Pindera: Pan Oliver pewny swego

Sporty walki
Pindera: Pan Oliver pewny swego
Oliver McCall / fot. PAP

Kilka bitew i co najmniej jedna wojna: tak może wyglądać Wojak Boxing Night w Legionowie. Kandydatów na wielkich mistrzów tu nie zobaczymy, ale starego czempiona już tak, bo Oliver McCall znów jest w Polsce. 49-letni Amerykanin kiedyś znokautował Lennoxa Lewisa i odebrał mu pas WBC w wadze ciężkiej. Kilka lat był sparingpartnerem Mike’a Tysona i „Bestia” nie wszystkie z tych sparingów wspomina miło.

49-letni Amerykanin kiedyś znokautował Lennoxa Lewisa i odebrał mu pas WBC w wadze ciężkiej. Kilka lat był sparingpartnerem Mike’a Tysona i „Bestia” nie wszystkie z tych sparingów wspomina miło. McCall nigdy nie był znokautowany, nie leżał na deskach, co więcej nie doznał nawet jednego rozcięcia, co wydaje się nieprawdopodobne biorąc pod uwagę, że stoczył 70 zawodowych walk, a karierę profesjonała rozpoczynał prawie trzydzieści lat temu, w 1985 roku.

Nic dziwnego, że Marcin Rekowski, były, trzykrotny mistrz Polski amatorów mówi o nim: Pan Oliver. – Tak zostałem wychowany przez rodziców, by starszym okazywać szacunek – odpowiedział mi 35-letni Rekowski, gdy zapytałem dlaczego tak oficjalnie mówi o byłym mistrzu świata.

Jedno jednak nie ulega wątpliwości. Obaj panowie się lubią, choć McCall nie ukrywa, że tym razem przyjechał znokautować Polaka. A ten mówi tylko, że chce wygrać i nie ma znaczenia, w jaki sposób. – Nigdy nie nastawiam się na nokaut, bo wiem, że on przychodzi sam. Jeśli chcesz komuś urwać głowę, to najczęściej nic z tego nie wychodzi – powiedział mi Rekowski, który waży trzy kilogramy więcej od McCalla.

Kilka miesięcy temu w Opolu sędziowie wypunktowali wygraną Amerykanina, choć najpierw ogłoszono zwycięstwo polskiego pięściarza. Walka była wyrównana, więc sprawiedliwy byłby remis, ale to już historia, nie ma sensu do niej wracać. Teraz jest okazja wyrównać porachunki. Dla McCalla to jeszcze dodatkowa okazja, by odpłacić Rekowskiego za nokaut, jaki rok temu zafundował jego synowi, właśnie tu, w Legionowie.

O takich jak McCall można pisać długo, jeszcze dłużej z nim gawędzić, bo jest o czym. „Atomowy Byk” to był ktoś w historii tej dyscypliny, choć on sam nie chce, by mówić o nim w czasie przeszłym. On naprawdę wierzy, że jeśli pokona Rekowskiego, to jeszcze wiele w jego życiu może się zmienić na lepsze. Dla McCalla, to jeszcze dodatkowa okazja, by odpłacić Rekowskiemu za nokaut...

Tak naprawdę każdy z tych, których zobaczymy w Legionowie ma takie marzenia. Roman Bugaj, byli dwukrotny mistrz świata w kick boxingu wraca do ringu po dziewięcioletniej przerwie, a Dragon Sosnowski wierzy, że pokona czterokrotnego mistrza Polski Włodzimierza Letra i pod koniec maja zmierzy się z Andrzejem Wawrzykiem.

Nie wiem co myślą przed walką Paweł Głażewski i Maciej Miszkin, ale każdy, kto był na konferencji prasowej nie ma złudzeń. Ci faceci naprawdę nie przepadają za sobą i w ringu chcą zrobić sobie krzywdę. W ringu, jak znam życie, tak groźnie nie będzie, ale biorąc pod uwagę zacietrzewienie, wszystko jest możliwe.

To oczywiście nie są jedyne walki, które warto zobaczyć w Legionowie, ale te o których piszę, z całą pewnością są najważniejsze.
Janusz Pindera, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze