Od asystenta do pretendenta. Perypetie Sabelli i Loewa

Piłka nożna
Od asystenta do pretendenta. Perypetie Sabelli i Loewa
Joachim Loew i Alejandro Sabella. Trofeum może zdobyć tylko jeden ze szkoleniowców / fot. Polsatsport.pl

Alejandro Sabella i Joachim Loew przez znaczną część swoich trenerskich karier pozostawali w cieniu swoich bardziej znanych kolegów. Dziś obaj stają przed wielką szansą na zostanie mistrzem świata. Trofeum jednak może zdobyć tylko jeden ze szkoleniowców.

Alejandro Sabella długo dojrzewał do samodzielnej pracy szkoleniowej. Obecny selekcjoner Argentyny i Daniel Passarella przez długi czas stanowili nierozłączny duet. Jednak o rok młodszy Sabella pozostawał w cieniu bardziej znanego przyjaciela. Po zakończeniu sportowej kariery w 1989 roku został asystentem Passarelli w River Plate Buenos Aires, z którym rok później zdobyli tytuł mistrza Argentyny. W 1994 roku po zdymisjonowaniu Alfio Basile duet Passarella – Sabella objął stery reprezentacji Argentyny. Daniel Passarella wzbudzał wiele kontrowersji m.in. stwierdził, że nie widzi miejsca w reprezentacji dla zawodników z długimi włosami. Fernando Redondo, dotąd podstawowy zawodnik drużyny narodowej, kiedy nie zgodził się na obcięcie włosów, nie został powołany na francuski mundial w 1998 roku. Albicelestes na mistrzostwach dotarli do ćwierćfinału, w którym ulegli Holandii. Po turnieju Passarella podał się do dymisji i obaj szkoleniowcy po czterech latach pożegnali się z drużyną narodową.

Ponadczasowy argentyński duet

Nierozłączny duet szybko objął inną drużynę z Ameryki Południowej. Przez półtora roku Passarella i Sabella pracowali z reprezentacją Urugwaju. Argentyńska para zapowiadała, że będzie w stanie przywrócić drużynie Urusów dawny blask. Jednak po konflikcie z szefami związku panowie zrezygnowali ze swoich posad. Po przygodzie z kadrą Urugwaju ponownie przyszedł czas na pracę w klubie. Argentyńczycy podjęli się pracy na Starym Kontynencie, a konkretnie na Półwyspie Apenińskim. W Serie A nie okazała się dla nich odpowiednim miejscem. W Parmie wiodło im się słabo. Pod koniec 2001 roku zespół ze Stadio Ennio Tardini poniósł pięć porażek z rzędu i wówczas cierpliwość zarządu względem dwójki Argentyńczyków się skończyła.  

Po nieudanej włoskiej przygodzie Passarella i Sabella zdecydowali się na pracę w Meksyku. Przez kolejne blisko półtora roku prowadzili CF Monterrey, z którym w 2003 roku świętowali mistrzostwo kraju. Klapą zakończyła się przygoda w brazylijskim Corinthians Sao Paulo. Passarella otrzymał wypowiedzenie po zaledwie dwóch miesiącach pracy, w ciągu których jego zespół nie wygrał żadnego spotkania. Sabella pracował jako asystent pierwszego trenera do stycznia 2006 roku. Z początkiem 2006 roku jak się okazało po krótkiej rozłące powtórnie rozpoczął pracę z Danielem Passarellą. Słynny duet powrócił do korzeni, mianowicie do stolicy Argentyny do zespołu River Plate. Powrót nie okazał się sukcesem, a obaj trenerzy zakończyli pracę w połowie listopada. Była to ostatnia współpraca tych dwóch trenerskich dżentelmenów. Łącznie trwała ona blisko 18 lat. Prawie dwie dekady wspólnej szkoleniowej pracy przyniosło splendor i sławę przede wszystkim Danielowi Passarelli, ale czas Alejandro Sabelli miał dopiero nadejść.

Nadeszła oferta marzeń

Trener, który przez prawie 20 lat nie prowadził samodzielnie drużyny, ale przez ten czas zbierał szlify i niezbędne doświadczenie. 15 marca 2009 nadszedł wielki moment dla Alejandro Sabelli. Objął on wówczas Estudiantes La Plata, z którym wywalczył dwa niezwykle cenne tytuły. Sięgną po trofeum za zwycięstwo w Copa Libertadores, odpowiedniku europejskiej Ligi Mistrzów, a rok później świętował zdobycie mistrzostwa Argentyny. W klubie z La Platy Sabella pracował dwa lata, które były naprawdę bardzo udane. 1 czerwca 2011 roku podjął pracę w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, a konkretnie przejął stery w zespole Al-Jazira Abu Zabi. W egzotycznym kraju pracował do… 29 lipca tego samego roku, ponieważ otrzymał propozycję marzeń. Upomniała się o niego narodowa reprezentacja i Argentyńczyk długo się nie zastanawiał. Pod koniec lipca 2011 roku został oficjalnie selekcjonerem Albicelestes i dziś dostąpi niebywałego zaszczytu. Doświadczenie zdobyte przez ponad 20 lat pracy procentuje. Prowadzenie reprezentacji swojego kraju w finale mistrzostw świata jest czymś wyjątkowym, ale Sabella zdaje sobie sprawę, że argentyński naród czeka na tytuł.

Początki w Stuttgarcie


Joachim Loew profesjonalną pracę trenerską rozpoczął w lipcu 1995 rok. Został wówczas asystentem pierwszego trenera VfB Stuttgart Rolfa Fringera, którego zastąpił w sierpniu 1996, początkowo jako trener tymczasowy. Pozostał szkoleniowcem zespołu ze Stuttgartu do końca sezonu 1997/1998. Z zespołem VfB Loew zdobył Puchar Niemiec w 1997 roku, a w kolejnym sezonie doprowadził drużynę do finału Pucharu Zdobywców Pucharów. Następnie przyszły selekcjoner Niemiec był trenerem Fenerbahce Stambuł, Karlsruher SC i tureckiego Adanaspor. Loew pracował również w austriackiej Bundeslidze w FC Tirol Innsbruck, z którym sięgnął po mistrzostwo Austrii w 2002 roku. Z początkiem lipca 2003 roku został sternikiem Austrii Wiedeń, ale w sierpniu następnego roku został asystentem nowego selekcjonera reprezentacji Niemiec Jurgena Klinsmanna. Wtedy zaczęło się prawdziwe pasmo sukcesów niemieckiej kadry.

Klinsmann abdykuje, Loew zyskuje

Po niemieckim mundialu, na którym Niemcy zajęli trzecie miejsce, Klinsmann złożył rezygnację, a niemiecka federacja mianowała jego następcą właśnie Joachima Loewa. Oficjalnie objął on funkcję 1 sierpnia 2006 roku. Jego największym sukcesem jest doprowadzenie reprezentacji Niemiec do srebrnego medalu mistrzostw Europy w 2008 roku i brązowego mistrzostw świata w RPA 2010. Na Euro 2012 zespół prowadzony przez popularnego Jogiego znalazł się w najlepszej czwórce Starego Kontynentu. Niemcy zakończyli swój udział na fazie półfinałowej przegrywając rywalizację z Włochami.

Duet Klinsmann-Loew pracował razem dwa lata, ale w tym czasie niemiecka reprezentacja zrobiła duży postęp. Można, wręcz zaryzykować stwierdzenie, że ta dwójka dokonała prawdziwej rewolucji. Loew samodzielnie prowadzi drużynę narodową od ośmiu lat, a finałowy mecz z Argentyną będzie dla niego 112. Do tej pory zanotował 76 zwycięstw, 20 remisów i zaledwie 15 porażek. Daje to 68% wygranych potyczek, ale jak będzie w finale? Niemcy czekają na mistrzostwo globu 24 lata…
Adrian Janiuk, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze