Koniec panowania Davida Moyesa. Więcej rekordów nie będzie

Piłka nożna
Koniec panowania Davida Moyesa. Więcej rekordów nie będzie
fot. manutd.com.pl

Kiedy przychodził do klubu, zastępując sir Alexa Fergusona, ludzie byli sceptycznie nastawieni. Namaszczony przez wielkiego mistrza, ale nie mający obycia z gigantem jak Manchester United. Po 11. miesiącach w klubie nie wytrzymano. David Moyes został zwolniony. Szkot odchodzi, ale jego niechlubne dokonania powinny przetrwać.

Przygodę z United zaczął od trofeum. Pierwszego w karierze. Może nie było ono najważniejsze, bo tylko Tarcza Wspólnoty, ale zadanie wykonał. Zwycięstwo 2:0 z Wigan przyszło bardzo łatwo, rywale nawet na moment nie zagrozili mistrzom Anglii, dobrą dyspozycję prezentował Robin van Persie - strzelec dwóch goli.

Wydawało się, że ten sezon może nie będzie tak świetny jak poprzedni, kiedy ekipa sir Alexa Fergusona zdystansowała wszystkich przeciwników i wyprzedziła Manchester City aż o 11 punktów, ale przynajmniej zespół będzie walczył o najwyższe cele. Jak nie uda się obronić tytułu, trudno. Owszem, jest to mistrzowska drużyna, ale czas na przebudowę i  wdrożenie wizji trenera jest potrzebny. Oczywiście pod warunkiem mało kompromitujących wyników.

Początek sezonu rozwiał jednak wszelkie wątpliwości. Prócz efektownego zwycięstwa w Walii ze Swansea na otwarcie rozgrywek, drużyna rozczarowywała. Złożyło się na to wiele czynników: nieudane okienko transferowe - przepłacony Marouane Fellaini - mnóstwo przeciętnych i podstarzałych zawodników, uzależnienie od Robina van Persiego, a później od Wayne'a Rooneya. Wejście w buty po Fergusonie okazało się trudniejsze niż myślano. Kibice na początku byli wyrozumiali. Dopiero z czasem tracili cierpliwość. Jednak trzeba przyznać, Szkot sam dał im ku temu powody.

Chcesz 3 punkty? Przyjedź na Old Trafford!

Dość powiedzieć, że na cztery kolejki przed zakończeniem rozgrywek Manchester United ma już na koncie 11 porażek! To ponad 2 razy więcej niż na koniec ubiegłych – wtedy było ich 5. Dodatkowo prawie tuzin przegranych meczów to najgorszy wynik w historii klubu z Old Trafford. Jeśli kiedyś rywal musiał zmierzyć się na tym stadionie, to błagał o jak najmniejszy wymiar kary. Teraz do Manchesteru każdy przyjeżdża z nadzieją na łatwe punkty. I przede wszystkim bez strachu. Nieważne, czy to Manchester City, czy West Bromwich Albion. Już w tym sezonie „Czerwone Diabły" przegrały 6 spotkań na własnym obiekcie, co jest najgorszym wynikiem od 13 lat.

Brzmi zawstydzająco, prawda? Jednak to nie koniec. Wystarczy spojrzeć na pojedynki z zespołami, które w najbardziej optymistycznych scenariuszach nie zakładały tego, co mogą osiągnąć na stadionie mistrzów Anglii. Jedna wpadka na sezon? W porządku, zdarza się, choć Fergusonowi przytrafiało się to rzadko. Ale po kolei.

Jako pierwsze Old Trafford zdobyło West Bromwich Albion. Po raz pierwszy od 1978 roku. Zwycięską bramkę zdobył Saido Berahino - zawodnik, którego nie było na świecie, kiedy sir Alex Ferguson zdobywał pierwsze mistrzostwo dla United.

Kolejnym zespołem szukającym szczęścia był poprzedni klub Moyesa Everton, który nie wygrał z Manchesterem na wyjeździe od 1992 roku. Wtedy to jedno z trafień - jest to ostatnia „polska" bramka w Premier League - zaliczył Robert Warzycha. Skończyło się 0:3. Tym razem takiego strzelania nie było. Wystarczył gol reprezentanta Kostaryki Briana Oviedo, który przez większość sezonu był tylko rezerwowym. W tym meczu, wobec kontuzji Leightona Bainesa, dostał szansę. Szkocki menadżer po raz kolejny sprawił prezent. Po tym spotkaniu zaczęły pojawiać się różne anegdotki. Najciekawsza mówiła, że Moyes zawsze marzył o tym, by Everton wyprzedził Manchester United w tabeli. I w końcu mu się udało...

Pół roku jak 27 lat

Po trzech dniach kibice nie wytrzymali. Siarczyście wygwizdali trenera, który zaliczył kolejną wpadkę. Tym razem na Old Trafford zjawiło się Newcastle United - 41 lat bez zwycięstwa. Po fatalnej grze skończyło się 0:1. „The Chosen One" był długo wspierany przez fanów. Ten mecz przelał jednak czarę goryczy. Coraz częściej było słychać gwizdy, coraz śmielej zaczęto mówić o jego dymisji. Zmienił się także schemat jego konferencji - przed meczem pytano, czy to będzie ostatni mecz, a na pomeczowych - czy to już był ostatni.

Nowy 2014 rok wcale nie zapowiadał się lepiej. Choć do tego czasu udało się wygrać cztery kolejne mecze. Piłkarze zapewniali, że to nie był kryzys, że szybko pokazali krytykom ambicję, że ciągle liczą się w walce o mistrzostwo. Braku awansu do Ligi Mistrzów nikt nawet nie zakładał. A więc pierwszego stycznia do "Teatru Marzeń" zawitał stołeczny Tottenham, który także miał problemy. Przecież niedawno z klubu wyleciał Andre Villas-Boas. I ci oto londyńczycy, prezentujący być może gorszą formę od United, wygrali 2:1! Kolejny rekord, po raz pierwszy od 70 lat mistrz Anglii przegrał spotkanie rozgrywane w nowy rok na własnym stadionie!

Okazja do rehabilitacji przyszła po kilku dniach w Pucharze Anglii. Naprzeciw stanęły walijskie "Łabędzie" ze Swansea, klub, który nigdy w swojej historii nie zdobył Manchesteru. Klub, który od dwóch sezonów gra w najwyższej klasie rozgrywkowej. Długo utrzymywał się remis, ale w doliczonym czasie Wilfried Bony popisał się skuteczną główką. Koniec, 1:2. Zwycięski gol Iworyjczyka był dla niego pierwszym strzelonym poza Liberty Stadium w sezonie. Gdzie, jak nie na Old Trafford bić rekordy? Bardzo wymowne. Z tą porażką wiąże się też inny wyczyn. W ciągu pół roku Moyes wyrównał „osiągnięcie" Fergusona, któremu raz zdarzyło się odpaść w trzeciej rundzie najstarszych piłkarskich rozgrywek na świecie. Tyle że on „potrzebował” na to 27 lat...

Transfer Maty - geniusz Moyesa czy kontakty Fergusona?

Gdyby tego było mało, to za 3 dni podopieczni Moyesa grali na wyjeździe z Sunderlandem w Pucharze Ligi. Oczywiście przegrali… W ciągu tygodnia rozegrali trzy mecze i ani razu nie uzyskali nawet remisu! Po raz pierwszy od 13 lat! W rewanżu fatalnie wykonywali rzuty karne i szansa trofeum przeszła im koło nosa. Tego było za wiele. Przynajmniej dla części kibiców United. Rywale szybko wyczuli słabość. Fani przyjezdnych bardzo często intonowali przyśpiewki, by Szkot pozostał trenerem Manchesteru na długie, długie lata...

Moyes musiał coś zrobić. No i wpadł na pomysł. Za 37 milionów funtów sprowadził hiszpańskiego pomocnika Juana Matę z Chelsea. Rekord transferowy Manchesteru United. Szkot wraz z dyrektorem wykonawczym Edem Woodwardem spijali śmietankę. Przez następne dni trener na konferencjach był wniebowzięty, sam piłkarz zachwycony ośrodkiem i perspektywą regularnej gry, a kibice podekscytowani tym, że w końcu pieniądze się wydaje, a nie oszczędza. Jednak nie minęło zbyt wiele czasu, kiedy internet obiegło zdjęcie na którym sir Alex Ferguson i David Gill - były dyrektor wykonawczy "Czerwonych Diabłów", a obecnie wiceprezes angielskiej federacji - rozmawiają na murawie Stamford Bridge z właścicielem Chelsea Romanem Abramowiczem. Dziwne, że zbiegło się to właśnie z transferem Hiszpana...

W lutym miał miejsce kolejny wyczyn Moyesa. Mimo obecności wszystkich najważniejszych piłkarzy - grali przecież i van Persie, i Rooney, i Mata - Manchester przegrał ze Stoke City 1:2. Pierwsza porażka od 1984 roku. To był koniec marzeń, już nie o mistrzostwie, a o miejscu w pierwszej czwórce na koniec sezonu. Mimo że piłkarze ciągle w to wierzyli. Zaskakujące, jak gracze United ciągle trwali w przekonaniu, że wszystko się dobrze potoczy. Z drugiej strony trener Tottenhamu Tim Sherwood po jednym ze spotkań otwarcie powiedział, że TOP4 nie jest realne. Jego zespół znajdował się wtedy przed Manchesterem!

Rekordów nigdy za mało

Jedni nazwą takie zachowanie mistrzów Anglii ambicją i mentalnością zwycięzców, a drudzy - dobitnie - głupotą. Zwłaszcza że United bili wszyscy. Nawet Olympiakos, który jako pierwszy grecki klub pokonał  jeden z najbardziej utytułowanych klubów w Anglii. Ostatecznie porażka nie miała większych konsekwencji, bo w rewanżu Anglicy wznieśli się na niezły poziom. Nawet będący w fatalnej formie van Persie obudził się na ten mecz i ustrzelił hat-tricka.

Po tygodniu cały entuzjazm prysnął jak bańka mydlana. Moyes przyjął dwa tęgie lania - od Liverpoolu i Manchesteru City, oba po 0:3 na Old Trafford. Tym samym po raz pierwszy w historii oba te kluby - notabene dwaj odwieczni wrogowie - zdobyły dublet na "Czerwonych Diabłach", czyli dwukrotnie pokonał United w przeciągu jednego sezonu. Ponadto, w niedawnym derbowym spotkaniu Edin Dżeko otworzył wynik w 44. sekundzie. Jeszcze nigdy tak wcześnie United nie stracili bramki.

Do tego właśnie w wojnie Północ-Zachód z Liverpoolem, drużyna z miasta Beatlesów otrzymała aż 3 rzuty karne! Nigdy nie zdarzyło się, by przeciwko Manchesterowi United sędzia podyktował więcej niż jeden w przeciągu całego meczu! Ten Szkot przyciągał niechlubne rekordy jak magnes...

11 lat w Evertonie, 11 miesięcy w Manchesterze

Jednak po kompromitacji w derbach miasta jego zespół jakby się obudził. Najpierw przekonała się o tym Aston Villa, która przegrała na Old Trafford 1:4. Moyes, który preferował siłowy futbol, tym razem zaczął stawiać na piłkarzy dobrych technicznie. A więc i Shinji Kagawa, i Mata grali razem. Ten eksperyment wyszedł całkiem obiecująco. Tylko dlaczego tak późno?

Poważnym testem dla Manchesteru było starcie z mistrzem Europy Bayernem Monachium. Ostatecznie Bawarczycy okazali się za silni, lecz Moyes zebrał pozytywne recenzje, gdyż jego drużyna postawiła się głównemu faworytowi do tytułu. W lidze w przekonującym stylu ograł jeszcze Newcastle. Błyszczał Mata, wszystko zdawało się powoli układać. Jednak nie do końca.

Rodzina Glazerów, właściciele klubu, nie wytrzymała po ostatnim spotkaniu z Evertonem. Były klub Szkota pewnie wygrał 2:0 po bardzo wyrachowanej grze. Drugie zwycięstwo „The Toffees” nad United w sezonie. Taka sytuacja zdarzyła się po raz pierwszy od 1970 roku. Stało się też jasno, że nawet jeśli ustępujący mistrz Anglii wygra wszystkie mecze do końca, to i tak osiągnie najgorszy wynik punktowy w historii.

No i oczywiście to, czego można było spodziewać się wcześniej. Wtedy broniono się matematyką. Teraz już i królowa nauk nie może pomóc. Manchester United nie zagra w przyszłej edycji Ligi Mistrzów. Zapewne nie zagra w niej także i Moyes, który 22 kwietnia został zwolniony. Po 11 miesiącach od podpisania kontraktu. Pożegnał się z pracą po porażce z byłym klubem, w który spędził… 11 lat. To pierwszy trener „Czerwonych Diabłów”, który został zwolniony od 1986 roku. Ostatni dzień i ostatni rekord. Więcej już nie będzie!

Jakub Baranowski, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze