Niemiecka rutyna, czyli historia siedmiu finałów

Piłka nożna
Niemiecka rutyna, czyli historia siedmiu finałów
Czy Niemcy po raz czwarty sięgną po mistrzostwo świata?

Siódemka to podobno szczęśliwa cyfra. Jednak nie dla Niemców, którzy właśnie tyle razy pojawiali się w finałowych meczach. Bilans mają niekorzystny, bo wygrali "tylko" trzy takie spotkania. Dwa razy w decydującym meczu mierzyli się z dzisiejszym rywalem - Argentyną. Raz wygrali, raz przegrali. Trzecie finałowe spotkanie będzie historyczne.

Nigdy bowiem w historii mistrzostw świata żadne reprezentacji nie spotykały się ze sobą trzy razy w decydującym meczu!

Niemcy po raz pierwszy na mundialu wystąpili w 1934 roku we Włoszech. Wtedy jeszcze jako III Rzesza wzięli udział w turnieju liczącym 16 drużyn. Nie było fazy grupowej, więc od razu przystąpiono do 1/8 finału. Tam Rzesza pewnie ograła Belgię 5:2. Następnie w ćwierćfinale udało się ograć Szwecję 2:1, lecz w półfinale lepsi okazali się Czechosłowacy, którzy wygrali 3:1. W meczu o trzecie miejsce udało się pokonać Austriaków. Pierwszy mundial, trzecie miejsce. Nie był to zły początek.

Cel uświęca środki

Na pierwszy finał Niemcy, wtedy Republika Federalna Niemiec, musieli czekać do 1954 roku. W Szwajcarii grali dobrze. Przegrali tylko jedno spotkanie – z Węgrami aż 3:8. Najgorsze było jednak to, że w tym ostatnim, decydującym spotkaniu trzeba było ponownie zmierzyć się z tym zespołem. Zespołem, który niszczył wszystko, co spotykał na swojej drodze. Od 4 czerwca 1950 roku, przez cztery lata, nie przegrała żadnego meczu, wygrywając 35 i remisując zaledwie 6. Złota generacja zmierzała po swoje. Po złoto.

Początek finału przebiegał – zgodnie z planem – pod dyktando faworytów. W pierwszych ośmiu minutach do siatki trafili Ferenc Puskas oraz Zoltan Czibor. Niemcy podnieśli się jednak zaskakująco szybko. W osiemnastej minucie był już remis. Najpierw Max Morlock, a po chwili Helmut Rahn dali radość kibicom. Podrażnieni Węgrzy mocno zaatakowali po przerwie, jednak kapitalnie bronił Toni Turek. Dodatkowo Nandor Hidegkuti i Mihaly Toth nie trafili na pustą bramkę. Pod koniec meczu doszło do absolutnej sensacji. Cudownym strzałem popisał się Rahn i RFN prowadziła 3:2.

I zwycięstwa nie oddała. To był pierwszy tytuł mistrzowski w historii. Jak się jednak okazało – wywalczony nie do końca legalnie. Historyk Eik Eggers opisał całe zdarzenie. Zaznaczył, że jest sporo przesłanek, które wskazywało na to, że Niemcy wstrzykiwali sobie Pervitin (oparty na metamfetaminie), a nie – jak mówiono – witaminę C.

Gol-widmo i drugi tytuł

Drugi raz w finale RFN zagrała w 1966 roku. Rywalem byli gospodarze – Anglicy.  Ten mecz przeszedł do historii z kilku powodów. Po raz pierwszy i jedyny w decydującym spotkaniu ktoś ustrzelił hat-tricka. Geoff Hurst – to właśnie on trzykrotnie pokonał niemieckiego bramkarza. Najgłośniej mówiło się o tym drugim, strzelonym w dogrywce przy stanie 2:2. Do tej pory trwają dyskusje, czy piłka na pewno przekroczyła linię bramkową. Niemcy już się nie podnieśli. Przegrali 2:4.

Był gol czy nie było? Pytanie pozostaje otwarte do dzisiaj

W 1974 roku mistrzostwa świata były rozgrywane w RFN. To oznaczało, że każdy inny wynik niż zwycięstwo nie wchodziło w grę. Do dzisiaj pamiętamy mecz półfinałowy i mecz „na wodzie”, kiedy Polska po dramatycznej walce przegrała z gospodarzem 0:1. Potem podopieczni Kazimierza Górskiego pokonali w meczu o trzecie miejsce Brazylią, a RFN zmierzyła się w finale z Holandią.

Mecz rozpoczął się w sposób wymarzony dla Pomarańczowych. Johan Cruyff został sfaulowany w polu karnym, a „jedenastkę” na bramkę zamienił inny Johan – Neeskens. To była druga minuta, było 1:0, a Niemcy nawet nie dotknęli piłki! Na szczęście podnieśli się dosyć szybko. Także z rzutu karnego Faulowany był Bernd Hoelzenbein, a gola strzelił Paul Breitner. Pod koniec pierwszej połowy wynik ustalił niezawodny Gerd Mueller. Była to jego ostatnia bramka dla kadry. Żółtą kartkę za dyskusję zobaczył Cruyff. W drugiej połowie szanse były – gola strzelił Mueller, ale sędzia zasygnalizował pozycję spaloną. RFN wygrała więc 2:1 i sięgnęła po drugi tytuł w historii.

Wyłączyć Maradonę z gry

Od tego momentu rozpoczął się gorszy okres niemieckiej piłki. Oczywiście – gorszy dla nich, bo każde inne miejsce niż pierwsze jest dla nich klęską.  Wiele krajów dużo dałoby za takie wyniki. Ale do rzeczy:  w 1982 roku w Hiszpanii RFN zagrała w finale z Włochami. Do przerwy był bezbramkowy remis. Później zaczęło się strzelanie. Rozpoczął je ten, który pogrążył Polaków w półfinale, a więc Paolo Rossi. Na 2:0 podwyższył Marco Tardelli po ładnym strzale z linii pola karnego, a dzieła zniszczenia dopełnił Alessandro Altobelli. Niemców stać było tylko na honorową bramkę autorstwa Paula Breitnera.


Smutek Niemców. Włosi byli znacznie mocniejsi

Cztery lata później RFN ponownie zawitała w finale. Rywalem – Argentyna! Te dwie nacje spotkają się jeszcze później. Ale wróćmy do 1982 roku. To był jeden z bardziej dramatycznych finałów. Faworytem byli Albicelestes. Nie tylko dlatego, że mieli Diego Maradonę. Selekcjoner Carlos Bilardo dobrze wiedział, że Niemcy będą starali się wyłączyć jego największego asa z gry, wyznaczając do tej roli Lotthara Matthausa.  Dlatego też największym zagrożeniem miał być Jorge Valdano.

W cieniu Maradony rozgrywała się pierwsza połowa, w której dominowali Argentyńczycy. W końcu Jorge Burruchaga dośrodkował do Jose Browna i było 1:0. To był jego jedyny gol w reprezentacji. W finale miał w ogóle nie zagrać z powodu kontuzji ramienia. Do przerwy wynik się nie zmienił. Niemcy musieli pójść krok do przodu.

Smutna końcówka i szansa rewanż

Wszedł Rudi Voeller,  a więc był to sygnał do ataku. Jednak to nie on wpisał się na listę strzelców. Ba, nie uczynił tego żaden z jego kolegów. Uczynili to rywale, a konkretnie Valdano. Gdy wydawało się, że wszystko zmierza ku końcowi, to obudzili się Niemcy. Na kwadrans przed zakończeniem spotkania gola kontaktowego strzelił Karl-Heinz Rummenigge, a kilka minut później bramkę na 2:2 zdobył Voeller. Oba trafienia padły po rzucie rożnym. Z tego samego miejsca, z tego samego narożnika.

Losy tytułu zmieniały się jak w kalejdoskopie. Teraz wszystko wskazywało na dogrywkę. Jednak wtedy urwał się Burruchaga i zdobył zwycięską bramkę. Niemcy przegrali drugi finał z rzędu – dla Argentyny było to drugie mistrzostwo w historii. Okazja do rewanżu przyszła szybciej, niż sądzono. Już cztery lata później we Włoszech. I to znowu w decydującym meczu.

To był ostatni mundial, który Niemcy rozgrywali pod szyldem Republiki Federalnej Niemiec. To były także inne mistrzostwa niż poprzednie. Wielkie nasycenie relacji w mediach sprzyjała olbrzymiej komercjalizacji turnieju. Włoska publiczność była bardzo nacjonalistyczna. Do tego sama impreza zasłynęła defensywnym stylem prezentowanym przez większość ekip.

Jaki mundial, taki finał

Można zaryzykować tezę, że jaki mundial, taki finał. Akurat ten z 1990 roku się zdecydowanie w to wpisuje. Mecz RFN – Argentyna nie stał na wysokim poziomie. Ci drudzy nie dość, że grali bez kilku podstawowych graczy, takich jak Claudio Caniggia i Ricardo Giusti. Ich jedyną receptą na zwycięstwo była rozpaczliwa obrona i liczenie na cud. Niemcy z kolei nie byli w stanie się przez ten argentyński mur przebić.

W związku z tym spotkanie było słabe. Po przerwie sytuacja Albicelestes skomplikowała się jeszcze bardziej, bo z boiska wyleciał Pedro Monzon. To była pierwsza czerwona kartka w historii decydującego starcia mundialu. Kolejny zły i brzydki aspekt turnieju we Włoszech. Później los kolegi podzielił Gustavo Dezotti. Jednak zanim on wyleciał z boiska, to zwycięską bramkę dla RFN zdobył Andreas Brehme. Z rzutu karnego. Udany rewanż za finał sprzed czterech lat.


Andreas Brehme zapewnił Niemcom mistrzostwo świata w 1990 roku

Po raz ostatni w finale Niemcy zagrali w 2002 roku. Rywalem, a także faworytem była Brazylia. Pierwsze minuty potwierdziły jednak, że gracze z Europy nie zamierzali poddać się bez walki. Łatwo rozbijali ataki przeciwnika, lecz brakowało sytuacji. W drugiej połowie mogli wyjść na prowadzenie, lecz Oliver Neuville trafił w słupek. Później przyszły dwa gole Ronaldo. Brazylia wygrała 2:0. Puchar podniósł Cafu – pierwszy zawodnik, który grał w trzech finałach mundialu z rzędu.

Skoro jaki mundial, taki finał, to liczymy na wielkie widowisko. Los chciał, że w ostatnim meczu mundialu 2014 w Brazylii dojdzie do starcia Niemców z Argentyńczykami. Spotkają się w nim po raz trzeci w historii. To będzie rekord. Żadne kraje nie spotykały się w finale tak często. Niemcy trzy razy zdobywali mistrzostwo świata, a cztery razy w ostatnim meczu turnieju przegrywali. Jak będzie tym razem? Rozum mówi, że na koszulkach Niemców pojawi się kolejna gwiazdka.
Jakub Baranowski, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze