Dramatyczna pogoń Finów zakończona sukcesem

Siatkówka

Finowie, mimo tego, że przegrali dwa pierwsze sety, ostatecznie wygrali z Kubą 3:2. Wicemistrzowie świata jak zwykle potwierdzili, że są najbardziej nieprzewidywalną reprezentacją.

Wicemistrzowie świata Kubańczycy rozpoczęli turniej od spotkania z Finlandią, która na mistrzostwa świata wrócili po 32 latach. Do tej pory nie odnosili większych sukcesów. Ich najwyższa pozycja to jedenasta w 1952 roku. Było to miejsce… ostatnie. Chwały to im nie przynosi. Tak więc starcie miało jednego faworyta. Nawet mimo tego, że trybunach dominowali Europejczycy, których było naprawdę sporo.

 

Doping kibiców nie pomagał jednak dzielnym Finom, którzy od początku stracili dystans do faworytów. Młodych faworytów, bo w reprezentacji Kuby – jak zwykle – doszło do wprowadzenia wielu młodych graczy. Jako pierwszy sygnał do ataku dał Javier Jimenez, który niemal w pojedynkę rozbijał rywali. Finowie pozbierali się po pierwszej przerwie technicznej – głównie dzięki dobrej grze blokiem. Jednak na Jimeneza nie było mocnych. Dodajmy do tego potężną zagrywkę i szybkich środkowych i mieliśmy ich wyraźną przewagę. Finowie, jeśli zdobywali punkty, to niesłychanie się męczyli. Jak choćby w przedostatniej akcji seta. Dopiero trzecia próba Oli-Pekki Ojansivu wylądowała w parkiecie. Po chwili jednak się nie udało. Pierwszy set dla Kuby. 25:18.

 

W drugim secie to Rolando Cepeda jako pierwszy rozpoczął bombardowanie Finów. To on kończył wszystkie ataki, przez co Kubańczycy prowadzili na pierwszej przerwie technicznej 8:3. Później do atakującego dołączył Jimenez. U Europejczyków na normalnym poziomie grał tylko wcześniej wspomniany Ojansivu.  W końcówce nawet mimo gorszej gry Kubańczyków, Finowie łatwo oddawali punkty. Na przykład przez zepsute zagrywki. Niech podsumowanie ich gry będzie akcja (a właściwie jej brak) przy stanie 24:21. Lehtoten zza linii 9-ciu metrów uderzył w aut...

 

Po dziesięciu minutach przerwy sytuacja się zmieniła. Cepeda przestał grać na dobrym poziomie, więc Finowie rozpoczęli pogoń. Może to lekkie nadużycie, bo mecz był bardzo wyrównany, ale sam fakt, że udało im się nawiązać walkę był znaczący. Gra toczyła się punkt za punkt i w końcówce im się udało. Najpierw Ojansivu, później obrona, kończący atak i 29:27 wygrali Finowie. Czwarty set trudno nawet opisać. Już się wydawało, że Kubańczycy szybko się zrehabilitują za przegraną partię – prowadzili już 16:10 – ale po czasie zeszło z nich powietrze. Nie pomogły dwie przerwy żądanie. Do czasu. Po chwili sytuacja się odmieniła i to wicemistrzowie świata prowadzili 23:22. Wtedy wkroczył niezawodny Ojansivu. As serwisowy i po chwili to Finowie cieszyli się ze zwycięstwa 25:23.

 

To właśnie oni byli na fali. Początek tie-breaka, drugiego w mistrzostwach, był wyrównany, lecz z czasem zaczęli osiągać przewagę. Jimenez zaczął wyrzucać piłki w aut, Kunnari idealnie współpracował z Lehtonenem na siatce. Nagle to Ojansivu zaczął być blokowany, a grała cała reszta! Nieprawdopodobna przemiana. Kubańczycy zebrali się zbyt późno. Cepeda zaserwował asa, ale to było za mało. Ojansivu zakończył mecz. 15:12 i 3:2 dla Finów. Misja wykonana: niespodzianka sprawiona.

 

Finlandia - Kuba 3:2 (18:25, 21:25, 27:25, 25:23,15:12)

Jakub Baranowski

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze