Czerczesow: Interesuje mnie tylko mentalność mistrzów. Dlatego lubię pracować z Polakami

Piłka nożna
Czerczesow: Interesuje mnie tylko mentalność mistrzów. Dlatego lubię pracować z Polakami
Trener Stanisław Czerczesow do Rosji sprowadził już siedmiu polskich piłkarzy

Gdyby pojawił się sygnał z Polski, na pewno bym się nad nim zastanowił. Jakiś czas temu słyszałem tylko, że interesował się mną PZPN. Wierzę, że z waszych piłkarzy można stworzyć naprawdę fajną reprezentację – mówi w rozmowie z Polsatsport.pl nowy trener Dinama Moskwa Stanisław Czerczesow, który sprowadził do Rosji już siedmiu polskich piłkarzy.

Sebastian Staszewski: Podobno w Pana zespołach kluczem jest słowo „praca”.

Stanisław Czerczesow:
U mnie wszyscy ciężko pracują. Nie można nie pracować!

Polacy ciężko pracują?

Nie wiem, gdzie nie pracują ciężko.

Sprawdzają się w Rosji?

Tak, jak wszędzie. Poziom waszych zawodników jest różny. Jeden jest lepszy, drugi gorszy. Mogę tylko powiedzieć, że w Amkarze Gol, Wawrzyniak i Zbozień pracowali dobrze. W innych klubach – nie mam pojęcia.

Polakom łatwiej jest zaaklimatyzować się w Rosji, bo język i kulturą są podobne? Ma to jakieś znaczenie?

Na pewno ma. Pracuje się nam łatwiej chociażby dlatego, że można się dogadać. Ale powiem jeszcze raz, że wszystko zależy od człowieka, piłkarza. Można wybrać złego i wtedy narodowość nie pomoże. Nie mogę powiedzieć, że polska mentalność jest lepsza, niż inne. Mnie interesuje mentalność zwycięzców. W Permie miałem piłkarzy z różnych krajów: z Nigerii, Ghany, Francji. Kiedy dokonuję transferów muszę patrzeć na pozycję, umiejętności, cenę. Jeśli jest odpowiedni człowiek, to go biorę. Jeśli to Polak – to tylko dodatkowa przyjemność.

To pytanie padało już z ust polskich dziennikarzy kilkukrotnie, ale ponownie muszę je zadać, bo nigdy nie odpowiedział Pan konkretnie. Skąd bierze się Pana sympatia do Polaków? Chyba nie ma w Europie trenera, który w ostatnich latach sprowadził tylu naszych piłkarzy, co Pan.

Są dwa powody. Pierwszy jest taki, że z kilkoma występowałem w różnych klubach. W Dynamie Drezno grałem z Piotrem Nowakiem, później dołączył do nas Andrzej Leśniak. W Tirolu Innsbruck razem z Jurkiem Brzęczkiem zdobyliśmy mistrzostwo kraju. Był także Radosław Gilewicz. Z wszystkimi Polakami wiążę więc tylko i wyłącznie dobre wspomnienia. Zawsze mieliśmy dobre relacje. To byli świetni sportowcy i ludzie, a takie rzeczy zostają w pamięci. Drugim powodem jest jakość. Muszę na nią zwracać uwagę. Kiedy ktoś mi proponuje dobrych, polskich piłkarzy, to z przyjemnością się zgadzam. Do tej pory na szczęście się nie rozczarowałem.

Utrzymuje Pan kontrakt z dawnymi kolegami?


Z Brzęczkiem i Gilewiczem niedawno rozmawiałem przez telefon. Tak, jesteśmy w kontakcie, czasami spotykamy się też na turniejach. Z Nowakiem miesiąc temu widziałem się w Niemczech. Wiem, że na co dzień mieszka w Ameryce, ale był tam z jakąś wizytą. Kontraktu nie mam tylko z Leśniakiem, czego zresztą bardzo żałuję.

Powinien Pan…


Zapomniałem jeszcze o Kowalewskim, który był w Spartaku. Muszę o nim wspomnieć. Mam do niego telefon, chociaż nie rozmawiamy za często. Zdarza się to raz, dwa w roku.

Może kiedyś Kowalewski zostanie trenerem bramkarzy w Pana klubie?


Na razie mam bardzo dobrego specjalistę. Tematu nie ma.

Chciałem wcześniej powiedzieć, że powinien Pan chyba odwiedzić Polskę.

Służbowo – nie wiem, kiedy będzie taka okazja. Ale prywatnie? Jak najbardziej, chętnie! Muszę mieć tylko powód, inny, niż zwiedzanie Warszawy. Z pewnością jednak odwiedzę Polskę.

Warszawę akurat powinien Pan znać nieźle. Z Legii sprowadził Pan Gola i Wawrzyniaka, a wcześniej Komorowskiego i Rybusa.


Dziś wiemy, że to był dobry wybór. Gol i Wawrzyniak wnieśli do Amkara jakość i mentalność mistrzów. Podobnie było wcześniej w Tereku z Marcinem i Maćkiem. W Legii grali o mistrzostwo Polski, walczyli w europejskich pucharach. Dobrze mieć w drużynie kogoś takiego.

Niedawno Amkar grał przeciwko Terekowi, przegraliście 0:1. To było dla Pana trudne spotkanie? W klubie z Czeczeni pracował Pan pawie dwa lata.

W Prijemier Lidze nie ma łatwych meczów. Z Terekiem mecz był trudny, jak zawsze.

Spotkał się Pan z polskimi piłkarzami z którymi pracował Pan w Groźnym?

Po mecz pojechałem do hotelu, przywitałem się, ale dłużej konwersacji nie było. Dziś grają w innym, niż mój, zespole. Mimo to dobrze było ich zobaczyć.

Ma Pan swojego ulubionego polskiego zawodnika?


Chyba nie ma takiego. Ci w Arsenalu i ci w Borussii grają na najwyższym poziomie, to mistrzostwie. Nie chciałbym nikogo obrazić.

Pytałem o tych z którymi Pan pracował. Który ma najlepszą markę?


Wawrzyniak gra w Rosji niedługo, ale już się wyróżnił. Strzelił bramkę, dostał kartkę. Musi jednak pograć więcej. W tamtym roku bardzo stabilnie grał Janusz Gol. Poza tym oczywiście Rybus jest na wysokim poziomie. Trudno jest jednak stwierdzić jednoznacznie, który jest najlepszy, bo oni grają na innych pozycjach. Gdyby wszyscy byli na przykład środkowymi pomocnikami, wtedy mógłbym ich ocenić. Wszyscy mają swoje plusy i minusy. Poza tym lubię ich jednakowo.

Kontynuując temat Warszawy, to może powinien Pan przenieść się do Polski i spróbować pracy w naszym kraju.


W ostatnich miesiącach nie brakowało mi różnych propozycji. Myślałem o nich, zastanawiałem się. Ostatecznie wybrałem tę z Dinama Moskwa. Gdyby w przyszłości pojawił się jakiś sygnał z Polski na pewno bym się nad nim pochylił. Do tej pory nic jednak się nie wydarzyło. Słyszałem tylko, że interesował się mną PZPN.

Był Pan kandydatem na selekcjonera?

Nie wiem czy to prawda, czy nie, ale tak słyszałem.

Ewentualna praca w Polsce byłaby dla Pana ciekawym wyzwaniem?


Tak, bo macie zdolnych zawodników. Fajnym doświadczeniem byłaby praca z nimi. Dziś polska kadra ma jednak trenera, więc skupmy się na tym. Jeśli ja dostanę kiedyś taką propozycję – zobaczymy.

Często, kiedy rozmawiam z trenerami z zagranicy, powtarzają oni jak dobrych mamy zawodników. Szkoda tylko, że nic nie wynika z tego dla naszej reprezentacji.


W Polsce reprezentanci zawsze byli na wysokim poziomie. Mieliście trzecie miejsce na świecie. Pamiętam Bońka, Lato, Młynarczyka. Dziś również macie niezłych piłkarzy. W Dortmundzie są Piszczek, Lewandowski i Kuba, który jest kuzynem Jurka Brzęczka. Stąd wiem, jak dobry poziom prezentuje. Patrzę na nich i widzę, że można zrobić z nich fajną reprezentację.

Nieźle zna Pan naszych piłkarzy…

Zawód, który wykonuje, wymaga znajomości piłkarzy. Nie tylko polskich (śmiech).

Został Pan właśnie nowym trenerem Dinama Moskwa. Wcześniej poważny był podobno temat Spartaka Moskwa z którym zdobywał Pan mistrzostwo Rosji, jako piłkarz.


To prawda. Spotkałem się z działaczami, nie dograliśmy tylko niuansów. Zabrakło naprawdę niewiele. Ostatecznie jednak porozumiałem się z Dinamem.

To prawda, że będzie chciał Pan sprowadzić do Moskwy Macieja Rybusa?

Nie mogę tego powiedzieć.

Słyszałem, że planuje Pan taki transfer.


Nie wiem, skąd to wiesz, ale nie mogę o tym nic powiedzieć. Każda drużyna ma swoje potrzeby i transfery trzeba dostosować właśnie do zapotrzebowania.

Po kilku latach pracy w mniejszych zespołach, jak Terek czy Amkar, w końcu trafił Pan do zespołu z krajowego topu.


W Amkarze pracowałem z dużą przyjemnością. Pojawiła się jednak szansa i chciałem ją wykorzystać. Jako piłkarz byłem mistrzem i jako trener także chcę być.

Nie kusiło Pana, aby spróbować w innym kraju?


Mówię nie tylko po rosyjsku, ale i niemiecku i angielsku, więc nie byłoby problemu. Na razie skupiam się jednak na tym, aby pracować w Rosji. Chcę, aby jakość mojej pracy była wysoka. Chyba nie jest tak źle, bo ofert miałem sporo.
Sebastian Staszewski, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze