Tomaszewski: Janowicz - Buntownik bez powodu

Wyobraźmy sobie wściekłego Janowicza, który na konferencji prasowej mówi, że kleje Atlas są fatalne, a kafelki nimi przyklejone odpadają. Albo, że samochody Peugeot się psują i nigdzie nie można nimi dojechać. Wydaje się to niemożliwe, bo przecież Janowicz bierze pieniądze od tych firm i byłoby to jak plucie do własnej zupy. A ja dokładnie tak odbieram krytykę mojego kraju przez tenisistę. Kraju, który go wyżywił i którego barwy reprezentuje.
Francuz Michael Llodra pokonując Jerzego Janowicza w pierwszej rundzie mocno obsadzonego turnieju Monte Carlo Rolex Masters (ATP 1000, pula nagród 2 885 tys euro) wygrał dopiero trzeci mecz w tym sezonie. Ten 34 - letni weteran (147 ATP) potrzebował dzikiej karty, by zagrać w kwalifikacjach w księstwie Monaco. W drodze do meczu z Janowiczem pokonał Michała Przysiężnego i Włocha Potito Starace. To szósty mecz z rzędu przegrany przez Janowicza.
Michael Llodra, syn piłkarza Paris Saint Germain (tata Michel grał w PSG w latach 1973-1974) to elegancki i mądry gracz obdarzony znakomitym serwisem, świetnym returnem i pięknym, klasycznym wolejem. Leworęczny Paryżanin należy do grona najlepszych deblistów świata (dwa tytuły Australian Open, jeden Wimbledon, finał Roland Garros). W singlu wygrał 5 turniejów. Przed sezonem, w styczniu, firma Lacoste, która ubierała Llodrę praktycznie przez całą karierę, wycofała swoje wsparcie – pod pretekstem, że tenisista wypadł poza pierwsza setkę rankingu ATP. Francuz wystąpił w Australii w zwykłej białej koszulce bez krokodyla na piersi.
Kiedy jego dawny partner deblowy, a dziś kapitan drużyny Francji Arnaud Clement powołał go do reprezentacji na mecz z Niemcami, Llodra - jak później opowiadał - popłakał się ze wzruszenia. Po piątkowych sensacyjnych porażkach Francuzów w tym ćwierćfinałowym meczu (Benneteau przegrał z Kamke, a Tsonga z Gojowczykiem), Llodra w parze z Benneteau wywalczył dla Francji kluczowy punkt w sobotnim deblu. Był najlepszy na korcie, stał się bohaterem tego meczu. W Monte Carlo Llodra pojawił się już w klasycznym, białym stroju tenisowym z logo Sergio Tacchini, firmy, która sponsorowała jego młodzieńczych idoli: McEnroe i Samprasa.
Tak się złożyło, że daviscupowy weekend okazał się trampoliną dla Francuza, a Polaka pogrążył. Minęło już 10 dni od nieszczęsnego meczu z Chorwatami na Torwarze. Wszyscy chcielibyśmy już o nim zapomnieć, ale fakty warto pamiętać: Jerzy Janowicz był jednym z największych beneficjentów polskiego systemu finansowania w tenisie. Otrzymał: w roku 2007 - 21. tys. zł.; w 2008 - 100 tys.; w 2009 - 72 tys.; w 2010 - 215 tys. W sumie 408 tys. zł. Polski podatnik, Polska była jego poważnym sponsorem. Dlatego kreowanie się przez Jerzego juniora na rzecznika tych młodych ludzi w Polsce, którzy rzeczywiście są zmuszeni emigrować za chlebem, bo nie ma dla nich w Polsce perspektyw, jest obłudne i po prostu nie przystoi. Brzmi jak wyborczy dyskurs populistycznego polityka. To argument w stylu: a w Ameryce Murzynów biją.
Wyobraźmy sobie przez chwilę, że po przegranej w półfinałowym meczu turnieju BNP Paribas Open w Katowicach, wściekła Agnieszka Radwańska krzyczy, że piekarniki Amica są do niczego i wszystko przypalają, samochody Lexus nie nadają się do niczego, a zegarki Rado wciąż się spóźniają. A na koniec, że francuski bank BNP Paribas jest najgorszym bankiem w Europie i wszyscy zabierają z niego swoje pieniądze.
Wyobraźmy sobie wściekłego Janowicza, który na konferencji prasowej mówi, że kleje Atlas są fatalne, a kafelki nimi przyklejone odpadają. Albo, że samochody Peugeot się psują i nigdzie nie można nimi dojechać. Wydaje się to niemożliwe, bo przecież Janowicz bierze pieniądze od tych firm i byłoby to jak plucie do własnej zupy. A ja dokładnie tak odbieram krytykę mojego kraju przez tenisistę. Kraju, który go wyżywił i którego barwy reprezentuje.
Przed Jerzym Janowiczem juniorem teraz trudny czas. Kolejne turnieje, bez chwili wytchnienia: Barcelona, Madryt, Rzym i Roland Garros. Oby tylko nadmierna troska o kraj ojczysty nie spędzała mu snu z powiek. Oby mógł się skoncentrować na tenisie. Pierwsze trzy imprezy zobaczymy na sportowych antenach Polsatu. Janowicz junior będzie miał szansę się zrehabilitować na korcie. Jakże wymowne jest jego milczenie. Unika prasy, zachowuje się, jakby go skrzywdziła. Tylko Janowicz senior, wiceprezes PZT d/s Promocji dolewa wciąż oliwy do ognia („Przegląd Sportowy” z 12 kwietnia: „Marni ludzie chcą zniszczyć mojego syna i zbić na tym kapitał”). Czy wiceprezes PZT d/s Promocji wie czym jest promocja? Dlaczego nie wykorzystał szansy, aby zająć pojednawcze stanowisko?
Michael Llodra, syn piłkarza Paris Saint Germain (tata Michel grał w PSG w latach 1973-1974) to elegancki i mądry gracz obdarzony znakomitym serwisem, świetnym returnem i pięknym, klasycznym wolejem. Leworęczny Paryżanin należy do grona najlepszych deblistów świata (dwa tytuły Australian Open, jeden Wimbledon, finał Roland Garros). W singlu wygrał 5 turniejów. Przed sezonem, w styczniu, firma Lacoste, która ubierała Llodrę praktycznie przez całą karierę, wycofała swoje wsparcie – pod pretekstem, że tenisista wypadł poza pierwsza setkę rankingu ATP. Francuz wystąpił w Australii w zwykłej białej koszulce bez krokodyla na piersi.
Kiedy jego dawny partner deblowy, a dziś kapitan drużyny Francji Arnaud Clement powołał go do reprezentacji na mecz z Niemcami, Llodra - jak później opowiadał - popłakał się ze wzruszenia. Po piątkowych sensacyjnych porażkach Francuzów w tym ćwierćfinałowym meczu (Benneteau przegrał z Kamke, a Tsonga z Gojowczykiem), Llodra w parze z Benneteau wywalczył dla Francji kluczowy punkt w sobotnim deblu. Był najlepszy na korcie, stał się bohaterem tego meczu. W Monte Carlo Llodra pojawił się już w klasycznym, białym stroju tenisowym z logo Sergio Tacchini, firmy, która sponsorowała jego młodzieńczych idoli: McEnroe i Samprasa.
Tak się złożyło, że daviscupowy weekend okazał się trampoliną dla Francuza, a Polaka pogrążył. Minęło już 10 dni od nieszczęsnego meczu z Chorwatami na Torwarze. Wszyscy chcielibyśmy już o nim zapomnieć, ale fakty warto pamiętać: Jerzy Janowicz był jednym z największych beneficjentów polskiego systemu finansowania w tenisie. Otrzymał: w roku 2007 - 21. tys. zł.; w 2008 - 100 tys.; w 2009 - 72 tys.; w 2010 - 215 tys. W sumie 408 tys. zł. Polski podatnik, Polska była jego poważnym sponsorem. Dlatego kreowanie się przez Jerzego juniora na rzecznika tych młodych ludzi w Polsce, którzy rzeczywiście są zmuszeni emigrować za chlebem, bo nie ma dla nich w Polsce perspektyw, jest obłudne i po prostu nie przystoi. Brzmi jak wyborczy dyskurs populistycznego polityka. To argument w stylu: a w Ameryce Murzynów biją.
Wyobraźmy sobie przez chwilę, że po przegranej w półfinałowym meczu turnieju BNP Paribas Open w Katowicach, wściekła Agnieszka Radwańska krzyczy, że piekarniki Amica są do niczego i wszystko przypalają, samochody Lexus nie nadają się do niczego, a zegarki Rado wciąż się spóźniają. A na koniec, że francuski bank BNP Paribas jest najgorszym bankiem w Europie i wszyscy zabierają z niego swoje pieniądze.
Wyobraźmy sobie wściekłego Janowicza, który na konferencji prasowej mówi, że kleje Atlas są fatalne, a kafelki nimi przyklejone odpadają. Albo, że samochody Peugeot się psują i nigdzie nie można nimi dojechać. Wydaje się to niemożliwe, bo przecież Janowicz bierze pieniądze od tych firm i byłoby to jak plucie do własnej zupy. A ja dokładnie tak odbieram krytykę mojego kraju przez tenisistę. Kraju, który go wyżywił i którego barwy reprezentuje.
Przed Jerzym Janowiczem juniorem teraz trudny czas. Kolejne turnieje, bez chwili wytchnienia: Barcelona, Madryt, Rzym i Roland Garros. Oby tylko nadmierna troska o kraj ojczysty nie spędzała mu snu z powiek. Oby mógł się skoncentrować na tenisie. Pierwsze trzy imprezy zobaczymy na sportowych antenach Polsatu. Janowicz junior będzie miał szansę się zrehabilitować na korcie. Jakże wymowne jest jego milczenie. Unika prasy, zachowuje się, jakby go skrzywdziła. Tylko Janowicz senior, wiceprezes PZT d/s Promocji dolewa wciąż oliwy do ognia („Przegląd Sportowy” z 12 kwietnia: „Marni ludzie chcą zniszczyć mojego syna i zbić na tym kapitał”). Czy wiceprezes PZT d/s Promocji wie czym jest promocja? Dlaczego nie wykorzystał szansy, aby zająć pojednawcze stanowisko?
Komentarze