Batchelor otarł się o zwycięstwo, ale królem Kopenhagi jest Iversen

Żużel
Batchelor otarł się o zwycięstwo, ale królem Kopenhagi jest Iversen
Niels Kristian Iversen / fot. PAP

Po raz ostatni najlepsi żużlowcy świata rywalizowali na stadionie Parken w Kopenhadze. Na torze szalał Australijczyk Troy Batchelor, ale w finale pomimo morderczego pościgu nie zdołał wyprzedzić Duńczyka Nielsa Kristiana Iversena. Zawody rozegrane w stolicy Danii stały na wysokim poziomie.

Marzyciel z Brisbane

Batchelor, wesoły chłopak ze stanu Queensland, nie miał zbyt wiele czasu, aby przygotować się do cyklu GP. Rosjanin Emil Sajfutdinow wycofał się z rywalizacji o MŚ, bo znalazł się w trudnej sytuacji finansowej i nie wyleczył do końca kontuzji ręki. Troya prześladował pech, bo ilekroć odnajdywał formę, przytrafiały mu się kontuzje. Wywalczył indywidualne mistrzostwo Australii w 2013 roku, ale w GP Challenge zawsze brakowało kropki nad i, aby Troy awansował do cyklu.

Batchelor ambitnie walczył o prawo występu w elitarnym cyklu, ale dopiero rezygnacja Emila Sajfutdinowa, brązowego medalisty MŚ’2009 otworzyła przed nim wrota do niebios. Batchelor każdej zimy przerzucał 150 kilogramów żelastwa z Europy do Australii, aby ścigać się w Aussie Championships, nie spał po nocach pracując przy sprzęcie, bardzo pragnął wtargnąć na salony. Przez 5 lat silniki rasowane przez Jana Anderssona pracowały bez zarzutu, ale tegorocznej wiosny klamoty przestały jechać. Troy i jego nadworny mechanik Robert Mikołajczak szukali złotego środka i znaleźli go w Kopenhadze.

Troy wręcz fruwał na torze, wygrał wszystkie wyścigi eliminacyjne. Przycisnął do bandy Taia Woffindena, ale nie był to efekt złośliwości, lecz kolein. Po wyścigu w przyjacielskiej atmosferze Tai i Troy wyjaśnili sobie wszelkie zawiłości, uścisnęli dłonie i poszli do swoich boksów. Woffinden bardzo pragnął zwycięstwa Batchelora, bo Troy mógł odebrać punkty Gregowi Hancockowi i tak uczynił, ale Iversen popędził jak szalony do przodu. Batchelor ścigał Iversena jakby uciekał przed lawiną śnieżną na lodowcu Khumbutse. Tai Woffinden pechowo uderzył w tylne koło motocykla Duńczyka w półfinale, wytrąciło go to z równowagi i nie miał szans na odzyskanie straconego dystansu. Bark Woffindena przeszył potworny ból, ale mistrz świata zacisnął zęby i przywiózł cenny punkt. A Batchelor na otarcie łez stanął na drugim stopniu podium, zainkasował 20 oczek i może żyć nadzieją, że za 2 tygodnie w Cardiff uda się spełnić sen. To jedyny zawodnik w stawce GP, który nie wygrał turnieju, ale to jego debiutancki sezon.

Polsko – australijska twierdza

Na Parken, nowoczesnym stadionie w Kopenhadze, żużlowcy z reguły toczyli fascynujące pojedynki. Ole Olsen, trzykrotny mistrz świata na żużlu z lat 1971, 1975, 1978, twierdzi, że to jest tor dla wojowników. Dlatego zawsze prym wiedli Polacy i Australijczycy. Jason Crump dwukrotnie błyszczał na Parken: w 2009 i 2012 roku. Drugie zwycięstwo Crumpie zadedykował Leigh Adamsowi, swojemu przyjacielowi, który do dziś porusza się na wózku inwalidzkim. Rok temu w Kopenhadze triumfował Darcy Ward. Jarek Hampel był najszybszy na Parken w 2010 roku, a Tomasz Gollob słuchał Mazurka Dąbrowskiego w 2011 roku.

Wszystko wskazywało na to, że tradycji stanie się zadość, gdyż Batchelor był praktycznie bezbłędny, ale Iversen na pożegnanie z Parken był nie do ugryzienia. Dlaczego BSI, właściciel praw do cyklu GP, wycofuje się z organizacji turniejów na Parken? Frekwencja jest świetna jak na maleńkie państwo jakim jest Dania (5 milionów mieszkańców), bo zawsze można liczyć na publikę rzędu 25 tysięcy, ale koszt wynajmu tego obiektu jest ogromny. Zwiezienie ton szlaki, ułożenie toru, praca ekipy to katorżnicza operacja. Jak określił to szef firmy BSI, Paul Bellamy, „nasz portfel poddany jest ostrej ingerencji chirurgii”. Vojens, kameralna świątynia duńskiego żużla, pozostanie jedynym torem w ojczyźnie Nielsena i Gundersena, gdzie będą odbywać się turnieje GP.

Hampel odpadł w półfinale

Jarek Hampel szukał rozmaitych ustawień. Miał nadzieję, że wykorzysta wiedzę wyniesioną z lat jazdy w Ipswich Witches, bo Parken to tor o brytyjskich parametrach. Nie było źle, bo Jarek awansował do półfinału, zdobył 10 oczek, ale w walce o finał nie miał szans. Batchelor i Hancock uciekli do przodu, Jarek utrzymywał kontakt z Wardem, ale nie wyprzedził dwukrotnego mistrza świata juniorów.

Krzysztof Kasprzak zgromadził 7 punktów, wciąż odczuwa skutki kontuzji odniesionej w Bawarii. Więzadła krzyżowe bolą. Nie ma idealnego remedium, bo operacja nie wchodzi w rachubę w trakcie sezonu.

Peter Kildemand, człowiek – pająk, Duńczyk z Odense, wspaniale jeździł jako dzika karta. W finale walczył bark w bark z Iversenem, ścigał się brawurowo, ale czysto, z szacunkiem dla kości rywala. W drugim półfinale popisał się atomowym startem, nie dał szans Iversenowi, Woffindenowi i Michaelowi Jepsenowi Jensenowi. W finale znalazło się trzech zawodników regularnie ścigających się w brytyjskiej Elite League: Iversen, Batchelor i Kildemand.

A Hancock rok temu zdobył tytuł mistrza na Wyspach Brytyjskich z Poole Pirates. A więc droga do mistrzostwa świata wiedzie przez brytyjskie tory… Darcy Ward cudem uniknął kontuzji w ósmym biegu, kiedy na mecie omal nie trafił go Fredrik Lindgren. Sędzia zawodów w Kopenhadze, Brytyjczyk Jim Lawrence, przepowiedział, że 12 lipca w Cardiff, Darcy się odrodzi…

Liderem MŚ jest 44-letni Amerykanin Greg Hancock, Woffinden traci punkt do Kalifornijczyka. Trzeci jest Iversen. Hampel jest ósmy, a Kasprzak dziewiąty. Rok temu na Millennium Stadium Kasper otarł się o zwycięstwo, więc kto wie czy tym razem nie zachwyci w walijskiej stolicy…
Tomasz Lorek, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze