Stan górą. Roger znowu bez triumfu na ziemi w Monte Carlo

Czwarty finał, czwarta porażka. Roger Federer znowu nie dał rady wygrać turnieju ATP Masters 1000 w Monte Carlo - tym razem szwajcarski maestro przegrał 6:4, 6:7 (5), 2:6 ze swoim rodakiem - i przyjacielem - Stanislasem Wawrinką.
Poprzednio dwaj przedstawiciele tego kraju spotkali się w finale imprezy ATP w roku 2000 w Marsylii, kiedy 19-letni Federer mierzył się z Markiem Rossetem. Teraz maestro z Bazylei zbliża się do 33. urodzin. - Przed nami mecz marzeń dla szwajcarskich kibiców, sam jestem tym podekscytowany - przyznał, zanim pojawili się na korcie.
W pojedynkach tej dwójki miażdżąca przewaga była przed niedzielnym finałem po jego stronie - prowadził 13:1. Na dodatek Federer wygrał ostatnich 11. pojedynków. Ale to jedyne zwycięstwo nad rodakiem Stanislas wyrwał właśnie w Monte Carlo, w sezonie 2009.
Na początku sezonu 2014 Wawrinka wdrapał się na szczyt - to on wygrał przecież Australian Open. Wreszcie uwierzył, że stać go i na takie sukcesy. - Nie sądziłem, że mogę pokonać któregoś z tych gigantów - stwierdził tuż po triumfie w Melbourne. - Tyle razy widziałem, jak szlema zgarnia Roger. Teraz kolej na mnie.
Wawrinka został wtedy tenisistą numer 3 na świecie, w rankingu wyprzedził Federera. Zapewniał, że na ich przyjaźń takie wydarzenia nie mają żadnego wpływu. - Roger to dla mnie to najlepszy zawodnik w historii naszego sportu. Zawsze dobrze mi życzył, zawsze przysyła mi sms-y, nie ma znaczenia, czy wygrywam, czy przegrywam. Teraz cieszy się razem ze mną - zapewniał. A Federer rzeczywiście, od razu po meczu, zadzwonił do kumpla z gratulacjami. Bywa, że panowie stają po tej samej stronie siatki. W roku 2008 zrobili to na tyle skutecznie, że w Pekinie zgarnęli olimpijskie złoto w deblu.
W półfinałach Monte Carlo rzecz jasna obydwaj mieli rywali z najwyższej półki. Federer odprawił Novaka Djokovicia. W 75 minut, 7:5, 6:2. Serb narzekał na kontuzję prawego nadgarstka, w drugim secie nie był w stanie grać na swoim poziomie. - Oczywiście widziałem, że Novak ma problemy - przyznał zwycięzca. - Musiałem zadbać tylko o to, by samemu nie popełniac błędów.
Wawrinka w meczu o finał pokonał Hiszpana Davida Ferrera - było 6:1, 7:6 (3). On w imprezie tej ranki nie triumfował nigdy, wcześniej dwa razy docierał do finałów - w Rzymie 2008 (przegrał w Djokoviciem) i Madrycie 2013 (przegrał z Nadalem).
Zwycięstwo Federera oznaczało, że to on, a nie Wawrinka, zostanie trzecią rakietą świata. I na początku pojedynku był pewniejszy siebie, był bardziej wyluzowany. Przełamał podanie rywala, jako pierwszy w tym turnieju. Seta wygrał do czterech, w drugim zaczął popełniać błędy. Coraz więcej błędów. Zdarzały mu się akcje znakomite, widowiskowe, częściej jednak biegał, a rywal atakował. Czyli szans na to, by pokonać Wawrinkę, który już wie, jak wygrywać ze wszystkimi, nie miał.
Finał:
Stanislas Wawrinka (Szwajcaria, 3) - Roger Federer (Szwajcaria, 4) 4:6, 7:6 (5), 6:2
W pojedynkach tej dwójki miażdżąca przewaga była przed niedzielnym finałem po jego stronie - prowadził 13:1. Na dodatek Federer wygrał ostatnich 11. pojedynków. Ale to jedyne zwycięstwo nad rodakiem Stanislas wyrwał właśnie w Monte Carlo, w sezonie 2009.
Na początku sezonu 2014 Wawrinka wdrapał się na szczyt - to on wygrał przecież Australian Open. Wreszcie uwierzył, że stać go i na takie sukcesy. - Nie sądziłem, że mogę pokonać któregoś z tych gigantów - stwierdził tuż po triumfie w Melbourne. - Tyle razy widziałem, jak szlema zgarnia Roger. Teraz kolej na mnie.
Wawrinka został wtedy tenisistą numer 3 na świecie, w rankingu wyprzedził Federera. Zapewniał, że na ich przyjaźń takie wydarzenia nie mają żadnego wpływu. - Roger to dla mnie to najlepszy zawodnik w historii naszego sportu. Zawsze dobrze mi życzył, zawsze przysyła mi sms-y, nie ma znaczenia, czy wygrywam, czy przegrywam. Teraz cieszy się razem ze mną - zapewniał. A Federer rzeczywiście, od razu po meczu, zadzwonił do kumpla z gratulacjami. Bywa, że panowie stają po tej samej stronie siatki. W roku 2008 zrobili to na tyle skutecznie, że w Pekinie zgarnęli olimpijskie złoto w deblu.
W półfinałach Monte Carlo rzecz jasna obydwaj mieli rywali z najwyższej półki. Federer odprawił Novaka Djokovicia. W 75 minut, 7:5, 6:2. Serb narzekał na kontuzję prawego nadgarstka, w drugim secie nie był w stanie grać na swoim poziomie. - Oczywiście widziałem, że Novak ma problemy - przyznał zwycięzca. - Musiałem zadbać tylko o to, by samemu nie popełniac błędów.
Wawrinka w meczu o finał pokonał Hiszpana Davida Ferrera - było 6:1, 7:6 (3). On w imprezie tej ranki nie triumfował nigdy, wcześniej dwa razy docierał do finałów - w Rzymie 2008 (przegrał w Djokoviciem) i Madrycie 2013 (przegrał z Nadalem).
Zwycięstwo Federera oznaczało, że to on, a nie Wawrinka, zostanie trzecią rakietą świata. I na początku pojedynku był pewniejszy siebie, był bardziej wyluzowany. Przełamał podanie rywala, jako pierwszy w tym turnieju. Seta wygrał do czterech, w drugim zaczął popełniać błędy. Coraz więcej błędów. Zdarzały mu się akcje znakomite, widowiskowe, częściej jednak biegał, a rywal atakował. Czyli szans na to, by pokonać Wawrinkę, który już wie, jak wygrywać ze wszystkimi, nie miał.
Finał:
Stanislas Wawrinka (Szwajcaria, 3) - Roger Federer (Szwajcaria, 4) 4:6, 7:6 (5), 6:2
Komentarze