Iwańczyk: Niebezpieczna piłkarska ruletka. Chcemy sportu z samosądem?

Piłka nożna
Iwańczyk: Niebezpieczna piłkarska ruletka. Chcemy sportu z samosądem?
Łukasz Burliga w towarzystwie Jacka Bednarza / fot. PAP

Piłkarzom nie można zabronić uprawiania hazardu, bo ten nie jest w Polsce zakazany prawem. Zamiast stosować kary, lepiej rozmawiać i edukować, o czym polskie kluby nie myślą w ogóle lub niezwykle rzadko. Na razie wszyscy idą prostą i niebezpieczną droga do tego, by kibice zaczęli przejmować kompetencje służb.

Przypadek Łukasza Burligi, piłkarza Wisły, przyłapanego przez czytelnika Przeglądu Sportowego w bukmacherskiej kolekturze, jest nie zwykle delikatny. Nie tylko dla samego sportowca, który naraził się na niemałe konsekwencje finansowe. Wszystko, co wydarzyło się kilka dni temu w Krakowie, może wywrócić do góry nogami porządek społeczny, w którym kibice zamiast kibicować roszczą sobie coraz większe prawo do obywatelskiego śledzenia, fotografowania, a później stygmatyzowania osób publicznych. Według własnych praw i wartości.

Proszę zwrócić uwagę, że ten mechanizm działa coraz sprawniej i wygodniej. Jego elementy stanowią już nie tylko „podejrzewany” i „tropiący”, ochoczo włączają się weń media, które zaczynają traktować egzekwowanie norm jako swój nadrzędny cel. Bardzo często są to ci sami dziennikarze, którzy pomstują na policyjne metody państwa, wielokrotnie sprzeciwiali się porządkowi, którego istotą staje się podejrzliwość i piętnowanie.

Przypadek Burligi nie jest odosobniony, wcześniej przecież w taki sam sposób „wpadł” arbiter Hubert Siejewicz, który za wysłany kupon został pozbawiony możliwości zawodowego sędziowania. Mam ambiwalentny stosunek do występków obu panów, nie jestem i nie zamierzam być adwokatem wspominanych, ale po ostatniej wpadce i medialnym show rozmawiałem z prawnikami oraz specjalistami zajmującymi się uzależnieniami.

Warto najpierw powiedzieć w tej sprawie o oczywistościach: jeśli piłkarz/trener/sędzia nie podpisuje dodatkowych regulaminowych zobowiązań, nie może być pociągnięty do odpowiedzialności, bo hazard w Polsce nie jest zabroniony prawem. Więcej: jeśli podpisał zobowiązanie o zakazie bukmacherskich praktyk, to i tak trzeba mu udowodnić, że grał, bo mógł np. w kolekturze tylko przebywać. To samo dotyczy innych kontrowersyjnych zachowań, które mogą prowadzić nawet do uzależnień. Jakkolwiek to zabrzmi, nikomu nic do tego, że np. piłkarz korzysta z usług prostytutek, jeśli nie nosi to znamion stręczycielstwa, bądź nie wpływa na formę zawodnika. Dyskusyjnym jest oczywiście, jak wpływa to na wizerunek klubu (a to już kwestia wrażliwości), dla którego pracuje, niemniej z punktu widzenia prawa przestępstwa nie popełnia.

Jesteśmy przewrażliwieni. Żyjąc przez dziesięciolecia z piłką przeżartą korupcją, pozbawieni realnych sukcesów sportowych, sport stał się dla wielu poszukiwaniem zastępczych emocji. Nie rzecz w samych sportowcach, ale tych, którzy żadni są adrenaliny z pozycji obserwatorów. Być może kiedyś nie robił na nikim wrażenia podpity piłkarz, który nazajutrz wychodził na boisko, tylko dlatego, że alkohol jest niejako wpisany w nasze narodowe DNA. Być może jesteśmy coraz bardziej wyczuleni na wszelkie nieprzyzwoitości, podążamy przecież na wyidealizowaną w naszych wrażeniach Europą. Bardziej jednak - zdaje mi się - poczuliśmy misję naprawiania świata, w tym wypadku sportowego. Coś w myśl zasady: oni nie potrafią, to my ich nauczymy. Albo lepiej: damy nauczkę.

Jak to działa, widzieliśmy w ostatnich tygodniach. Piłkarz złapany, piłkarz schłostany, sprawy nie było. Na razie wszyscy idą prostą i niebezpieczną droga do tego, by kibice zaczęli przejmować kompetencje służb. I to przy aprobacie klubów i ich działaczy, bo ci umywają ręce od jakiejkolwiek odpowiedzialności za swoich pracowników. Płacą krocie, płaczą, że piłkarze drenują ich budżety, a kiedy dostają od kibiców bądź dziennikarzy dowód na „przestępstwo”, ochoczo karzą. I tak do następnego razu.

Może warto po przypadku Burligi zapytać, co kluby zrobiły, by temu zapobiec. Czy edukują młodych ludzi, którzy zachłystują się dużą gotówką, jak z niespodziewaną fortuną żyć i nie dać się zwariować? Czy podsuwają sprawdzonych i zaufanych doradców finansowych, by wytłumaczyli młodym ludziom, jak inwestować w swoją przyszłość? Czy poza zwyczajowymi pouczeniami, że nie wolno pić i trzeba wcześnie kłaść się spać, zorganizowali wykłady specjalistów, którzy wytłumaczyli, w jak wielkim stopniu odbierają sobie szansę na sukces niesportowo się prowadząc? Czy wpadli na pomysł, by fachowiec od uzależnień powiedział, że nawet kasyno jest dla ludzi, ale tylko tych dojrzałych, którzy nie mają problemu z własnymi emocjami? A może zorganizowali swoim ludziom lekcje języków obcych, by ci mogli później zdobywać piłkarski świat bez problemów komunikacyjnych?

Nie słyszałem. A kiedy słyszałem - Legia zorganizowała dla dzieci i młodzieży szkolenie przestrzegające przed korupcją - my dziennikarze uznaliśmy, że to kompletnie nieciekawe. Nie pomnę teraz, ale chyba nie powstała z tego nawet tyci notka.

Ułomności piłkarzy to sprawa poważna. Ale nie może być sprawą samych zainteresowanych, kibiców i dziennikarzy. To także - a może przede wszystkim - sprawa ludzi, którzy sportem zarządzają. I nim wydadzą kolejny „wyrok”, nim sięgną po kolejną karę, niech zastanowią się, co prócz wystawienia zakazu zrobili, by piłkarz Burliga do bukmachera nie chodził.

Przemysław Iwańczyk, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze