Trener Halkbanku Radostin Stojczew: Jesteśmy gotowi na 70 procent

Dokładnie przeanalizowaliśmy grę Jastrzębskiego Węgla, tak, jak oni naszą. Wiemy o sobie wszystko. Dużych niespodzianek nie będzie. Ważne, kto zdoła lepiej zagrać w tym jednym meczu. Dla nas to będzie jak finał - zapowiada Radostin Stojczew, trener Halkbanku Ankara, z którym polski zespół zmierzy się w sobotnim półfinale Final Four Ligi Mistrzów.
Marta Gula: Czy rola gospodarza rzeczywiście będzie dla pańskiego zespołu przewagą?
Radostin Stojczew: Według mnie naszym zawodnikom ciężko będzie grać przed własną publicznością. To będzie dla nich bardzo duży stres, ogromne oczekiwania – po raz pierwszy w Turcji organizowany jest taki turniej, dlatego presja będzie duża. Wcale nie uważam, że jesteśmy faworytem. Rosyjskie drużyny, jak i Jastrzębie, już udowodniły, że są w Europie najsilniejsze. My jesteśmy tu dlatego, że organizujemy ten turniej i musimy teraz sami sobie udowodnić, że z takimi zespołami umiemy grać na bardzo wysokim poziomie.
Nawet tacy doświadczeni zawodnicy jak Kazijski i Juantorena mogą odczuwać presję?
Nie, o to się nie martwię. O nich jestem spokojny, bo wiem, że w Lidze Mistrzów mają wystarczające doświadczenie. Ale nie wystarczy mieć 3-4 takich zawodników. Dobrze musi zadziałać cały zespół, a my jesteśmy całkiem nową drużyną, stworzą właściwie na 20 dni przed startem rozgrywek. Czasami jest nam więc ciężko, mieliśmy też swoje problemy. Można powiedzieć, że mam pewną ideę dla tego zespołu, ale jesteśmy gotowi na 70 procent.
Co się tyczy problemów – pański atakujący Mitar Tzourits zagra czy nie?
Decyzję podejmie sztab medyczny na ostatnią chwilę. Mitar miał poważne problemy i nie grał przez 10 dni. Teraz jest już lepiej, ale to decyzja, którą podejmie sam Mitar i lekarz.
Wracając do tych 70 procent - chodzi Panu o to, że ten zespół nie gra jeszcze tak, jakby Pan chciał, czy nie jesteście w pełni gotowi do tego turnieju?
Mam pewną ideę na temat siatkówki i to jest jasne. Wiem, czego oczekuję od mojego zespołu. Ale nie zdołałem w pełni zrealizować tego w tym sezonie. Na ile jesteśmy gotowi do tego turnieju? Oczywiście jak zwykle mam wrażenie, że czegoś nie zrobiliśmy. Ale to normalne – zawsze wydaje mi się, że mogliśmy zrobić coś więcej. O tym, na jakim jesteśmy teraz poziomie, dowiemy się jutro po meczu z JW.
Oczekiwania sponsorów, klubu, federacji są na pewno duże…
Oczywiście oczekiwania są, ale ja nie myślę i nie chcę myśleć o tym, jakie pieniądze zostały tu zainwestowane. Pieniądze na boisku się nie liczą. Szanujemy naszych rywali. Dwa razy już graliśmy z JW i przekonaliśmy się o ich jakości. Oczywiście, turecka federacja wydała ogromne pieniądze na organizację tego turnieju i oczekiwania są, ale moim zadaniem jest skupić się na sportowych aspektach i tylko takie argumenty zamierzam przedstawić.
Według pana turecka siatkówka ma szansę dorównać tym najsilniejszym europejskim ligom?
Według mnie obecnie najsilniejsze ligi to rosyjska, włoska i polska. Turecka jest na razie krok z tyłu. W Turcji są powiedzmy cztery zespoły, które mogą rywalizować na dobrym poziomie, ale poziom rozgrywek od tych trzech wspomnianych lig na pewno odstaje. Wydaje mi się jednak, że ten turniej będzie dużym impulsem dla tureckiej siatkówki i tureckiej ligi. Warunki są – hale, pieniądze. Trzeba jeszcze pracy, treningów, organizacji – to normalne.
Wróćmy do FF – czego spodziewa się pan po rywalach?
Wiem doskonale, czego mogę oczekiwać od JW. Dokładnie ich przeanalizowaliśmy, tak jak oni nas. Wiemy o sobie wszystko. Dużych niespodzianek nie będzie. Ważne, kto zdoła lepiej zagrać w tym jednym meczu. Dla nas to będzie jak finał.
Rzeczywiście nic was nie zaskoczy? Michał Masny swoimi nieobliczalnymi zagraniami umie utrudnić życie każdemu zespołowi.
Oczywiście, dlatego dobra gra JW nie będzie dla nas zaskoczeniem. Tego właśnie się spodziewamy. Oczywiście u nas, jak i zapewne u rywali, plan na ten mecz już jest gotowy. Teraz kwestia realizacji.
Dla pana to nowe wyzwanie – wygrać LM z nowym klubem? Dlatego przyszedł pan do Turcji?
Nie do końca. Opuściłem Włochy, bo znacznie pogorszyła się tam sytuacja finansowa klubów i nasz poprzedni klub, w którym graliśmy sześć lat, nie wytrzymał tego kryzysu. Dostaliśmy zaproszenie z Turcji i w ostatniej właściwie chwili zaproponowali kontrakt. Dla mnie to dużo znaczyło, że klub podjął tak ważną decyzję i dał mnie i czterem zawodnikom Trentino szansę. Cieszymy się, że możemy tu razem dalej pracować. Teraz trzeba odwdzięczyć się wynikami.
To wyzwala nowe emocje?
Oczywiście emocje są przed FF. Stres jest, czekamy.
Umie pan doskonale to schować…
No, już trochę przywykłem.
No tak, znudziły się już te tytuły.
O nie, tego nigdy za wiele!
Komentarze