Fluidy z Monte Carlo są nieziemskie – Woffinden wygrywa GP Czech!

Zimą żartowano, że Tai zbyt długo kąpał się w wodach księstwa Monako. Woffinden odbierał nagrodę w na gali FIM w Monte Carlo. Przesiąknął pachnidłami salonów i ani myśli oddać koronę! Tai wygrał GP Czech.
Woffinden to wyjątkowo bystry chłopak. Kiedy wiele osób odradzało mu mariaż z ligą brytyjską, on czynił to co podpowiadał mu instynkt. A dusza prawiła: Tai, zostań na Wyspach. Gdy sugerowano mu, aby zacumował w Poole, on wolał trudniejsze wyzwanie: agrafkę w Wolverhampton. Woffinden jest jak wybitny polski himalaista Jerzy Kukuczka. Messner i jego świta wchodzili najłatwiejszą drogą, Jerzy wybierał ekstremalne trasy. Tai bardzo angażował się w promowanie speedwaya na Wyspach. Był rozkoszny w programach tv z udziałem dzieci: w szczególności w znanym cyklu emitowanym na Sky Sports – Game Changers. Rywale podśmiewali się, że Woffy nie ładuje baterii, dworowali, że Tai nie odpoczywa, nie trenuje, tylko błyszczy w mediach. Woffinden to młody Rickardsson. Ma głowę na karku. Wie jak szafować siłami. Nie jest brylantem a la Darcy Ward, nie ma tego polotu co Australijczyk, ale wie kiedy przymknąć gaz i kiedy zadowolić się drugim miejscem. Szczwany lis, ale w żużlu jak mawiał sześciokrotny mistrz świata Tony Rickardsson, nie wygrywają najszybsi, tylko najsprytniejsi… Święte słowa, Tony. Nie tylko dlatego, że tor żużlowy w Pradze leży w pobliżu klasztoru ojców benedyktynów. I słowa Woffindena wypowiedziane podczas gali FIM, gdzie Tai chłonął mądre rady od Williama Reada, księcia prędkości i Antonio Cairoli, króla motocrossu, skutkują. „Nie chcę zatrzymać się na jednym tytule, chcę powtórzyć wynik Rickardssona…”. Prawdziwy mistrz, bo przezwyciężył kryzys…
Jak przed rokiem, Tai najlepszy nad Wełtawą
Malcolm Simmons, wicemistrz świata z Chorzowa 1976, nie przepadał za tatuażami Woffindena, ale doceniał dojrzałość Taia. Woffinden jest koleżeński, pomaga kolegom ze Sparty Wrocław, podchodzi do juniorów i mówi: używajcie głowy na torze. Sam wywodzi się ze szkoły szerokich horyzontów, choć po śmierci ojca miał chwilę zwątpienia. Chciał rzucić wszystko i podjąć pracę murarza w Australii. Szum fal Oceanu Indyjskiego ukoił jednak duszę młodego człowieka. Podobnie jak Rickardsson, Woffinden nie był mistrzem świata juniorów. Jakby to co najlepsze zostawiał sobie na wieczerzę… W Pradze Tai odniósł swój pierwszy triumf w GP w złotym sezonie 2013. W ostatni dzień maja w Brytyjczyka najbardziej wierzyli jego rzeszowscy mechanicy: Jacek Trojanowski i Konrad Darwiński. Ci ludzie wkładają ogrom serce w pracę. Zarywają noce, rozwiązują problemy sprzętowe i logistyczne i zawsze stoją murem za Taiem. Peter Adams, menedżer Woffindena, który pamięta jednodniowe finały na Wembley, wiedział komu powierzyć opiekę nad sprzętem: dwóm oddanym majstrom z Rzeszowa. Tai wie, że bez duetu: Jacko – Konrad, nie fruwałby tak i nie odradzał się po niepowodzeniach. Na praskiej Markecie nie załamał się widząc bezbłędną jazdę Warda w serii zasadniczej. Darcy dokonywał cudów, błyszczał pod taśmą, był bezbłędny w regularnej części turnieju, ale w półfinale szybszy po trasie był trzykrotny mistrz globu Nicki Pedersen. A Tai, choć zgubił punkty na rzecz Kasprzaka i Zagara w dwunastym wyścigu i Warda w trzynastym biegu, nie tracił zimnej krwi. Pojechał kapitalnie w półfinale i w finale. Mama Sue wzruszona, bo wie, że syn wydobył się z czeluści po słabym występie w Bydgoszczy. „Nie czytujcie internetu, nie słuchajcie komentarzy na swój temat, tylko róbcie to co wam w duszy gra” – powtarza Woffinden i ten z lekka rewolucyjny głos ma w sobie wielkie pokłady mądrości. Nie wiem czym częstuje Taia gospodarz obiektu w Pradze, były świetny żużlowiec, Petr Ondrasik, ale zaiste są to sekretne hranolky i smażeny syr… Przepis a la Vaclav Verner i Jiri Stancl…
Bohaterski Kasprzak i uśmiechnięty Hancock
Krzysztof pokazał, że jest równie odporny na ból jak Peter Collins, mistrz świata 1976, Jorge Lorenzo, mistrz świata z lat 2010 i 2012 i Mark Loram, czempion z 2000 roku. Kasprzak walczy z urazem więzadeł, kolana bolą, ale Polak zaciska zęby i wygrywa nawet wyścig. Pokonać Woffindena i Zagara przy dolegliwościach jakie doskwierają Krzysztofowi, to wielka sprawa. Kasper poszedł tropem Crumpa, który jechał wbrew zaleceniom lekarzy, ale wiedział, że na mecie każde oczko jest na wagę złota. Kasprzak wywalczył 7 oczek na czeskiej ziemi, traci tylko 4 oczka do prowadzącego Woffindena. Brytyjczyk ma na koncie 46 punktów, a za plecami Taia panuje niemiłosierny ścisk. Tyleż samo oczek co Woffy ma Greg Hancock. Amerykanin jest zachwycony, bo w tym sezonie dwa razy wylądował na czwartym miejscu (Bydgoszcz i Tampere), a w Pradze odczarował podium. Herbie zajął drugie miejsce, nie zwala winy na sprzęt, zawsze szuka usterek u siebie, ale wciąż jest głodny sukcesów. Mówi, że niebawem doczeka się nowej fali Amerykanów, która będzie błyszczeć na torze i wskazuje na Gino Manzaresa, finalistę tegorocznych MŚ juniorów. Greg mierzy w trzeci tytuł, choć 3 czerwca będzie świętował 44 urodziny. Hancock urodził się tego samego dnia co Rafa Nadal. Dwaj wielcy mistrzowie i wspaniali ludzie…
Tylko punkt mniej od Taia i Grega ma Darcy Ward. Nicki Pedersen ma 44 oczka, Matej Zagar 43, Kasprzak 42, a więc kolejna porcja speedwaya z tortu GP w szwedzkiej Malilli zapowiada się przepysznie… Szkoda Jarka, bo skasował swój najlepszy motocykl w Pradze, a Grand Prix jest niczym pole minowe: nie wybacza błędów i nie jest poletkiem dla miłych i grzecznych chłopców…
Lukas Dryml, wspaniały chłopak z Pardubic, wciąż kocha żużel, choć żałuje, że przy okazji GP Czech nie zaproszono Libora Podmola. Mistrz świata we freestyle motocrossie z 2010 roku, chłopak z Moraw, Libor „Mouka” Podmol mógłby rozgrzać publikę trikiem cliffhanger backflip. Jedno jest pewne: myśl przewodnia filmu dokumentalnego Libora Podmola „Tomorrow will be better” idealnie pasuje jako hasło, które powinno zamieszkać w busie Jarka Hampela w drodze z Prahy do Grodu Bachusa…
Jak przed rokiem, Tai najlepszy nad Wełtawą
Malcolm Simmons, wicemistrz świata z Chorzowa 1976, nie przepadał za tatuażami Woffindena, ale doceniał dojrzałość Taia. Woffinden jest koleżeński, pomaga kolegom ze Sparty Wrocław, podchodzi do juniorów i mówi: używajcie głowy na torze. Sam wywodzi się ze szkoły szerokich horyzontów, choć po śmierci ojca miał chwilę zwątpienia. Chciał rzucić wszystko i podjąć pracę murarza w Australii. Szum fal Oceanu Indyjskiego ukoił jednak duszę młodego człowieka. Podobnie jak Rickardsson, Woffinden nie był mistrzem świata juniorów. Jakby to co najlepsze zostawiał sobie na wieczerzę… W Pradze Tai odniósł swój pierwszy triumf w GP w złotym sezonie 2013. W ostatni dzień maja w Brytyjczyka najbardziej wierzyli jego rzeszowscy mechanicy: Jacek Trojanowski i Konrad Darwiński. Ci ludzie wkładają ogrom serce w pracę. Zarywają noce, rozwiązują problemy sprzętowe i logistyczne i zawsze stoją murem za Taiem. Peter Adams, menedżer Woffindena, który pamięta jednodniowe finały na Wembley, wiedział komu powierzyć opiekę nad sprzętem: dwóm oddanym majstrom z Rzeszowa. Tai wie, że bez duetu: Jacko – Konrad, nie fruwałby tak i nie odradzał się po niepowodzeniach. Na praskiej Markecie nie załamał się widząc bezbłędną jazdę Warda w serii zasadniczej. Darcy dokonywał cudów, błyszczał pod taśmą, był bezbłędny w regularnej części turnieju, ale w półfinale szybszy po trasie był trzykrotny mistrz globu Nicki Pedersen. A Tai, choć zgubił punkty na rzecz Kasprzaka i Zagara w dwunastym wyścigu i Warda w trzynastym biegu, nie tracił zimnej krwi. Pojechał kapitalnie w półfinale i w finale. Mama Sue wzruszona, bo wie, że syn wydobył się z czeluści po słabym występie w Bydgoszczy. „Nie czytujcie internetu, nie słuchajcie komentarzy na swój temat, tylko róbcie to co wam w duszy gra” – powtarza Woffinden i ten z lekka rewolucyjny głos ma w sobie wielkie pokłady mądrości. Nie wiem czym częstuje Taia gospodarz obiektu w Pradze, były świetny żużlowiec, Petr Ondrasik, ale zaiste są to sekretne hranolky i smażeny syr… Przepis a la Vaclav Verner i Jiri Stancl…
Bohaterski Kasprzak i uśmiechnięty Hancock
Krzysztof pokazał, że jest równie odporny na ból jak Peter Collins, mistrz świata 1976, Jorge Lorenzo, mistrz świata z lat 2010 i 2012 i Mark Loram, czempion z 2000 roku. Kasprzak walczy z urazem więzadeł, kolana bolą, ale Polak zaciska zęby i wygrywa nawet wyścig. Pokonać Woffindena i Zagara przy dolegliwościach jakie doskwierają Krzysztofowi, to wielka sprawa. Kasper poszedł tropem Crumpa, który jechał wbrew zaleceniom lekarzy, ale wiedział, że na mecie każde oczko jest na wagę złota. Kasprzak wywalczył 7 oczek na czeskiej ziemi, traci tylko 4 oczka do prowadzącego Woffindena. Brytyjczyk ma na koncie 46 punktów, a za plecami Taia panuje niemiłosierny ścisk. Tyleż samo oczek co Woffy ma Greg Hancock. Amerykanin jest zachwycony, bo w tym sezonie dwa razy wylądował na czwartym miejscu (Bydgoszcz i Tampere), a w Pradze odczarował podium. Herbie zajął drugie miejsce, nie zwala winy na sprzęt, zawsze szuka usterek u siebie, ale wciąż jest głodny sukcesów. Mówi, że niebawem doczeka się nowej fali Amerykanów, która będzie błyszczeć na torze i wskazuje na Gino Manzaresa, finalistę tegorocznych MŚ juniorów. Greg mierzy w trzeci tytuł, choć 3 czerwca będzie świętował 44 urodziny. Hancock urodził się tego samego dnia co Rafa Nadal. Dwaj wielcy mistrzowie i wspaniali ludzie…
Tylko punkt mniej od Taia i Grega ma Darcy Ward. Nicki Pedersen ma 44 oczka, Matej Zagar 43, Kasprzak 42, a więc kolejna porcja speedwaya z tortu GP w szwedzkiej Malilli zapowiada się przepysznie… Szkoda Jarka, bo skasował swój najlepszy motocykl w Pradze, a Grand Prix jest niczym pole minowe: nie wybacza błędów i nie jest poletkiem dla miłych i grzecznych chłopców…
Lukas Dryml, wspaniały chłopak z Pardubic, wciąż kocha żużel, choć żałuje, że przy okazji GP Czech nie zaproszono Libora Podmola. Mistrz świata we freestyle motocrossie z 2010 roku, chłopak z Moraw, Libor „Mouka” Podmol mógłby rozgrzać publikę trikiem cliffhanger backflip. Jedno jest pewne: myśl przewodnia filmu dokumentalnego Libora Podmola „Tomorrow will be better” idealnie pasuje jako hasło, które powinno zamieszkać w busie Jarka Hampela w drodze z Prahy do Grodu Bachusa…
Komentarze