Płonka junior: Będziemy godnie reprezentowali nasze barwy!

Trener wyselekcjonował najlepszą grupę i liczymy, że wspólny język i przede wszystkim walka dla orzełka sprawi, że będziemy walczyć o zwycięstwie i godnie reprezentować nasze barwy - mówi przed spotkaniem z Mołdawią syn szkoleniowca Marek Płonka junior. Transmisja meczu w ramach PEN w sobotę od godz. 14.00 w Polsacie Sport.
Łukasz Borowski: Jaki nastrój przed meczem z Mołdawią?
Marek Płonka junior: Jesteśmy po inauguracji rundy wiosennej, także w dobrym nastawieniu jedziemy na zgrupowanie. Będziemy szykować formę i różne zagrywki na mecz z Mołdawią.
Bilans z sobotnim przeciwnikiem niekorzystny. Byliście chwaleni za mecze z Czechami i Szwecją. Z Mołdawią nie będzie łatwo, jest kilku dobrych zawodników, choćby z ligi francuskiej.
Wymagający przeciwnik. Chcemy się zrehabilitować za porażkę z Niemcami. Mołdawianie posiadają bardzo silny młyn, od tej formacji będzie bardzo dużo zależało. Jesteśmy dobrze nastawieni, liczymy na to, że zagramy, jak najlepiej potrafimy.
Ostatnie mecze były na styku, w Gdyni przegraliśmy drugą połowę, bo do przerwy było 22:17. Potem przegraliśmy minimalnie w Mołdawii, a w kolejnym spotkaniu był remis.
Trzeba przyznać, że Mołdawia zawsze gra do końca. Mam nadzieję, że my też będziemy taką drużyną.
Jaka jest atmosfera? Jest nowa reprezentacji, nie ma już Francuzów z polskimi korzeniami. Było trochę zgrzytów, że młodzi Polacy przyjeżdżali na kadrę, ale nie występowali.
W naszej kadrze grają praktycznie sami Polacy, oprócz Craiga Bachurzewskiego, który ma szkockie korzenie. Zawodnikom, którzy wcześniej reprezentowali nasz kraj, także należą się słowa uznania. To gracze o dużych umiejętnościach. Teraz gramy Polakami, którzy stanowią o sile naszej ligi. Trener wyselekcjonował najlepszą grupę i liczymy, że wspólny język i przede wszystkim walka dla orzełka sprawi, że będziemy walczyć o zwycięstwo i godnie reprezentować nasze barwy.
Jesteś utalentowany sportowo, także dużo udzielasz się w Trójmieście. Ostatnio zająłeś czołowe miejsce w crossficie, siłownia, a wcześniej zapowiadałeś się jako dobry piłkarz ręczny, postawiłeś jednak na rugby. Może coś więcej o tym crossficie?
Myślę, że crossfitu nie należy mylić z siłownią. Powoli robi się z tego dyscyplina sportu. W USA crossfit są już zawodowcy. Powiedzmy, że jest to sposób treningu – wytrzymałościowo-siłowy z określonymi ćwiczeniami. Polega to na tym, że ćwiczenia wykonywane są bez odpoczynku, więc decyduje wytrzymałość i nasza siła, jakie miejsce i jaki czas osiągniemy, bo głównie to o czas walczymy. Jeśli chodzi o te zawody, traktuję je jako formę treningu i zabawy. Czy to sukces? Udało mi się zakwalifikować do półfinału. Do grupy finałowej trochę mi zabrakło. To było dobre doświadczenie.
Nie chciałem porównywać siłowni z crossfitem. Chodziło o to, że mają dużo wspólnego z siłą. Na pewno pomogło Ci to w rugby.
W treningu rugby nie dość, że musimy trenować drużynowo, to jeszcze musimy się samodoskonalić. Musimy pracować na siłowni, musimy być przygotowani do uprawiania tego sportu, bo jest on bardzo wymagający – pod względem wytrzymałości, jak i siły. Jeśli chodzi o cross fit, uważam, że to bardzo dobre dla rugby i liczę, że w przyszłości będzie się tak przygotowywać.
A piłka ręczna? Bogdan Wenta i kilku innych mówili, że byłeś dobrze zapowiadającym się szczypiornistą. Dlaczego nie zostałeś przy tym sporcie?
Z tym wiąże się dużo rzeczy. Na pewno trenerzy skreślali mnie ze względu na mój wzrost. Długo byłem niski i nie zapowiadało się, bym urósł, po prostu później dojrzewałem. W liceum moja drużyna piłki ręcznej się rozpadła, a ojciec akurat stworzył klasę rugby w Państwowych Szkołach Budownictwa w Gdańsku. Poszedłem na jeden trening, spróbowałem i zostałem. Rugby to pierwszy sport, z którym miałem do czynienia, kiedy ojciec grał we Francji. Pierwszą piłką, jaką kopnąłem w życiu, była ta do rugby.
Masz jakiś ceremoniał przedmeczowy?
Każdy jakiś ma. Najwięcej siły daje mi rodzina. Żona jest najwierniejszym kibicem i najlepszym przyjacielem. Zawsze przed meczem wie, jak się zachować. Wie o czym rozmawiać przed meczem. Tak samo jest po meczu. To budujące, że ktoś nas rozumie i wspiera w tym, co robimy.
A poza treningami jakaś forma relaksu?
Sportowcy to nie tylko treningi. Lubię wychodzić do kina, teatru. Bardzo lubię czytać książki. Jeśli chodzi o to, to rozwijam się kulturowo.
Książki związane ze sportem?
Ostatnią książką, którą przeczytałem była biografia Arnolda Schwarzeneggera, pt. „Pamięć absolutna”. Ciekawa, pokazuje nie tylko człowieka od strony sportowej, ale także od strony osobistej. Jak dojść do sukcesu i jak walczyć o swoje.
Marek Płonka junior: Jesteśmy po inauguracji rundy wiosennej, także w dobrym nastawieniu jedziemy na zgrupowanie. Będziemy szykować formę i różne zagrywki na mecz z Mołdawią.
Bilans z sobotnim przeciwnikiem niekorzystny. Byliście chwaleni za mecze z Czechami i Szwecją. Z Mołdawią nie będzie łatwo, jest kilku dobrych zawodników, choćby z ligi francuskiej.
Wymagający przeciwnik. Chcemy się zrehabilitować za porażkę z Niemcami. Mołdawianie posiadają bardzo silny młyn, od tej formacji będzie bardzo dużo zależało. Jesteśmy dobrze nastawieni, liczymy na to, że zagramy, jak najlepiej potrafimy.
Ostatnie mecze były na styku, w Gdyni przegraliśmy drugą połowę, bo do przerwy było 22:17. Potem przegraliśmy minimalnie w Mołdawii, a w kolejnym spotkaniu był remis.
Trzeba przyznać, że Mołdawia zawsze gra do końca. Mam nadzieję, że my też będziemy taką drużyną.
Jaka jest atmosfera? Jest nowa reprezentacji, nie ma już Francuzów z polskimi korzeniami. Było trochę zgrzytów, że młodzi Polacy przyjeżdżali na kadrę, ale nie występowali.
W naszej kadrze grają praktycznie sami Polacy, oprócz Craiga Bachurzewskiego, który ma szkockie korzenie. Zawodnikom, którzy wcześniej reprezentowali nasz kraj, także należą się słowa uznania. To gracze o dużych umiejętnościach. Teraz gramy Polakami, którzy stanowią o sile naszej ligi. Trener wyselekcjonował najlepszą grupę i liczymy, że wspólny język i przede wszystkim walka dla orzełka sprawi, że będziemy walczyć o zwycięstwo i godnie reprezentować nasze barwy.
Jesteś utalentowany sportowo, także dużo udzielasz się w Trójmieście. Ostatnio zająłeś czołowe miejsce w crossficie, siłownia, a wcześniej zapowiadałeś się jako dobry piłkarz ręczny, postawiłeś jednak na rugby. Może coś więcej o tym crossficie?
Myślę, że crossfitu nie należy mylić z siłownią. Powoli robi się z tego dyscyplina sportu. W USA crossfit są już zawodowcy. Powiedzmy, że jest to sposób treningu – wytrzymałościowo-siłowy z określonymi ćwiczeniami. Polega to na tym, że ćwiczenia wykonywane są bez odpoczynku, więc decyduje wytrzymałość i nasza siła, jakie miejsce i jaki czas osiągniemy, bo głównie to o czas walczymy. Jeśli chodzi o te zawody, traktuję je jako formę treningu i zabawy. Czy to sukces? Udało mi się zakwalifikować do półfinału. Do grupy finałowej trochę mi zabrakło. To było dobre doświadczenie.
Nie chciałem porównywać siłowni z crossfitem. Chodziło o to, że mają dużo wspólnego z siłą. Na pewno pomogło Ci to w rugby.
W treningu rugby nie dość, że musimy trenować drużynowo, to jeszcze musimy się samodoskonalić. Musimy pracować na siłowni, musimy być przygotowani do uprawiania tego sportu, bo jest on bardzo wymagający – pod względem wytrzymałości, jak i siły. Jeśli chodzi o cross fit, uważam, że to bardzo dobre dla rugby i liczę, że w przyszłości będzie się tak przygotowywać.
A piłka ręczna? Bogdan Wenta i kilku innych mówili, że byłeś dobrze zapowiadającym się szczypiornistą. Dlaczego nie zostałeś przy tym sporcie?
Z tym wiąże się dużo rzeczy. Na pewno trenerzy skreślali mnie ze względu na mój wzrost. Długo byłem niski i nie zapowiadało się, bym urósł, po prostu później dojrzewałem. W liceum moja drużyna piłki ręcznej się rozpadła, a ojciec akurat stworzył klasę rugby w Państwowych Szkołach Budownictwa w Gdańsku. Poszedłem na jeden trening, spróbowałem i zostałem. Rugby to pierwszy sport, z którym miałem do czynienia, kiedy ojciec grał we Francji. Pierwszą piłką, jaką kopnąłem w życiu, była ta do rugby.
Masz jakiś ceremoniał przedmeczowy?
Każdy jakiś ma. Najwięcej siły daje mi rodzina. Żona jest najwierniejszym kibicem i najlepszym przyjacielem. Zawsze przed meczem wie, jak się zachować. Wie o czym rozmawiać przed meczem. Tak samo jest po meczu. To budujące, że ktoś nas rozumie i wspiera w tym, co robimy.
A poza treningami jakaś forma relaksu?
Sportowcy to nie tylko treningi. Lubię wychodzić do kina, teatru. Bardzo lubię czytać książki. Jeśli chodzi o to, to rozwijam się kulturowo.
Książki związane ze sportem?
Ostatnią książką, którą przeczytałem była biografia Arnolda Schwarzeneggera, pt. „Pamięć absolutna”. Ciekawa, pokazuje nie tylko człowieka od strony sportowej, ale także od strony osobistej. Jak dojść do sukcesu i jak walczyć o swoje.
Komentarze