Mielewski: Skra to nie tylko Wlazły. Już dziś w Bełchatowie mogą mieć mistrza!

Siatkówka
Mielewski: Skra to nie tylko Wlazły. Już dziś w Bełchatowie mogą mieć mistrza!
Wkrótce Stephane Antiga przestanie być klubowym kolegą Mariusza Wlazłego, ale oby obaj mieli wiele powodów do radości w meczach reprezentacji! / fot. CyfraSport

Dziś w Bełchatowie dojdzie do trzeciego meczu wielkiego finału PlusLigi. Po dwóch spotkaniach w Rzeszowie PGE Skra prowadzi 2:0 i wydaje się, że pewnie kroczy po ósmy w historii tytuł mistrza Polski. Nie jest to jednak subtelny marsz nieśmiałej i przestraszonej drużyny, która po 5. miejscu w zeszłym sezonie nie jest pewna swoich możliwości. Wiele wskazuje na to, że dzisiejszy mecz może być ostatnim w rozgrywce po mistrzostwo Polski - transmisja od godz. 14.00 w Polsacie Sport - do naszego portalu zapraszamy też na relację NA ŻYWO!

Od wykonywanych kroków ekipy Miguela Angela Falaski aż trzęsie się siatkarska ziemia. Dziś żółto-czarni mogą dotrzeć do mety.

Wlazły ojcem sukcesu?

W zasadzie komentarze po pierwszych dwóch spotkaniach finału są zgodne. Mariusz Wlazły załatwił sprawę. Dwa mecze, dwie statuetki MVP, znakomita regularność i jakość zagrywki, a także skuteczność ataku. Trudno Mariuszowi cokolwiek zarzucić, choć w moim przekonaniu twierdzenie, iż w pojedynkę rozbroił rzeszowską „twierdzę” jest sporym uproszczeniem. Wlazły, jak każdy atakujący, uzależniony jest od gry partnerów, a ta stała na podobnie wysokim poziomie jak u atakującego Skry.

Skra dopracowała system gry

To żadna tajemnica , że Wlazły najlepiej wypada przy rozgrywających, którzy potrafią przyspieszyć grę, posłać płaską pikę na skrzydło nawet w przypadku gorszego przyjęcia. Taki właśnie jest Nicolas Uriarte. Nie wiem, czy to tylko charakterystyka Argentyńczyka wymusiła styl gry bełchatowian, czy od początku taki pomysł miał Falasca.
Wiem jedno – to był strzał w dziesiątkę. Nie jest to jednak styl wyłącznie pod Wlazłego. Taki sposób gry wymaga jeszcze kilku elementów. Pierwszym jest przyjęcie, o które w sposób wybitny w Skrze dbają Stephane Antiga i Paweł Zatorski. Potrzebni są także szybcy i dynamiczni środkowi, a to największe atuty Karola Kłosa i Andrzeja Wrony. Dopełnieniem jest bardzo ofensywny przyjmujący Facundo Conte.

Patrząc na ataki z lewego skrzydła, można odnieść wrażenie, że każdy inny przyjmujący mógłby mieć olbrzymie problemy z atakiem piłek posyłanych przez Uriarte. Zgranie i zrozumienie argentyńskiego duetu okazuje się bezcenne. Wlazły w takiej konfiguracji odżył. Ponownie stał się „killerem” jakiego znamy sprzed lat, ale sam spotkań z Resovią nie wygrał.

Polska ma grać jak Skra?

Taki pomysł na obraz gry naszej narodowej drużyny ma Antiga. W zasadzie nie może mieć innego. Po powrocie do kadry Wlazłego było jasne, że Francuz zrobi wszystko, aby w sposób najlepszy wykorzystać atuty bombardiera Skry. Przyznam, że nie jest trudno sobie wyobrazić, jak to może wyglądać personalnie.

Jeśli Conte zastąpimy zawodnikiem o podobnej charakterystyce, jak Kurek czy Kubiak, za defensywnego Antigę delegujemy do gry Winiarskiego, a za Uriarte wstawimy Drzyzgę lub Zagumnego, w zasadzie uzyskamy zespół , który jest w stanie funkcjonować w podobnych schematach.

Nieoficjalnie włodarze polskiej siatkówki przyznają, że taki jest cel Antigii. Do jego wypracowania potrzebnych będzie jednak mnóstwo treningów, spotkań, ale przede wszystkim wytrwałości, czyli czegoś, czego w moim odczuciu zabrakło trenerowi Asseco Resovii Andrzejowi Kowalowi.

Resovia też chciała tak grać…

Kiedy przed sezonem rozmawiałem z trenerem Resovii przyznawał, że jego celem jest zmiana stylu gry. Na szybszy, bardziej urozmaicony. Dlatego zdecydował się na sprowadzenie takich siatkarzy jak Drzyzga, Veres czy Konarski. Początek sezonu potwierdzał te słowa. Fabian miał wolną rękę przy rozegraniu, a przemiana gry rzeszowian była widoczna, choć nie zawsze skuteczna. Presja wyniku okazała się silniejsza.

Po przegranym ćwierćfinale Ligi Mistrzów z Jastrzębskim Węglem, Drzyzga wylądował na ławce rezerwowych, a Andrzej Kowal postawił na Lukasa Tichacka. Czeski rozgrywający zdobył w barwach rzeszowskiego klubu dwa mistrzowskie tytuły. Tym razem też miał być gwarantem sukcesu. Siatkówka prostsza, bardziej czytelna, oparta na skuteczności skrzydłowych być może zdałaby egzamin, gdyby nie kontuzja kapitana „pasów” Oliega Achrema.

Przy dwóch niskich skrzydłowych, takich jak jak Paul Lotman i Nikolay Penchev granie wysoką piłką było raczej z założenia skazane na porażkę. Najzwyczajniej zabrakło „ognia” w ataku. Szans na odrobienie strat siatkarzom z Rzeszowa nie odbieram. Co więcej, liczę na metamorfozę i dwa zwycięstwa Resovii w Bełchatowie. Argumentów, które przemawiałyby za takim scenariuszem jednak nie znajduję. Po prostu nie chcę, aby tak ciekawa liga już w niedzielę się skończyła.
Jerzy Mielewski, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze