Najlepsi z najlepszych, czyli bohaterowie fazy grupowej

Piłka nożna
Najlepsi z najlepszych, czyli bohaterowie fazy grupowej

Faza grupowa mundialu się skończyła, więc jest to idealny moment na krótkie podsumowanie. Kto najbardziej się wyróżniał podczas pierwszej części mundialu? Czy są to ciągle te same twarze, czy może pokazał się ktoś nowy? Oto zbiór najjaśniejszych postaci z drużyn, które awansowały do 1/8 finału mistrzostw świata.

Na pierwszy ogień idzie lider reprezentacji Brazylii – Neymar. Przed turniejem wiele osób twierdziło, że może nie udźwignąć ciężaru bycia twarzą całego narodu. Obawy okazały się bezpodstawne. Piłkarz Barcelony w kadrze to zupełnie inny zawodnik niż w klubie. Trzy mecze, cztery gole. Do tego sześć wykreowanych sytuacji. Tutaj dostał więcej swobody, dużo czasu spędza w środku. Nie musi dusić się całe mecze na skrzydle. Takie zagranie trenera Scolariego na razie popłaca.

Świetny turniej rozgrywa bramkarz reprezentacji Meksyku – Guillermo Ochoa. Dwa zachowane czyste konta, a do tego tylko jeden strzał znalazł drogę do jego siatki. To on niemal w pojedynkę zatrzymał Brazylijczyków. Cechuje go znakomity refleks i gra na linii. Teraz przed nim kolejne wyzwanie – musi zatrzymać najskuteczniejszych w turnieju Holendrów.

Guillermo Ochoa z Brazylią zagrał genialnie. Tutaj broni strzał Thiago Silvy.

No właśnie, Holendrzy. Mimo wszystko zaskoczenie mundialu. Fantastycznie gra Daley Blind czy Robin van Persie, ale bezsprzecznie najjaśniejszą postacią jest Arjen Robben. To jest renesans formy skrzydłowego Bayernu. W klubie miał niezłą końcówkę sezonu, ale teraz wraca na ten najwyższy poziom. Trzy gole i asysta – to robi wrażenie. Do tego dryblingi, do których zdążył przyzwyczaić. No i ta piekielna szybkość. Widać to było po pojedynku z Sergio Ramosem, kiedy Robbenowi zmierzono prędkość 37 km/h.

Trudno powiedzieć, że Chilijczycy są rewelacją turnieju, bo że grać w piłkę grać potrafią, było wiadome od dawna. Udało im się wyjść z trudnej grupy – w pokonanym polu zostawali mistrzów świata Hiszpanów i waleczną Australię. Cała drużyna gra świetnie, od bramkarza Bravo po napastnika Sancheza. Jednak kogoś trzeba wybrać. Bardzo dobrze prezentuje się Gary Medel. Pomocnik Cardiff w kadrze gra na pozycji stopera w trzyosobowym bloku i wygląda naprawdę nieźle. Nie jest może wirtuozem technicznym, ale nadrabia to dobrą grą w powietrzu. Do tego świetnie się ustawia i czyta grę. Dzięki temu zazwyczaj wybija najwięcej piłek z własnego pola karnego.

Po tym, co wydarzyło się w fazie grupowej, słychać głosy, że ponad 40 milionów euro, jakie zapłaciło AS Monaco za Jamesa Rodrigueza to była przecena. Zabójca o twarzy dziecka. Trzy mecze, w każdym po jednym trafieniu. Tylko on i Messi strzelali w każdym meczu grupowym na obecnym mundialu. Do tego strzeleckiego dorobku zdążył dołożyć jeszcze dwie asysty. W ostatnim meczu z Japonią pojawił się z ławki rezerwowych w przerwie i zachwycił cały stadion. Bajeczna technika, łatwość mijania przeciwników, gigantyczna kreatywność i wizja gry. Kto wie, czy to nie był najlepszy zawodnik fazy grupowej.


James Rodriguez najlepszym piłkarzem fazy grupowej? Na pewno nie jest to przesada

Rzutem na taśmę Grecy awansowali do rundy pucharowej mundialu. Dwa mecze zagrali dosyć przeciętne, by nie powiedzieć słabe. Dopiero w ostatnim, tym o życie z Wybrzeżem Kości Słoniowej, wypadli poprawnie. Trudno wskazać wybijającą się postać. Niech będzie nią Giorgios Samaras, czyli ten, który dał Grecji awans. Zawodnik bardzo pożyteczny nie tylko z przodu. Podczas każdego meczu mocno wspomaga partnerów z obrony. Mniej pracy defensywnej pokazał dopiero w tym ostatnim meczu, ale było to zrozumiałe – Grecy musieli gonić wynik. I Samaras spisał się na medal. Do tego jest najczęściej faulowanym graczem turnieju.

Kostaryka – czyli absolutna rewelacja obecnych mistrzostw świata. Wygrane z Urugwajem i Włochami i remis z Anglią – coś niesamowitego. Tutaj nie gwiazd, jest jedna wielka drużyna. Rodzina. Wiele osób zwraca uwagę na przednie formacje, jednak przede wszystkim należy wyróżnić Giancarlo Gonzaleza – środkowego obrońcę. Dwa pierwsze spotkania, które jego drużyna wygrała, były niemal perfekcyjne. Był nie do przejścia w powietrzu, był skuteczny w odbiorze, do tego celnie podawał. To na pewno jedno z odkryć mundialu. Lekko obniżył poziom w starciu z Anglią, ale tam już mało kto grał na 100%.  Jeśli powtórzy poziom gry – szczególnie ten z meczu z Urugwajem – to napastnicy Grecji mogą za wiele nie zdziałać.

Urugwaj awansował, ale za to odpadł Luis Suarez. Napastnik Liverpoolu straci 4 miesiące gry, więc na mundialu już nie zagra. Dwa gole strzelone Anglii to za mało, by być najlepszym wśród „Urusów”. Tak więc na pochwałę zasługuję Diego Godin – specjalista od ważnych bramek. Najpierw strzelił w meczu sezonu z Barceloną, później w finale Ligi Mistrzów z Realem, który o mały włos dałby niespodziewane trofeum, a niedawno z Włochami. Gol, który dał awans do 1/8 finału. Po meczu z Kostaryką – w którym cała drużyna zagrała słabo – doszedł do optymalnej formy.

Dwa świetne mecze i jeden przeciętny – oto krótki opis poczynań reprezentacji Francji. Niewątpliwą gwiazdą i najjaśniejszą postacią zespołu Didiera Deschampsa jest Karim Benzema. Pod nieobecność Francka Ribery’ego, to on wyrósł na lidera. I trzeba przyznać, że na razie spisuje się bez zarzutu. Trzy gole, dwie asysty, masa wypracowanych sytuacji. Do tego inteligentne poruszanie się, branie na siebie ciężaru gry. Piłkarz kompletny. Kandydat na króla strzelców. I być może na gracza turnieju, jeśli Francuzi zajdą daleko. Do tego będzie potrzebny właśnie taki wyborowy strzelec.


Karim Benzema walczy o koronę króla strzelców

Czy najlepszym graczem reprezentacji, która w trzech meczach straciła sześć goli, może być obrońca? Oczywiście! W ten opis idealnie wpasowuje się Ricardo Rodriguez ze Szwajcarii. Nazwisko latynoskie, gdyż jego matka jest z Chile, a ojciec z Hiszpanii. I właśnie taki latynoski polot cechuje jego grę. Jest typem bocznego obrońcy, który uwielbia przebywać pod bramką rywala. Dwie asysty w pierwszym meczu dobitnie o tym świadczą. To był dopiero 13. obrońca w historii mundialu, który mógł poszczyć się taką ilością decydujących podań w jednym meczu.

Ostatni mecz z Nigerią być może zamknął usta krytykom. Choćby na chwilę. Lionel Messi w fazie grupowej zdobył cztery bramki w trzech meczach i zapewnił swojej reprezentacji pierwsze miejsce w grupie. Na początku był wycofany, mało biegał, a swój geniusz pokazywał dopiero w sytuacjach kryzysowych. W spotkaniu z Nigerią dopiero pokazał, co to znaczy, jak wrzuci wyższy bieg. W końcu zaczął biegać, co przełożyło się na umiejętne rozgrywanie i prawdziwe liderowanie. Biorąc pod uwagę dosyć przyzwoitą drabinkę (najpierw Szwajcaria, później Belgia lub USA), to Messi ma szanse na koronę króla strzelców. I przede wszystkim mistrzostwo świata.

Niewątpliwie kandydatem na bohatera Nigerii w fazie grupowej musiał być ktoś z formacji defensywnej. Obrona posypała się dopiero w meczu z Argentyną, ale przeciwko Messiemu mało kto potrafi grać. Dlatego też Vincent Enyeama nie powinien specjalnie rozpaczać.  Był taki moment w trzeciej kolejce gier, że pozostawał jedynym podstawowym bramkarzem bez wpuszczonego gola. Szczególnie w meczu z Bośnią był świetnie dysponowany, co pozwoliło mu i kolegom mocno zbliżyć się do awansu. Obronił aż siedem groźnych strzałów. Jego postawa była kluczowa.

Dziewięć meczów na mistrzostwach świata i aż dziewięć goli i cztery asysty. A przecież ten chłopak ma dopiero 24 lata! Thomas Mueller podbija kolejny mundial. W tym tempie rekord Klose i Ronaldo, którzy mają 15 bramek we wszystkich turniejach, może przetrwać jedynie cztery lata. Zawodnik Bayernu nie jest wybitnym technikiem. Dla przeciętnego kibica może wydawać się graczem bez atutów. Jednak ma boiskową inteligencję, świetnie odnajduje się w polu karnym, jest bardzo wszechstronny. To wszystko pokazał na obecnym mundialu, choćby wtedy, jak sam rozbił Portugalię. Później dołożył asystę z Ghaną i gola z USA. Teraz na jego drodze staną Algierczycy. Dwucyfrowa liczba bramek już niedługo?

Thomas Mueller po raz drugi z rzędu zostanie królem strzelców?

Wybór wśród Amerykanów był oczywisty. Wizytówką wśród piłkarzy z tego kraju od lat jest Clint Dempsey. To od jego postawy zależało wiele. I on podołał temu trudnemu zadaniu. Dwa gole, dwa bardzo ważne – z Ghaną i Portugalią – pozwoliły podopiecznym Juergena Klinsmanna zająć drugie miejsce w grupie. Były gracz m.in. Tottenhamu jest jednym z bardziej doświadczonych i ma bardzo dobry wpływ na resztę zespołu.

Jak wygląda gra Belgów bez Edena Hazarda mogliśmy się przekonać choćby w ostatnim meczu z Koreą Południową. Jest to zawodnik absolutnie kluczowy w układance Marca WIlmotsa. I to, mimo że jeszcze na tym turnieju gra falowo. Częściej wygląda gorzej, niż lepiej. Jednak gdy w końcówkach spotkań przyspiesza, to dla rywali jest nieuchwytny. Zagrał dwa mecze i zaliczył dwie kluczowe asysty. Ciągle słynie z tego, co pokazywał w Chelsea. Mnóstwo dryblingów – najwięcej w MŚ – bardzo często jest faulowany, notuje mnóstwo kluczowych podań. A to wszystko na zaciągniętym hamulcu ręcznym! To nie jest ten najwyższy poziom. Czekamy na więcej magii od tego czarodzieja.


Od Edena Hazarda należy wymagać więcej. To jeszcze nie jest szczyt jego możliwości

Ostatnią reprezentacją, która wywalczyła sobie awans do kolejnej rundy jest Algieria. Bardzo równa drużyna, grająca zespołowo i bardzo techniczna. Tą najjaśniejszą postacią był prawdopodobnie piłkarz Granady – Yacine Brahimi. Mecz z Belgią przesiedział na ławce. Później, gdy już wszedł na plac gry, to pokazał klasę. Gol z Koreą, asysta z Rosją. Do tego mnóstwo dryblingów, które sprawiały sporo kłopotów rywalom. Kolejnym meczem będzie starcie z Niemcami. Jego dobra dyspozycja na pewno się przyda.
Jakub Baranowski, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze