Bryant Jennings - Mike Perez. Jest się o co bić

Sporty walki
Bryant Jennings - Mike Perez. Jest się o co bić
Mike Perez i Bryant Jennings /fot. hitfirstboxing.com

Tym razem pieniądze nie są najważniejsze. Bryant Jennings i Mike Perez walczą o swoją przyszłość i telewizyjną przyszłość wagi ciężkiej. Madison Square Garden w Nowym Jorku, to miejsce stworzone do takich wyzwań.

Walkę pokaże HBO, jeden z telewizyjnych gigantów, która ostatnimi laty nie była zainteresowana królewską kategorią. Nawet wtedy, gdy w maju Bermane Stiverne bił się z Chrisem Arreolą o pozostawiony przez Witalija Kliczkę pas WBC.

Ale na szczęście sytuacja się powoli zmienia. Stiverne wygrywając po raz drugi z Arreolą pokazał się z dobrej strony, jest Deontay Wilder, ostatni amerykański medalista olimpijski. Jest też Jennings, który w styczniu w tej samej MSG Theater pokonał przed czasem Artura Szpilkę i kubański uciekinier Mike Perez, najmocniej zapamiętany z dramatycznej wojny z Magomiedem Abdusałamowem, który  długo po tym pojedynku był na granicy życia i śmierci. Dla Rosjanina przygoda z boksem skończyła się w tragicznych okolicznościach raz na zawsze, dopiero teraz toczy najtrudniejszą walkę, choć szanse na powrót do zdrowia ma niewielkie.

Nikt nie wie, jak te wydarzenia z listopada minionego roku wpłyną na karierę Pereza. Pierwszą walkę ma już za sobą, ale starcie z Carlosem Takamem w Montrealu nie wyglądało najlepiej. Kubańczyk zremisował z silnym rywalem, ale widać było gołym okiem, że to co wydarzyło się w MSG dwa miesiące wcześniej zostawiło jednak ślad.

Jeśli i teraz nic się nie zmieni, to Jennings będzie miał ułatwione zadanie, ale jeśli zobaczymy Pereza takim, jakim być potrafi, to Amerykanin może mieć poważne kłopoty.

Perez ma za sobą spore doświadczenie wyniesione z ringów amatorskich, ale na zawodowych Jennings ma podobne. Obaj są niepokonani, a wielkie wyzwania dopiero przed nimi.

Ich starcie w Nowym Jorku nie ma faworyta. Każdy scenariusz jest możliwy, ale  ja zaryzykuję i postawię na Bryanta Jenningsa. Z walki na walkę jest lepszy, wszechstronniejszy. Jest na pewno bardziej przewidywalny od Pereza, ale też mniej w jego boksie wzlotów i upadków. Ma lepszą defensywę i znakomitą kondycję. Jeśli podkręci tempo, to Perez może go nie wytrzymać. Ale to Kubańczyk bije mocniej, do tego walczy z odwrotnej pozycji. Jennings twierdzi wprawdzie, że nie robi mu to różnicy, ale mańkut, to mańkut. Zawsze jest niewygodny.

Jedno jest pewne. Wygrany w tym pojedynku zyska dużo. Bardzo prawdopodobne, że dostanie szansę walki z Władymirem Kliczką, oczywiście jeśli ten 6 września upora się z Bułgarem Kubratem Pulewem. Nie można też wykluczyć innego rozdania, kiedy  już poznamy lepszego w starciu Wildera z Bermane  Stivernem. Na razie jednak nie wiemy, kiedy i gdzie  broniący pasa WBC Kanadyjczyk zmierzy się z kolejną nadzieją Ameryki.

Janusz Pindera, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze