Mistrzowski dramat Legii. Milczący Szkoci, walka Berga i szukanie winnego

Piłka nożna
Mistrzowski dramat Legii. Milczący Szkoci, walka Berga i szukanie winnego
Piłkarze Legii mogą czuć się załamani po decyzji UEFA/ fot. PAP

Winny prezes, kierownik czy może dyrektor? Przepraszający SMS kapitana Celticu i unikający Polaków szkoccy działacze. Zdziwieni reprezentanci Polski, szalejący Twitter i dziesiątki pytań na konferencji Henninga Berga. Rozpisania na akty dramatu Legii nie powstydziłby się nawet sam Sofokles!

Od piątkowego poranka można było uwierzyć, że cała Polska żyje głównie tarapatami Legii. Twitter i facebook od początku dnia wypełniły się dziesiątkami opinii, a chwilę po werdykcie UEFA w kraju rozdzwoniły się telefony do każdego, kto mógł powiedzieć cokolwiek na temat feralnego walkowera. Jan Tomaszewski!? Jasne! Rzecznik prasowy PZPN!? Dzwońcie! Piłkarz w stanie spoczynku, związany kiedyś z Legią? Jak najbardziej!

Zamieszanie panowało nie tylko w kraju, ale i za granicą. Tuż po ukazaniu się w mediach informacji kilku reprezentantów Polski dopytywało: jak to możliwe? Eugen Polanski żałował ogromnego zastrzyku gotówki, jaki przeszedł Legii koło nosa. Łukasz Szukała, którego Steaua była potencjalnym rywalem mistrza Polski w kolejnej fazie eliminacji stwierdził, że w Bukareszcie odetchnęli, bo bali się ponownego starcia. Natomiast w organizacyjny rozgardiasz nie mógł uwierzyć Alexander Gorgon z Austrii Wiedeń, który na Łazienkowskiej grał rok temu biorąc udział w turnieju Deyna Cup.

Feel sorry 4 use

Nerwowa atmosfera panowała także w Szkocji. Z jednej strony wydawało się, że walkower to zdecydowanie przesadzona kara, z drugiej nikt nie dawał jednak pewności, że UEFA spojrzy na Legię łaskawym okiem. Wymieniłem kilkanaście wiadomości ze Scottem Brownem, kapitanem Celticu. Ten nie krył swojego zdziwienia przebiegiem całej sytuacji i dało się wyczuć, iż nie wierzy w pomyślny dla Szkotów finał całej sprawy. Gdy jednak UEFA oficjalnie ogłosiła rezultat otrzymałem wiadomość: „feel sorry 4 use”, co najprościej można przetłumaczyć jako przeprosiny za wykorzystanie sytuacji.

Na łamach BBC przepraszał także trener Ronny Deila, któremu Legii „było żal”. I o ile nikt od Celticu nie wymagał zrzekania się prawa do gry w dalszej fazie LM, o tyle czyny szkockiego klubu zostały uznane za nieeleganckie. Najpierw zablokowano dla użytkowników z Polski profil na facebooku. Nie było szans na jakikolwiek komentarz, a i oficjalna rozmowa z Brownem, która wcześniej nigdy nie była problemem, nagle stała się niemożliwa. Działacze mistrza Szkocji stali się nieuchwytni także dla prezesa Bogusława Leśnodorskiego i jego współpracowników. Nie odbierali telefonów, nie odpisywali na maile. Nabrali wody w usta, założyli ręce i… zapadli się pod ziemię.

Kto winny? Winnego oficjalnie nie ma

Podczas piątkowej konferencji prasowej Henning Berg powstrzymywał się przed wskazywaniem winnych. Mimo to już wcześniej winowajczynią całego zamieszania okrzyknięta została kierownik drużyny Marta Ostrowska. „Nie chodzi o wskazywanie palcem nazwisk” – mówi Berg, ale dziennikarze i tak wiedzieli swoje. W międzyczasie pojawiła się również sugestia, iż w sprawę zaangażowany był także Dominik Ebebenge, obecnie dyrektor ds. rozwoju klubu, do którego kompetencji zgłaszanie zawodników jednak nie należy. W całej sprawie najwięcej do powiedzenia mieli:

Bogusław Leśnodorski, Prezes i współwłaściciel Legii

Rocznik 1975. W 2014 tygodnik „Piłka Nożna” przyznał mu nagrodę dla Człowieka Roku 2013 w polskim futbolu. 7 grudnia 2012 zastąpił Piotra Zygę na stanowisku prezesa klubu. Rok później koncern ITI ogłosił, że sprzedał 100 proc. udziałów spółki Leśnodorskiemu i członkowi Rady Nadzorczej Legii Dariuszowi Mioduskiemu. Leśnodorski nabył 20 proc. i pozostał prezesem klubu. Gdy dowiedział się o problemach w UEFA, natychmiast wsiadł w samolot do Nyonu i udał się na miejsce, ale mimo tego nic nie wskórał.

Marta Ostrowska, Kierownik Drużyny

Jedyna kobieta-kierownik w pierwszoligowym klubie europejskim. W Legii pracuje od lutego 2013, kiedy zastąpiła Piotra Strejlaua. Propozycję pracy otrzymała od Leśnodorskiego. Pochodzi z Kujaw, ale w stolicy mieszka od blisko 20 lat. Wcześniej przez wiele lat była asystentką prezesa ITI Pawła Kosmali (byłego prezesa Legii), szefową jego biura i administracji. W przeszłości organizowała m.in. strefę VIP podczas meczu z Arsenalem. To na nią spadło całe odium sprawy, choć sama tłumaczy, że to nie ona była odpowiedzialna za wysłanie dokumentacji do UEFA.

Dominik Ebebenge, Dyrektor ds. Rozwoju Klubu

23-latek z warszawskiego Bródna. Jako dziecko występował w juniorach Legii. Jako 16-latek próbował dostać się do klubu na staż, ale udało mu się to dopiero w 2010 roku. Na początku pomagał w organizacji m.in. towarzyskiego meczu z Arsenalem Londyn. Od przyjścia do klubu Leśnodorskiego otrzymał nowe kompetencje: zajmuje się m.in. opiniowaniem i obserwowaniem potencjalnych wzmocnień Legii. To on jest odpowiedzialny za współpracę mistrza Polski z brazylijskim Fluminense Rio de Janeiro. Niedawno został Dyrektorem ds. Rozwoju Klubu. Razem z Leśnodorskim był obecny w Nyonie podczas gorących godzin, które zadecydowały o wyrzuceniu Legii z eliminacji Ligi Mistrzów.

Co dalej?

Na długo zniknęli nie tylko działacze Celticu, ale także piłkarze Legii. Wedle planu mieli pojawić się na treningu na płycie głównej boiska ok 18.00. Godzinę później garstka dziennikarzy wciąż czekała na zawodników, którzy wciąż nie opuszczali czterech ścian szatni. Wcześniej trener Henning Berg na wypełnionej po brzegi sali konferencyjnej przez kilkanaście minut cierpliwie odpowiadał na pytania. I choć spotkanie z prasą i telewizją oficjalnie było konferencją przed meczem z Górnikiem Łęczna, to pytania mogły dotyczyć tylko jednego.

Norweg w swoim stylu zachowywał spokój i powtarzał PR-owe regułki, ale najważniejszy przekaz brzmiał: Legia wciąż będzie walczyć o przywrócenie jej do eliminacji LM. Tylko czy to nie walka z wiatrakami?
Sebastian Staszewski, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze