Finał w Miami: Wielki klasyk z kuriozalnym wstępem

Na pozór wszystko jest tak, jak być powinno: Rafael Nadal zagra z Novakiem Djokoviciem o prestiżowy tytuł turnieju Masters w Miami (pula 5 mln 649 tys. dolarów). Do najbardziej klasycznego z klasycznych finałów – spotkania lidera rankingu z aspirującym do tej pozycji tenisistą nr 2 – doszło jednak zupełnie nieklasyczną drogą. Pierwszy raz w historii ery open oba półfinały zostały oddane walkowerem.
Najpierw wycofał się Kei Nishikori. Japończyk, który powoli staje się gwiazdą młodego pokolenia także poza Azją, z powodzeniem mógł być uważany za czarnego konia całego turnieju. W meczach poprzedzających zaplanowany na piątek półfinał najpierw pokonał turniejową czwórkę Davida Ferrera, potem odrodzonego Rogera Federera (nr 5). Rozstawiony z dwójką Djoković miał święte prawo obawiać się, że on będzie kolejnym gigantem pokonanym przez drobnego Japończyka. W popołudniowej sesji w Miami szykowało się zatem fascynujące widowisko.
Djoković w czepku urodzony
Jednak w przypadku Serba prawo serii nie zadziałało. Dwa ciężkie trzysetowe boje, które zmusiły Nishikoriego do spędzenia na korcie pięciu godzin - w środę i czwartek - okazały się zabójcze. W piątek niespełna dwie godziny przed meczem ogłosił, że wycofuje się z powodu kontuzji pachwiny. "Jestem bardzo rozczarowany, bardzo szkoda mi fanów, którzy chcieli obejrzeć nasz mecz. Ten turniej jest dla mnie wyjątkowy i nie mogę się doczekać, aby tu wracać w kolejnych latach" - napisał Japończyk na swoim Facebooku.
Ten turniej z pewnością okazał się wyjątkowy dla Djokovicia. Zyskał szansę zdobycia tytułu, rozgrywając zaledwie cztery mecze, zamiast sześciu (lub siedmiu w przypadku tenisisty nierozstawionego). W pierwszej rundzie Serb miał wolny los, a w trzeciej walkowerem zaskoczył go Florian Mayer.
Mizerny Berdych
Kiedy zła wiadomość gruchnęła nad Crandon Park Tennis Center na przylegającej do wybrzeża Miami wysepce Key Biscayne, szefowie imprezy zaczęli się głowić, jak wynagrodzić stratę zawiedzionej publiczności. Ten rok z pewnością nie zapisze się dobrze w historii turnieju w Miami. Pierwszy raz tak wyraźnie został on zepchnięty w cień przez poprzedzającą go imprezę w Indian Wells. Nie chodzi tylko o mniejszą pulę nagród - komentatorzy sypali na niego gromy za zdumiewające decyzje dotyczące transmisji telewizyjnych. Żadna telewizja - od dawna - nie pokazała choćby jednego z meczów Marii Szarapowej.
Tuż przed rozpoczęciem sesji wieczornej, kiedy kibice byli już w drodze na Key Biscayne, okazało się, że może być jeszcze gorzej. Na zwołanej nagle konferencji prasowej pojawił się – niczym z krzyża zdjęty – Tomas Berdych i ogłosił, że jest zmuszony wycofać się z meczu półfinałowego przeciwko Nadalowi. Dotąd Czech nie stracił nawet seta, na ostatniej prostej pokonały go kłopoty żołądkowe. - Obudziłem się rano z bólem brzucha, odwodniłem i straciłem całą energię. To najgorsze, co może spotkać tenisistę – mówił wymizerowany Czech, zapewniając jednocześnie, że kolację poprzedniego dnia – ryż z kurczakiem – jadł w dokładnie tej samej restauracji, co zawsze. Według lekarzy rzecz wygląda bardziej na infekcję wirusową niż zatrucie.
Tak czy inaczej tysiące kibiców zostały z niczym, półfinał Nadal – Berdych był jedynym singlowym meczem zaplanowanym na ten wieczór. Cóż z tego, że właściciele biletów na feralne sesje mają zapewniony wstęp na stadion w tej samej fazie przyszłorocznej imprezy. - Trudno przetrwać taki dzień. Po prostu robisz, co się da, z nadzieją na najlepsze – przyznał Adam Barrett, dyrektor turnieju w Miami. Na pocieszenie został mu niezaprzeczalny fakt, że oba finały zapowiadają się doskonale. Podobnie jak w turnieju mężczyzn, wśród kobiet o tytuł zagrają turniejowa jedynką i dwójką, Serena Williams i Na Li.
Portfolio bez Miami
Nadal i Djoković zmierzą się po raz pierwszy w tym roku i trudno rozstrzygnąć, któremu z nich bardziej przydałby się tytuł w Miami. Nadal – lider rankingu ATP – w tym sezonie ma na koncie dwa turniejowe zwycięstwa i jeden finał (Australin Open). Jego wielka ambicja z całą pewnością nie jest zaspokojona, bo w Indian Wells odpadł wcześnie (III runda), a w Miami nie wygrał jeszcze nigdy - trudno o drugi równie znaczący tytuł, którego brakuje w portfolio Hiszpana. Do tego, choć w ogólnym bilansie spotkań z Djokoviciem Nadal jest górą (22:17), to Serb zwyciężył w ich dwóch ostatnich spotkaniach - jesienią w finale w Pekinie i w koronującym sezon Londynie.
Djoković dobrze wie, jak smakuje zwycięstwo w Miami, bo zaznał go aż trzykrotnie, między innymi w 2011 roku, pokonując w finale Nadala. Wspomnienie tego roku musi szczególnie boleć Hiszpana, który został wtedy pokonany przez Djokovicia także w finale Indian Wells. O podobny dublet trofeów Serb powalczy w niedzielę – w Indian Wells przełamał niemoc i zdobył pierwszy tytuł sezonu.
Znając charaktery i historię spotkań obu tenisistów, motywacji do walki starczy im od pierwszej do ostatniej piłki. Czy ten finał zatrze choć trochę wspomnienie o półfinałach, których nie było, przekonany się w niedzielę.
Transmisja finału Nadal – Djoković w niedzielę, godz. 20.30, Polsat Sport
Djoković w czepku urodzony
Jednak w przypadku Serba prawo serii nie zadziałało. Dwa ciężkie trzysetowe boje, które zmusiły Nishikoriego do spędzenia na korcie pięciu godzin - w środę i czwartek - okazały się zabójcze. W piątek niespełna dwie godziny przed meczem ogłosił, że wycofuje się z powodu kontuzji pachwiny. "Jestem bardzo rozczarowany, bardzo szkoda mi fanów, którzy chcieli obejrzeć nasz mecz. Ten turniej jest dla mnie wyjątkowy i nie mogę się doczekać, aby tu wracać w kolejnych latach" - napisał Japończyk na swoim Facebooku.
Ten turniej z pewnością okazał się wyjątkowy dla Djokovicia. Zyskał szansę zdobycia tytułu, rozgrywając zaledwie cztery mecze, zamiast sześciu (lub siedmiu w przypadku tenisisty nierozstawionego). W pierwszej rundzie Serb miał wolny los, a w trzeciej walkowerem zaskoczył go Florian Mayer.
Mizerny Berdych
Kiedy zła wiadomość gruchnęła nad Crandon Park Tennis Center na przylegającej do wybrzeża Miami wysepce Key Biscayne, szefowie imprezy zaczęli się głowić, jak wynagrodzić stratę zawiedzionej publiczności. Ten rok z pewnością nie zapisze się dobrze w historii turnieju w Miami. Pierwszy raz tak wyraźnie został on zepchnięty w cień przez poprzedzającą go imprezę w Indian Wells. Nie chodzi tylko o mniejszą pulę nagród - komentatorzy sypali na niego gromy za zdumiewające decyzje dotyczące transmisji telewizyjnych. Żadna telewizja - od dawna - nie pokazała choćby jednego z meczów Marii Szarapowej.
Tuż przed rozpoczęciem sesji wieczornej, kiedy kibice byli już w drodze na Key Biscayne, okazało się, że może być jeszcze gorzej. Na zwołanej nagle konferencji prasowej pojawił się – niczym z krzyża zdjęty – Tomas Berdych i ogłosił, że jest zmuszony wycofać się z meczu półfinałowego przeciwko Nadalowi. Dotąd Czech nie stracił nawet seta, na ostatniej prostej pokonały go kłopoty żołądkowe. - Obudziłem się rano z bólem brzucha, odwodniłem i straciłem całą energię. To najgorsze, co może spotkać tenisistę – mówił wymizerowany Czech, zapewniając jednocześnie, że kolację poprzedniego dnia – ryż z kurczakiem – jadł w dokładnie tej samej restauracji, co zawsze. Według lekarzy rzecz wygląda bardziej na infekcję wirusową niż zatrucie.
Tak czy inaczej tysiące kibiców zostały z niczym, półfinał Nadal – Berdych był jedynym singlowym meczem zaplanowanym na ten wieczór. Cóż z tego, że właściciele biletów na feralne sesje mają zapewniony wstęp na stadion w tej samej fazie przyszłorocznej imprezy. - Trudno przetrwać taki dzień. Po prostu robisz, co się da, z nadzieją na najlepsze – przyznał Adam Barrett, dyrektor turnieju w Miami. Na pocieszenie został mu niezaprzeczalny fakt, że oba finały zapowiadają się doskonale. Podobnie jak w turnieju mężczyzn, wśród kobiet o tytuł zagrają turniejowa jedynką i dwójką, Serena Williams i Na Li.
Portfolio bez Miami
Nadal i Djoković zmierzą się po raz pierwszy w tym roku i trudno rozstrzygnąć, któremu z nich bardziej przydałby się tytuł w Miami. Nadal – lider rankingu ATP – w tym sezonie ma na koncie dwa turniejowe zwycięstwa i jeden finał (Australin Open). Jego wielka ambicja z całą pewnością nie jest zaspokojona, bo w Indian Wells odpadł wcześnie (III runda), a w Miami nie wygrał jeszcze nigdy - trudno o drugi równie znaczący tytuł, którego brakuje w portfolio Hiszpana. Do tego, choć w ogólnym bilansie spotkań z Djokoviciem Nadal jest górą (22:17), to Serb zwyciężył w ich dwóch ostatnich spotkaniach - jesienią w finale w Pekinie i w koronującym sezon Londynie.
Djoković dobrze wie, jak smakuje zwycięstwo w Miami, bo zaznał go aż trzykrotnie, między innymi w 2011 roku, pokonując w finale Nadala. Wspomnienie tego roku musi szczególnie boleć Hiszpana, który został wtedy pokonany przez Djokovicia także w finale Indian Wells. O podobny dublet trofeów Serb powalczy w niedzielę – w Indian Wells przełamał niemoc i zdobył pierwszy tytuł sezonu.
Znając charaktery i historię spotkań obu tenisistów, motywacji do walki starczy im od pierwszej do ostatniej piłki. Czy ten finał zatrze choć trochę wspomnienie o półfinałach, których nie było, przekonany się w niedzielę.
Transmisja finału Nadal – Djoković w niedzielę, godz. 20.30, Polsat Sport
Komentarze