Piękny kalifornijski sen Hancocka w walijskiej stolicy

Żużel
Piękny kalifornijski sen Hancocka w walijskiej stolicy
Greg Hancock / fot. speedweek.com

Dla 44-letniego Grega Hancocka nie ma najmniejszego znaczenia czy GP Wielkiej Brytanii odbywa się we wschodnim Londynie na Hackney czy w walijskim Cardiff. Kalifornijczyk fenomenalnie czuje się na Wyspach. Po kapitalnej walce Greg wygrał zawody na kipiącym wulkanicznymi wyziewami Millennium Stadium. Krzysztof Kasprzak zajął czwarte miejsce, a Jarosław Hampel odpadł po zasadniczej części turnieju.

Motocross, Joe Hughes i niegasnąca pasja do speedwaya

6 dni temu Greg Hancock wypoczywał w szwedzkiej świątyni motocrossu – Uddevalla. Przyjechał na GP Szwecji w motocrossie, porozmawiał z przyjaciółmi, nawdychał się zdrowego leśnego powietrza i przewietrzył swój gigantyczny umysł. Greg mieszka w Szwecji, do Uddevalla miał spory kawałek drogi ze swojej bazy pod Sztokholmem. Herbie ma małżonkę, zodiakalną Lwicę, trzech synów i niesłychany apetyt na życie. W Skandynawii ładuje baterie, ale kiedy przyjeżdża do Anglii, wówczas jego dusza nabiera niezwykłych wibracji. Tu ma fanów, którzy z pamięci, bez zaglądania do kajetu, recytują mu przebieg wyścigów z Dudley Wood Road, legendarnej kolebki Cradley Heath. Hancock to sentymentalista i pragmatyk w jednej osobie. Uwielbia słuchać opowieści siwowłosych brytyjskich dżentelmenów, którzy cenią Grega za występy u boku Lance’a Kinga, Erika Gundersena, Simona Crossa. To bezcenny ładunek energetyczny dla Hancocka. Jednak Herbie to również człowiek, który lubi zejść na ziemię, choć szybowanie w oparach wspomnień bardzo mu odpowiada. W Cardiff Greg  Hancock zawsze toczył fascynujące rozmowy z Joe Hughesem, guru brytyjskiego speedwaya. Niestety, w listopadzie 2012 roku Stwórca zabrał poczciwego Joe na niebiańskie tory. Hancock to pojętny uczeń, mistrz przenikania przez rozmówcę i osoba, która potrafi słuchać. Wie, że bez setek rozmów z Joe nie byłoby dzisiejszego, 18 zwycięstwa w GP. Hancock umie dziękować za pomoc. Morgan, syn Joe, padł w ramiona Kalifornijczyka po wielkim finale w Cardiff. Greg wie ile zawdzięcza rodzinie Hughesów, która pomogła mu stawiać pierwsze kroki na Wyspach pod koniec lat 80-tych. Przepiękne łzy wzruszenia spadły na walijską ziemię… Dziś Gino Manzares może liczyć na pomoc Grega Hancocka. Jest młody, obiecujący, kocha boks, ale Herbie przekonał go, aby uczciwie określił się co gra w jego duszy. Manzares postawił na motocykle, rozwija się prawidłowo, słucha Grega niczym profesora z Cambridge.

Greg pamięta o deszczowym wieczorze przy Waterden Road w 1995 roku. Jego przyjaciel, Troy Lee, utknął wówczas w korku ulicznym, samolot zbyt późno wylądował. Troy, najzdolniejszy malarz żużlowych kasków, wpadł zdyszany do parku maszyn i zapytał Grega: jak ci poszło? Hancock skąpany w strugach deszczu i szampana, odpowiedział: całkiem nieźle, wygrałem Grand Prix! Na Hackney Hancock doznał tego rzadkiego uczucia: był oklaskiwany przez angielskich fanów, którzy uwielbiają go bez względu na zdobycz punktową. Greg nie wygrał w Bradford, nie poszczęściło mu się w Coventry, ale w Cardiff wygrał GP w 2004 i 2011 roku. W 2012 roku Hancock doradził Holderowi jakie pole startowe ma wybrać w finałowym wyścigu. Australijczyk wygrał i podziękował Gregowi, choć rada udzielona kangurowi kosztowała Hancocka utratę mistrzowskiego tytułu. Niezwykłe zachowanie Kalifornijczyka…

Jeremy McGrath, legenda amerykańskiego supercrossu to wielki idol Hancocka. Greg zawsze spogląda za horyzont. Imponuje doskonałym przeglądem sytuacji. Wie kiedy podbiec do swojego syna z konewką i nalać wody do ramy rowerka, udając przy tym, że wlewa najprawdziwszy metanol do zbiornika paliwa… 3 czerwca ukończył 44 lata, ale ma wyjątkowo młodą duszę. Chcecie go spytać o najnowsze triki we freestyle motocrossie czy wyniki Moto GP – proszę bardzo. Zakochany po uszy w życiu, motocyklach, ale przede wszystkim jest przyjacielem ludzi. Wzór sportowca i człowieka. Pewnie dlatego zaufał mechanikom z Wrocławia: Rafałowi Hajowi i Bogdanowi Spólnemu, których zabiera na gale FIM. Dwóch wrocławskich majstrów wkłada serce w pracę przy motocyklach Hancocka. Greg o tym wie. U niego w teamie równie istotna jest pasja jak i serce.

Woffy otarł się o boski smak zwycięstwa

Greg zaczął GP w Cardiff bez wyrazu. Stary lis. Nie podpalał się, nie wpadł w szał nawet wtedy kiedy jego silnik tracił kompresję w drugiej serii startów. W czwartym wyścigu Greg wyraźnie przegrał z Woffindenem i Smolinskim. W szóstym biegu kapitalnie wyszedł spod taśmy, ale na dystansie jego silnik słabł, dlatego Amerykanina wyprzedzili Jonsson i Iversen. Wyciągnął wnioski, uzbierał 10 oczek w serii zasadniczej, a w półfinale nie gnał na złamanie karku za Taiem Woffindenem. Wiedział, że chłodny, roztropna ocena szans przed finałem będzie na wagę złota. Wystrzelił spod taśmy, nie ekscytował się tak finałem jak Woffy. Tai frunął na fali emocji, niósł go doping ponad 40 tysięcy fanów speedwaya. Woffy chciał wykonać backflipa heelclickera, a potem dołożyć volta, ale po raz kolejny okazało się, że doświadczenie i spokój są najważniejsze w sportach ekstremalnych. Tai czuł gdzie są koleiny, ale poszedł trochę za szeroko na wyjściu z łuku, otarł się o bandę, a stary wyga Greg bezpiecznie dowiózł zwycięstwo do mety.

Woffy udowodnił, że ma wielkie serce, bo znów przed najważniejszym występem, pocałował się z rowerem. Pedałował z Midlands do Cardiff nie bacząc na deszcz. Przed rokiem akcja Taia wywołała pozytywny wydźwięk i pomogła wesprzeć konto dziecięcego szpitala w Londynie o ponad 35 tysięcy funtów. W tym roku Woffy celuje w 100 000 funtów. Greg Hancock dołączył do tej szczytnej akcji, wsiadł na rower i wsparł Brytyjczyka. Walczą zaciekle o tytuł mistrza świata, Greg o trzecie, a Tai o drugie złoto, ale darzą się ogromnym szacunkiem. Fenomen speedwaya. Oczywiście, Woffy chciał powtórzyć osiągnięcie Chrisa Harrisa z 2007 roku. Marzył o tym, aby dotknąć boskiego powiewu niczym Martin Dugard w Coventry w 2000 roku. Nie udało się, ale prowadzi w klasyfikacji przejściowej Grand Prix i ma 3 punkty przewagi nad Hancockiem. Teraz GP wyhamowuje, zjeżdża na bocznicę. 16 sierpnia najlepsi żużlowcy świata będą walczyć o kolejne punkty w stolicy Łotwy: Rydze. Jednak już niebawem Tai i Greg znów będą walczyć ze sobą, tyle, że w Drużynowym Pucharze Świata. 26 lipca w King’s Lynn ekipa Rossitera i Hamilla zmierzy się w walce o awans do finału DPŚ… Przepysznie zapowiada się rywalizacja brytyjsko-amerykańska.

Crump wręcza puchar, a Ward błyszczy

Jason Crump, najbardziej utytułowany australijski żużlowiec, trzykrotny indywidualny mistrz świata (2004, 2006, 2009), przybył do Cardiff. Crumpie po raz ostatni startował na Millennium Stadium w 2012 roku. Wtedy w trzecim starcie rzucił się w pościg za Scottem Nichollsem, upadł na wirażu i złamał obojczyk. W parku maszyn dopingowała go małżonka Melody, przyjaciele z odległej Australii i Mark Webber, wielki fan speedwaya. Dziś Crumpie szkoli młodzież w Australii, buduje z Troyem Baylissem tory i poprawia starty Darcy’ego Warda. Sam Ward z lubością opowiada o tym, że Crump uczy go jak być regularnym pod taśmą. Pomaga w pracy nad kreowaniem właściwego źdźbła koncentracji. Darcy szalał na torze w Cardiff. W dwunastym wyścigu po porywającym ataku wyprzedził Taia Woffindena. Miał pecha, bo w ósmym wyścigu trafił na zdradziecką rynnę i upadł będąc na prowadzeniu. 3 bezcenne punkty uciekły, a one mogą okazać się arcyważne w październiku kiedy cykl zawita na toruńską MotoArenę. Darcy to geniusz, ściga się fenomenalnie, a każdy jego wyjazd na tor to gwarancja ogromnych emocji. Australijczyk zajmuje trzecie miejsce w klasyfikacji i ma ogromne szanse na medal. 

Nie wiadomo czy książę Frederik, zacny duński monarcha, ostudził zapędy Nickiego Pedersena. Frederik był gościem podczas GP w Kopenhadze, o mały włos nie przejechał go Martin Smolinski. Greg Hancock, Tai Woffinden i Chris Holder zwołali na Parken spotkanie, które miało przejrzysty cel: poskromić żądzę walki u Nickiego. Udało się. Pedersen w niczym nie przypomina trzykrotnego mistrza świata. Szkoda. W Cardiff Ward okpił Nickiego w dwudziestym wyścigu. Crumpie miał tylko dwóch rodaków, którym mógł kibicować w Cardiff: Warda i Batchelora. Holder wciąż leczy kontuzję nadgarstka, której nabawił się w lidze duńskiej. A Batch, cóż, nie miał tak twardych pól startowych jak w Kopenhadze…

Kasprzak wskakuje do finału

Popularny na Wyspach Krzysztof Kasprzak walczył dzielnie o jak najlepszy wynik. Tasował się z Matejem Zagarem w 19 wyścigu, a choć przegrał ze Słoweńcem bitwę o drugie miejsce, zdołał awansować do półfinału. W półfinale Kasprzakowi uciekł Ward, ale błąd popełnił Duńczyk Michael Jepsen Jensen. Były mistrz świata juniorów upadł na wirażu i Krzysztof awansował do finału. Rok temu Kasper miał pecha, bo prowadził w finale, ale upadł Lindgren. W powtórce Sajfutdinow i Iversen wyprzedzili Polaka. W tym roku Kasper był zbyt słaby, aby nawiązać walkę z Hancockiem, Woffindenem i Wardem w wielkim finale. Czwarte miejsce Polaka to dobry wynik.

Jarek Hampel miał jeden genialny wyścig. W 12 biegu strzelił spod taśmy i po zewnętrznej przemknął obok Woffindena, Warda i Iversena. Cóż z tego, skoro w pozostałych wyścigach Jarek zapomniał, że wiedźma z Ipswich musi mieć zapewnione odpowiednie smarowanie maścią Jagi i Łamignata z komiksu „Kajko i Kokosz”…

Największe święto speedwaya zakończone. Światła Cardiff powoli gasną. Młody kangur Max Fricke spogląda na przepiękny stadion i wierzy, że kiedyś tu wygra. W piątek w Somerset zdobył mistrzostwo w jeździe parami w Premier League z Samem Mastersem. Jason Crump nie mówi nie…
Wyniki:

1. półfinał
1. Tai Woffinden (W. Brytania) 
2. Greg Hancock (USA) 
3. Fredrik Lindgren (Szwecja) 
4. Martin Smolinski (Niemcy)

2. półfinał
1. Darcy Ward (Australia)
2. Krzysztof Kasprzak (Polska) 
3. Niels Kristian Iversen (Dania) 
4. Michael Jepsen Jensen (Dania-upadek)

finał
1. Greg Hancock (USA)
2. Tai Woffinden (W. Brytania)
3. Darcy Ward (Australia)
4. Krzysztof Kasprzak (Polska)

Końcowa kolejność:

 1. Greg Hancock (USA)             15 
 2. Tai Woffinden (W. Brytania)    18 
 3. Darcy Ward (Australia)         15 
 4. Krzysztof Kasprzak (Polska)    10 
 5. Niels Kristian Iversen (Dania) 12
 6. Fredrik Lindgren (Szwecja)     10 
 7. Michael Jepsen Jensen (Dania)   9 
 8. Martin Smolinski (Niemcy)       8 
 9. Andreas Jonsson (Szwecja)       8 
10. Nicki Pedersen (Dania)          8 
11. Chris Harris (W. Brytania)      6 
12. Matej Zagar (Słowenia)          6 
13. Jarosław Hampel (Polska)        5 
14. Kenneth Bjerre (Dania)          4 
15. Troy Batchelor (Australia)      3 
16. Craig Cook (W. Brytania)        2

Czołówka klasyfikacji generalnej GP:

 1. Tai Woffinden (W.Brytania)     90
 2. Greg Hancock (USA)             87
 3. Darcy Ward (Australia)         75
 4. Niels Kristian Iversen (Dania) 74
 5. Nicki Pedersen (Dania)         68
 6. Matej Zagar (Słowenia)         66
 7. Jarosław Hampel (Polska)       59
 8. Krzysztof Kasprzak (Polska)    59
 9. Fredrik Lindgren (Szwecja)     57
10. Chris Holder (Australia)       55
...
19. Adrian Miedziński (Polska)      5

Pozostałe turnieje Grand Prix 2014:

16 sierpnia – Ryga (Łotwa) 
30 sierpnia – Gorzów (Polska) 
13 września – Vojens (Dania) 
27 września – Sztokholm (Szwecja) 
11 października – Toruń (Polska)
Tomasz Lorek, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze