Indie będą miały zawodową ligę piłkarską

Piłka nożna
Indie będą miały zawodową ligę piłkarską
juvemagazine.it

W piłkę nożną grają najgorzej na świecie, ale zawodową piłkarską ligę Indie zamierzają zorganizować z podobną pompą jak rozgrywki amerykańskiej koszykówki albo filmy z „fabryki snów” Bollywood.

Południowa Azja, zamieszkana przez ponad półtora miliarda ludzi, uchodzi za futbolową pustynię, ale nastawiony na zyski szef światowej piłkarskiej federacji FIFA Sepp Blatter woli nazywać ją „śpiącym gigantem”, który kiedyś się obudzi i przyniesie jego organizacji kolejne miliardy.

Póki co jednak, mieszkańcy z południa Azji oddają się bez reszty krykietowi, za to piłkę kopią niechętnie i fatalnie. W liczącym 208 państw rankingu FIFA najwyżej, bo na 129 miejscu znajduje się Afganistan mimo, że od dziesięcioleci toczy się w nim wojna. Bhutan jest na samym końcu listy, a Indie, jedyna ze światowych potęg, w której nie gra się w futbol, zajmują dopiero 150 miejsce, ale i tak wyprzedza jeszcze Pakistan, Nepal i Sri Lankę.

W zachodnich piłkarskich ligach ze świecą trzeba szukać graczy mających choćby indyjskie korzenie. Jedynym sławnym piłkarzem był pomocnik AC Milan i PSG Vikash Dhorasoo, grający nawet w reprezentacji Francji, z którą w 2006 r. zdobył wicemistrzostwo świata. Ale i on wywodził się nie z Indii lecz Mauritiusa. Kibice ligi angielskiej pamiętają może jeszcze zawodnika Newcastle Michaela Choprę.

Niechęć mieszkańców południowej Azji do futbolu nie zniechęca jednak piłkarskich działaczy, traktujących piłkę nożną coraz bardziej jako towar, który można z zyskiem sprzedawać nawet tym, którym dziś wydaje się, że nie są nim zupełnie zainteresowani.

Nawet Hindusi, obsesyjnie zakochani w krykiecie, w weekendy oglądają w telewizji mecze ligi angielskiej i dobrze znają nazwiska grających w niej piłkarzy. Traktując Indie jako dochodowy rynek, liczący ponad miliard klientów, od kilku lat najsławniejsze piłkarskie klubu z zachodniej Europy zjeżdżają do Delhi, Kalkuty i Bombaju rozgrywać pokazowe mecze.

Miejscowa piłkarska liga istnieje dopiero od ośmiu lat i choć indyjskim klubom udało się zwerbować takie przyblakłe gwiazdy jak Rohan Ricketts czy Mikael Silvestre, to nie podbiła serc kibiców jak ligi w Japonii czy Chinach.

Indyjscy działacze piłkarscy nie załamują jednak rąk i w nadziei na popularyzację futbolu, a przede wszystkim na zarobek, zorganizowali jeszcze jedną ligę – zawodową Hero Indian Super League, której rozgrywki bardziej będą przypominać turniej niż piłkarski sezon ligowy.

Rusza w październiku, zaraz po monsunach i potrwa do grudnia. Weźmie w niej udział osiem specjalnie w tym celu utworzonych drużyn z największych miast Indii lub tych, w których futbol cieszy się największą popularnością – Delhi, Kalkuty, Mumbaju (Bombaj), Chennai (Madras), Goa, Koczinu, Pune i Guwahati z górzystego stanu Assam. Najpierw wszystkie drużyny zagrają między sobą mecz i rewanż, po czym najlepsze cztery awansują do półfinałów, a ich zwycięzcy zmierzą się w wielkim finale.

Aby zostać zakwalifikowanym do turnieju, musiały stanąć do „przetargu” i zapłacić po ok. 25 mln dolarów wpisowego do ligi, będącej własnością konsorcjum India Reliance Industries, kontrolowanego przez najbogatszego Hindusa Mukesa Ambaniego, telewizję „Star” Ruperta Murdocha, niektóre kluby piłkarskie z Europy (m.in. Atletico Madryt) oraz firmę menadżerską IMG. Ostatnim współwłaścicielem został indyjski koncern motocyklowy Hero MotoCorp., który został sponsorem tytularnym ligi. Właścicielom ligi przypadną wszystkie zyski z tytułu transmisji telewizyjnych, reklam i sprzedaży biletów.

Największą dla widzów atrakcją ligi ma być udział w niej piłkarskich sław (choć nieco przebrzmiałych). Każda z drużyn miała prawo zatrudnić jedną „supergwiazdę” (zagrają Alessandro Del Piero, Robert Pires, David Trezeguet, Louis Saha, Freddie Ljundberg, David James, Luis Garcia, Joan Capdevilla, a kuszony był także m.in. Jerzy Dudek) oraz po 7 graczy z zagranicy, wybranych podczas specjalnej „aukcji”. W ten sposób do indyjskiej ligi trafili m.in. Michael Chora i Bernard Mendy. Za kilkutygodniowy sezon cudzoziemcy zarobią po ok. 60 tys. dolarów, za to zarobki "supergwiazd" sięgają nawet miliona. Poza cudzoziemcami, każdy z 22-osobowych zespołów werbuje po 14 najlepszych lokalnych graczy, z których co najmniej czterech musi wywodzić się z miast, z którego pochodzi zgłoszona do rozgrywek drużyna.

Aby dodatkowo przyciągnąć kibiców, władze ligi namówiły do kupowania turniejowych drużyn uwielbianych w Indiach mistrzów krykieta Saczina Tendulkara (Kerala Blasters), Suraja Gangulego (Atletico Kalkuta) i sławnych aktorów z Bollywood Salmana Chana (FC Pune) i Ranbira Kapura (Mumbaj City).

Dwa lata temu pierwszy turniej zawodowej ligi piłkarskiej w Indiach został w ostatniej chwili odwołany z powodu finansowych kłopotów, a zakontraktowani za miliony "młodzi emeryci" Hernan Crespo, Fabio Cannavaro, Fernando Morientes i Jay-Jay Okocha musieli obejść się smakiem.

Tym razem turniej się odbędzie. Czy zachęci Hindusów do kopania piłki? "Nie zakwalifikujemy się dzięki niemu od razu do mistrzostw świata, ale nie sądzę, by zaszkodził naszemu futbolowi" – powiedział Bhaiczung Bhutia, najlepszy z indyjskich piłkarzy (grał przed laty w 3. lidze angielskiej). A sportowy komentator Dżejdip Basu dodał: "Gdyby w futbolu wszystko zależało od pieniędzy, mistrzami świata już dawno byliby szejkowie z Kataru".

psl, PAP

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze