Kanarkowe trzęsienie ziemi. Qvo vadis Brazylio?

Piłka nożna
Kanarkowe trzęsienie ziemi. Qvo vadis Brazylio?
Rozpacz Marcelo/ fot. PAP

Kibice jeszcze długo nie będą mogli uwierzyć w to co się stało na boisku w Belo Horizonte. Pomimo takiej pory, wielu z nich nie może zasnąć i próbuje sobie wmówić, że to wszystko to tylko zły sen. Porażka „Canarinhos” jest jednak faktem, a skoro tak trzeba sobie postawić pytanie co dalej?

Przed meczem tematem numer jeden była oczywiście absencja Neymara. Wszystkie nagłówki w gazetach, cała uwaga mediów i kibiców skupiła się na zawodniku Barcelony. Uraz Neymara stał się sprawa narodową i wszyscy starali się przekonać siebie nawzajem, że bez niego Brazylia da radę wyeliminować Niemców. Prawda okazała się jednak bardzo brutalna. Zastępujący lidera kanarkowych Bernard jedynie odnotował swoją obecność na boisku. Zarówno on jak i pozostali zawodnicy z linii pomocy w tym meczu nie istnieli. Co tu mówić o pomocy, wszyscy zawodnicy gospodarzy byli jedynie tłem dla genialnie grających Niemców. Tragicznie zaprezentowała się formacja defensywna, gdzie karygodne błędy popełniali Marcelo, David Luiz i Dante. Jedynie do Julio Cesara trudno mieć pretensje o stracone bramki.


Tak z bramki cieszy się Thomas Mueller/ fot. PAP

Spotkanie ustawiła szybko zdobyta bramka, która całkowicie pokrzyżowała plany gospodarzom. To właśnie zawodnicy Luisa Felippe Scolariego od pierwszych minut za wszelką cenę chcieli strzelić gola. Potem rekordowe trafienie zanotował Miroslav Klose i w oczach Brazylijczyków pojawił się strach i zwątpienie. O tym co działo się dalej będzie się mówić jeszcze przez lata. Niemcy w ciągu pięciu minut zdobyli trzy bramki, bezlitośnie piętnując wszystkie słabości swoich przeciwników. Niemiecka maszyna zatrzymała się w pierwszej połowie na pięciu zdobytych bramkach i trzeba dodać, że był to najmniejszy wymiar kary. W drugiej części meczu nasi zachodni sąsiedzi spokojnie kontrolowali mecz, strzelając kolejne dwa gole. Dla gospodarzy honorowe trafienie zanotował Oscar. Oto kilka komentarzy z twittera


Gary Lineker: "To było najbardziej niezwykłe i szokujące spotkanie jakie kiedykolwiek oglądałem"



Franz Beckenbauer: " Co to było? Ciężko w to uwierzyć"



Pele: " Zdobędziemy szósty tytuł w Rosji. Gratulacje dla Niemców"

Co dalej?

Analizę dalszych wydarzeń trzeba rozpocząć od trenera Luisa Felippe Scolariego. Scolari przejął kadrę w 2012 roku po Mano Menezesie i znacząco poprawił pozycję Brazylijczyków, którzy w rankingu FIFA zajmowali odległe miejsce. Wiele osób mówiło, że tchnął on nowego ducha w drużynę. Wszyscy doceniali jego charyzmę, sposób prowadzenia kadry i wyniki, zwłaszcza triumf w zeszłorocznym Pucharze Konfederacji. Jednak wczorajsza porażka brutalnie wymazała jego wcześniejsze dokonania. Tak źle grających „Canarinhos” nie pamięta chyba nikt, a za styl, a właściwie jego brak odpowiada szkoleniowiec. W grze jego drużyny nie było żadnego pomysłu na grę, w szeregach gospodarzy panował totalny chaos, który z minuty na minutę stawał się coraz większy. Scolari ratował się jak mógł jednak ani Ramirez, ani William, ani też Paulinho nie wnieśli niczego nowego do gry swojego zespołu. Czy miał jednak w czym wybierać?


Scolari pociesza Oscara/ fot. PAP

Wiele mówiło się o tym, że Brazylijczycy nie maja takiego potencjału jak kiedyś. Od kilku lat zmorą pięciokrotnych mistrzów świata są napastnicy, a właściwie ich brak. Zarówno Fred jak i Jo nie gwarantują Brazylijczykom pewności w ataku. szczególnie ten pierwszy stał się pośmiewiskiem kibiców i głównym winowajcom wczorajszej porażki. Na szpicy nie najlepiej radził sobie też Hulk. W związku z czym zawodnik Zenitu Sankt Petersburg w kadrze najczęściej grał na prawym skrzydle. W pomocy są solidni Paulinho, Fernandinho czy wysunięty Oscar. Żaden z nich nie jest jednak zawodnikiem pokroju Ronaldinho czy Gilberto Silvy, a jeden Neymar to stanowczo za mało. Przed turniejem najpewniejszą formacją wydawała się brazylijska obrona. Maicon, Marcelo czy David Luis to czołowi defensorzy globu.

Spotkanie z Niemcami obnażyło jednak wszystkie słabości tych piłkarzy. Siedem straconych bramek to blamaż i kompromitacja i nie można tego wytłumaczyć jedynie brakiem Thiago Silvy. Jeżeli chodzi o bramkę to karierę reprezentacyjną powoli będzie kończył Julio Cesar a jego następców na razie nie widać. Mimo tego Brazylijczykom towarzyszył narodowy optymizm i miano faworyta turnieju. Wczorajsze spotkanie brutalnie sprowadziło ich na ziemię. Zderzenie z rzeczywistością okazało się bardzo bolesne, tym bardziej że ucierpiała brazylijska duma piłkarska. To nie była zwykła porażka, tylko upokorzenie, które będzie bolało jeszcze bardzo długo. Na pewno nie można postawić tezy o śmierci Brazylijskiego futbolu, tylko o jego chwilowym zastoju i końcu pewnej epoki. Trzeba wyciągnąć wnioski i trzeba zacząć gruntowne zmiany.

Co zrobić by było lepiej?

Najlepiej pójść śladem swoich półfinałowych rywali. Niemcy po kompromitującej porażce na Euro 2000 postanowili zmienić system szkolenia. Na efekty nie trzeba było długo czekać. W 2009 roku Niemcy zostali mistrzami Europy do lat 21. W tamtej kadrze grali m.in. Manuel Neuer, Mesut Oezil, Sami Khedira, Jerome Boateng czy Mats Hummels. Z nudnej, grającej schematyczny futbol drużyny, Niemcy stali się prawdziwą maszyną do zdobywania bramek. Ich grę charakteryzuje szybkość, gra na jeden kontakt i mnóstwo ofensywnych akcji. Wszystko jest jednak efektem długiej żmudnej pracy od najniższych szczebli piłkarskich adeptów. Brazylijczycy powinni iść tym tropem by za kilka lat odegrać się za wczorajszą porażkę.

Sebastian Ryndak, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze