Klątwa Benfiki trwa! Sevilla wygrywa Ligę Europejską!

Piłka nożna
Klątwa Benfiki trwa! Sevilla wygrywa Ligę Europejską!
Walka na całego - tak w skrócie wyglądał tegoroczny finał Ligi Europejskiej/ fot. PAP

Finał Ligi Europejskiej z pewnością nie rozczarował kibiców. W Turynie mieliśmy emocje, walkę na całego, sytuacje podbramkowe, zabrakło jednak goli. Spotkanie rozstrzygnęły dopiero rzuty karne, w których więcej zimnej krwi zachowali piłkarze Sevilli i to oni po ostatnim gwizdku unieśli ręce w geście triumfu. Bohaterem Andaluzyjczyków został Beto, który obronił dwa strzały w serii "jedenastek".

Pierwszy z dwóch iberyjskich finałów europejskich pucharów miał jednego zdecydowanego faworyta. Benfica Lizbona w drodze do decydującego spotkania ograła między innymi Tottenham i Juventus i to jej gracze według przewidywań ekspertów mieli podnieść w górę trofeum za zwycięstwo w rozgrywkach. Co prawda jej awans do finału rodził się w wielkich bólach, ale ostatecznie pokonała w półfinale Starą Damę i drugi rok z rzędu dostała szansę na wygranie Ligi Europejskiej.

Przełamać klątwę


Podopieczni Jorge Jesusa meczem z Valencią chcieli przełamać klątwę Guttmana - legendarnego trenera Benfiki, który po raz ostatni zdobywał z "Orłami" europejskie trofeum. Odchodząc z klubu przeklął go mówiąc, że nie zdobędzie on pucharu na Starym Kontynencie przez najbliższe 100 lat. I rzeczywiście, pech nie opuszczał graczy z Lizbony w siedmiu wielkich finałach - czy to Pucharu Europy czy Ligi Europejskiej. Zwyciężając w finale Jan Oblak i spółka chcieli napisać jednak nowy rozdział w historii klubu.

Tanio skóry nie zamierzała jednak sprzedać Sevilla, która w finale rozgrywek znalazła się dosłownie w ostatniej chwili. Jeszcze w 93 minucie meczu z Valencią, to rywale byli jedną nogą na Juventus Stadium w Turynie. Bramka Mbi'i z ostatnich sekund spotkania odwróciła jednak losy rywalizacji i to Andaluzyjczycy ostatecznie dostali szansę zagrania w decydującym meczu.

Podwójne szczęście Sevilli

Pierwsze 30 minut spotkania rozgrywanego w Turynie należało do Benfiki, która jednak nieudolnie próbowała przebić się pod bramkę przeciwnika środkiem pola i jej akcje nie zamieniały się na sytuacje strzeleckie. Sevilla próbowała gry z kontry, ale tak naprawdę ani razu poważnie nie zagroziła Janowi Oblakowi.

Duże emocje przyniósł dopiero ostatni kwadrans pierwszej części spotkania. Benfica w końcu zrozumiała, że droga do bramki Beto wiedzie przez boczne sektory boiska i stworzyła co najmniej trzy groźne sytuacje do zdobycia gola. Najlepszą z nich zmarnował Maxi Pereira, który z bliskiej odległości trafił wprost w golkipera.

Gracze Sevilli schodząc do szatni mogli mówić o podwójnym szczęściu, bo tuż przed przerwą doszło do kontrowersyjnej sytuacji w ich polu karnym. Wychodzący na czystą pozycję Gaitan padł jak rażony piorunem w szesnastce po kontakcie z obrońcą przeciwnika. Sędzia Brych nie zważał jednak na protesty lizbończyków, nie podyktował rzutu karnego, a po chwili zakończył pierwszą część finałowego starcia.

Rozregulowany celownik Garay'a

"Orły" z Lizbony wyszły na druga połowę bardzo naładowane i już po chwili mogły objąć prowadzenie w spotkaniu. Po raz kolejny fortuna sprzyjała jednak Beto, którego w 49 minucie wyręczył Pareja wybijając z linii bramkowej strzał Limy. Niewykorzystana okazja mogła się zemścić już kilka minut później, ale Reyes strzelił obok słupka w doskonałej sytuacji.

Pierwsze minuty drugiej części gry rozgrzały do czerwoności kibiców zgromadzonych na Juventus Stadium. W kolejnych akcjach tempo gry nieco jednak spadło i niestety nie oglądaliśmy zbyt wielu sytuacji podbramkowych. Szkoleniowcy obu drużyn nie przeprowadzali nawet zmian, czekając chyba na ewentualną dogrywkę.

W 84 minucie mogło być 1:0 dla Benfiki. Tym razem na strzał z dystansu zdecydował się Lima, ale bardzo dobrze w bramce spisał się Beto. Opatrzność czuwała nad Sevillą także chwilę później, kiedy minimalnie nad poprzeczką główkował Garay. Argentyński obrońca mógł zostać bohaterem lizbończyków jeszcze w 92 minucie, kiedy dopadł do piłki w zamieszaniu podbramkowym, ale ponownie jego uderzenie przeleciało nad poprzeczką. Ostatni gwizdek Feliksa Brycha oznaczał dogrywkę, czyli dodatkowe 30 minut emocji na Juventus Stadium.

W niej oglądaliśmy przede wszystkim walkę na całego. Żadna z drużyn zdawała nie przejmować się trudami ponadgodzinnego pojedynku i na całej długości i szerokości boiska rozgorzała futbolowa wojna. Mało brakowało, a zwycięsko wyszli by z niej Andaluzyjczycy, ale Bacca w doskonałej sytuacji uderzył obok bramki. To była najlepsza okazja podczas dodatkowego czasu gry i o tym kto w 2014 roku wygra Ligę Europejską miały zadecydować rzuty karne.

Bohater Beto

W nich pierwszy do piłki podszedł Lima z Benfiki i oszukał Beto, który rzucił się w drugą stronę bramki. Próbę nerwów wytrzymał również Bacca i strzałem pod poprzeczkę pokonał Oblaka.

Kluczowy rzut karny miał miejsce w drugiej serii, kiedy strzał Cardozo odbił Beto. Odpowiedź Sevilli była natychmiastowa - M"Bia spokojnie podszedł do piłki i zupełnie zmylił Oblaka.

Kibice Sevilli mogli już prawie podnosić puchar do góry, kiedy Beto odbił strzał Rodrigo. Na 3:1 po trzeciej serii podwyższył Coke i nawet strzelony karny przez Luizao nie mógł zmienić wyniku spotkania. Do jak się później okazało ostatniej jedenastki podszedł Gameiro i pewnym uderzeniem dał Sevilli triumf w tegorocznej Lidze Europejskiej!

Sevilla FC - Benfica Lizbona 0:0 (0:0; 0:0; karne 4:2)

Sevilla FC: Beto - Jorge Coke, Nico Pareja, Federico Fazio, Alberto Moreno - Daniel Carrico, Stephane M'Bia - Jose Antonio Reyes (78' Marin) (104' Gameiro), Ivan Rakitić, Victor Machin 'Vitolo' (110' Figueiras) - Carlos Bacca.

Benfica Lizbona: Jan Oblak -Maxi Pereira, Luisão, Ezequiel Garay, Guilherme Siqueira (99' Cardozo) - Ruben Amorim, Andre Gomes, Nicolas Gaitán (119' Cavaleiro) - Miralem Sulejmani (25' Almeida), Lima, Rodrigo.

Żółte kartki:
Fazio, Moreno, Coke - Siqueira, Almeida

Sędzia: Felix Brych
Paweł Ślęzak, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze