Pindera: Jak za dawnych lat?

Inne
Pindera: Jak za dawnych lat?
Adrian Zieliński zmienił kategorię na wyższą (94 kg) i od razu wywalczył swój pierwszy tytuł na Starym Kontynencie /fot. PAP/EPA

Przez lata w ponoszeniu ciężarów rządzili siłacze ze Związku Radzieckiego i Bułgarii. Czasami do tej rywalizacji wtrącali się Polacy. W Tel Awiwie, gdzie właśnie zakończyły się mistrzostwa Europy było tak, jak kiedyś. Pierwsza Rosja, druga Bułgaria, trzecia Polska: to wyniki klasyfikacji kobiet i mężczyzn na pomoście w stolicy Izraela. Czyżby historia lubiła się powtarzać?

Niezupełnie, podczas mistrzostw Europy taka sytuacja jest możliwa, ale mistrzostwa świata, czy igrzyska olimpijskie, to jednak zupełnie inna historia.

Rosja, która przejęła schedę po ZSRR ma imponujący system szkolenia, świetnych trenerów i dziesiątki kandydatów na mistrzów. Mimo to z igrzysk olimpijskich w Pekinie (2008) i Londynie (2012) wróciła bez złotego medalu. A Polacy, choć mogą tylko marzyć o takiej popularności ciężarów i tak imponującej infrastrukturze cieszyli się ze zwycięstwa Adriana Zielińskiego, który na olimpijskim pomoście w Londynie okazał się najlepszy.

Rosjanie po olimpijskich porażkach wyciągnęli jednak wnioski, zmienili kadrę trenerską, postawili na młodych i efekty już widać. W Tel Awiwie byli górą, ale czy potwierdzą prymat na tegorocznych mistrzostwach świata w Ałmatach, czy za dwa lata na igrzyskach Rio de Janeiro? Tego nie wie nikt, ale ich potencjał widoczny jest gołym okiem. Problem w tym, że świat też się zbroi i liczy na sukcesy, więc o złote medale na tych najważniejszych imprezach łatwo nie będzie.

Bułgarska sztanga to zupełnie inna bajka. Za czasów legendarnego trenera Iwana Abadżijewa byli potęgą, ale badania antydopingowe nie stały wtedy na takim poziomie jak dzisiaj. Wystarczy porównać stare rekordy z tymi, które teraz figurują w tabelach: jest różnica. Bułgarzy mieli wielkich mistrzów, królowali w niższych kategoriach. W najcięższych oddawali pole siłaczom ze Związku Radzieckiego.

Pamiętam doskonale socjalistyczne igrzyska w Warnie, w 1984 roku. Reszta świata siłowała się na igrzyskach w Los Angeles, a potentaci bili rekordy na turnieju o Puchar Morza Czarnego. 33 rekordy świata, niektóre kosmiczne, takie gwiazdy jak Naum Szałamanow (później, już jako Turek Naim Suleymanoglou, trzykrotny mistrz olimpijski), Stefan Topurow (pierwszy człowiek, który podrzucił trzykrotną wagę swego ciała), Janko Rusew, Asen Zlatew, Błagoj Błagojew (wszyscy Bułgaria), Jurik Wardanjan, Jurij Zacharewicz, Aleksander Pisarienko czy Aleksander Kurłowicz (ZSRR) byli wtedy na ustach całego ciężarowego świata.

Późniejsze afery dopingowe sprawiły, że Bułgarzy szybko zniknęli z mapy tego świata, ale teraz powoli wracają, na razie tylko w wymiarze europejskim, ale kto wie, historia lubi się powtarzać.

Polacy najmocniejsi byli prawie pół wieku temu, gdy dźwigali tacy mocarze jak Waldemar Baszanowski, Norbert Ozimek, Zbigniew Kaczmarek czy Zygmunt Smalcerz, który do czasu sukcesu Adriana Zielińskiego był ostatnim naszym mistrzem olimpijskim. Na najwyższym stopniu olimpijskiego podium nie stanął nawet Szymon Kołecki, dziś prezes Polskiego Związku Podnoszenia Ciężarów, a w swoim czasie jeden z największych, współczesnych siłaczy. Kołecki ma w swoim dorobku pięć tytułów mistrza Europy, dwa srebrne medale olimpijskie, wicemistrzostwo świata i wspaniałe rekordy, szczególnie ten w podrzucie kat. 94 kg (232 kg), pobity dopiero w Londynie przez równie utalentowanego Kazacha Ilję Ilina.

W Tel Awiwie Polacy zdobyli cztery medale: złoto i srebro bracia Zielińscy, a w rywalizacji pań, Marzena Karpińska, która zajęła drugie miejsce w kat. 48 kg i Ewa Mizdal, trzecia w wadze 75 kg.

Medale braci Zielińskich cieszą, szczególnie Adriana, który zmienił kategorię na wyższą (94 kg) i od razu wywalczył swój pierwszy tytuł na Starym Kontynencie. Prawdziwy sprawdzian czeka go jednak jesienią w Kazachstanie podczas mistrzostw świata. Starszy z braci jest dobrej myśli, wierzy, że w tej kategorii też będzie stawał na podium. Do igrzysk w Rio ma jeszcze dwa lata, sporo czasu, by zrobić widoczne postępy.

Za wcześnie jeszcze mówić o przyszłości Marcina Dołęgi. Trzykrotny mistrz świata w wadze 105 kg przeżywał ciężkie chwile na igrzyskach w Londynie i na ubiegłorocznych MŚ we Wrocławiu, gdzie spalił trzy podejścia w rwaniu. Teraz wystąpił w wadze plus 105 kg i zajął czwarte miejsce, walcząc do ostatniego podejścia o brązowy medal. Najważniejsze, że przełamał złą passę, teraz sam musi zdecydować, co dalej.

 

Janusz Pindera, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze