Z narożnika ringu: Andrzej Fonfara: co dalej?

Sporty walki
Z narożnika ringu: Andrzej Fonfara: co dalej?
Andrzej Fonfara w walce z Adonisem Stvensonem / fot. sho.com

Było o zespole Andrzeja Fonfary, ludziach pomagających "Polskiemu Księciu" w rozwoju kariery. Walka ze mistrzem świata WBC Adonisem Stevensonem, o której "Ring" napisał, że "dała przegranemu więcej niż komukolwiek w ostatnich czasach" to dla Polaka początek drogi. Teraz nie będzie łatwiej tylko trudniej. Już krążą spekulacje o następnych walkach, padają nawet nazwiska i daty.

Większość z nich nierealna. Stephen Espinoza, kiedyś "tylko" prawnik Golden Boy Promotions, a dziś wiceprezydent "Showtime", gdyby mógł, kontrakt z Andrzejem Fonfarą podpisałby już dzisiaj. Kiedy rozmawiałem z nim w Montrealu, jaką walkę najchętniej by zrobił teraz Fonfarze, bez zawahania odparł: "Rewanż ze Stevensonem. Ale tego od razu zrobić się nie da". Najważniejsze w tym co powiedział Espinoza, są słowa "od razu".

Leon Margules, promotor Polaka jeszcze w szatni Bell Centre, może dwadzieścia minut po walce ze Stevensonem, odebrał telefon od Al'a Haymona. Rozumiem, że Margules nie tylko odbierał gratulacje, ale słuchał pomysłów najbardziej wpływowego człowieka światowego boksu. Takich telefonów, od różnych promotorów było więcej, więc wybierać nie będzie łatwo.

Najszybsza do zrobienia byłaby walka z mistrzem świata WBO Siergiejem Kowaliewem. Najszybsza nie znaczy najłatwiejsza, bo kiedy do Margulesa zadzwoniła z tym pomysłem Jolene Mizzone z Main Events, usłyszała: "Możemy rozmawiać, ale w grę wchodzą wielkie pieniądze". W języku promotorów pięściarskich, "wielkie pieniądze" to liczby jeśli nie siedmiocyfrowe, to bardzo bliskie takiego zestawu zer. Wykonanie telefonu do Margulesa czy Marka Fonfary to nie są jednak - wbrew paru reportom prasowym - żadne negocjacje. Te zaczęłyby się, gdyby do akcji z czekiem w ręku włączył się Peter Nelson z HBO. Na razie Peter i HBO stoją na uboczu, ograniczając się do gratulacji dla Teamu Fonfara. To też dużo ale nie to samo. Karty firmy z Nowego Jorku jeszcze nie są odkryte.

Nazwisk jest oczywiście więcej. Jest np. Juergen Braehmer i jego pas WBA w Europie, ale szanse, że Showtime będzie chciało pokazywać dwóch pięściarzy ze Starego Kontynentu, w tym jednego, którego nikt w USA nie zna, są zerowe. Z nazwisk znanych najbardziej sensowne byłoby nazwisko byłego mistrza świata, ciągle cenionego pomimo dwóch porażek Chada Dawsona. I to nie dlatego, że mogłaby być "zemsta za Tomka Adamka", ale dlatego, że Chad pracuje obecnie z Haymonem/Showtime, więc obie strony dogadałyby się w miarę łatwo. Bo Dawson już rywali wybierać sobie nie może.

Co jest dla Andrzeja, który moim zdaniem 36 minutami doświadczenia z Montrealu podskoczył pięściarsko o parę lat, najbardziej realne, najbardziej możliwe? Odpowiedź jest w miarę łatwa - współwalka wieczoru na gali Adonis Stevenson - Bernard Hopkins. Jak "Kat" (wolę ten przydomek od Aliena) to oczywiście na Showtime. Kanadyjczycy pewnie chcieliby wdusić Fonfarze ich miejscowego Eleidera Alvareza, ale z tego co słyszę, są to bardziej pobożne życzenia niż rzeczywistość. Czyli Fonfara kontra znak zapytania, a zwycięzca walczy z wygranym walki Superman kontra Kat. Na przykład w październiku. I wtedy "rewanżowe" życzenia Stephena Espinozy mogłby się łatwo spełnić.
Przemek Garczarczyk, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze