Doktor Claudio Costa i Clinica Mobile – cudotwórcy MotoGP

Przy prawie setce zawodników i kilku tysiącach osób spędzających każdy weekend w padoku, kontuzje w świecie MotoGP czają się na każdym kroku. Nad zdrowiem wszystkich członków wyścigowej karuzeli przez lata czuwał legendarny doktor Claudio Costa i jego słynna Clinica Mobile. Sezon 2014 to jednak koniec pewnej epoki...
„Sport motorowy bywa niebezpieczny” - to zdanie, umieszczone na biletach wstępu na każdy tor wyścigowy, doskonale znają chyba wszyscy fani motorsportu, ale też wszyscy podchodzimy do niego z przymrużeniem oka. Organizatorzy mistrzostw świata mają jednak do spraw bezpieczeństwa zupełnie inne podejście i niczego nie zostawiają przypadkowi. Tym bardziej, że w sezonie 2013 podczas osiemnastu rund MotoGP doszło łącznie do 863 wypadków.
Już w roku 1976, kiedy wypadki śmiertelne były w wyścigach motocyklowych na porządku dziennym, zdolny włoski lekarz, doktor Claudio Costa, stworzył polowy szpital, Clinica Mobile, podążający za wyścigami Grand Prix z rundy na rundę. Namówili go do tego sami zawodnicy, widząc jego oddanie podczas obsługi medycznej wyścigów organizowanych przez jego ojca na włoskim torze Imola. Costa idealnie nadawał się do tej roli. Posiada bowiem aż trzy specjalizacje: ortopedyczną, traumatologiczną oraz fizjoterapię ortopedyczną.
Gotowi w każdej chwili
Samo określenie „polowy szpital” dzisiaj jest trochę mylące, choć na pierwszy rzut oka ciężarówka z typową naczepą Pezzaioli nie różni się co prawda niczym od dziesiątek innych zaparkowanych w padoku MotoGP. W środku znajduje się jednak profesjonalny szpital na kółkach, za którego zaprojektowanie i stworzenie odpowiada ta sama firma, która przygotowuje również m.in. zespołowe ciężarówki ekipy Ferrari w Formule 1.
Clinica Mobile ma aż 80 metrów kwadratowych powierzchni, podzielonej na pięć pomieszczeń, z salą zabiegową, ośmioma łóżkami, aparaturą do prześwietleń i reanimacji oraz sprzętu służącego do każdej możliwej formy terapii włącznie.
„Jesteśmy na torze już we wtorek przed zawodami” - Costa wyjaśnia w rozmowie z Polsatem Sport. - Przez pierwszych kilka dni zajmujemy się obsługą osób pracujących przy montażu sprzętu w padoku i często mamy do czynienia z drobnymi kontuzjami; złamaniami, skaleczeniami, czy nawet zwykłym przeziębieniem. Od czwartku pracujemy z zawodnikami. Mam na myśli nie tylko rehabilitację tych, którzy wracają do zdrowia po kontuzjach, ale także masaże i pracę z pozostałymi kierowcami. Od piątku zajmujemy się tymi, którzy mieli nieszczęście ulec wypadkom. Sporadycznie niektórych trzeba przetransportować do okolicznego szpitala na szczegółowe badania bądź skomplikowane operacje. Karetki pogotowia zabierają zawodników do szpitala średnio dziesięć razy w roku. Helikopter medyczny raz lub dwa w sezonie. ”
Claudio kontra lekarz zawodów
Co ciekawe, Clinica Mobile nie jest wcale oficjalnym punktem medycznym MotoGP, a Costa oficjalnym lekarzem serii. Każdy tor dysponuje własnym centrum medycznym oraz oficjalnym lekarzem zawodów, który m.in. dopuszcza bądź nie zawodników do startu po wypadkach. Polowy szpital doktora Costy zazwyczaj stoi na uboczu padoku, ale biorąc pod uwagę fakt, że podczas każdej rundy oficjalnym lekarzem zawodów jest ktoś inny, zawodnicy i tak ufają tylko i wyłącznie staremu, dobremu Claudio (choć wielu Hiszpanów jest także wiernych doktorowi Xavierowi Mirowi ze Szpitala Uniwersyteckiego w Barcelonie). Costa z kolei rzadko kiedy odradza kierowcom ponowny wyjazd na tor.
Lekarze zawodów, którzy bezpośrednio odpowiadają za bezpieczeństwo zawodników, wielokrotnie mieli zresztą z Costą krzyż pański. Bo skoro włoski doktor mówi kierowcy ze złamaną ręką lub nogą, że jeśli chce, może startować w wyścigu, to ten zazwyczaj właśnie tak czyni, nic nie robiąc sobie z odrębnych opinii (wyjątkiem jest wstrząs mózgu, w tym przypadku nie ma dyskusji i trzeba pauzować siedem dni).
Tym sposobem Jorge Lorenzo, który rok temu złamał obojczyk podczas treningów wolnych przed wyścigiem w Holandii, już dwa dni po kontuzji i natychmiast przeprowadzonej operacji, ustawił się na starcie wyścigu, naturalnie nafaszerowany przez Costę – w pełni legalnymi oczywiście – środkami przeciwbólowymi. Aby jednak sprawdzić, czy Hiszpan faktycznie jest w stanie wystartować, lekarz zawodów kazał mu... zrobić kilka pompek! Podobnie było zresztą dwa lata temu, kiedy Cal Crutchlow złamał nogę w kostce podczas weekendu na torze Silverstone i aby wystartować w wyścigu musiał zrobić kilka podskoków oraz dwa razy obiec centrum medyczne!
Uratował mistrza przed amputacją nogi
Nic więc dziwnego, że przed ewentualnym odwiedzeniem oficjalnego lekarza zawodów, większość zawodników udaje się właśnie do Clinica Mobile. Jednym z tych, którzy na własnej skórze przekonali się, że to najlepsze rozwiązanie, jest dziś słynny, a wówczas jeszcze młody i niedoświadczony, Mick Doohan. Australijczyk złamał lewą nogę podczas wypadku na torze Assen w 1992 roku. Chwilę później w centrum medycznym zaproponowano mu dwa wyjścia: albo Costa zabierze go do swojej kliniki w San Marino, tuż obok toru Misano, albo lokalni lekarze przeprowadzą szybką operację w okolicznym szpitalu.
Chcąc jak najszybciej wrócić na tor, Doohan wybrał drugi wariant i natychmiast trafił na stół operacyjny. Co więcej; Costę dosłownie wyrzucono z sali operacyjnej, twierdząc, że nie ma odpowiednich kwalifikacji, aby asystować przy tego typu procedurze w holenderskim szpitalu. Kilka godzin po samej operacji, gdy złamaną nogę opanowała gangrena, lekarze byli o krok od podjęcia decyzji o amputacji.
Costa niemalże wykradł Doohana ze szpitala i na własny koszt wynajął odrzutowiec, którym zabrał go do swojej kliniki. Włoch najpierw zoperował Australijczyka „po swojemu”, a następnie zdecydował się na nietypową i innowacyjną metodę dalszego leczenia. Złamana noga została dosłownie przyszyta do zdrowej, co miało poprawić przepływ krwi, a obumierające mięśnie zastąpione tkanką pobraną z brzucha i ud. Ostatecznie Doohan stracił cztery wyścigi i mistrzowski tytuł, po który zmierzał. Nie stracił jednak nogi i mógł kontynuować karierę. W kolejnych latach wywalczył pięć tytułów mistrzowskich z rzędu, zostając jednym z najsłynniejszych motocyklistów w historii, u boku takich mistrzów jak Giacomo Agostini (który przed laty osobiście nalegał, by Costa towarzyszył mu na wyścigach nie wchodzących w skład MŚ) i Valentino Rossi (kolejny bliski przyjaciel genialnego doktora).
Lekarz i filozof
Podobnych przypadków i historii było wiele, ale nie tylko one wyróżniają Costę. Każdy, kto miał przyjemność spędzenia w jego towarzystwie choć kilku minut wie, że Claudio to nie tylko świetny lekarz, ale także wyjątkowy psycholog, a wręcz... filozof. Tak jak wszyscy kibice Formuły 1 doskonale znają słynną, korporacyjną „gadkę Rona” [Dennisa, szefa McLarena], tak Costa znany jest z porównywania zawodników do średniowiecznych rycerzy i wielu mitologicznych odniesień. Choć włada kilkoma językami, w przypadku angielskiego Costa często posiłkował się tłumaczkami, które z jego poetyckim językiem miały podczas wywiadów z anglojęzycznymi dziennikarzami podobne męki pańskie, co oficjalni lekarze zawodów z metodami stawiania zawodników na nogi!
„Różnica pomiędzy Clinica Mobile a zwykłym szpitalem polega na podejściu i filozofii – Costa tłumaczył nam kiedyś podczas kolejnego filozoficznego wywodu - Tutaj słuchamy czego naprawdę chcą zawodnicy. Ta miłość i empatia daje nam motywację do medycznej pracy.”
Nie wszyscy byli jednak zawsze fanami metod Costy. W 2009 roku inny młody Australijczyk, Casey Stoner, zdecydował się na ryzykowną operację uszkodzonej kości łódeczkowatej prawego nadgarstka, choć Costa mocno to odradzał, obawiając się że ograniczony dopływ krwi spowolni, lub wręcz uniemożliwi zawodnikowi powrót do zdrowia. Operacja jednak się udała, a Stoner po powrocie na tor wywalczył jeszcze jeden tytuł mistrza MotoGP. Zespołowy kolega Stonera z Ducati, Włoch Loris Capirossi, był zaś tak wdzięczny Coście za wielokrotne uratowanie zdrowia, a kilka razy także życia, że w 2006 roku osobiście zaproponował mu, a następnie zabrał na przejażdżkę dwuosobowym prototypem modelu Desmosedici po torze w Barcelonie.
Wysoki rachunek
Karuzela MotoGP rusza właśnie do teksańskiego Austin, gdzie cały sprzęt trafia drogą lotniczą, podczas gdy zespołowe ciężarówki zostają w Europie. Podobnie jest z Clinica Mobile. „Podczas wyścigów w USA, Malezji, Japonii czy Australii, cały sprzęt pakujemy do kontenerów i zabieramy ze sobą drogą na pokładzie samolotu – wyjaśnia. - Władze toru udostępniają nam pomieszczenia w okolicach oficjalnego centrum medycznego, a my zabieramy ze sobą kompletny personel.”
Oczywiście teraz z pewnością zastanawiacie się, ile to wszystko kosztuje i kto za to płaci; „Część kosztów pokrywa stowarzyszenie zespołów i organizatorzy, a resztę nasi wspaniali sponsorzy” - tłumaczy Costa, który kilka lat temu wydał poruszającą autobiografię, całość przychodów przeznaczając na funkcjonowanie swojego szpitala. Mało kto wie również, że początkowo Clinica Mobile była niemal w całości opłacana przez włoskiego producenta kasków motocyklowych, firmę AGV.
A jest co opłacać. Wartość ciężarówki Clinica Mobile przekracza milion Euro, a roczny koszt jej funkcjonowania to kolejnych siedemset tysięcy Euro. Druga, identyczna ciężarówka, obsługuje z kolei mistrzostwa World Superbike. Łącznie w Clinica Mobile pracuje aż 107 osób, w tym wolontariusze.
Sezon 2014 to jednak koniec pewnej ery. Po blisko pięćdziesięciu latach pracy w MotoGP i trzydziestu na czele Clinica Mobile, doktor Claudio Costa zimą przeszedł na zasłużoną emeryturę. Choć „polowy szpital” funkcjonuje nadal pod wodzą młodych i bardzo zdolnych lekarzy, teraz zawodnicy MotoGP muszą radzić sobie bez swojego słynnego Anioła Stróża. I choć będzie im go brakowało, żaden nie zamierza oczywiście przymykać z tego powodu gazu...
Już w roku 1976, kiedy wypadki śmiertelne były w wyścigach motocyklowych na porządku dziennym, zdolny włoski lekarz, doktor Claudio Costa, stworzył polowy szpital, Clinica Mobile, podążający za wyścigami Grand Prix z rundy na rundę. Namówili go do tego sami zawodnicy, widząc jego oddanie podczas obsługi medycznej wyścigów organizowanych przez jego ojca na włoskim torze Imola. Costa idealnie nadawał się do tej roli. Posiada bowiem aż trzy specjalizacje: ortopedyczną, traumatologiczną oraz fizjoterapię ortopedyczną.
Gotowi w każdej chwili
Samo określenie „polowy szpital” dzisiaj jest trochę mylące, choć na pierwszy rzut oka ciężarówka z typową naczepą Pezzaioli nie różni się co prawda niczym od dziesiątek innych zaparkowanych w padoku MotoGP. W środku znajduje się jednak profesjonalny szpital na kółkach, za którego zaprojektowanie i stworzenie odpowiada ta sama firma, która przygotowuje również m.in. zespołowe ciężarówki ekipy Ferrari w Formule 1.
Clinica Mobile ma aż 80 metrów kwadratowych powierzchni, podzielonej na pięć pomieszczeń, z salą zabiegową, ośmioma łóżkami, aparaturą do prześwietleń i reanimacji oraz sprzętu służącego do każdej możliwej formy terapii włącznie.
„Jesteśmy na torze już we wtorek przed zawodami” - Costa wyjaśnia w rozmowie z Polsatem Sport. - Przez pierwszych kilka dni zajmujemy się obsługą osób pracujących przy montażu sprzętu w padoku i często mamy do czynienia z drobnymi kontuzjami; złamaniami, skaleczeniami, czy nawet zwykłym przeziębieniem. Od czwartku pracujemy z zawodnikami. Mam na myśli nie tylko rehabilitację tych, którzy wracają do zdrowia po kontuzjach, ale także masaże i pracę z pozostałymi kierowcami. Od piątku zajmujemy się tymi, którzy mieli nieszczęście ulec wypadkom. Sporadycznie niektórych trzeba przetransportować do okolicznego szpitala na szczegółowe badania bądź skomplikowane operacje. Karetki pogotowia zabierają zawodników do szpitala średnio dziesięć razy w roku. Helikopter medyczny raz lub dwa w sezonie. ”
Claudio kontra lekarz zawodów
Co ciekawe, Clinica Mobile nie jest wcale oficjalnym punktem medycznym MotoGP, a Costa oficjalnym lekarzem serii. Każdy tor dysponuje własnym centrum medycznym oraz oficjalnym lekarzem zawodów, który m.in. dopuszcza bądź nie zawodników do startu po wypadkach. Polowy szpital doktora Costy zazwyczaj stoi na uboczu padoku, ale biorąc pod uwagę fakt, że podczas każdej rundy oficjalnym lekarzem zawodów jest ktoś inny, zawodnicy i tak ufają tylko i wyłącznie staremu, dobremu Claudio (choć wielu Hiszpanów jest także wiernych doktorowi Xavierowi Mirowi ze Szpitala Uniwersyteckiego w Barcelonie). Costa z kolei rzadko kiedy odradza kierowcom ponowny wyjazd na tor.
Lekarze zawodów, którzy bezpośrednio odpowiadają za bezpieczeństwo zawodników, wielokrotnie mieli zresztą z Costą krzyż pański. Bo skoro włoski doktor mówi kierowcy ze złamaną ręką lub nogą, że jeśli chce, może startować w wyścigu, to ten zazwyczaj właśnie tak czyni, nic nie robiąc sobie z odrębnych opinii (wyjątkiem jest wstrząs mózgu, w tym przypadku nie ma dyskusji i trzeba pauzować siedem dni).
Tym sposobem Jorge Lorenzo, który rok temu złamał obojczyk podczas treningów wolnych przed wyścigiem w Holandii, już dwa dni po kontuzji i natychmiast przeprowadzonej operacji, ustawił się na starcie wyścigu, naturalnie nafaszerowany przez Costę – w pełni legalnymi oczywiście – środkami przeciwbólowymi. Aby jednak sprawdzić, czy Hiszpan faktycznie jest w stanie wystartować, lekarz zawodów kazał mu... zrobić kilka pompek! Podobnie było zresztą dwa lata temu, kiedy Cal Crutchlow złamał nogę w kostce podczas weekendu na torze Silverstone i aby wystartować w wyścigu musiał zrobić kilka podskoków oraz dwa razy obiec centrum medyczne!
Uratował mistrza przed amputacją nogi
Nic więc dziwnego, że przed ewentualnym odwiedzeniem oficjalnego lekarza zawodów, większość zawodników udaje się właśnie do Clinica Mobile. Jednym z tych, którzy na własnej skórze przekonali się, że to najlepsze rozwiązanie, jest dziś słynny, a wówczas jeszcze młody i niedoświadczony, Mick Doohan. Australijczyk złamał lewą nogę podczas wypadku na torze Assen w 1992 roku. Chwilę później w centrum medycznym zaproponowano mu dwa wyjścia: albo Costa zabierze go do swojej kliniki w San Marino, tuż obok toru Misano, albo lokalni lekarze przeprowadzą szybką operację w okolicznym szpitalu.
Chcąc jak najszybciej wrócić na tor, Doohan wybrał drugi wariant i natychmiast trafił na stół operacyjny. Co więcej; Costę dosłownie wyrzucono z sali operacyjnej, twierdząc, że nie ma odpowiednich kwalifikacji, aby asystować przy tego typu procedurze w holenderskim szpitalu. Kilka godzin po samej operacji, gdy złamaną nogę opanowała gangrena, lekarze byli o krok od podjęcia decyzji o amputacji.
Costa niemalże wykradł Doohana ze szpitala i na własny koszt wynajął odrzutowiec, którym zabrał go do swojej kliniki. Włoch najpierw zoperował Australijczyka „po swojemu”, a następnie zdecydował się na nietypową i innowacyjną metodę dalszego leczenia. Złamana noga została dosłownie przyszyta do zdrowej, co miało poprawić przepływ krwi, a obumierające mięśnie zastąpione tkanką pobraną z brzucha i ud. Ostatecznie Doohan stracił cztery wyścigi i mistrzowski tytuł, po który zmierzał. Nie stracił jednak nogi i mógł kontynuować karierę. W kolejnych latach wywalczył pięć tytułów mistrzowskich z rzędu, zostając jednym z najsłynniejszych motocyklistów w historii, u boku takich mistrzów jak Giacomo Agostini (który przed laty osobiście nalegał, by Costa towarzyszył mu na wyścigach nie wchodzących w skład MŚ) i Valentino Rossi (kolejny bliski przyjaciel genialnego doktora).
Lekarz i filozof
Podobnych przypadków i historii było wiele, ale nie tylko one wyróżniają Costę. Każdy, kto miał przyjemność spędzenia w jego towarzystwie choć kilku minut wie, że Claudio to nie tylko świetny lekarz, ale także wyjątkowy psycholog, a wręcz... filozof. Tak jak wszyscy kibice Formuły 1 doskonale znają słynną, korporacyjną „gadkę Rona” [Dennisa, szefa McLarena], tak Costa znany jest z porównywania zawodników do średniowiecznych rycerzy i wielu mitologicznych odniesień. Choć włada kilkoma językami, w przypadku angielskiego Costa często posiłkował się tłumaczkami, które z jego poetyckim językiem miały podczas wywiadów z anglojęzycznymi dziennikarzami podobne męki pańskie, co oficjalni lekarze zawodów z metodami stawiania zawodników na nogi!
„Różnica pomiędzy Clinica Mobile a zwykłym szpitalem polega na podejściu i filozofii – Costa tłumaczył nam kiedyś podczas kolejnego filozoficznego wywodu - Tutaj słuchamy czego naprawdę chcą zawodnicy. Ta miłość i empatia daje nam motywację do medycznej pracy.”
Nie wszyscy byli jednak zawsze fanami metod Costy. W 2009 roku inny młody Australijczyk, Casey Stoner, zdecydował się na ryzykowną operację uszkodzonej kości łódeczkowatej prawego nadgarstka, choć Costa mocno to odradzał, obawiając się że ograniczony dopływ krwi spowolni, lub wręcz uniemożliwi zawodnikowi powrót do zdrowia. Operacja jednak się udała, a Stoner po powrocie na tor wywalczył jeszcze jeden tytuł mistrza MotoGP. Zespołowy kolega Stonera z Ducati, Włoch Loris Capirossi, był zaś tak wdzięczny Coście za wielokrotne uratowanie zdrowia, a kilka razy także życia, że w 2006 roku osobiście zaproponował mu, a następnie zabrał na przejażdżkę dwuosobowym prototypem modelu Desmosedici po torze w Barcelonie.
Wysoki rachunek
Karuzela MotoGP rusza właśnie do teksańskiego Austin, gdzie cały sprzęt trafia drogą lotniczą, podczas gdy zespołowe ciężarówki zostają w Europie. Podobnie jest z Clinica Mobile. „Podczas wyścigów w USA, Malezji, Japonii czy Australii, cały sprzęt pakujemy do kontenerów i zabieramy ze sobą drogą na pokładzie samolotu – wyjaśnia. - Władze toru udostępniają nam pomieszczenia w okolicach oficjalnego centrum medycznego, a my zabieramy ze sobą kompletny personel.”
Oczywiście teraz z pewnością zastanawiacie się, ile to wszystko kosztuje i kto za to płaci; „Część kosztów pokrywa stowarzyszenie zespołów i organizatorzy, a resztę nasi wspaniali sponsorzy” - tłumaczy Costa, który kilka lat temu wydał poruszającą autobiografię, całość przychodów przeznaczając na funkcjonowanie swojego szpitala. Mało kto wie również, że początkowo Clinica Mobile była niemal w całości opłacana przez włoskiego producenta kasków motocyklowych, firmę AGV.
A jest co opłacać. Wartość ciężarówki Clinica Mobile przekracza milion Euro, a roczny koszt jej funkcjonowania to kolejnych siedemset tysięcy Euro. Druga, identyczna ciężarówka, obsługuje z kolei mistrzostwa World Superbike. Łącznie w Clinica Mobile pracuje aż 107 osób, w tym wolontariusze.
Sezon 2014 to jednak koniec pewnej ery. Po blisko pięćdziesięciu latach pracy w MotoGP i trzydziestu na czele Clinica Mobile, doktor Claudio Costa zimą przeszedł na zasłużoną emeryturę. Choć „polowy szpital” funkcjonuje nadal pod wodzą młodych i bardzo zdolnych lekarzy, teraz zawodnicy MotoGP muszą radzić sobie bez swojego słynnego Anioła Stróża. I choć będzie im go brakowało, żaden nie zamierza oczywiście przymykać z tego powodu gazu...
Komentarze