Janowiczowi puściły nerwy. Trenujemy po szopach. Kraj bez perspektyw. Kim jesteście?

Tenis
Janowiczowi puściły nerwy. Trenujemy po szopach. Kraj bez perspektyw. Kim jesteście?
Jerzy Janowicz /fot. PAP

Jerzy Janowicz w meczu Pucharu Davisa z Chorwatami - rozgrywanym w Warszawie - przegrał dwa spotkania. Polacy zostali pokonani 3:1 i nie awansowali do barażu, dającego szansę na występy w Grupie Światowej. Na niedzielnej konferencji prasowej Janowiczowi puściły nerwy.

Po pytaniu o to, czy oczekiwania wobec polskich tenisistów nie są za wysokie, Janowicz nie wytrzymał - choć pytanie były skierowane do kapitana reprezentacji, Radosława Szymanika. Janowicz zabrał mikrofon. - A kiedy my nie podnosimy poprzeczki? W każdym sporcie to robimy. Jesteśmy generalnie absolutnie krajem, który nie ma jakiejkolwiek perspektywy w sporcie, biznesie czy w życiu prywatnym dla nikogo. Studenci uczą się tylko po to, aby móc wyjechać. Trenujemy gdzieś po szopach i to nie tylko w tenisie. Zbigniew Bródka musi ćwiczyć za granicą. Więc dlaczego macie wobec nas jakieś oczekiwania? Może sami wyjdźcie na kort, przepracujcie całe życie w ten sposób, a dopiero potem miejcie oczekiwania. To mnie już śmieszy. Każdy ma jakieś oczekiwania. Przeżyjcie generalnie to, co przeżywają sportowcy. Nie ma żadnej pomocy, w żadnym sporcie czy zawodzie. Każdy musi orać, wyrywać w sobie, żeby coś osiągnąć - powiedział Janowicz, po czym rzucił mikrofonem.

- Czytam wasze artykuły i śmiać mi się chce. Kim jesteście, że macie oczekiwania? Oczekiwania może mieć mój trener, mama, tata, a nie wy. Co takiego robicie? Tylko nas krytykujecie, a potem macie oczekiwania? - Janowicz wdał się w pyskówkę z jednym z dziennikarzy.

- Bohatera trzeba stworzyć przez całą karierę, a śmiecia i zero można stworzyć przez jeden mecz. Tak to wygląda w naszym kraju - znowu zabrał mikrofon Szymanikowi. Ten także zaczął atakować dziennikarzy, zarzucając im krytykowanie w obliczu porażki. - Dlaczego piszecie tylko negatywnie? Dlaczego nikt nie powie, że ktoś zajął drugie miejsce, a nie przegrał w finale. Fajnie, że zaciskacie kciuki, ale może też więcej wyrozumiałości dla nas.

- Dlaczego pisze się "Janowicz był w półfinale Wimbledonu - Janowicz zarobił"? Takie są artykuły w Polsce. Najpierw jest się mistrzem, a za chwilę zerem! - złościł się tenisista.

Jerzy Janowicz uważa, że to nie zmęczenie zdecydowało o jego porażce w meczu 2. rundy Grupy I Strefy Euro-afrykańskiej Pucharu Davisa z Marinem Cilicem, po której Chorwaci zapewnili sobie zwycięstwo. „Z kondycją było bardzo dobrze” – ocenił polski tenisista.

W niedzielę Janowicz rozegrał drugi raz w ciągu trzech dni pięciosetowy pojedynek. Oba zakończyły się jego przegraną. Łodzianin prowadził w pojedynku z Cilicem 2:0, ale w trzech kolejnych partiach musiał uznać wyższość rywala i ostatecznie przegrał 6:4, 7:6 (7-5), 4:6, 1:6, 3:6.

„W tej części meczu Marin grał bardzo dobrze. Do triumfu w całym spotkaniu zabrakło mi zwycięstwa w trzeciej partii" - zaznaczył na konferencji prasowej 23-letni Polak.

Nierówną grę podopiecznego usprawiedliwiał kapitan biało-czerwonych Radosław Szymanik, który podkreślił, że spotkanie było bardzo zacięte. „Jak się gra po raz drugi w krótkim czasie pięć setów, to są lepsze i gorsze momenty. Pierwsze kłopoty pojawiły się w trzecim secie przy stanie 5:4. Jurek dostał bardzo dobre returny, Cilic grał świetnie i każde jego uderzenie było celne. Zabrakło nam szczęścia" - analizował.

Janowicz docenił wsparcie głośno dopingujących go w niedzielę kibiców. „Publiczność była bardzo fajna, świetna atmosfera. Mam nadzieję, że fani pozostaną nam wierni" - zaznaczył.

Szymanik podkreślił, że skład drużyny narodowej, którą powołał na mecz z Chorwatami na Torwarze, jest najmocniejszym z możliwych. Nie chciał się odnosić do swojej przyszłości jako kapitana biało-czerwonych. „To nie jest pytanie do mnie. To zależy także od zawodników, czy będą chcieli ze mną współpracować. Moja rola jest inna niż trenera, np. w piłce nożnej. Nie jestem z chłopakami przez 12 miesięcy w roku. Ja mam przede wszystkim budować dobrą atmosferę" - zaznaczył.

Jego zdaniem, niektóre osoby z zewnątrz błędnie wnioskują, że występ w Pucharze Davisa jest epizodem, który niewiele znaczy dla polskich tenisistów. „Nie chcielibyście się znaleźć w naszej szatni po tym meczu. Chłopaki bardzo przeżywają tę sytuację. Każdy z nich z pełnym zaangażowaniem podchodził do całego tygodnia przygotowawczego. Te kilka tygodni w roku jest dla nich bardzo obciążające, nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Atmosferę w grupie mamy świetną. Czasem trzeba pożartować, by rozładować napięcie, ale nie jest tak, że tylko siedzimy i się śmiejemy" - dodał.

On i Szymanik mieli zastrzeżenia do mediów za - ich zdaniem - zbyt krytycznie pisanie o niepowodzeniach polskich sportowców. „Jak ktoś dochodzi do finału, to pojawia się artykuł, że przegrał w decydującym spotkaniu. Odnoszący sukcesy są wynoszeni na piedestał, a każde niepowodzenie jest wytykane. W innych krajach tak nie jest" - powiedział kapitan biało-czerwonych.

Szymanik odniósł się później do kwestii, która rozpoczęła całą kłótnię.„Wierzę w moich zawodników i uważam, że stać ich na awans do elity. My tak czujemy, ale inni też są tego zdania" - zaznaczył.

Postawę Janowicza w pierwszej części spotkania komplementował podczas rozmowy z dziennikarzami Cilic. „Prezentował bardzo agresywny styl gry i 80-90 procent ryzykownych uderzeń w jego wykonaniu +wchodziło+ w kort. Miał też bardzo urozmaicony serwis, do którego przyzwyczajenie się zabrało mi prawie trzy sety. Ja zaś w tamtym okresie za mało ryzykowałem. Chyba był to błąd. Za bardzo bałem się wówczas zepsuć piłkę" - analizował Chorwat.

Jak dodał, sytuacja całkowicie odmieniła się w trzeciej partii. „To był już zupełnie inny mecz. Ja byłem coraz lepszy, a Jerzemu szło coraz gorzej" - podkreślił.

Cilic w niedzielę miał okazję zrewanżować się łodzianinowi za porażkę w ich jedynym dotychczas pojedynku w imprezie ATP. Dwa lata temu w Paryżu - również w zmaganiach na twardej nawierzchnii - przegrał z nim w drugiej rundzie. Polak dotarł wówczas do finału turnieju w hali Bercy.

"Dziś w dwóch pierwszych setach zagrał lepiej niż wtedy. A to, że w kolejnych już nie utrzymał tego poziomu? Cóż, tak się zdarza w Pucharze Davisa, zwłaszcza gdy dochodzą jeszcze emocje" - zauważył.

25-letni zawodnik przyznał, że zamierza teraz świętować w gronie kolegów z reprezentacji.

„Będziemy jeść, potem pewnie się porządnie wyśpimy. Bardzo lubimy spędzać razem czas. Szkoda tylko, że już jutro rano każdy z nas uda się w swoim kierunku" - powiedział.

Dziennikarze spytali go, co stanie się z brodą kapitana Chorwatów Żeljko Krajana, która była przedmiotem zakładu. W przypadku zwycięstwa nad Polakami zawodnicy mieli mu ją zgolić, tak jak i włosy na głowie. Cilic przyznał później, że być może zamiast tego każą mu ją jednak zapuszczać.

„Co z nią będzie? Zobaczymy. Chyba zostawimy decyzję kapitanowi" - odparł tenisista.

Krajan zapytany zaś został, czy młodą drużynę, którą przywiózł do Warszawy, zamierza także wystawić we wrześniowym barażu o awans do Grupy Światowej.

„Za wcześnie, by o tym mówić. Chłopcy zagrali tu świetnie, ale pamiętajmy, że być może będziemy mogli skorzystać chociażby z Ivo Karlovica" - zaznaczył.
RK, mrut, PAP

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze