Gundogan wróci za trzy miesiące

Pomocnik Borussii Dortmund Ilkay Gundogan przeszedł operację. Piłkarz wicemistrza Niemiec od sierpnia 2013 roku borykał się z bólami pleców. Na boisko będzie mógł wrócić najwcześniej za trzy miesiące.
23-letni reprezentant Niemiec zabiegowi poddał się na początku tygodnia w Monachium. Ma mu to pomóc w całkowitym wyzdrowieniu. - Lekarze zakładają, że rehabilitacja potrwa około trzech miesięcy. Dzięki operacji Ilkay będzie mógł znacznie szybciej dojść do siebie, a po kontuzji nie będzie śladu - napisano w oficjalnym oświadczeniu klubu.
Gundogan przeszedł już wiele terapii i żadna nie przyniosła zapowiedzianych skutków. Zabieg był mało inwazyjny i wszystko przebiegło bez komplikacji. W minionym sezonie piłkarz zagrał tylko w pierwszej kolejce Bundesligi. Po raz ostatni wystąpił na murawie 14 sierpnia 2013 roku w meczu towarzyskim Niemiec z Paragwajem. Początkowo zdiagnozowano stłuczenie jednego z kręgów w kręgosłupie, dopiero po wielu badaniach okazało się, że ma zapalenie nerwów na wysokości odcinka lędźwiowego w kręgosłupie.
Parę tygodni temu Gundogan sam ogłosił, że jest na dobrej drodze do całkowitego wyleczenia. Okazało się jednak, że kolejna metoda leczenia nie przyniosła odpowiednich rezultatów. W Borussii gra dwóch Polaków - Jakub Błaszczykowski i Łukasz Piszczek.
Gundogan przeszedł już wiele terapii i żadna nie przyniosła zapowiedzianych skutków. Zabieg był mało inwazyjny i wszystko przebiegło bez komplikacji. W minionym sezonie piłkarz zagrał tylko w pierwszej kolejce Bundesligi. Po raz ostatni wystąpił na murawie 14 sierpnia 2013 roku w meczu towarzyskim Niemiec z Paragwajem. Początkowo zdiagnozowano stłuczenie jednego z kręgów w kręgosłupie, dopiero po wielu badaniach okazało się, że ma zapalenie nerwów na wysokości odcinka lędźwiowego w kręgosłupie.
Parę tygodni temu Gundogan sam ogłosił, że jest na dobrej drodze do całkowitego wyleczenia. Okazało się jednak, że kolejna metoda leczenia nie przyniosła odpowiednich rezultatów. W Borussii gra dwóch Polaków - Jakub Błaszczykowski i Łukasz Piszczek.
Komentarze