Robins) jak i Piotr Baron (opiekun Sparty Wrocław) wierzą w Batchelora. Zręczni polscy i brytyjscy ekonomiści dodają nawet, że klub zaoszczędzi na paliwie, bo skoro Batcha nie będzie na treningach przed meczami ligowymi, to więcej metanolu zostanie w beczce. Ot, proszę, Balcerowicz i Ecclestone wiecznie żywi…
 
4-miesięczne dziecko i 82-letni starszy pan

Do Auckland wybiera się spory kontyngent fanów z Australii. Tata Troya, Steve – nigdy nie widział na żywo syna w akcji poza Australią. Tym razem ojczulek nie zasłoni się obowiązkami zawodowymi. Poleci do Auckland, aby zobaczyć występ syna na torze Western Springs. Wśród rzeszy fanów najmłodszy kibic to 4-miesięczne dzieciątko – wnuczka Pata Danna, byłego żużlowca, który śmigał przed laty na Sydney Showground. Będzie też 82-letni jegomość. Wiara pofrunie nad morzem Tasmana z rozmaitych zakątków Australii: Coober Pedy, Toowoomba, Cairns, Adelajdy, Perth, Melbourne, Newcastle.

- To efekt tego, że mecze Elite League i turnieje GP są pokazywane na żywo w australijskiej telewizji – uważa Troy. Owszem, godziny przeważnie są barbarzyńskie, bo trzeba wstawać w środku nocy, ale wiadomo, że fani speedwaya są niesamowici i dla nich nie istnieją żadne przeszkody. Nigdy nie byłem na torze Western Springs, ale wiem, że będę mógł liczyć na doping rodaków, bo jest wielu Australijczyków, którzy wybierają się do Auckland. Liczę na to, że tata Steve zedrze gardło i nie będzie mógł mnie krytykować w razie nieudanego startu - śmieje się Troy.

Utrzymać się w cyklu, a więc szturm na pierwszą ósemkę

Batchelor musiał poczynić ekspresowe inwestycje, a czas nagli. To szalenie ambitny chłopak, więc nie zamierza oszczędzać na niczym. - Wszystkie ręce na pokład. Udział w GP to potężny wydatek, ale nie chowam pieniędzy w skarpecie. Zadbam o to, aby mieć jak najlepszy sprzęt w GP, nawet jeśli pod koniec października moje konto będzie świeciło pustkami. Wyznaję teorię, żeby dawać z siebie 100 procent podczas kariery. Gdy będę kończył ze speedwayem, chcę wierzyć, że solidnie trenowałem, kupowałem najlepszy sprzęt, walczyłem o każdy cal toru. Wtedy będę szczęśliwy, bo nie będę miał sobie niczego do zarzucenia. Nie chcę niczego żałować. Jeśli nigdy nie zostanę mistrzem świata, przyjmę to do wiadomości, wykażę się pokorą. Jednak muszę wiedzieć, że zrobiłem wszystko, aby być najlepszym żużlowcem na świecie - mówi Troy.



Przed rokiem Tai Woffinden, kolega Troya z wrocławskiej Sparty, zakładał, że utrzyma się w czołowej ósemce cyklu GP. Tai został… mistrzem świata. Na giełdzie zdecydowanie wyżej stoją akcje Warda i Holdera, ale Troy nie załamuje się ocenami ekspertów.

- Mam dobre starty, a w GP dobre wyjście spod taśmy to połowa sukcesu. Z pewnością zrobię wszystko, aby występy w GP nie były jednoroczną przygodą. Jeszcze nie zdążyłem ochłonąć i uświadomić sobie, że jestem w elitarnym gronie, więc muszę na spokojnie usiąść z teamem i pomyśleć co uczynić, aby za rok nie oglądać GP w telewizji - chichocze Batchelor.

Sponsorzy świetnie zareagowali na wieść o udziale Troya w GP. Australijczyk będzie miał do dyspozycji wygodnego busa, Mercedesa Sprintera. Troy będzie mógł zabrać 4 motocykle, skrzynki z narzędziami, a w trakcie podróży będzie można się zdrzemnąć lub pograć na komputerze w wyścigi motocrossowe.  W polskiej lidze zamiast trzech, Troy będzie miał do dyspozycji cztery motocykle. Powiększył również swoją bazę sprzętową na Wyspach Brytyjskich. Batchelor zamówił też nowe silniki, więc u progu sezonu nie ma obaw o to, że nie będzie miał szerokiej gamy „szaf”.

Rower prawdę ci powie

Sześć tygodni przerwy, Mr. Batchelor – tak brzmiała pierwsza diagnoza lekarska po upadku w Undera. Oczywiście jak przystało na niepokornego żużlowca, Troy wsiadł na motocykl już 3 dni po wypadku. 11 stycznia na torze Gillman w Adelajdzie widzowie przecierali oczy ze zdumienia widząc trenującego Batchelora. Poddał się po kilkunastu okrążeniach, bo nie mógł zgiąć nogi w kolanie, a więc byłby zagrożeniem dla innych, a także dla siebie. Nie mógłby kontrolować motocykla, więc zrezygnował ze startu w ostatniej rundzie mistrzostw Australii.

- Zabawne, nigdy wcześniej nie miałem kłopotów z więzadłami. Poczułem się dobrze po 6 tygodniach od upadku w Undera. W tym okresie zaniedbałem się, bo nie miałem pełnej swobody w poruszaniu się. Stopniowo przyzwyczajałem kolano do większych obciążeń. Rower to genialny wynalazek. Najpierw kręciłem parę kilometrów, potem wydłużałem dystans. Uwielbiam jeździć na rowerze. Ponadto moja lewa noga ucierpiała. Musiałem uczyć się jak łapać równowagę, bo przy kłopotach z więzadłami kolana trzeba włożyć sporo wysiłku, aby równomiernie obciążać nogi. Inaczej byłaby katastrofa. Mógłbym usiąść na motocyklu już w połowie lutego, ale wolałem wyleczyć się porządnie, aby być w 100 procentach gotowym do jazdy - twierdzi Batch.

Federacja mówi: nie

W Australii panuje zasada, że nie ma świętych krów. Regulamin jest taki sam dla wszystkich. Troy na skutek kontuzji nie mógł uplasować się w pierwszej trójce indywidualnych mistrzostw Australii, a tylko czołowa trójka ma gwarancje startu w eliminacjach do cyklu GP. Czy zatem Motorcycling Australia chciała zrobić wyjątek dla Troya i obsadzić go w eliminacjach zanim Emil podjął decyzję o rezygnacji z cyklu GP?

- Podejrzewam, że gdybym nie zaliczył dzwona z Chrisem Holderem, zmieściłbym się na podium mistrzostw Australii. Stało się jednak inaczej, a federacja wyraźnie przekazała mi swoje stanowisko: nie ma mowy o tym, abyśmy wstawili cię do eliminacji do GP. Gdyby ludzie z Motorcycling Australia ruszyli głowami, to zauważyliby, że na przestrzeni ostatnich lat byłem najbliższy wywalczenia awansu do GP na drodze sportowej. Niestety, nikt siedzący za biurkiem nie pojmie trudu jaki wiąże się z jazdą na żużlu. Gdyby nie decyzja Emila, musiałbym czekać do 2015 roku, aby wziąć udział w eliminacjach, a więc w GP pojawiłbym się najwcześniej w 2016 roku. 29 lat, trochę późno jak na debiut w GP, nie uważasz? - pyta Troy.

Na szczęście życie pisze szalone scenariusze. Tydzień przed oficjalną decyzją, Troy otrzymał „przeciek”, że być może zwolni się miejsce w GP. - Byłem potwornie zestresowany. Kiedy telefon zadzwonił we wtorek 4 marca, myślałem, że kamień spadł mi z serca. Gdyby ktoś w styczniu powiedział mi, że będę stałym uczestnikiem cyklu GP’2014, uznałbym go za świra! Dziś włosy mi się jeżą, głównie w tylnej części głowy kiedy pomyślę sobie, że jeśli ominą mnie kontuzje, to będę ścigał się z najlepszymi fachowcami na świecie w 12 rundach GP! Wiem, że logistyka, przygotowania i walka z rywalami to wielki stres, ale zawsze marzyłem o tym, aby jeździć w GP, więc nie marudzę. Chcę jak najczęściej awansować do półfinału, aby pokazać światu, że nie jestem przypadkowo w elicie GP.  Jestem realistą i wiem, że jeśli choć raz zagoszczę na podium, będzie bosko. Moje życie wywróciło się do góry nogami, odbieram dziesiątki telefonów, załatwiam masę spraw, ale wiem, że warto podjąć taki wysiłek. Przykro mi, że Emila zabraknie w cyklu, bo to dobry żużlowiec, ale nie mogę wypuścić takiej okazji z rąk. Chcę udowodnić sobie i innym, że jestem gościem, który zasłużył na starty w GP. I nie potraktuję wypraw na areny GP jak wycieczek turystycznych. Będę walczył o każdy punkt - zapowiada Troy.

Teraz, pomimo natłoku obowiązków, Batchelor zgłębia tajniki języka szwedzkiego. Troy wciąż odczuwa nienasycony głód edukacji lingwistycznej. Robert Mikołajczak, znakomity mechanik, „pierwszy klucz” w teamie Batchelora, uśmiecha się i wypowiada się z uznaniem o talentach Australijczyka. Troy to pogodny chłopak, który przypomina Crumpa z okresu młodości. Czasami nie wytrzymuje nerwowo, bo nie może doczekać się sukcesów. Jason też uderzał głową o karoserię busa kiedy wymykał mu się pierwszy tytuł mistrza świata. Kiedy sukces nadejdzie, Troy będzie spokojniejszy. Ale jaką frajdę będzie miał Batch, kreatywny człowiek, który uwielbia meandrować po zakamarkach umysłu, kiedy w Sztokholmie udzieli wywiadu  szwedzkiej telewizji w ojczystym języku Tony’ego Rickardssona! Niebo od razu zmieni kolor, jak niebo nad Brisbane, rodzinnym miastem Troya. Australijskie niebo jest niepowtarzalne, ma w sobie tak wrażliwą i niezwykłą barwę, że zapada w pamięć na wiele lat. Jednak nawet mędrcy śpiący pod Uluru nie byli w stanie przewidzieć, że Troy założy w tym sezonie plastron z numerem 75 i będzie śmigał jak szalony po torach w walce o największe żużlowe laury…
Tomasz Lorek, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze