Zadanie wykonane. Portugalia ograna przez Polskę po raz drugi

Po nerwowym początku i pierwszej, i drugiej połowy, po seriami marnowanych atakach polskie piłkarki ręczne pokonały w Zielonej Górze Portugalki 29:21. Panie mierzyły się w czwartym meczu eliminacji mistrzostw Europy, które w grudniu zawitają do Chorwacji i na Węgry. Polska ma na koncie dwa zwycięstwa oraz dwie porażki. I trudne mecze przed sobą, z ekipami, z którymi już przegrała.
Polki musiały w niedzielę wygrać, by liczyć się w batalii o awans. Nad Portugalkami górowały kilka dni wcześniej - dokładnie 26 marca - na wyjeździe. Tam było 24:17, też po wyrównanym początku. Po przegranych w eliminacjach na dzień dobry z Czarnogórą i Czechami zawodniczki dowodzone przez trenera Kima Rasmussena wreszcie wygrały. Kinga Grzyb przyznała jednak, że z postawy narodowej ekipy nie jest zadowolona. - Nie miałyśmy dobrego dnia. Zapominamy o tym, w niedzielę czeka nas całkowicie inny pojedynek. Mam nadzieję, że tym razem pokażemy, co potrafimy i nie będzie żadnych wątpliwości, kto jest lepszym zespołem - zapowiadała.
Rasmussen bardzo się niecierpliwił
W tabeli Polki zajmowały miejsce trzecie, ich rywalki czwarte, ostatnie. Faworyt był jasny, ale było też wiadomo, że momentami chaotyczna, czasami przypadkowa gra Portugalek, nie jest łatwa dla nikogo.
Rasmussen i jego ekipa szykowali się do tego spotkania na miejscu, w Zielonej Górze. Reprezentantki najpierw zbierały siły po męczącej podróży z Porto, a ta trwała znacznie dłużej, niż miała trwać, bo strajkowały załogi jednego z lotniczych przewoźników. Były zajęcia w hali, były w siłowni, a nawet spacery. Od początku było też jasne, że kontuzjowaną Małgorzatę Gapską zastąpi w bramce Izabela Czarna. Sztab trenerski zadecydował, że oprócz niej w składzie znajdą się i Małgorzata Stasiak, i Joanna Drabik, i Agnieszka Jochymek, w miejsce Moniki Migały, Joanny Gadziny oraz Aliny Wojtas.
Rasmussen bardzo się niecierpliwił. Powód? - Od listopadowych meczów z Brazylią po raz pierwszy wystąpimy przed własną publicznością. Liczymy, że w niedzielę hala wypełni się do ostatniego miejsca – mówił selekcjoner. Nie przeliczył się, na trybunach zjawiło się 5 tys. widzów, więc zadowolony mógł być od początku. Po czwartym miejscu zajętym przez Polki w mistrzostwach świata kibice wspierają reprezentacje bardzo.
A miała być rozgrzewka
W Portugalii do 15. minuty był remis. W Zielonej Górze biało-czerwone w pierwszych akcjach też były nieskuteczne, być może zdenerwowane. Najpierw jeden strzał w słupek, potem drugi. Jochymek po kontrze próbowała lobować bramkarkę, ale wpakowała piłkę w jej podniesione ręce. Do siatki trafiły wreszcie w minucie piątej - uczyniła to Karolina Semeniuk - Olchawa. Uciec udało się pod koniec pierwszej połowy, do przerwy Polki prowadziły 14:8. - Brak skuteczności, gdyby nie on, wynik wyglądałby inaczej - tłumaczyła, schodząc do szatni, Karolina Siódmiak. - Powiedzmy, że była to rozgrzewka, w drugiej połowie będzie lepiej.
A zaczęło dziać się fatalnie. Gol dla Portugalii. Drugi, trzeci. Zawodniczki Rasmussena przez sześc minut nie trafiły do portugalskiej bramki, przestrzeliły nawet dwa karne! Zdenerwowany trener poprosił o czas. Bramki zaczęły padać, ale zaczęły się też błędy w obronie. Na szczęście do czasu, ucieczka znowu była skuteczna. I jest drugie zwycięstwo w eliminacjach.
Kilkadziesiąt minut wcześniej Czarnogóra pokonała u siebie Czechy. Rewanże z tymi zespołami będą dla Polek meczami o wszystko.
Rasmussen bardzo się niecierpliwił
W tabeli Polki zajmowały miejsce trzecie, ich rywalki czwarte, ostatnie. Faworyt był jasny, ale było też wiadomo, że momentami chaotyczna, czasami przypadkowa gra Portugalek, nie jest łatwa dla nikogo.
Rasmussen i jego ekipa szykowali się do tego spotkania na miejscu, w Zielonej Górze. Reprezentantki najpierw zbierały siły po męczącej podróży z Porto, a ta trwała znacznie dłużej, niż miała trwać, bo strajkowały załogi jednego z lotniczych przewoźników. Były zajęcia w hali, były w siłowni, a nawet spacery. Od początku było też jasne, że kontuzjowaną Małgorzatę Gapską zastąpi w bramce Izabela Czarna. Sztab trenerski zadecydował, że oprócz niej w składzie znajdą się i Małgorzata Stasiak, i Joanna Drabik, i Agnieszka Jochymek, w miejsce Moniki Migały, Joanny Gadziny oraz Aliny Wojtas.
Rasmussen bardzo się niecierpliwił. Powód? - Od listopadowych meczów z Brazylią po raz pierwszy wystąpimy przed własną publicznością. Liczymy, że w niedzielę hala wypełni się do ostatniego miejsca – mówił selekcjoner. Nie przeliczył się, na trybunach zjawiło się 5 tys. widzów, więc zadowolony mógł być od początku. Po czwartym miejscu zajętym przez Polki w mistrzostwach świata kibice wspierają reprezentacje bardzo.
A miała być rozgrzewka
W Portugalii do 15. minuty był remis. W Zielonej Górze biało-czerwone w pierwszych akcjach też były nieskuteczne, być może zdenerwowane. Najpierw jeden strzał w słupek, potem drugi. Jochymek po kontrze próbowała lobować bramkarkę, ale wpakowała piłkę w jej podniesione ręce. Do siatki trafiły wreszcie w minucie piątej - uczyniła to Karolina Semeniuk - Olchawa. Uciec udało się pod koniec pierwszej połowy, do przerwy Polki prowadziły 14:8. - Brak skuteczności, gdyby nie on, wynik wyglądałby inaczej - tłumaczyła, schodząc do szatni, Karolina Siódmiak. - Powiedzmy, że była to rozgrzewka, w drugiej połowie będzie lepiej.
A zaczęło dziać się fatalnie. Gol dla Portugalii. Drugi, trzeci. Zawodniczki Rasmussena przez sześc minut nie trafiły do portugalskiej bramki, przestrzeliły nawet dwa karne! Zdenerwowany trener poprosił o czas. Bramki zaczęły padać, ale zaczęły się też błędy w obronie. Na szczęście do czasu, ucieczka znowu była skuteczna. I jest drugie zwycięstwo w eliminacjach.
Kilkadziesiąt minut wcześniej Czarnogóra pokonała u siebie Czechy. Rewanże z tymi zespołami będą dla Polek meczami o wszystko.
Wyniki niedzielnych spotkań i tabela grupy 3.:
Polska - Portugalia 29:21 (14:8)
Czarnogóra - Czechy 25:22 (12:11)
Z R P GOLE PKT
1. Czarnogóra 4 0 0 103-90 8
2. Czechy 2 0 2 102-88 4
3. Polska 2 0 2 93-85 4
4. Portugalia 0 0 4 82-117 0
Komentarze