Sobierajski: W F1 rozpoczęła się walka, którą ludzie będą wspominać!

Moto
Sobierajski: W F1 rozpoczęła się walka, którą ludzie będą wspominać!
Lewis Hamilton i Nico Rosberg / fot. ifreepress.com

Za nami Grand Prix Monaco szósta eliminacja w tegorocznym kalendarzu Formuły 1. Z czystym sumieniem można powiedzieć, że obecny sezon przypomina nieco owiany już legendą rok 1988. Wtedy mieliśmy dominację ekipy McLarena i jego turbo silników Hondy. Przede wszystkim oglądaliśmy potyczki zawodników ekipy z Woking o tytuł mistrza świata. Dwóch wielkich kierowców Alaina Prosta i Ayrtona Senny.

26 lat później Mercedes ze swoimi turbo hybrydowymi jednostkami jest w innej lidze, w stosunku do konkurencji. Natomiast w rolę Senny i Prosta wcielili się Lewis Hamilton i Nico Rosberg. Naturalnie porównanie to jest mocno symboliczne i umowne. Nieroztropne bowiem wydaje się stawianie Hamiltona obok Senny, tym bardziej Rosberga w jednym rzędzie z Prostem. Jednak obaj pokazali, że mają ponad przeciętne umiejętności, a sposób dojścia do upragnionego tytuł mają podobny do legend zespołu McLaren.

Najlepiej swoich kierowców opisał ich szef w Mercedesie Niki Lauda „ Lewis ma przewagę jednej czy dwóch dziesiątych nad Nico, bo potrafi jechać w wyścigu tempem kwalifikacyjnym. Jednak Nico ciężko pracuje z mechanikami, inżynierami, nad pracą opon i myśli nad strategią wyścigu.”  - tłumaczy trzykrotny mistrz świata - „Mamy przykład, gdy jeden kierowca ma naturalny talent i jest bardzo emocjonalny, a drugi wykonuje tę samą pracę w sposób analityczny. To jest dla nas komfortowa sytuacja, bo na końcu obaj osiągają podobne rezultaty.”

Nic podejrzanego

Podobnie było za czasów obdarzonego niesamowitym talentem wyścigowego romantyka Senny i niezwykle mądrego i sprytnego Prosta, którego nie przypadkiem nazywano profesorem. Niemniej ich walka o dominację omal nie rozsadziła swego czasu team McLarena. Teraz przed trudnym zadaniem stoją szefowie Mercedesa.

Po Grand Prix Monaco natężenie złych emocji sięgnęło niebezpiecznych poziomów. Błąd Nico Rosberga w końcówce sesji kwalifikacyjnej w Monte Carlo sprawił, że Lewis Hamilton musiał zwolnić i nie zdołał poprawić swojego czasu okrążenia. Rosberg wywalczył pole position, a Hamilton poczuł się oszukany. „Szkoda, że nie widzieliście danych z jego przejazdu” - mówił do dziennikarzy.

Sędziowie jednak nie znaleźli nic podejrzanego w zachowaniu Rosberga i tak Niemiec wykorzystał przewagę pierwszego miejsca na starcie, by wygrać swój drugi wyścig w sezonie. Po wyścigu Nico cieszył się z wygranej i zapewniał, że jego stosunki z Lewisem są jak najbardziej poprawne i koleżeńskie.

Hamilton nie zostawił wielu fanów

Innego zdania był Hamilton, który nie zamierza rozmawiać z Rosbergiem. Miał też pretensje do zespołu, który jego zdaniem nie skorzystał z odpowiedniej taktyki, by wyprzedzić Nico. „Kiedy jeździłem dla McLarena mieliśmy dwóch strategów” – tłumaczył dla telewizji Sky po wyścigu Brytyjczyk – „Mój strateg odpowiadał za to, by moja strategia była optymalna. W Mercedesie jest jeden strateg, który jest niesamowity lecz jego rolą jest pilnować przede wszystkim lidera, a drugi ma dojechać drugi. W tym przypadku ja byłem drugi, tym samym miałem mniejsze możliwości wygrania tego wyścigu. Na takim torze jak ten, potrzebowałem zatem cudu. Dlatego gdy nadarzyła się okazja by zjechać w odpowiednim momencie do boksów chciałem to wykorzystać. W McLarenie zjechałbym na wymianę opon i miałbym ewentualną szansę na zwycięstwo.”

Te słowa oraz zachowanie Hamiltona na podium po wyścigu, gdy nie podał nawet ręki Rosbergowi nie mogły pozostawić obojętnymi szefów Mercedesa. Były główny mechanik McLarena Mark Priestley też nie zareagował beznamiętnie komentując to tak - „Lewis Hamilton nie zostawił wielu swoich fanów w garażu McLarena, głównie dzięki swojej arogancji i postawie. Kwestia czasu kiedy i w Mercedesie stanie się to samo.”

Gra faul

Rosberg, choć również jest bohaterem kilku niezbyt chlubnych opowieści w padoku, stara się zdecydowanie bardziej pilnować i nie przekraczać pewnych granic publicznie.

Tymczasem przy okazji afery w Monaco wyszły kolejne smaczki pojedynku kierowców. Rosberg w Bahrajnie, a Hamilton w Hiszpanii zmieniali bez zgody zespołu ustawienia jednostek napędowych na bardziej agresywne. Naturalnie pomagali sobie tym samym w walce.

„Mieliśmy ostatnio grę faul z lewej i prawej strony garażu – przyznaje dyrektor wykonawczy ekipy Mercedesa Toto Wolff  - Jednak nikt nie będzie się bawił ustawieniami silników, to już się nie powtórzy.”

Nie da rady być miłym

Włodarze Srebrnych Strzał są przekonani, że nie dopuszczą do eskalacji konfliktu i przed GP Kanady sprawy wrócą na właściwe tory. Rozmową z kierowcami ma zając się ekspert w tej dziedzinie Niki Lauda. On jak mało kto wie jak załatwiać takie sprawy i jest jak zawsze do bólu szczery. Dodaje też starą prawdę torów.

„Musisz być sk**** jeśli chcesz wygrać w Formule 1. Bez dwóch zdań. Nie da rady być miłym i wygrywać. Pokażcie mi tu choć jednego miłego kierowcę?”

Z każdym kolejnym wyścigiem presja na kierowcach będzie rosnąć. Wszystko wskazuje na to, że Hamilton i Rosberg rozstrzygną walkę o tytuł między sobą. Pytanie tylko kto wyjdzie z tego pojedynku zwycięski i jakie będą koszta tej wojny w zespole.
Krystian Sobierajski, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze