25 lat od tragedii. Anglia ciągle pamięta o Hillsborough

Piłka nożna
25 lat od tragedii. Anglia ciągle pamięta o Hillsborough
15 kwietnia 1989 roku. Na trybunie jeden z kibiców Liverpoolu/ fot. PAP/EPA

Równo 25 lat temu, wobec wielkich błędów angielskiej policji, na Hillsborough zmarło 96 osób. Przez wiele lat pojawiały się sprzeczne informacje na temat tej tragedii. Dopiero od dwóch lat stało się jasne, co tak naprawdę zdarzyło się w ten pamiętny dzień, gdy w półfinale Pucharu Anglii Liverpool grał z Nottingham Forest. Palce w tej katastrofie maczali funkcjonariusze, a także premier Margaret Thatcher. Rodziny zmarłych długo walczyły o prawdę. Aż w końcu się udało.

W miniony weekend na angielskich boiskach – od Conference (najniższa zawodowa liga) po Premier League – wszystkie mecze rozpoczęły się o nienaturalnych godzinach. Wszystkie zostały opóźnione o 7 minut. Dlaczego? Odpowiedź oczywiście jest prosta – tragedia na Hillsborough. Dokładnie 25 lat temu na stadionie w Sheffield został przerwany półfinał Pucharu Anglii pomiędzy Liverpoolem a Nottingham Forest. Stało się to w szóstej minucie. Żeby uczcić to wydarzenie Federacja Angielska zdecydowała, że mecze odbędą się właśnie z takim opóźnieniem czasowym – standardowo dorzucono jeszcze minutę ciszy. To pamiętne wydarzenie z 1989 roku odcisnęło piętno na całym  futbolu na Wyspach.

Zaniechania policji. „Jest was więcej? To na mniejszą trybunę!”

To nie jedyny hołd, który miał miejsce w ostatnich dniach. W sobotę i niedzielę zostały rozegrane dwa półfinały Pucharu Anglii – Arsenal grał z Wigan, a Hull z Sheffield United. Podczas tych spotkań na trybunach specjalnie na tę okazję pozostawiono 96 pustych krzesełek.  Tyle zginęło osób podczas wspomnianej katastrofy. Dodatkowo wszystkich spotkań w Anglii  wszystkie drużyny wystąpiły w czarnych opaskach na których widniała liczba 96.

Pamiętna data – 15. kwietnia 1989 roku. Liverpool mierzył się z Nottingham Forest. Miejscem, które miało wyłonić finalistę krajowego pucharu było Hillsborough, czyli obiekt Sheffield Wednesday. Zapowiadało się ciekawe widowisko, jednak bardzo szybko wszystko się skończyło. Nie chodzi nawet o sam mecz. Wielu ludzi nie spodziewało się tego, co się wydarzyło.



Jedziesz na mecz, ale z niego nie wracasz. Brzmi strasznie, prawda? To zrządzenie losu, ta tragedia dosięgnęła 96 osób. Ponad 700 zostało rannych. Dlaczego tak się stało? Wszystko przez fatalną organizację spotkania połączoną z nieudolnie działającymi funkcjonariuszami policji. Stadion od przeszło 10 lat nie miał odpowiedniego certyfikatu bezpieczeństwa. Dodatkowo kibiców Liverpoolu, których miało być więcej, umieszczono na Leppins Lane – mniejszej trybunie.

Otwarto trzecią kasę. Za późno…

Co spowodowało tę decyzję? Dlaczego zachowano się tak nieumyślnie? Kibice Nottingham, którzy byli w mniejszości, zajęli większą trybunę – Spion Kop. Ponadto, kibicom „The Reds” nie udostępniono całego sektora. Absurd.  Jednak to nie był koniec idiotycznych decyzji. W związku z tym, iż przez korki na drogach wielu kibiców dotarło przed stadion w godzinie meczu, to przed kasami zgromadziło się mnóstwo ludzi. Normalną decyzją byłoby otwarcie wszystkich możliwych kas. Nic z tego, do dyspozycji były tylko dwie. To nie mogło się dobrze skończyć. Ludzi było zdecydowanie zbyt dużo.

To była reakcja łańcuchowa. Przez korki fani nie dotarli na stadion w odpowiednim czasie. Później ten tłum, zamiast podzielić się na kilka grup, ruszył w kierunku dwóch kas. W dodatku na mniejszą trybunę, która i tak nie była w pełni oddana do użytku! To nie mogło się dobrze skończyć. W końcu ktoś „zmądrzał” - otwarto trzecią z kas. Niestety, było już zdecydowanie za późno…

Kibice znaleźli się w sektorach nr 3 i 4. Było ich znacznie za dużo. Ci, którzy znajdowali się na stadionie się tego nie spodziewali. Z sekundy na sekundę ich uśmiechy przygasły. Zostali „zaatakowani” przez falę napierających fanów. Po chwili zostali zgnieceni przy metalowej barierce. Dramat i panika. Wielu kibiców znalazło się na murawie. Mieli szczęście w przeciwieństwie do 96. pozostałych. Najmłodszą ofiarą był 10-letni Jon Paul Gilhooley. Był on kuzynem… Stevena Gerrarda – ikony Liverpoolu.

Rewolucja na angielskich stadionach

Przez wiele lat starano się rozwikłać zagadkę tragedii. Kto zawinił? Przecież to powinno potoczyć się zupełnie inaczej. Inicjatywa oczywiście należała do rodzin zmarłych. Najbardziej oberwało się Margaret Thatcher. Premier Wielkiej Brytanii nigdy nie ukrywała swojej niechęci do kibiców i w kuluarach mówiło się, że zawsze szukała powodu, by ukarać ludzi gromadzących się na stadionach. Tak więc po tej wielkiej katastrofie nakazała stworzyć raport regulujący wiele spraw. Chodziło i o wyjaśnienie tego, co się stało, a także o znalezienie złotego środka, który zapobiegłby powtórce w przyszłych latach. No i oczywiście zwalczyłby tych „bandytów” na trybunach… - Świat sportu był tym, którego nie rozumiała - pisał w swoim artykule  o „Żelaznej Damie” w „The Independent”  Ian Herbert. Kibice Liverpoolu do końca jej dni nie darzyli jej sympatią.



Do tego zadania został oddelegowany Peter Taylor – lord Gosworth i ówczesny minister sprawiedliwości. Raport liczył 188 stron. Jednak nie sama katastrofa była punktem przewodnim.  Raport zawierał instrukcje, jak należy unikać takich tragedii w przyszłości. Z pracy autora wynikało, że na większych obiektach powinny znajdować się tylko miejsca siedzące. Dodatkowo każde krzesełko miało być numerowane. Raport regulował także sprzedaż alkoholu na stadionach, niszczenie barierek, ogrodzeń, kołowrotków oraz ceny biletów. Wprowadzono monitoring oraz ochroniarzy. Kibice na początku byli niezadowoleni, gdyż zmniejszono pulę wejściówek na spotkania, które jednocześnie byłe droższe niż zawsze.

Z czasem podjęto kolejne działania – dzięki kartom kibicom można było identyfikować kibiców. Obowiązują one do tej pory. Oprócz tego stworzono specjalnie środki do zwalczania „bandytów” na trybunach, zaostrzono ich karanie. Wydawać się może, że Margaret Thatcher zrobiła perfekcyjną robotę. Problem w tym, że kierowała się nienawiścią do wszystkich kibiców. W 5 dni w „The Sun” ukazał się artykuł, który głosił, że lawinę zdarzeń zapoczątkowali… kibice Liverpooli! Mieli być oni agresywni i pijany. Do tego podobno okradali ofiary tragedii, a także przeszkadzali służbom w ratowaniu poszkodowanych.

Prawda odkryta po dwóch dekadach

Społeczność była oszukiwania dwie dekady. Dopiero dwa lata temu niezależni badacze przedstawili prawdę. Ten nowy raport w końcu oczyścił kibiców Liverpoolu. Zwierał 400. stron i był na tyle trafny, że wydawca „The Sun” Dominic Mohan otwarcie przeprosił za kłamstwo, które wygłaszała jego gazeta.  - 23 lata temu gazeta The Sun popełniła straszliwy błąd. Opublikowaliśmy nieprawdziwe informacje na temat Hillsborough. Mówiliśmy wtedy, że była to prawda, ale faktycznie tak nie było - napisał.



- Nikt nie dzwonił, żeby powiedzieć, że wszystko z nim jest w porządku. Z biegiem czasu coraz bardziej się martwiliśmy. Mój ojciec zmartwiony poszedł do pubu. Wrócił z okropnymi wiadomościami od swoich kolegów, którzy wrócili z Sheffield, ale nie potrafili się zmobilizować, by przyjść do nas do domu. Nie mam im tego za złe. Co by nam powiedzieli? – zastanawiał się Ian Collin, fan Evertonu, który 25 lat temu stracił brata.

Co zawierał nowy, prawdziwy raport? Wiele wstrząsających faktów. Jak się okazało 41 osób mogło przeżyć (to prawie połowa)! W sprawę mocno była zamieszana policja, który tuszowała albo manipulowała zeznaniami (aż 164 zostały sfabrykowane tak, by obciążyć kibiców Liverpoolu!). Dodatkowo na murawę została wpuszczona tylko jedna karetka, a do szpitala przewieziono 14 poszkodowanych. O tym wszystkim wiedziały najważniejsze osoby w państwie, w tym znienawidzona Thatcher.

Mistrzostwo w 25. rocznicę?

Obecny premier David Cameron zdążył już przeprosić rodziny tragicznie zmarłych. Wiele legend Liverpoolu do dzisiaj nie potrafi pogodzić się z tym zdarzeniem. - Co roku 15. kwietnia płaczę. Nie jest to jakiś rytuał, nie zmuszam się do tego. Nie dlatego, że to jest obowiązek. Ale dlatego, że wraca to uczucie wielkiego smutku - mówi John Altridge.

- Niezwykle ciężko mówić mi o Hillsborough, gdzie niewybaczalne błędy, zarówno policji, jak i władz piłkarskich doprowadziły do tragicznej śmierci 96 osób. Dostałem propozycję objęcia posady menadżera Sheffield Wednesday po tym, jak odszedłem z Liverpoolu, ale nie mogłem jej przyjąć z powodu tych wydarzeń z 1989 roku - myśli i wspomina Kenny Dalglish.

Dzisiaj mija 25. rocznica tego tragicznego wydarzenia. Rodziny zmarłych otrzymały już prawdę. Pora na sprawiedliwość, ale także na to, po co przyszli na stadion ci, którzy już z niego nie wyszli. Czas na mistrzostwo Anglii. Liverpool znajduje się na „pole-position” przed ostatnimi meczami. Kiedy, jak nie teraz? 96 osób czeka.

Jakub Baranowski, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze