Tomaszewski: Uwierzyć w siebie

Tenis
Tomaszewski: Uwierzyć w siebie
Agnieszka Radwańska wygrała w Montrealu. / fot. PAP

Agnieszka Radwańska była wyraźnie wzruszona podczas ceremonii rozdania nagród turnieju Rogers Cup w Montrealu. Wygrała wielki turniej w pierwszą rocznicę śmierci swojego ukochanego dziadka Władysława.

W kanadyjskiej imprezie w przeszłości wygrywały najwybitniejsze tenisistki w historii białego sportu: Chris Evert, Martina Nawratilowa, Stefi Graff, Martina Hingis, Monika Seles, Justine Henin, Serena Williams.

Kanadyjska, francuskojęzyczna gazeta Le Journal de Montreal zatytułowała swój tekst po finale: Radwańska – la Grande Championne – Wielka Mistrzyni. Amerykański dziennikarz tenisowy Steve Tignor komentując finał na stronie Tennis.com porównał grę Polki do malarstwa Picasso. O poziomie gry Agnieszki świadczy fakt, że przez trzy dni z rzędu na stronie Wtatour.com uderzeniem dnia – The Shot of the Day – były zagrania Radwańskiej – jako najlepsze z piątkowych ćwierćfinałów, sobotnich półfinałów i niedzielnego finału.

Polka pokonując kolejno Barbarę Zahlavovą Strycową, Sabinę Lisicką, Viktorię Azarenkę, Jekatarinę Makarową i Venus Williams wygrała pierwszy turniej w sezonie. Zwycięstwo w Montrealu wydaje się tym ważniejsze, że w kanadyjskim turnieju zagrała prawie cała czołówka światowa. To dobrze wróży przed zbliżającym się wielkimi krokami US Open. Agnieszka będzie w gronie faworytek, ale jak zwykle staram się studzić nastroje hurraoptymistów. Turniej wielkoszlemowy rządzi sie swoimi prawami. Trzeba wygrać kolejno siedem meczów. Dlatego ważne, by Agnieszka przystąpiła do gry w Nowym Jorku wypoczęta,  w optymalnej formie.

Kanadyjski sukces Agnieszki Radwańskiej zainspirował Jerzego Janowicza. Polak pokonując Rosjanina Tejmuraza Gabaszwiliego w Cincinnati wygrał swój pierwszy mecz w turnieju rangi Masters Series w sezonie. To był także pierwszy wygrany mecz Jerzego w USA od marca 2013 - w Indian Wells z Davidem Nalbandianem. Janowicz w spotkaniu z Rosjaninem dobrze serwował, grał spokojnie, mądrze punktując rywala.  Wreszcie skuteczny był jego dropszot. Pozytywna mowa ciała Polaka na korcie w Cincinnati pozwalają na umiarkowany optymizm.

Teraz na drodze Jerzego stanie rozstawiony z nr 7 półfinalista Wimbledonu i zwycięzca trzech turniejów w sezonie, Bułgar Grigor Dimitrov. Tenisiści znają się z czasów juniorskich. Pamiętam jak Janowicz pokonał Dimitrova w ćwierćfinale wielkoszlemowego, juniorskiego Roland Garros w trzech setach w 2008 roku. Faworytem tej drugiej rundy będzie oczywiście Bułgar, ale Jerzy nie będzie miał w tym meczu nic do stracenia, a wszystko do zyskania. Ważne w sporcie tak zresztą jak i w życiu - przełamać złą passę i uwierzyć w siebie.
Tomasz Tomaszewski, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze