Boniek: Realowi kibicuję od zawsze. Wygrana Atletico to byłaby przesada

Zbigniew Boniek zapowiada finał Ligi Mistrzów i martwi się o awans polskiego klubu do tych rozgrywek. – Gdzie pchają się ci młodzi Polacy? Na ławki zachodnich klubów? – pyta bohater Mundialu 1982. - Nawet Lewadowski zagrał dwa lata w Lechu - mówię, na co "Zibi" odpowiada:- To wirtuoz! Dałby sobie radę w każdych okolicznościach!
Roman Kołtoń: Kiedyś proponował Pan, żeby anulować żółte kartki przed finałem Ligi Mistrzów, czy Ligi Europejskiej. Myśli pan o tym również w Pucharze Polski. Pytam w kontekście braku Xabiego Alonso, który za kartki nie zagra w sobotnim finale Champions League w Lizbonie.
Zbigniew Boniek: Myślałem o tym przypadku i trzeba brać pod uwagę, że Alonso otrzymał trzy żółte kartki już w fazie pucharowej. Po rozgrywkach grupowych UEFA anuluje kartki. Ten faul w Monachium też był zupełnie niepotrzebny. Real już wyraźnie prowadził. A Alonso zaatakował naprawdę niebezpiecznie. Takie są przepisy, że w przypadku trzech żółtych kartek trzeba pauzować. Przykro mi...
Podobnie jak przykro, że Diego Costa najprawdopodobniej nie wystąpi z powodu urazu mięśnia uda...
Tak to jest w futbolu, że czasami kartka, czy kontuzja powodują, iż człowieka brakuje w najważniejszym starciu. Jestem pewny, że Diego Costa jeszcze kilka lat temu nawet nie spodziewał się, że taki mecz jak finał Ligi Mistrzów może być jego udziałem. A teraz to mu ucieka przez uraz, którego doznał nawet bez kontaktu z przeciwnikiem.
Atletico potrafi się bronić nadzwyczaj skutecznie - w 12 meczach Champions League w obecnym cyklu rozgrywek straciło tylko 6 goli. Niesamowite!
To fenomenalne osiągnięcie, pokazujące, jak skutecznie spisują się w defensywie. I warto dodać, że jest to sukces trenera Diego Simeone. Śledziłem go jako piłkarza, śledzę jako trenera i jedno rzuca mi się w oczy: Atletico pod wodzą Simeone gra tak, jak on sam występował na boisku. Twardo, stanowczo, doskakując do przeciwnika i nigdy nie odpuszczając. Myślę, że Simeone może mieć satysfakcję, że tak się właśnie dzieje. Cała drużyna potrafi pójść na pressing - jeden ciągnie drugiego.
To tak istotne?
Simeone przekonał drużynę do poświęceń! Stworzył niezwykle zgrany kolektyw. Stąd mistrzostwo Hiszpanii przed Barceloną i Realem. Choć trzeba też przyznać, że oba kluby miały słabą końcówkę sezonu, tracąc punkty na potęgę. Real zachował się, niczym Legia za Skorży. Atletico już ma tytuł Primera Division i normalnie życzyłbym im triumfu w Lidze Mistrzów, ale...
Tak?
Wie pan, zawsze byłem za Indianami. Na podwórku, gdy bawiliśmy się, to byłem Indianinem, a nie Kowbojem. Dla mnie Indianin to symbol kogoś, kto stawi opór, gdy mocniejszy chce go skrzywdzić. Jednak w sobotę będę za Realem...
Realowi kibicuje Pan od dawna.
Od zawsze! I jeszcze szczególnie podoba mi się ich obecny styl. Nie jest nudny. Szukają jak najszybciej wykończenia akcji. Real jest jak bokser Tyson. Idą na wymianę ciosów, będąc przekonanym, że dysponują potężniejszym uderzeniem. Atletico rozegrało wspaniały sezon. Już wygrało tytuł, ale wygrana w Champions League to byłaby... przesada.
Niedawno powiedział Pan, że normalnym w meczu jest, iż jest sześć-siedem klarownych sytuacji. Tylko tyle?
Często tylko! Ile takich sytuacji w każdym meczu tworzy Atletico, często grające zza podwójnej gardy? Trzy? Cztery?
Real więcej!
Real ma jednak niezwykłą moc z przodu - w osobach Cristiano Ronaldo, Bale'a, Benzemy, czy Di Marii... Real może stworzyć nawet kilkanaście okazji. Na pewno będzie szukał rozstrzygnięcia sobotniego finału w normalnym czasie gry, a Atletico będzie operowało z głębi pola, ale też nie spodziewam się, żeby chcieli grać na remis. Mecz powinien być niezwykle szybki, intensywny, podobnie jak ich ostatnie starcie w lidze, gdy na boisku Atletico padł remis 2:2.
Przegrana końcówka ligi przez Real, to problem dla piłkarzy tego klubu?
Na pewno zawodnikom Atletico łatwiej będzie o sen. Piłkarze Realu Madryt muszą wygrać "Decimę", jak mówi się o dziesiątym Pucharze Europy. Porażka 24 maja byłaby z pewnością dramatem "Królewskich". A Atletico może wygrać, ale nie musi. Jak piłkarze Simeone nie wygrają, nikt się nie pogniewa - tym bardziej ich kibice. Wszyscy będą ich poklepywać po ramionach za wspaniały sezon...
Można sytuację Realu porównać do Juventusu w sezonie 1982/83, gdy w składzie z Panem, Platinim i sześcioma mistrzami świata zawitał do Aten - Puchar Europy ze stolicy Grecji wywiózł jednak Hamburger SV.
Coś w tym jest... Chciałbym tylko przypomnieć, że na cztery finały europejskich pucharów, w których wystąpiłem, w trzech schodziłem z boiska jako wygrany...
Jest Pan zły, że w Atenach się nie udało?
To się zdarza w sporcie. Chciałbym przypomnieć, że dla mnie występ w Atenach wypadł cztery dni po ważnym meczu Biało-czerwonych w eliminacjach EURO 1984.
25 maja zagrał Pan w Chorzowie z Sowietami i strzelił bramkę efektownym szczupakiem. Skończyło się 1:1...
26 maja poleciałem z Warszawy do Mediolanu, gdzie czekał na mnie samochód i błyskawicznie przewiózł mnie 100 kilometrów dalej, gdzie czekał już Jambo Jet z Juventusem. Samolot z Warszawy był spóźniony, więc cała ekipa Juve musiała na mnie czekać.
Lecieliście Jambo?
Tak, gdyż leciała nie tylko drużyna, ale i mnóstwo sponsorów, a także kibiców. Juventus nie chciał mnie zresztą zwolnić na spotkanie w Chorzowie. Mocno kręcili nosami, że w niedzielę zagram dla reprezentacji, a już w środę w finale Pucharu Europy. Powiedziałem, że nie ma mowy, aby nie poleciał do Polski. Opuściłem Juventus zresztą na siedem dni, bo trener Piechniczek zrobił porządne zgrupowanie. Mecz w Chorzowie i walki na murawie Stadionu Śląskiego z Bałtaczą nie przeszkodziły mi zresztą, aby w Atenach być najlepszym piłkarzem bianco-nerich. Trochę nie wypada mi o tym mówić...
Wedle not z "La Gazzetta dello Sport" był Pan najlepszy.
Bo nie pękałem. Harowałem też w defensywie. Raz wybiłem nawet piłkę z linii bramkowej, bodaj po strzale Kaltza. Miałem kilka dynamicznych akcji. Zagrałem dobrą piłkę do Bettegi, ale nie padł gol...
Podoba się Panu Cristiano Ronaldo, ponieważ - podobnie jak Pan - to urodzony zwycięzca?
Cristiano Ronaldo ma to coś, co cenię nadzwyczajnie - zawsze chce wygrać.
Na pewno będzie szczególnie zmotywowany, gdyż chce się pokazać na tle Lionela Messiego, który już nie ma szans na wygraną w Lidze Mistrzów. Mundial w Brazylii też może przebiegać pod hasłem rywalizacji Cristiano Ronaldo i Messiego. Portugalczyk marzy o kolejnej Złotej Piłce.
I podoba mi się to, a podoba się także mediom. Dziennikarze uwielbiają takie personalne historie. Gdy byłem młody, to pamiętam, że w Niemczech trwała dyskusja Netzer czy Overath, a we Włoszech Mazzola czy Rivera. Gdy znalazłem się w kadrze, to od razu pojawiły się teksty - kto lepszy Deyna, czy Boniek? Indywidualności rozkręcają biznes piłkarski, przyciągają sponsorów i powodują, że ludzie w jeszcze większym stopniu przeżywają emocje. Jak sprzedawano baraż Portugalia - Szwecja o awans do finałów Mundialu? Pod hasłem Cristiano Ronaldo kontra Zlatan Ibrahimović. I Cristiano pokazał wielką moc - praktycznie w pojedynkę przesądził, że Portugalia jedzie do Brazylii...
Rozmawiamy na kanwie finału Ligi Mistrzów dwóch hiszpańskich drużyn, a kiedy awans polskiego zespołu do Ligi Mistrzów. Czekamy od 1996 roku - może się zdarzyć w końcu latem 2014 roku, czy jeszcze trzeba będzie poczekać?
Trudno o optymizm, gdy słyszę, że Żyro chce już wyjechać. Proszę zobaczyć, jak wielu młodych, zdolnych chłopaków opuściło polską ligę w ostatnich dwóch-trzech latach i siedzą na ławkach rezerwowych. We Włoszech Wolski, Wszołek, Skorupski, czy Salamon, który wyjechał jako nastolatek. Ławka rezerwowych to nie jest rozwój. Może warto pomyśleć o swojej karierze...
Pieniądze kuszą, wielkie pieniądze...
Ile ci chłopcy mogą zarabiać - 300-400, góra 500 tysięcy euro rocznie?
Klich wyjechał z Polski, gdy zarabiał w Cracovii 5 tysięcy złotych miesięcznie, a w Wolfsburgu otrzymał 50 tysięcy euro miesięcznie, czyli 40-krotną podwyżkę. Milik dostawał w Górniku z kilkanaście tysięcy złotych, a już pierwszy kontrakt na Zachodzie to nawet 100 tysięcy euro.
Milik za chwilę znajdzie się w trzecim zagranicznym klubie. Był w Leverkusen - grał?
Nie...
Był w Augsburgu - grał?
Mało, na 34. kolejki Bundesligi pojawił się tylko 5 raz od początku i wystąpił jeszcze 13 razy jako zmiennik.
Właśnie, a teraz idzie do Ajaxu. I oby grał. Tylko chciałbym pokazać alternatywę. Gdyby Milik był w tym sezonie w Legii, rozwinąłby się jeszcze bardziej. Grałby regularnie i jestem przekonany, że przy tym potencjale, którym dysponuje, strzeliłby z 20, a może nawet 25 bramek. Przyczyniłby się do mistrzostwa Polski dla Legii. W przyszłym sezonie może jego bramki zapewniłby awans do Ligi Mistrzów i może znowu strzeliłby ponad 20 bramek w polskiej lidze. I wtedy wyjechałby jako ukształtowany piłkarz, który mógłby liczyć od razu na kontrakt 3-4 miliony euro za sezon. A Legii właśnie najbardziej brakuje napastnika. Stąd trudno marzyć o Lidze Mistrzów.
Ale marzyć trzeba…
W tamtym sezonie była szansa - jednak już z Molde była męczarnia i dwa remisy. Ze Steauą już było naprawdę źle. Niby w Warszawie padł remis 2:2, ale po kilku minutach to goście prowadzili 2:0. Teraz może będzie większa stabilizacja w grze obronnej, ale brakuje kogoś, kto wykończy akcje.
Radović? Duda?
Radović, czy Duda wolą grać z głębi pola - nie są to typowi snajperzy. Brakuje mi również oddania dla klubu. Kiedyś zanim wyjechałem do Juventusu, to w barwach Widzewa przez lata toczyłem pucharowe boje - wyeliminowało się Manchester United i Manchester City, a także Juventus. Kto z młodych zdolnych legionistów jest gotowy powiedzieć - ok, sięgamy po mistrzostwo Polski, ale zostaję w Warszawie, bo chcę z Legią zagrać w Lidze Mistrzów...
Może na coś takiego stać Marka Saganowskiego, ale nie jest już młody...
(śmiech). Dokładnie... "Sagan" to stara szkoła. Byłby skłonny powiedzieć - biję się o Ligę Mistrzów. Kto jeszcze? Sobolewski i może jeszcze Głowacki?
Wolski wyjechał za wcześnie?
Teraz dziennikarze narzekają, że Wolski zagrał za krótko w meczu z Niemcami. Proszę mi jednak wierzyć, że ma słabą wydolność. Czy pan myśli, że trener Fiorentiny Montella po złości tak mało wystawia młodego Polaka? Nie - brakuje mu siły fizycznej. Może powinien trochę popracować na siłowni, może z dietetykiem, może zadbać o odpowiednie przygotowanie kondycyjne. Inaczej nie ma szans w świecie calcio. I nie będzie miał szans na grę w reprezentacji Polski.
Nawet Lewandowski dwa lata zagrał w Lechu - wywalczył Puchar Polski, zdobył mistrzostwo Polski i tytuł króla strzelców naszej ligi, ograł się w Pucharze UEFA.
Lewandowski to nie jest dobry przykład, ponieważ jest wirtuozem. Poradziłby sobie w każdych warunkach. Milik jest dobry, ale Lewandowskiego za chwilę będzie można stawiać wśród najlepszych piłkarzy świata. Jestem o tym przekonany i to było widać od początku.
Grzegorz Krychowiak właśnie gości w Warszawie i mówi, iż nie wyobraża sobie, aby któryś z powołanych piłkarzy nie stawił się na zgrupowanie przed Litwą - nawet żartuje, że kadra to nie niedzielne kółko różańcowe, na które przychodzi kto chce.
Niesamowite, iż wie, co to niedzielne kółko różańcowe. Wszyscy narzekali na mecz z Niemcami, ale ten mecz też pomógł wyciągnąć właściwe wnioski. Na pewno ustabilizowaliśmy grę obronną. Jednak trzeba kreować sytuacje. Dwie-trzy w połówce. W Hamburgu kilka razy wychodziliśmy dobrze, ale następowała strata albo niedokładne podanie. Nad tym musimy pracować na najbliższym zgrupowaniu.
Zbigniew Boniek: Myślałem o tym przypadku i trzeba brać pod uwagę, że Alonso otrzymał trzy żółte kartki już w fazie pucharowej. Po rozgrywkach grupowych UEFA anuluje kartki. Ten faul w Monachium też był zupełnie niepotrzebny. Real już wyraźnie prowadził. A Alonso zaatakował naprawdę niebezpiecznie. Takie są przepisy, że w przypadku trzech żółtych kartek trzeba pauzować. Przykro mi...
Podobnie jak przykro, że Diego Costa najprawdopodobniej nie wystąpi z powodu urazu mięśnia uda...
Tak to jest w futbolu, że czasami kartka, czy kontuzja powodują, iż człowieka brakuje w najważniejszym starciu. Jestem pewny, że Diego Costa jeszcze kilka lat temu nawet nie spodziewał się, że taki mecz jak finał Ligi Mistrzów może być jego udziałem. A teraz to mu ucieka przez uraz, którego doznał nawet bez kontaktu z przeciwnikiem.
Atletico potrafi się bronić nadzwyczaj skutecznie - w 12 meczach Champions League w obecnym cyklu rozgrywek straciło tylko 6 goli. Niesamowite!
To fenomenalne osiągnięcie, pokazujące, jak skutecznie spisują się w defensywie. I warto dodać, że jest to sukces trenera Diego Simeone. Śledziłem go jako piłkarza, śledzę jako trenera i jedno rzuca mi się w oczy: Atletico pod wodzą Simeone gra tak, jak on sam występował na boisku. Twardo, stanowczo, doskakując do przeciwnika i nigdy nie odpuszczając. Myślę, że Simeone może mieć satysfakcję, że tak się właśnie dzieje. Cała drużyna potrafi pójść na pressing - jeden ciągnie drugiego.
To tak istotne?
Simeone przekonał drużynę do poświęceń! Stworzył niezwykle zgrany kolektyw. Stąd mistrzostwo Hiszpanii przed Barceloną i Realem. Choć trzeba też przyznać, że oba kluby miały słabą końcówkę sezonu, tracąc punkty na potęgę. Real zachował się, niczym Legia za Skorży. Atletico już ma tytuł Primera Division i normalnie życzyłbym im triumfu w Lidze Mistrzów, ale...
Tak?
Wie pan, zawsze byłem za Indianami. Na podwórku, gdy bawiliśmy się, to byłem Indianinem, a nie Kowbojem. Dla mnie Indianin to symbol kogoś, kto stawi opór, gdy mocniejszy chce go skrzywdzić. Jednak w sobotę będę za Realem...
Realowi kibicuje Pan od dawna.
Od zawsze! I jeszcze szczególnie podoba mi się ich obecny styl. Nie jest nudny. Szukają jak najszybciej wykończenia akcji. Real jest jak bokser Tyson. Idą na wymianę ciosów, będąc przekonanym, że dysponują potężniejszym uderzeniem. Atletico rozegrało wspaniały sezon. Już wygrało tytuł, ale wygrana w Champions League to byłaby... przesada.
Niedawno powiedział Pan, że normalnym w meczu jest, iż jest sześć-siedem klarownych sytuacji. Tylko tyle?
Często tylko! Ile takich sytuacji w każdym meczu tworzy Atletico, często grające zza podwójnej gardy? Trzy? Cztery?
Real więcej!
Real ma jednak niezwykłą moc z przodu - w osobach Cristiano Ronaldo, Bale'a, Benzemy, czy Di Marii... Real może stworzyć nawet kilkanaście okazji. Na pewno będzie szukał rozstrzygnięcia sobotniego finału w normalnym czasie gry, a Atletico będzie operowało z głębi pola, ale też nie spodziewam się, żeby chcieli grać na remis. Mecz powinien być niezwykle szybki, intensywny, podobnie jak ich ostatnie starcie w lidze, gdy na boisku Atletico padł remis 2:2.
Przegrana końcówka ligi przez Real, to problem dla piłkarzy tego klubu?
Na pewno zawodnikom Atletico łatwiej będzie o sen. Piłkarze Realu Madryt muszą wygrać "Decimę", jak mówi się o dziesiątym Pucharze Europy. Porażka 24 maja byłaby z pewnością dramatem "Królewskich". A Atletico może wygrać, ale nie musi. Jak piłkarze Simeone nie wygrają, nikt się nie pogniewa - tym bardziej ich kibice. Wszyscy będą ich poklepywać po ramionach za wspaniały sezon...
Można sytuację Realu porównać do Juventusu w sezonie 1982/83, gdy w składzie z Panem, Platinim i sześcioma mistrzami świata zawitał do Aten - Puchar Europy ze stolicy Grecji wywiózł jednak Hamburger SV.
Coś w tym jest... Chciałbym tylko przypomnieć, że na cztery finały europejskich pucharów, w których wystąpiłem, w trzech schodziłem z boiska jako wygrany...
Jest Pan zły, że w Atenach się nie udało?
To się zdarza w sporcie. Chciałbym przypomnieć, że dla mnie występ w Atenach wypadł cztery dni po ważnym meczu Biało-czerwonych w eliminacjach EURO 1984.
25 maja zagrał Pan w Chorzowie z Sowietami i strzelił bramkę efektownym szczupakiem. Skończyło się 1:1...
26 maja poleciałem z Warszawy do Mediolanu, gdzie czekał na mnie samochód i błyskawicznie przewiózł mnie 100 kilometrów dalej, gdzie czekał już Jambo Jet z Juventusem. Samolot z Warszawy był spóźniony, więc cała ekipa Juve musiała na mnie czekać.
Lecieliście Jambo?
Tak, gdyż leciała nie tylko drużyna, ale i mnóstwo sponsorów, a także kibiców. Juventus nie chciał mnie zresztą zwolnić na spotkanie w Chorzowie. Mocno kręcili nosami, że w niedzielę zagram dla reprezentacji, a już w środę w finale Pucharu Europy. Powiedziałem, że nie ma mowy, aby nie poleciał do Polski. Opuściłem Juventus zresztą na siedem dni, bo trener Piechniczek zrobił porządne zgrupowanie. Mecz w Chorzowie i walki na murawie Stadionu Śląskiego z Bałtaczą nie przeszkodziły mi zresztą, aby w Atenach być najlepszym piłkarzem bianco-nerich. Trochę nie wypada mi o tym mówić...
Wedle not z "La Gazzetta dello Sport" był Pan najlepszy.
Bo nie pękałem. Harowałem też w defensywie. Raz wybiłem nawet piłkę z linii bramkowej, bodaj po strzale Kaltza. Miałem kilka dynamicznych akcji. Zagrałem dobrą piłkę do Bettegi, ale nie padł gol...
Podoba się Panu Cristiano Ronaldo, ponieważ - podobnie jak Pan - to urodzony zwycięzca?
Cristiano Ronaldo ma to coś, co cenię nadzwyczajnie - zawsze chce wygrać.
Na pewno będzie szczególnie zmotywowany, gdyż chce się pokazać na tle Lionela Messiego, który już nie ma szans na wygraną w Lidze Mistrzów. Mundial w Brazylii też może przebiegać pod hasłem rywalizacji Cristiano Ronaldo i Messiego. Portugalczyk marzy o kolejnej Złotej Piłce.
I podoba mi się to, a podoba się także mediom. Dziennikarze uwielbiają takie personalne historie. Gdy byłem młody, to pamiętam, że w Niemczech trwała dyskusja Netzer czy Overath, a we Włoszech Mazzola czy Rivera. Gdy znalazłem się w kadrze, to od razu pojawiły się teksty - kto lepszy Deyna, czy Boniek? Indywidualności rozkręcają biznes piłkarski, przyciągają sponsorów i powodują, że ludzie w jeszcze większym stopniu przeżywają emocje. Jak sprzedawano baraż Portugalia - Szwecja o awans do finałów Mundialu? Pod hasłem Cristiano Ronaldo kontra Zlatan Ibrahimović. I Cristiano pokazał wielką moc - praktycznie w pojedynkę przesądził, że Portugalia jedzie do Brazylii...
Rozmawiamy na kanwie finału Ligi Mistrzów dwóch hiszpańskich drużyn, a kiedy awans polskiego zespołu do Ligi Mistrzów. Czekamy od 1996 roku - może się zdarzyć w końcu latem 2014 roku, czy jeszcze trzeba będzie poczekać?
Trudno o optymizm, gdy słyszę, że Żyro chce już wyjechać. Proszę zobaczyć, jak wielu młodych, zdolnych chłopaków opuściło polską ligę w ostatnich dwóch-trzech latach i siedzą na ławkach rezerwowych. We Włoszech Wolski, Wszołek, Skorupski, czy Salamon, który wyjechał jako nastolatek. Ławka rezerwowych to nie jest rozwój. Może warto pomyśleć o swojej karierze...
Pieniądze kuszą, wielkie pieniądze...
Ile ci chłopcy mogą zarabiać - 300-400, góra 500 tysięcy euro rocznie?
Klich wyjechał z Polski, gdy zarabiał w Cracovii 5 tysięcy złotych miesięcznie, a w Wolfsburgu otrzymał 50 tysięcy euro miesięcznie, czyli 40-krotną podwyżkę. Milik dostawał w Górniku z kilkanaście tysięcy złotych, a już pierwszy kontrakt na Zachodzie to nawet 100 tysięcy euro.
Milik za chwilę znajdzie się w trzecim zagranicznym klubie. Był w Leverkusen - grał?
Nie...
Był w Augsburgu - grał?
Mało, na 34. kolejki Bundesligi pojawił się tylko 5 raz od początku i wystąpił jeszcze 13 razy jako zmiennik.
Właśnie, a teraz idzie do Ajaxu. I oby grał. Tylko chciałbym pokazać alternatywę. Gdyby Milik był w tym sezonie w Legii, rozwinąłby się jeszcze bardziej. Grałby regularnie i jestem przekonany, że przy tym potencjale, którym dysponuje, strzeliłby z 20, a może nawet 25 bramek. Przyczyniłby się do mistrzostwa Polski dla Legii. W przyszłym sezonie może jego bramki zapewniłby awans do Ligi Mistrzów i może znowu strzeliłby ponad 20 bramek w polskiej lidze. I wtedy wyjechałby jako ukształtowany piłkarz, który mógłby liczyć od razu na kontrakt 3-4 miliony euro za sezon. A Legii właśnie najbardziej brakuje napastnika. Stąd trudno marzyć o Lidze Mistrzów.
Ale marzyć trzeba…
W tamtym sezonie była szansa - jednak już z Molde była męczarnia i dwa remisy. Ze Steauą już było naprawdę źle. Niby w Warszawie padł remis 2:2, ale po kilku minutach to goście prowadzili 2:0. Teraz może będzie większa stabilizacja w grze obronnej, ale brakuje kogoś, kto wykończy akcje.
Radović? Duda?
Radović, czy Duda wolą grać z głębi pola - nie są to typowi snajperzy. Brakuje mi również oddania dla klubu. Kiedyś zanim wyjechałem do Juventusu, to w barwach Widzewa przez lata toczyłem pucharowe boje - wyeliminowało się Manchester United i Manchester City, a także Juventus. Kto z młodych zdolnych legionistów jest gotowy powiedzieć - ok, sięgamy po mistrzostwo Polski, ale zostaję w Warszawie, bo chcę z Legią zagrać w Lidze Mistrzów...
Może na coś takiego stać Marka Saganowskiego, ale nie jest już młody...
(śmiech). Dokładnie... "Sagan" to stara szkoła. Byłby skłonny powiedzieć - biję się o Ligę Mistrzów. Kto jeszcze? Sobolewski i może jeszcze Głowacki?
Wolski wyjechał za wcześnie?
Teraz dziennikarze narzekają, że Wolski zagrał za krótko w meczu z Niemcami. Proszę mi jednak wierzyć, że ma słabą wydolność. Czy pan myśli, że trener Fiorentiny Montella po złości tak mało wystawia młodego Polaka? Nie - brakuje mu siły fizycznej. Może powinien trochę popracować na siłowni, może z dietetykiem, może zadbać o odpowiednie przygotowanie kondycyjne. Inaczej nie ma szans w świecie calcio. I nie będzie miał szans na grę w reprezentacji Polski.
Nawet Lewandowski dwa lata zagrał w Lechu - wywalczył Puchar Polski, zdobył mistrzostwo Polski i tytuł króla strzelców naszej ligi, ograł się w Pucharze UEFA.
Lewandowski to nie jest dobry przykład, ponieważ jest wirtuozem. Poradziłby sobie w każdych warunkach. Milik jest dobry, ale Lewandowskiego za chwilę będzie można stawiać wśród najlepszych piłkarzy świata. Jestem o tym przekonany i to było widać od początku.
Grzegorz Krychowiak właśnie gości w Warszawie i mówi, iż nie wyobraża sobie, aby któryś z powołanych piłkarzy nie stawił się na zgrupowanie przed Litwą - nawet żartuje, że kadra to nie niedzielne kółko różańcowe, na które przychodzi kto chce.
Niesamowite, iż wie, co to niedzielne kółko różańcowe. Wszyscy narzekali na mecz z Niemcami, ale ten mecz też pomógł wyciągnąć właściwe wnioski. Na pewno ustabilizowaliśmy grę obronną. Jednak trzeba kreować sytuacje. Dwie-trzy w połówce. W Hamburgu kilka razy wychodziliśmy dobrze, ale następowała strata albo niedokładne podanie. Nad tym musimy pracować na najbliższym zgrupowaniu.
Komentarze